Skocz do zawartości
Forum

joanna28

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez joanna28

  1. joanna28

    dla Sandruni

    Moja kruszynka zmarła godzinę temu.Zdążyłam ja utulić i wycałować pierwszy i jedyny raz.Miała 1 m-c i 3 dni.Urodziła się w 23 tyg. ciąży,za szybko a wszystko dzięki niedopatrzeniu ginekologa.Trzymajcie za nią kciuki aby była z nami sercem z góry.Powiększyła grono aniołków i nikt mi jej nie zwróci ale dla mnie bedzie zawsze obecna. dziś jestem już w stanie opisać całe nieszczęście które nam się przydarzyło.od zeszłego roku starałam się o dziecko,niestety nie mogłam zajść w ciążę (sama niewiem dlaczego miałam z tym trudności).mam już 10-letniego synka Rysia ale chęć posiadania córeczki niedawała mi spokoju.gdy dowiedziałam się ,że jestem znowu w ciąży myślałam ,że to piękny sen.od poczatku ciąży rzuciłam palenie,zaczęłam się zdrowo odżywiać,prowadziłam spokojny tryb życia.wszystko przebiegało bez komplikacji aż do 3 m-ca kiedy pojawiły się krwawienia.mój ginekolog po badaniu stwierdził,że to z powodu obniżonego łożyska.musiałam leżeć i jak najbardziej uważać na siebie-nie wiedziałam jaka jest płeć dziecka.nie dostałam żadnych leków ponieważ wg lekarza były zbędne.chodziłam na wizyty co 2 tyg.jednak przy żadnym badaniu nie użyto wziernika.mówiłam mojemu lekarzowi o tym ,że boli mnie podbrzusze,że mam bóle podobne do skórczy ,ale lekarz twierdził,żę mi się to wszystko wydaje i tak jak jest -powinno być a ja jestem przewrażliwiona.gdy moja ciąza trwała już 5 m-cy zaczęły mi wylatywać dziwne wątróbkowate skrzepy,poszłam więc do lekarza ale on jak powiedział niczego dziwnego nie zauważył.tak się w strachu męczyłam z tymi skrzepami przez ponad tydzień aż w końcu trafiłam do szpitała z e skurczami porodowymi jak się później okazało.tam czekałam 1.5 godz. na badanie ponieważ ktoś sobie wymyślił system kolejkowy i chodziło tylko o to , ze lekarz dopiero miał się zjawić gdy będzie więcej osób na izbie przyjęć.nikogo nie obchodziło to że ze mną coś się dzieje i już właściwie nie mogłam chodzić bo skurcze były zbyt regularne.gdy zbadała mnie pani ginekolog od razu stwierdziła niewydolność szyjki macicy-SZOK!mój lekarz tego nie stwierdził ,bo niby jakim cudem skoro nie używał wziernika??????zaczął się poród (5,5 tyg .ciąży)w 23 tygodniu.zaczęłam rodzić po otrzymaniu zastrzyku rozkurczowego i urodziłam córeczkę bez oznak życia.odratowano ją tylko dlatego ,że ważyła więcej niż 500 g(650g).przeleżałam w szpitalu 3 dni i wypuszczono mnie do domu a mój skarb został na neonatologii.serce mi się ścisnęło ,gdy ujrzałam ją pierwszy raz w inkubatorku.była piękna,wręcz wyśniona,wymarzona,taka jaką chciałam.nie będę wam jej opisywać ,bo zaś łzy mi się cisną do oczu ,ale wyglądała słoidziutko....................................... .......spedzałam przy niej wiele czasu ,bo prawie cały mój dzień ,podczas ,gdy mój syn był na kolonii.śpiewałam jej piosenki ,dużo do niej mówiłam,postanowiłam dać jej na imię SANDRA GABRIELA .....różnie bywało w szpitalu z jej stanem ale miała wielkie kłopoty z nereczkami moja kruszynka-niewydolność.przez pierwsze dni gdy słyszała mój głos marszczyła czółko jakby zastanawiała się kto do niej mówi ,po kilku dniach na mój głos reagowała najsłodszym i najbardziej rozbrajającym uśmiechem na świecie.tak mijały nam dni aż do tego nieszczęsnego 5 września ,gdy nagle moja kruszynka poczuła się gorzej ,akcja serduszka spadła na 65 .......moja nadzieja na przyszłość z Sandrunią znikła...poczułam ogromną pustkę ponieważ przeczuwałam ,że chyba stracę moją największą miłość -osobę o której marzyłam najbardziej na świecie(była dla mnie wszystkim).pobiegłam po księdz i szybko ją ochrzciłam .potem po 1.5 godz.przyszłam do mojej kruszynki-zdążyłam naq ostatnią chwilę-uśmiechnęła się ,gdy wypowiedziałam jej imię i serduszko przestało bić..............resztę wam juz na początku opisałam.odłączono ją od aparatury zawinięto w pieluszkę i w końcu mogłam ją przytulić i wycałować........... pogrzeb był dla mnie ciosem kolejnym-nie mogłam się powstrzymać ,i wycałowałam ją leżącą w trumience,a syn pogłaskał ją po główce.najgorszym widokiem dla mnie było zakopywanie jej do ziemi........ muszę zakończyć opowiadanie o mojej kruszynce ,bo psychicznie tego jeszcze nie jestem w stanie udźwignąć,ale proszę pomódlcie się za nią .....mogła być jeszcze w brzuchu,można było założyć szew -ale mój ginekolog mnie zawiódł i wydarzyła się tragedia ,której nigdy nie będę w stanie zapomnieć jeszcze tylko jedno.....ból po utracie Sandry ,który nigdy nie minie ,a ja tylko mogę zapalić jej świeczkę na grobie i modlić się.... ŻEGNAJ MÓJ ANIOŁKU,WRAZ Z TOBĄ UMARŁY MOJE NADZIEJE, PLANY -WRAZ Z TOBĄ UMARŁAM JA!!!
  2. joanna28

    gify

    gify mam juz ściągnięte do folderu,ale jak je wstawiam to są nieruchome
  3. joanna28

    gify

    Jak mozna dodac swojego gifa do forum?próbowałam ,to był ale niestety nie poruszał się jak to zrobić dobrze?
  4. joanna28

    Hej

    witaj! mam nadzieję że doczekasz maluszka.
  5. wiem co przeżyłaś,trzymam kciuki i wierze że on nad Toba czuwa.
  6. joanna28

    dla Sandruni

    Moja kruszynka zmarła godzinę temu.Zdążyłam ja utulić i wycałować pierwszy i jedyny raz.Miała 1 m-c i 3 dni.Urodziła się w 23 tyg. ciąży,za szybko a wszystko dzięki niedopatrzeniu ginekologa.Trzymajcie za nią kciuki aby była z nami sercem z góry.Powiększyła grono aniołków i nikt mi jej nie zwróci ale dla mnie bedzie zawsze obecna. dziś jestem już w stanie opisać całe nieszczęście które nam się przydarzyło.od zeszłego roku starałam się o dziecko,niestety nie mogłam zajść w ciążę (sama niewiem dlaczego miałam z tym trudności).mam już 10-letniego synka Rysia ale chęć posiadania córeczki niedawała mi spokoju.gdy dowiedziałam się ,że jestem znowu w ciąży myślałam ,że to piękny sen.od poczatku ciąży rzuciłam palenie,zaczęłam się zdrowo odżywiać,prowadziłam spokojny tryb życia.wszystko przebiegało bez komplikacji aż do 3 m-ca kiedy pojawiły się krwawienia.mój ginekolog po badaniu stwierdził,że to z powodu obniżonego łożyska.musiałam leżeć i jak najbardziej uważać na siebie-nie wiedziałam jaka jest płeć dziecka.nie dostałam żadnych leków ponieważ wg lekarza były zbędne.chodziłam na wizyty co 2 tyg.jednak przy żadnym badaniu nie użyto wziernika.mówiłam mojemu lekarzowi o tym ,że boli mnie podbrzusze,że mam bóle podobne do skórczy ,ale lekarz twierdził,żę mi się to wszystko wydaje i tak jak jest -powinno być a ja jestem przewrażliwiona.gdy moja ciąza trwała już 5 m-cy zaczęły mi wylatywać dziwne wątróbkowate skrzepy,poszłam więc do lekarza ale on jak powiedział niczego dziwnego nie zauważył.tak się w strachu męczyłam z tymi skrzepami przez ponad tydzień aż w końcu trafiłam do szpitała z e skurczami porodowymi jak się później okazało.tam czekałam 1.5 godz. na badanie ponieważ ktoś sobie wymyślił system kolejkowy i chodziło tylko o to , ze lekarz dopiero miał się zjawić gdy będzie więcej osób na izbie przyjęć.nikogo nie obchodziło to że ze mną coś się dzieje i już właściwie nie mogłam chodzić bo skurcze były zbyt regularne.gdy zbadała mnie pani ginekolog od razu stwierdziła niewydolność szyjki macicy-SZOK!mój lekarz tego nie stwierdził ,bo niby jakim cudem skoro nie używał wziernika??????zaczął się poród (5,5 tyg .ciąży)w 23 tygodniu.zaczęłam rodzić po otrzymaniu zastrzyku rozkurczowego i urodziłam córeczkę bez oznak życia.odratowano ją tylko dlatego ,że ważyła więcej niż 500 g(650g).przeleżałam w szpitalu 3 dni i wypuszczono mnie do domu a mój skarb został na neonatologii.serce mi się ścisnęło ,gdy ujrzałam ją pierwszy raz w inkubatorku.była piękna,wręcz wyśniona,wymarzona,taka jaką chciałam.nie będę wam jej opisywać ,bo zaś łzy mi się cisną do oczu ,ale wyglądała słoidziutko..............................................spedzałam przy niej wiele czasu ,bo prawie cały mój dzień ,podczas ,gdy mój syn był na kolonii.śpiewałam jej piosenki ,dużo do niej mówiłam,postanowiłam dać jej na imię SANDRA GABRIELA .....różnie bywało w szpitalu z jej stanem ale miała wielkie kłopoty z nereczkami moja kruszynka-niewydolność.przez pierwsze dni gdy słyszała mój głos marszczyła czółko jakby zastanawiała się kto do niej mówi ,po kilku dniach na mój głos reagowała najsłodszym i najbardziej rozbrajającym uśmiechem na świecie.tak mijały nam dni aż do tego nieszczęsnego 5 września ,gdy nagle moja kruszynka poczuła się gorzej ,akcja serduszka spadła na 65 .......moja nadzieja na przyszłość z Sandrunią znikła...poczułam ogromną pustkę ponieważ przeczuwałam ,że chyba stracę moją największą miłość -osobę o której marzyłam najbardziej na świecie(była dla mnie wszystkim).pobiegłam po księdz i szybko ją ochrzciłam .potem po 1.5 godz.przyszłam do mojej kruszynki-zdążyłam naq ostatnią chwilę-uśmiechnęła się ,gdy wypowiedziałam jej imię i serduszko przestało bić..............resztę wam juz na początku opisałam.odłączono ją od aparatury zawinięto w pieluszkę i w końcu mogłam ją przytulić i wycałować........... pogrzeb był dla mnie ciosem kolejnym-nie mogłam się powstrzymać ,i wycałowałam ją leżącą w trumience,a syn pogłaskał ją po główce.najgorszym widokiem dla mnie było zakopywanie jej do ziemi........ muszę zakończyć dalsze pisanie o mojej kruszynce ,bo psychicznie tego jeszcze nie jestem w stanie udźwignąć,ale proszę pomódlcie się za nią .....mogła być jeszcze w brzuchu,można było założyć szew -ale mój ginekolog mnie zawiódł i wydarzyła się tragedia ,której nigdy nie będę w stanie zapomnieć jeszcze tylko jedno.....ból po utracie Sandry ,który nigdy nie minie ,a ja tylko mogę zapalić jej świeczkę na grobie i modlić się.... ŻEGNAJ MÓJ ANIOŁKU,WRAZ Z TOBĄ UMARŁY MOJE NADZIEJE, PLANY -WRAZ Z TOBĄ UMARŁAM JA!!!
  7. dodam pare słów od siebie.miałam kiedyś dylemat jakie zwierze będzie odp.do warunków blokowych.syn dał się przekonać na kotka i wzieliśmy sobie małą kiciunie 1,5 miesięczną.malutka miała kłopoty z jedzeniem troszkę się rozchorowała ale dokarmiałam ją z buteleczki i potem juz nie było problemów.tak szybko ją zabrałam bo była w domu gdzie zwierzeta były głodzone i maltretowane a kotka (mamusia)odrzuciła maleńką.nazwaliśmy ją Daisy.fakt troche na początku rozrabiała,wbijała nam pazurki ale z czasem wszystkiego sie nauczyła i doskonale wiedziała czego jej nie wolno.z kuwety zaczęła o dziwo korzystać od 1-go dnia.gdy mój syn chorował nieodstępowała go na krok i tak samo było w przypadku kiedy ja równiez czułam się źle.nie lubiła tylko mojego męza ,ale pewnie wyczuła ze on nie jest miłośnikem kotów.sama szukała sobie zajęcie ,zazwyczaj było to gryzienie moich włosów albo rzucanie się na stopy.ja i syn bardzo za nią przepadalismy ,Daisy nawet zaskoczyła nas gdy pewnego dnia spuściła sama wode w toalecie.mało niedostałam zawału bo myślałam ze ktoś mi wlazł do mieszkania.potem do takich jej wybryków sie przyzwyczaiłam.było bardzo wesoło bo ona nie potrafiła usiedzieć w miejscu.jedynym bólem była rója,jak koty mają wg ksiązek do 5 razy w roku tak ona miała 2 razy częsciej i jej krzyki były nie do wytrzymania.nieprzewidziałam ze ona moze wyskoczyc z 3 pięrta z balkonu i teraz jej juz niema z nami ale powiem wam ze warto miec jakies kochane zwierzątko które wam ubarwi codzienne życie.Daisy nie zginęła po upadku tylko poszła gdzieś i juz nie wróciła ale pamiętamy o tej wariatce do dziś
  8. Ja równiez bardzo ci współczuje i wiem na pewno jak mozesz sie czuć bo mam niemal identyczną sytuację ,moja córeczka jeszcze żyje jest z nami już pełny m-c(wg ciązy to w tej chwili zaczął się 27 tydz. Płodowy),ale lekarze nie mają mi nic optymistycznego do powiedzenia.dziś mi powiedziano że moze umrzeć w kazdej chwili,choć już raz się z nią zegnałam.nie dopuszczam do siebie tych najgorszych myśli,choć czas wszystko pokaze.trzymaj się i wiedz ze twoje dziecko jest w dobrych rękach i nie musiało znosic tego co moja kruszynka w tej chwili-mam na mysli wszelkie bolesne zabiegi na oddziale neantologii.
  9. No to mnie zagięłaś! Nic nie wymyśle......to może teraz...rok?
  10. Mi jakimś cudem udało się wyłączyć reklamy i przynajmniej jak wchodzę na to forum to mi nie wyskakują
  11. Witam was i od razu napiszę ze najlepsze na swiecącą cerę sa naturalne kosmetyki .ja robie sobie papki z ogórka na wygładzenie ,a na zmatowienie to niestey niemam nic wymyślnego .jestem po kursie wizażu i wiem że to tez w duzym stopniu zalezy od cery ,rodzaju pudru ,no i diety.jednej z was krem jakiejs tam firmy "x" pomoze a innej może zaszkodzić.moge polecić moim zdaniem dobry pelling ,który na pewno nikogo nie uczuli jest do cery naczyńkowej ,delikatnej ale może go stosować każdy nawet codziennie;tj. Pelling enzymatyczny z oriflame .nie chwalę wszystkich kosmetyków tej firmy ,bo niektóre sa naprawde do niczego ,ale ten pelling enzymatyczny ,jedyny jaki maja w ofercie jest naprawde dobry.
  12. ja z pierwszym dzieckiem nie sprawdzałam, ale z drugim tak no i się sprawdziło ,chodź w to nie wierzyłam
  13. czesc!tez jestem tu nowa ,jak masz cheć to napisz coś do mnie
  14. cześc!ja mogę powiedziec dokładnie to samo co ty.tyle ze ciągle jestem zagubiona ,bo urodziłam 7 dni temu córeczke ,niestety w 6 m-cu ciazy tj. 23/24 tyg. ciazowym.Moja malutka kruszynka walczy o życie a lekarz wcale mi nie dają nadziei....mam bardzo mieszane uczucia,zyje juz od porodu w ciagłym stresie, strachu,nic niejem bo nie mam apetytu.ciagle szukam informacji na necie o takich maluszkach a tu trafiłam zeby znaleźć odrobinke wsparcia.Gratuluję ze zostaniesz mamusią i trzymam kciuki aby dziecko było zdrowiutkie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...