Ja mam uraz po współpracy z kobietą szefem. Dopóki szefem był facet, wszystko dobrze się układało i nie było żadnych kwasów, kiedy do jednak akcji wkroczyła żona zaczęły się cyrki:niezdrowe współzawodnictwo, podkładanie świń, próby podpuszczania na mnie innych współpracowników itp. Pewnie trafiłam na wyjątkowy egzemplarz i nie ustrzegę się przed kolejnym pracodawcą kobietą, ale wspomnień miłych raczej nie mam.