Skocz do zawartości
Forum

asiula84

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez asiula84

  1. Mari, u nas generalnie z zasypianiem Uli nie bylo problemow od poczatku, ale tez bywaly okresy, gdy potrzebowala nas przy zasypianiu, wiecej przutulania czy pospania z nami w lozku. Jestem pewna ze i u Twojego synka to przejsciowe.
  2. anya0203Ja swojego synka straciłam tydzień temu ;(( urodziłam w 24 tc :(( nie wiem jak dalej żyć !?!?!?zamówiłam na allegro serduszko z grawerem : KOMPLET SWAROVSKI + ŁAŃCUSZEK srebro GRAWER GRATIS (2936126430) - Allegro.pl - Więcej niż aukcje. Najlepsze oferty na największej platformie handlowej. Nie wiem na ile mi pomoże ale chcę mieć moje Słoneczko przy sobie ..... Serdecznie Ci wspolczuje tak wielkiej straty... U Ciebie to wszystko jeszcze takie swieze... Do tego Dzieciatko takie duze... Boze czemu dzieja sie takie rzeczy??... Zycze Ci duzo sil, abys dala rade to przetrwac...
  3. Dziekuje Wam za Wasze odpowiedzi i opowiesci. Jak czytam przewazaja figurki aniolkow. Mi tez ten sposob sie podoba, tylko teraz musze znalezc odpowiedniego aniolka... Akurat moj maz przezywal razem ze mna ta tragedie, jaka jest utrata dziecka. Co prawda to raczej ja zaczynalam temat jak juz rozmawialismy, ale nie zbywal mnie tylko normalnie rozmawial... Szkoda ze niektorzy panowie nieswiadomie powiekszaja bol swoim partnerkom swoimi reakcjami...
  4. Chcielibyśmy z mężem upamiętnić jakoś nasze dzieciątko, które odeszło w grudniu... Oczywiście zawsze będziemy o nim pamiętać i wspominać je, ale chcielibyśmy mieć też coś namacalnego, co by świadczyło o tym, że ono było... zastanawiamy się teraz co by to mogło być, stąd ten wątek. Jeśli to nie jest dla Was, matek, które straciły swoje dzieci, zbyt osobiste pytanie, może podzielicie się swoimi sposobami? Słyszałam o sadzeniu drzew, wybraniu jakiegoś zapomnianego grobika dziecięcego na cmentarzu do odwiedzania i opieki nad tym miejscem, kupnie biżuterii aniołkowej, obrazkach... Mąż ostatnio wspomniał coś o tatuażu, ale nie jestem entuzjastycznie nastawiona do tego pomysłu.
  5. Witam w Nowym Roku Witaminko, współczuję śmierci taty i wspólnych zmagań z chorobą. Trzymaj się dzielnie, obstawiam, że skoro powoli wychodzisz z depresji to jesteś pod opieką lekarzy, którzy Ci pomagają. Trzymam za Ciebie kciuki, dasz radę kobieto, kto jak nie Ty? Królowo, też ostatnio stwierdziłam, że musimy Uli sprawić taki mini stolik i mini krzesełko, bo lubi rysować, lepić, układać różne rzeczy a przy takim zestawie byłoby jej wygodniej. Też myślałam nad Mamutem, bo wygląda rozsądnie i ma dobre opinie. Na razie staram się uporać z małym stresem, bo miałam zastąpić koleżankę w pracy od kwietnia/maja, a do tego czasu sprawy ze żłobkiem Uli pozałatwiać, a tu się okazuje, że już od lutego chyba będę musiała zacząć. No i całymi dniami nie będziemy się widzieć z Ulą, podczas gdy teraz, przy pracy na pół etatu mam dla niej sporo czasu...
  6. U nas też było bardzo podobnie i z tego co pamiętam też około 4 miesiąca. Ja na spokojnie przeczekałam, dostosowałam do zmian Ulki i minęło :P PS. Dzięki Dziewczyny za słowa współczucia. Mogłam nie wspomnieć o stracie wprost, bo jakoś nie miałam za bardzo ochoty o tym mówić tu, na parentingu. Co ciekawe teraz nie mam większych problemów z mówieniem o tym, że poroniłam, myślę o "realu".
  7. Poziomko, my z mężem myśleliśmy o daniu Córci do żłobka i też się zastanawiałam jak będzie z wielo... Niby Ula już prosi na nocnik, ale nawet dla babci nie zawsze powie, a co mówić o nowych, obcych osobach, w nowym miejscu... A ja nie bardzo sobie wyobrażam ją chodzącą kilka godzin w pampku... :/ Mam nadzieję, że znajdziemy żłobek z rozsądnymi wychowawczyniami. Już nawet miałam myśli, że jak coś to otworzę żłobek, gdzie mamy pieluchujące w wielo, stosujące NHN czy BLW bez problemu będą mogły oddać swoje dziecko, bo ich zasady będą stosowane też w żłobku, jeśli będą miały takie życzenie
  8. Jadzik, Curry , u mnie nie jest źle, wszystko odbyło się tak niedawno (6.12 byłam w szpitalu), a ja mam wrażenie, że już dużo więcej czasu minęło, może dlatego że miniony okres jakiś taki zajęty był. Myślałam, że pisałam o tym, że straciłam Dzieciątko, ale to pewnie nie na tym wątku... Tak jak wspomniałam mam myśli, że to właśnie rodzeństwo pomogło Uli poradzić sobie tak dzielnie z odstawieniem od piersi. Choć dziś w nocy, gdy się przebudziła znów zachciało jej się cycusia... Ale zaraz się uspokoiła i usnęła.
  9. Widzę, że na cyckowym wątku same dobre wieści SUPER! U nas to odstawienie tak z rozpędu wyszło, musiało nastąpić. I w sumie dobrze wyszło, bo sama to pewnie bym się do tego jeszcze długo zabierała. Tak sobie ostatnio pomyślałam, że to może Aniołek, który odszedł, pomógł nam z tym odstawieniem, że bez większych problemów u Uli się to odbyło. Ula też raczej kupkująca była i też bez większych rewolucji brzuszkowych. Co dziwne, to jak skończyła 3 miesiące, gdy teoretycznie czas kolek mija, ona przez jakieś dwa tygodnie popołudniami płakała...
  10. Hmm... Moja córka potrafi się bawić wszystkim, byle rodzic albo inny towarzysz był obok. Nie wiem czy to taki charakter czy to jakiś nasz błąd z wcześniejszych etapów, że ona nie umie sama się pobawić?... Solange, u Uli taniec też jest ostatnio na topie, a od kiedy odkryła że na łóżku wyżej da się skakać niż na podłodze to wybiera opcję na łóżku Potrafi też skupić się na spokojnej zabawie. Lubi rysować, nawet narysuje coś na kształt kółka, gdy ją poproszę, ale głównie jest to oczywiście mazanie po kartce, lubi przesypywać łyżeczką np.kaszę z jednej miseczki do drugiej, buduje wieże z drewnianych klocków. Zabawek ma mało, bo nie mogę jej nic ciekawego znaleźć, a poza tym, jak większość dzieci woli się bawić czymś innym, byle nie zabawkami (nota bene niedawno nauczyła się nowego słówka - "inny" :P ).
  11. No ja bym właśnie obstawiała, że to raczej "obrazek" niż skrót U nas spokojnie po odstawieniu. Zdarza się Uli zdenerwować w nocy i popłakać, ewidentnie chce jej się cycusia, ale jak nie daję mimo jej płaczu to w kilka chwil płacz przechodzi i zasypia spokojnie. Inna sprawa, że od odstawienia więcej śpi z nami w łóżku. Próbowałam kilka razy odłożyć ją do łóżeczka, ale momentalnie się budziła i w płacz, no i wracała do nas. No nic, pozostaje mi na razie się przyzwyczaić i korzystać, bo dzieci przecież tak szybko dorastają i już nie chcą spać z rodzicami... :P Od czasu do czasu Ula zagląda mi w dekolt, szczerzy do "cycy" i sięga łapką, ale jak mówię, że w cycusiach nie ma już mleczka to zaraz wraca do innych zajęć. Muszę się Wam przyznać, że przyjemnie mi że tak od razu zupełnie nie zapomniała o cycusiach...
  12. O kurcze marzen@, niezła aparatka z Zuzi Ja teraz myślę, żeby przejść do kolejnego etapu, czyli nauczenia Uli, że siusiu i kupkę to się w kibelku robi, bo teraz robi tam, gdzie się jej zechce, czasami wręcz pokazuje palcem gdzie mam nocnik postawić Ale oczywiście na spokojnie, bo raczej wszyscy jej wybaczają, że nocnikuje sobie w kuchni czy obok stołu :p
  13. I u mnie bez większego odciągania się obyło. Tak jak pisałam pod prysznicem troszkę "spuściłam", bo piersi pobolewały, ale to naprawdę maciupko i od tamtej pory nic. A jak sprawdzam piersi to już tych zgrubień, które wyczuwałam nie ma. Pokarm się cofnął? :P Iwa, też szałwia przeszła mi przez myśl, ale obyło się i bez niej. Odstawienie dziecka w wieku 22 miesięcy, gdy to karmienie już takie symboliczne tylko to co innego niż odstawienie np.3-miesięczniaka, gdy tego pokarmu w piersiach jest dużo i się nakręca laktacja, więc bez większych atrakcji cyckowych się odbywa
  14. hej No u nas chyba będzie koniec cyckowania. Po pobycie w szpitalu dostałam antybiotyk na 5 dni, przy którym nie można karmić piersią, Ula nadspodziewanie dobrze zniosła i rozłąkę i późniejsze moje odmowy dania cycusia, więc nie ma sensu wracać do cyckowania... Smutno mi jakoś, tym bardziej, że jeszcze mi się nie spieszyło do odstawiania Uli... Okazało się, że ona dzielniejsza i bardziej gotowa była niż mama Ale nie pierwszy raz mnie Córcia zaskoczyła i wskazała drogę. Miałam odciągać pokarm, ze strachu przed zastojem czy innym zapaleniem, ale szwagierki elektryczny laktator okazało się, że zepsuty, ręcznym, który kupiliśmy z mężem to mogłam sobie jedynie muskuły ćwiczyć a nie coś ściągnąć i nie ściągam, tyle co pod prysznicem po ciepłej wodzie i delikatnym masażu wyleci. Piersi pobolewają tylko delikatnie, więc nie jest źle.
  15. U nas nadal super z nocniczkiem Ula cały dzień chodzi w majtusiach, pod opieką mojej mamy też bez pieluchy chodzi (nie chce za bardzo jej na nocnik robić, przytrzymuje i po spaniu sika w pieluchę, ale po nogach nie leci ;P ), nawet na podróż czasem odważam się nie założyć jej pieluszki, jak wiem, że niedawno siusiała Ale na drzemki jeszcze pieluszkę zakładamy, bo często zanim ktoś do niej przyjdzie to już posikana. Także jestem dumna z mojej Księżniczki
  16. Cześć Dziewczyny. Jestem już po... Wszystko w szpitalu działo się jakby trochę poza mną, nie wiedziałam czego się spodziewać, myślałam, że wszystko będzie bardziej drastycznie wyglądać, bardziej boleć, a było na spokojnie. Tak naprawdę dopiero po kilku minutach zorientowałam się, że chyba stało się to co miało się stać... Na weekend mieliśmy zaplanowany od dłuższego czasu wyjazd do siostry i nie chcieliśmy go odwoływać. A wśród ludzi wiadomo, nie ma tyle czasu na rozmyślania. Wczoraj wróciliśmy zmęczeni, to też zaraz zasnęliśmy. I tak odwleka się ta moja żałoba... Właściwie to nawet nie wiem który dzień wybrać na pamiątkę odejścia naszego Dzieciątka. Ciąża zakończyła się ostatecznie 6.12, dowiedziałam się o tym, że coś jest nie tak 28.11, a Dzieciątko rosło we mnie do 6-7. tygodnia... Nie obiecuję, że będę zaglądać, bo chyba ciężko mi będzie. Życzę wszystkim Czerwcóweczkom zdrówka i zdrowych, radosnych dzieciaczków. Trzymajcie się.
  17. A u nas niewiadomo jak będzie dalej z cyckowaniem, w związku z tym, że muszę iść do szpitala na zabieg i pewnie dostanę leki, przez które nie będę mogła karmić Uli kilka dni to zastanawiam się czy jak przeboleje te kilka dni to już nie wracać do cyckowania, czy jednak odciągać, żeby utrzymać laktację i po przerwie znów się karmić...
  18. Hej, u mnie jeszcze wszystko się przedłuża, bo zgłosiłam się dziś rano do szpitala, a tam ostry dyżur i mało miejsc (a miejsce dla nagłego przypadku musi być), więc lekarz stwierdziła, że zrobimy badania i jak będą dobre wyniki to jutro się zgłoszę, a że na wyniki trzeba było czekać ok.4 godzin to pojechałam do mamy, gdzie zostawiliśmy Córcię. Tak jak się spodziewałam wszystkie wyniki wyszły dobre, więc dopiero jutro zakończy się moja ciąża... Wiem, że jutro czeka mnie koszmarny dzień, ale dam radę, tylko muszę nazbierać w sobie dziś trochę sił. Faktycznie dyskusja o porodach nabiera kolorów. Ja swojego porodu absolutnie źle nie wspominam, nie było lekko, ale masakry też nie było. Tak jak któraś z Was napisała, organizm przed porodem sam się oczyścił i nie było mowy o żadnej kupie. Wiem, że nie ma co się nastawiać, że będzie cudownie, spokojnie i delikatnie, ale nie ma też co roztaczać przed sobą jakiś makabrycznych wizji. Jak zdarzy się jakaś trudna sytuacja to wtedy na bieżąco będą podejmowane decyzje i wysiłki, żeby się z nimi uporać. A wszystkiego i tak nie da się przewidzieć i zaplanować w tej kwestii. Świeżynko, rzeczywiście dużo tych czerwcowych nieszczęść, ale nie możesz sobie tego przypisywać w żaden sposób. Do następnego razu Dziewczyny. Zdrówka wszystkim.
  19. Jestem już po wizycie. Niestety cud się nie zdarzył... Jutro idę do szpitala. Muszę przyznać, że ten tydzień w lekkim zawieszeniu oswoił mnie z myślą, że nasze dziecko nie żyje, ale jednak pozostawała ta iskierka nadziei, która nie pozwalała totalnie wszystkiego skreślić. Teraz nadal jest mi okrutnie smutno i cały czas staram się czymś zajmować, żeby mieć zajętą głowę, bo jak tylko mam chwilę wolnego to zaraz łzy same ciekną, ale jestem w miarę spokojna. Zresztą to też trochę "wina" mojego charakteru, że wszelkie zdarzenia raczej na spokojnie przyjmuję. Przeraża mnie jutrzejszy zabieg, ale wiem że dam radę... PS.Tak mi ciężko ten suwaczek usunąć...
  20. wydraAsiula, właśnie problem tkwi w tym, że zanim jeszcze w ciąży byłam to mówiłam wiele razy, ze boję się porodu, pobytu w szpitalu, tego jak mnie będą tam traktować jak na pewno nie będę w stanie działać w swojej obronie. Jestem gadułą i te rzeczy od czasu jak w ciąży jestem już też mu przegadałam tysiąc razy, on o tym wszystkim wiedział, może dlatego mnie tak zabolało, że znalazł sobie jakiś debilny argument i mnie zostawił z tymi wszystkimi lękami. On doskonale wie. Ja mam podejrzenia, jak to się skończy, on sam dojrzeje do tego, żeby ze mną być tam, będzie i jeszcze na bank uzna to za bardzo pozytywną rzecz, ale dlaczego zanim to się stanie musiał mi taką przykrość sprawić? Jak nie wiedział, to mógł nic nie powiedzieć, przemyśleć, a nie strzelać takim argumentem naprawdę niedojrzałym. To faktycznie, jeśli wile razy mu o tym mówiłaś to jego podejście mogło zaboleć... A może to jakiś taki głupi bezwarunkowy odruch obronny jego organizmu? Bo faktycznie argument marny...
  21. wydramarcelinnaJustinaWydra mam nadzieje, ze ta decyzja przyjdzie naturalnie, teraz jeszcze zmiany w Twoim ciele sa malo widoczne, niedlugo bedziesz coraz wieksza, maluszek zacznie sie ruszac, m bedzie widzial falujacy brzuszek, bedzie mogl poczuc ruchy...zakocha sie w tym czlowieczkuTeż tak myślę, wydra prawda jest taka, choć to bardzo trudne i ostateczna ostateczność jeśli miałby iść i w ogóle Cię nie wspierać, to lepiej żeby go nie było. Może teraz mu się wydaje, że to będzie dla niego za trudne? Że nie podoła? może nie chce ci się do tego przyznać??? Wierze, że mu przejdzie i dojrzeje do decyzji. Póki co to jeszcze dość odległa sprawa, więc odpuść mu na trochę :) Ja z moim oglądam na TLC program "porodówka" dopiero po tym zobaczył jak ważna jest to chwila, zresztą w tym programie często mężczyźni się wypowiadają co czuli w danej chwili. Bardzo wzruszający moment i pewnie rozwieje niektóre jego wątpliwości. Mój M nie wyobrażał sobie badania GIN, aż nie wyjaśniłam, że to wcale nie takie straszne :) Oni poród wyobrażają sobie jak operacje, że krew się leje i w ogóle :) No macie rację, ja tak zareagowałam jak zareagowałam, bo dla mnie to było oczywiste. Poród w moim wyobrazeniu będzie momentem, kiedy powstanie tak naprawdę nasza rodzina. Nie wyobrażam sobie być tam bez męża, taty dzieciaczka. On powiedział mi, że jego kolega jeden był i powiedział, że czuł się niepotrzebny i nie wiedział, co tam robić. Moim zdaniem po szkole rodzenia, na którą ja z moim mamy iść wspólnie (przynajmniej tyle już uzgodnione!), on będzie nauczony, po co tam jest. Będzie wiedział, co ma robić, a trochę tego jest!!! Znalazłam wiele artukułów i wpisów na ten temat na necie: Poród rodzinny – dla Niej, dla Niego, dla Siebie | Tatą Być Tu autor napisał dokładnie to, co chciałabym, aby sam, bez przymuszania czuł mój facet: "No ale skoro kobieta potrafi urodzić, to ja potrafię przy tym być. Tak sobie myślałem." A tu o wpływie uczestnictwa w porodzie rodzinnym na seks, coś, co podobno, jak stwierdził mój luby, może pod wpływem tego uczestnictwa się zmienić: Jak na seks po porodzie wpływa porĂłd z mężem? - Strona: 1 - Rodzice - dlarodzinki.pl Ciekawe artykuły, polecam. Ten ostatnio bezlitośnie rozprawia się z mitem obrzydzenia do seksu po uczestnictwie w porodzie. Mom zdaniem zawsze to było wyssane z palca i może, jesli komukolwiek się przydarzyło to chyba musieli być ludzie w związku opartym na samej fizyczności i dość płytkim typu kark i dresiara, gdzie kark widział dresiarę przedtem zawsze z nienaganną tapetą, tipsami i w super koronkowej bieliźnie a nagle okazuje się, że ona jak zwierzę w różnych wydzielinach cierpi. Może ja jestem bardzo radykalna, dziewczyny, ale po słowach mojego faceta o tym, że może będzie się brzydził po porodzie seksu, to ja straciłam ochotę na seks przed porodem...Nie na złość żeby mu zrobić. po prostu po takich słowach doszło do mnie, że dla mnie to jest ultra bliskość i połączenie się najbliższych sobie osób a dla niego bzykanko widać głownie. Mi się odechciało. Jakoś sobie to muszę w głowie poukładać, ale on też chyba. Na razie pójdę za Waszą radą i mu odpuszczę, ale wiem, że jak zdecyduje się ze mną NIE byc to niestety zawsze będę miała do niego jakiś żal i stracę trochę szacunku. Mam nadzieję, ze zmądrzeje, ale musi ta decyzja sama z niego płynąć, ja już nic nie powiem. Widzicie, co się dzieje. Nagle z okazji ciąży okazuje się, że robimy pranie naszych zwiazków i weryfikację naszych relacji z naszymi facetami i czasem okazuje się, że nie wszystko jest takie różowe, jakbyśmy chciały wierzyć.... A z innej paki: Papp-A i beta hCG mam z krwi zrobić w klinice, a USG będzie robić moja lekarka już. Czyli wszystko jasne :) Wydra faktycznie, przy takich przełomowych momentach w życiu jest "okazja", żeby przewartościować swoje życie, swoje związki. Pamiętaj, że każdy kryzys to możliwość zbudowania czegoś mocniejszego, lepszego, o nowej jakości, trzeba tylko wspólnie popracować. Dobrze, że udało Ci się ustalić jak ma być z tymi badaniami, na pewno głowa od razu spokojniejsza
  22. Amarosatego i ja Ci życze :-) a co do zdjec to maluch nie zawsze chce wspolpracować mój na przed ostatniej wizycie leżał na brzuchu i tez zdjęcia takie se.... a to 3D które przy okazji badania genetycznego to jak kosmita a na 2 D wyglada pięknie :-) u mnie kolejna wizyta w styczniu Amarosa, do mnie też zawsze bardziej przemawiają te zdjęcia 2D, na tych 3D dzieci zawsze takie zniekształcone... Czemu człowiek taki ciekawski i nie może poczekać tych 2 miesięcy (bo zwykle 3D robi się jakoś pod koniec ciąży) by zobaczyć buziaka swojego dziecka? Nie mam nic przeciwko 3D i jeśli ktoś chce to jak najbardziej niech korzysta z takich możliwości, ale dla mnie 2D zawsze będą "lepsze" A Twoja dziecinka urocza, we wszystkich wymiarach
  23. Dziękuję Wam Dziewczęta za dobre słowa, a zwłaszcza za modlitwę w naszej intencji. Może faktycznie stanie się cud... Tylko wiadomo, że ten nasz cud ma jakieś kilka procent szans na zaistnienie, ale przecież cuda się zdarzają. Pielęgniarka powiedziała mi na ostatniej wizycie, że niedawno pacjentka miała podobną sytuację, a już niedługo rodzi Myślałam, że im bliżej będzie wtorku tym będzie mi lżej, a jest coraz ciężej. Wczoraj nie miałam siły napisać więcej, więc dziś trochę nadrobię. Co do obecności męża przy porodzie to mój od razu mówił, że chce i będzie, to ja miałam opory na początku, ale potem byłam pewna, że będę go potrzebowała. I nie wyobrażam sobie, aby go nie było, pomógł mi niesamowicie. I bynajmniej nic mu się nie obrzydziło, a zaglądał też od tej "nieciekawej" strony. Nawet mi mówił, że moje nacięte krocze okrutnie wyglądało, takie wywalone mięsko... :P Wydra, tak sobie myślałam o tym co napisałaś i zastanawiam się czy powiedziałaś mężowi to, co napisałaś nam, że boisz się szpitala, boisz się czy personel będzie Cię dobrze traktował (wiadomo, kobieta w bólach nie do końca świadoma sytuacji jest), że będziesz w tamtym momencie potrzebowała jego opieki, że wcale nic nie będzie musiał widzieć co go obrzydzi, tylko swoją ukochaną w bólach i z wysiłkiem rodzącą jego dziecko. Może wtedy poczuje się odpowiedzialny za Ciebie. Tak jak któraś z Was tu pisała, dla większości facetów trzeba wszystko wyłożyć, nie ma co liczyć, że sami się domyślą. Gunia, co do tamtej nieszczęsnej lekarki to nie chcę jej bronić, bo należało jej się pewnie tych parę "jobów" jakie tu padły, ale mój lekarz powiedział mi generalnie to samo, tylko w innych słowach. No i chyba o te ubranie w słowa chodzi. Lekarz mi powiedział, że baaardzo rzadko dochodzi do poronienia "z winy" matki, w sensie w wyniku przeciążenia, diety czy upadku, jakiegoś mechanicznego urazu, że najczęściej to jakaś wada genetyczna, która powstaje w momencie zapłodnienia, przy podziale czy jakoś w trakcie rozwoju i natura sama reguluje taki stan rzeczy, właśnie niestety poprzez poronienia... To takie dwie sprawy, które poruszałyście, a które jakoś mi utkwiły. Nie wiem czy jutro będę miała dostęp do Internetu. Postaram się dać znać co u mnie najszybciej jak dam radę... Miłego dnia Czerwcóweczki.
  24. Witajcie Dziewczyny. Piszę dopiero dziś, bo wcześniej i siły i możliwości nie miałam... We środę byłam na wyczekanym USG. Jechałam tam, aby zobaczyć swoje fikające Maleństwo, posłuchać jego serduszka i usłyszeć od lekarza, że pięknie rośnie i się rozwija, a usłyszałam, że serduszka nie widać i że dzieciątko jest za małe o 4 tygodnie... Lekarz nie przekreślił jeszcze wszystkiego, dał nam jeszcze tydzień, ale wielkich nadzieli nie zostawił... Byłam w totalnym szoku, bo w ogóle nie brałam pod uwagę takiej opcji, że coś jest nie tak... A teraz czekam do wtorku, dni dłużą mi się niesamowicie. Staram się nie opłakiwać jeszcze straty mojego Maleństwa, ale to trudne... strasznie trudne. Na szczęście jest moja córcia, która zajmuje mój czas, uwagę i energię, bo inaczej byłoby kiepsko. Mąż też bardzo przeżywa tą sytuację, ale jednocześnie jest mi wsparciem. Mam w głowie mnóstwo myśli i pytań i wiem, że nie rozwiążą się wszystkie we wtorek. ...trzymajcie za nas kciuki, a osoby wierzące proszę o choć krótką modlitwę w naszej intencji...
  25. malaG17wydraGunia113Kochana też specjalistką nie jestem ale wydaje mi się, że jest tak bo dodałaś je nie do wiadomości, ale do swoich suwaczków.. i dlatego nie możemy go zobaczyć.. Chyba:PGunia ma rację. Zdjęcie normalnie wstawiasz tak: klikasz odpowiedz lub cytuj i masz okno edycji, na górze masz różne znaczki, m.in spinacz- po kliknieciu na ten spinacz wyskoczy Ci ekstra okno do dodawania załączników, musisz wybrać lokalizację tego zdjęcia na Twoim kompie i załączyc, na koniec o ile pamiętam klika się 'wyslij' a potem normalnie dodajesz posta, załącznik powinien w nim być. Zobaczymy czy coś z tego wyjdzie...[ATTACH]108724[/ATTACH] Kurcze, to musi być cudowne i niesamowite nosić w sobie dwoje dzieci... Jedno to już cud, a dwoje... I mają towarzystwo siebie już od pierwszych chwil życia... U mnie niby czysto teoretycznie też może być bliźniacza ciąża, bo dopiero jutro moje pierwsze USG, ale nie sądzę, aby była dwójka. Jedno zdrowe mi w zupełności wystarczy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...