-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez justi_m82
-
Anmiodzik - z tym swędzeniem to bym chyba tak nie panikowała... bo te trochę co Cię swędzi to pewnie tylko dlatego, że skóra cały czas się rozciąga. Maleństwo rośnie i nadal wypycha brzuszek... poza tym stopy czy dłonie puchną.. i to też swędzi. Ale dla własnego spokoju, jak tylko czujesz taką potrzebę to zrób sobie te badania. Co lepsze - mój mąż Bengalczyk - był nawet zmartwiony faktem, że mnie nic nie swędzi (kiedyś, teraz to i ja się na tym etapie podrapię gdzie niegdzie ;)), bo u niego w kraju się mówi, że jak często brzuch swędzi to dzieciątko będzie miało piękne, gęste włoski Jak usłyszał wtedy, że mnie nic nie swędzi to się przejął, że jego córka będzie łysa jak on, hihi :) Eh, upiekłam te bułeczki, ale jednak co dobry piekarnik to dobry piekarnik. Nie wyrosły tak, jak powinny przez co i smak nie był ten, którego oczekiwałam. Tylko się z mamą nawkurzałyśmy :) Zamiast 12 do 14 min. w naszym piekarniku piekły się 40min! I efekt taki, że skórka spieczona, a w środku ni zakalec ni pulchna buła.. Jedyne co mi wychodzi w tym piekarniku to muffinki No nic, trzeba iść spać :) Dobrej nocy wszystkim! I miłego poranka :)
-
Dziękuję, Kochane, za gratulacje dla kuzynki :) Przekażę na pewno! Mmm, te Wasze bułeczki - Anmiodzik i Ilka wyglądają tak kusząco i smacznie... ciekawe czy mój popsuty piekarnik (grzeje telko górna grzałka) dałby radę takie dopiec? :) Bo chyba spróbuję takie upiec narobiłyście mi smaka! Jagdeb - dziękuję za info co do tych podziękowań... pozostaje mi więc udzielać się więcej i doczekać 20. posta
-
Bursztynko - ja również dołączam do życzeń! Wszystkiego co tylko najlepsze oraz takiego rozwiązania o jakim tylko marzysz ;) Ja, Dziewczynki, po kilkudniowej przerwie również melduję się w dwupaku. A ciężko mi już jak nie wiem. Noce przesypiam w miarę spokojnie (poza kilkoma wizytami w WC, po których szybko z powrotem zasypiam). Skurczy nie odczuwam żadnych, czasem bezboleśnie twardnieje mi brzuszek, ale szybko wraca do normy. Cały czas walczę z ciśnieniem. Norma to już 140/90 - czasem spada do 125 lub 130 na 85. Wczoraj jak się kładłam spać miałam aż 160/100! I nie wiem czy to od tego, że spędziłam cały dzień na powietrzu (bo byłam przez majówkę 2 razy na wiosce, ok. 50km od domu). Nie spanikowałam, wzięłam swoją nocną dawkę tabletek i jak wstawałam siku ok. 2:00 to zmierzyłam ponownie i już było 130/85. Jakby się utrzymało takie wysokie to pewnie gnałabym z powrotem do szpitala, w którym tak bardzo nie chciałabym leżeć przed rozwiązaniem... Nie wiem już co jeszcze mogę robić, by to ciśnienie utrzymać w normie... Dzisiaj urodziła moja kuzynka, która miała termin podobny do mojego, tj. 16 maja! Pojechała w nocy ok. 1:00 do spitala, bo coś ją brało, lekarze stwierdzili, że to jeszcze nie poród, ale zostawią ją na obserwacje... mąż jej pojechał do domku, a ona rano dzwoni, że już po wszystkim i Mała jest cała i zdrowa na świecie :) A miał to być poród rodzinny... hehe, nie zdążył tatuś wrócić do szpitala! Ach, jakżesz chciałabym już mieć Małą przy sobie! :) P.S. Dziewczynki, jak się robi to takie podziękowanie za posta? Nie umiem tego wyniuchać :) a już nie raz chciałam użyć tej opcji!
-
OoO! Tyle wiadomości, a ja zdążyłam tylko jednego posta napisać! Kaskam! OGROMNE gratulacje! Kawał ciałka z Twojego Stasia! :) Gratulacje również dla tatusia! Dużo zdrówka i radości!!
-
Witam serdecznie! Oh, mała się udzielam, bo od wyjścia ze szpitala zrobiłam się taka ospała, że na nic nie miałam energii.. Nafaszerowali mnie diferganem, jakaś się wystraszona zrobiłam, byle co się poruszy to ja już jakieś lęki mam. Na ciśnienie dostałam to samo co Bigbitówka - chciałam to odstawić, ale ciśnienie zaczęło znowu rosnąć więc postanowiłam to jednak brać. Jakoś dotrwam zakręcona do końca, ważne, żeby to ciśnienie nie szkodziło Małej. Ta zaś od poniedziałku tak mało ruchliwa, że zaczęłam się o nią porządnie bać... ale jak siadłam do naszego forum to wypięła wreszcie pupcię kilka razy, przeciągnęła się i chyba poszła dalej spać :) Przygotowywuje się do wielkiego dnia zapewne... Ależ jestem ciekawa czy Kaskam już rozpakowana :) i która będzie następna :) Ja na razie wypakowałam jedną torbę, którą miałam w szpitalu i może dziś w razie czego spakuję ją ponownie... Naszykuję rzeczy dla Małej. Wiecie co - u mnie to ciśnienie chyba spowodowane jest tym, że coraz częściej myślę o porodzie... To mnie pewnie niemało stresuje i powoduje wzrost ciśnienia. Ależ się nie mogę doczekać jak będę do Was pisać już wypakowana Miłego dzionka, Kobieteki!
-
Witam serdecznie! Już usprawiedliwiam swoje milczenie.. Ilka wspomniała o tym ciśnieniu, ja pisałam, że mam podobne przed każdą wizytą, po czym pomyślałam, że z ciekawości zmierzę swoje.. Okazało się, że miałam wysokie! Odczekałam ponad godzinkę - dolne wzrosło do 99! Ależ się przeraziłam! Zdecydowałam się pojechać na Izbę Przyjęć - tami zmierzono mi ciśnienie ponownie i miałam 180/90! Zrobili KTG i siostra powiedziała, że na pewno mnie zostawią na obserwacji. Później wizyta u doktora, USG - na szczęście i serduszko Małej ładnie biło i USG wyszło pozytywnie, II stopień dojrzałości łożyska, więc nie jest źle. Ale już za moment dostałam swoje łóżeczko na patologii, mąż przywiózł mi rzeczy, przebrałam się, od razu dawka leków na zbicie ciśnienia. I tak oto spędziłam cały weekend w szpitalu. Udało im się zbić to ciśnienie, dostałam receptę i mam sobie te leki pić... Powiem Wam, że na sali leżała taka drobniutka dziewczyna, była 3 dni po terminie i wieeeeelki brzuchol! Mówiła, że wg USG Mały waży 4200g! Wczoraj rano ok. 5:00 zauważyła, że wiercę się na łóżku i słyszę "Justyna, Justyna.. wody mi odeszły, zawołałabyś pielęgniarkę?" Zerwałam się z łóżka, siostra zaraz przyszła - zbadała nam wszystkim od razu puls dzieciaczków, innej pobrała krew, a tej ze stoickim spokojem powiedziała: "załóż podkład i zbieraj swoje rzeczy, pójdziemy na porodówkę". Dziewczyna ledwo dała radę, wody z niej ciekły, jak poszła w końcu na górę to była chyba 5:20. Ok. 12:00 mijałam się na korytarzu z jej mężem, pytam jak poród przebiega, czy się bardzo męczy, a on, że już dawno po! :) O 8:10 zostali rodzicami duuuużego chłopca, kóry ważył prawie 5kg! :) Jak sobie przypomniałam jakie z niej chucherko, na dodatek jakie dzieciątko przepchnęła przez kanał rodny to znów pomyślałam, że ten poród nie będzie może taki straszny... Jak ona dała radę to czemu ja mam nie dać? :) Ehh, ale dobrze już być w domku. Dawali mi tam jeszcze difergan czy coś.. a to jest bardziej na uspokojenie i spałam, spałam i spałam. Dziś po wyjściu jak się położyłam ok. południa tak obudziłam się po 17:00 :/ Dopiero powoli zaczynam czuś się trochę lepiej i bardziej żywa...
-
Ilka(...) W środe jak byłam na wizycie u swojego gina, miałam wysokie ciśnsienie, a mierzył dwukrotnie w odstepie czasowym, ale w srode miałam cięzką, wiec nie wizałam raczej tego z czymś ciązowym tylko z nerwami. Gin kazła mi przyjść dzisiaj i sprawdzić ponownie. Byłam przed południem w przychodni i znów to samo (...) Ilka - ja mam zwykle takie historie z ciśnieniem... Mierzę w miarę regularnie w domu i mam, można powiedzieć, że idealne! Jednak co idę na wizytę do gina, położna najpierw mierzy mi ciśnienie i co? ZAWSZE mam liczby, które pierwszy raz widzę na oczy! 160/90, 150/100! Moja karta ciąży wygląda przez to nieładnie... takie ciśnienie! Zrobiłam rez eksperyment - zabrałam na wizytę swój ciśnieniomierz, żeby porównać.. sprawdzić czy czasem nie mierzy źle - i się okazało, że na wizycie i mój aparat wskazał zabójczo wysokie liczby! To uspokoiło i mnie i lekarza, który z uśmiechem na buzi powiedział, żebym się ich tak nie bała, bo nie są tacy straszni.. ;) Oczywiście wracam do domku, mijają z 2 godzinki - mierzę ciśnienie - i zaś wynik idealny :) Może masz podobnie? Stres przed wizytą? Moja mama np. ma tak samo jak ja...
-
Dusiula - gratuluję cudownej córeczki! Dobrze, że wszystko się skończyło "happy end'em" i pielęgniarki z lekarzami na czas zareagowali i wydostali Maleńką na świat :) Dla męża również wielki szacunek! Asiabambo - współczuję Ci takich przeżyć.. Żadna wina nie leży po Twojej strony i tego się trzymaj! Nie próbuj się nawet obwiniać. Podobnie jak dziewczyny uważam, że Twoja teściowa to niezła manipulantka, która do dziś nie zrozumiała, że syn jest już dorosły i ma swoją rodzinę, o którą powinien dbać na pierwszym miejscu. A ona powinna go tego uczyć i gonić za każde zaniedbanie! Ale jak widać ona chce mieć synka na wyłączność. Myślę, że powinnaś porozmawiać przede wszystkim z nią, ale może już lepiej po porodzie... do tego czasu postaraj się zdystansować do całej tej sprawy, zająć myśli Maleństwem, przygotowaniem do porodu. Jak będziecie już we dwoje to będziecie mieć większą siłę przekonywania.. nawet Twój mąż może zmięknie i zrozumie swoją głupotę... Nie chcę Ci doradzać, ale powiem, że ja chyba w takiej sytuacji zostałabym jednak u rodziców... choć na krótki czas, żeby on zaczął dostrzegać brak Ciebie... jak to mówią: nigdy nie wiesz co masz, dopóki tego nie stracisz..
-
Dziękuję ponownie za kolejne życzonka! :) Ależ miło mi się zrobiło! A w pokoju tulipanowo - rodzinka jakby się umówiła - każdy przyniósł mi tulipany Dziewczynki, tak czytam o Waszych problemach z zaparciami i muszę Wam powiedzieć, że jak łykałam żelazo to też miałam taki problem. Co więcej - nawet te małe ilości żelaza w witaminkach prenatalnych mi przeszkadzały i miałam problem z wypróżnianiem się.. ale raz odkryłam w aptece inną formę żelaza! Są takie przeróżne zestawy witaminkowe z amerykańskiej firmy Solgar, ja sobie kupiłam: Solgar Witaminy i minerały prenatalne dla kobiet w ciąży i karmiących oraz: SOLGAR GENTLE IRON - DWUGLICYNIAN ŻELAZA 90 KAPSUŁEK (chciałam wkleić linki do stronek, ale jeszcze nie mogę :( jak coś to sobie wygooglujcie :) ) Odkąd zaczęłam je zażywać - problemy z zaparciami stały się przeszłością! No, może jak zjem za dużo czekolady to mnie przytka ;) ale tableteczki rewelacja! Polecam! HebaNova - 2. rzeczywiście była zamknięta przez jakiś czas, ale dość szybko odremontowali (może nie jakoś super, ale odświeżyli) jedno skrzydło szpitala, w którym już właściciele szpitala górniczego, czyli 5. otworzyli oddział ginekologii i położnictwa. Ogólnie mają dość dobre opinie, kilka gwiazdek z "Rodzić po ludzku". Poza tym słyszałam kilka opinii znajomych co tam rodziły i były zadowolone. Raz podjechaliśmy z mężem zobaczyć porodówkę, ale akurat wszystkie sale były zajęte - to chociaż porozmawialiśmy troszkę z położnymi, które zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie. To utwierdziło mnie przy wyborze właśnie tego szpitala.
-
HebaNova - tak, zdecydowałam się na naszą sosnowiecką byłą 2. Teraz jest tam oddział 5. (szpitala św. Barbary, tzw. górniczego) Nie mam tam lekarza prowadzącego, gdyż ten przyjmuje w Będzinie, a tam nie chcę rodzić :) A poszłam zaś prowadzić ciążę do niego, bo z pracy mam taki pakiet medycyny rodzinnej i "leczę się" od jakiegoś czasu w Medicover'ze.
-
Witam po kąpieli :) Nie wiem czy to ta kąpiel mi pomogła czy myśl o wizycie w szpitalu... i na razie od prawie 2h już nie boli Może się dzisiaj tak długo rozkręcałam po wstaniu ;) WIELKIE DZIĘKI wszystkim za życzonka :) Olamala1 - fociaki super! Te motylki dodają uroku! My również mamy kilka naklejek nad łóżeczkiem - jak się nauczę wklejać fotki to Wam pokażę A ogólnie na razie w łóżeczku misz-masz - od 2 dni robię pranie i wkładam tam wszystko poprasowane, zanim włożę do szafeczek, które kupiliśmy specjalnie Małej i w których jeszcze troszkę czuć świeże drewienko. Więc przewietrzę je jeszcze trochę, a później poukładam gotowe ciuszki :) Co do torby - właśnie też nie mam jej jeszcze gotowej, ale mam już zakupione wszystkie potrzebne rzeczy poza pampersami i wilgotnymi chusteczkami. Ten zakup planowałam do końca przyszłego tygodnia. Ale podobnie jak AnkaS - dziś dopiero mama wywlekła mi dwie torby z pawlacza i właśnie się piorą - więc jutro wolę je w razie czego naszykować.. a jak dziś wrócą mi bóle w prawym boku to pojadę chyba z reklamówką, haha! ;) Co do gotowania na zapas - cieszę się, bo nie muszę tego robić. Z rodzicami mieszka nam się o tyle fajnie, że obiadek zawsze jest ugotowany (no, chyba że ich nie ma - a nie ma ich średnio pół roku w roku, bo siedzą na działeczce podczas całego sezonu), a i mój mężuś to dobry kucharz, ale od dań typowo indyjskich :) Także curry i inne butter chicken z ryżem mam niemal na zawołanie. Do tego pracuje w gastronomii - prowadzi Canteen na uczelni - i tam też podjada, więc tymbardziej się o niego nie martwię :) Co do diety przy karmieniu - na razie tylko słyszałam/wyczytałam, żeby właśnie omijać nabiał, smażone i inne ciężkostrawne jedzonko. Jeść raczej gotowane. Kupiłam sobie z tej okazji parownik, który świetnie się przydaje do przygotowywania takich właśnie posiłków.
-
Dziękuję za poparcie mojego "imiennego" pomysłu :) Zauroczyłam się tym imieniem i chyba jednak takie nadam Maleńkiej. Dziewczynki - skonsultowałam z moim ginem te moje bóle z prawej strony sugerując, że to może być nerka, a ten mi odpisał, że proponuje wizytę na oddziale położniczo-ginekologicznym! Aaa! Ale ja nie chcę do szpitala! Nie dziś! Przecież jak mnie przyjmą to mnie nie wypuszczą przez przynajmniej 3 doby.. idę wziąc może ciepłą kąpiel, może te bóle ustąpią... No chyba, że tak się to zaczyna? Eee, niemożliwe... Nie to, że się chwalę i w ogóle.. ale dziś mam urodzinki... Moja mama miała 3 dni temu i już od paru miesięcy sobie myślałam, żeby Mała się urodziła 3 dni po mnie, czyli 25, jak wejdę już w bezpieczny 37 tc. Ale dziś? Nieee, to musi być jakiś nerwoból wywołany moją podświadomością... Aaaa!
-
Cześć Kobietki! Dziękuję bardzo za przemiłe przyjęcie! Co do obecności męża w łóżku - oczywiście uwielbiam, jak jest obok, gdy się kładę i zasypiam. Mogę go poszturchać, zagadać jak nie mogę zasnąć ale nie zmienia to faktu, że jak rano ucieka do pracy, to ja dopiero wtedy mogę się wyspać kładąc się właśnie na samym środeczku :) i tak dosypiam do tej 10/11:00 :) Choć dziś niemal płakałam, że go nie ma, bo obudziłam się przed 6:00 z okropnym bólem prawej nerki. Wtedy był i tak fajnie pomasował, że udało mi się zasnąć na chwilę, ale niestety tuż po 8:00 atak bólu powrócił i myślałam, że oszaleję! Wzięłam no-spę (nie wiem czy dobrze) i zaczęłam szukać wygodnej pozycji, którą okazała się być pozycja na podpartych rękach i podkurczoych nogach z wiszącym brzuchem.. Dopiero odczułam ulgę. Chyba to Mała ucisnęła mi tą nerkę. Później jak się położyłam na lewym boku to Młoda chyba w odwecie za moje wygibasy postanowiła się porozciągać i obie stópki wylądowały pod moimi żeberkami, hehe :) Ojj, ciekawe co to będzie za dzień jak ona postanowi wyjść się z nami przywitać Chantrel - recepty na dziewczynkę nie znam :) Ogólnie staraliśmy się o dzidzię ok. 8 miesięcy i w momencie, gdy zajęliśmy się remontem naszych pokoików (mieszkamy z moimi rodzicami) i sobie odpuściliśmy - to zaskoczyło! Więc prawdę powiedziawszy nawet nie wiem jak to się stało, że w ogóle się udało Recepty na zajście też nie mam Ilka - co do imienia - na razie nie zostało jeszcze postanowione. Moja pociecha prawdopodobnie będzie miała imię ze stron swojego tatusia.. a mój mąż pochodzi z Bangladeszu. Także tymbardziej jej oczekujemy, bo ciekawi jesteśmy czyich genów więcej odziedziczy i czy będzie brązowiutka jak tatuś, czy może "biała" jak mamusia :) Wracając do imienia - mężowi podoba się Maja (uniwersalnie, imię znane w obu naszych krajach), ale ja sobie upatrzyłam jakiś czas temu imię Diya, co w języku Hindi oznacza światło.. i tak pomyślałam, że byłaby naszym światełkiem, taką Diyą właśnie! Wiem natomiast, że na drugie będzie miała Maria :) to na cześć mojej ukochanej babci, która odeszła w grudniu, a która się o Małą wymodliła :) W zasadzie babcia miała na imię Marianna.. Ale Diya Maria ładniej brzmi niż Diya Marianna ;) No, zobaczymy, jak ją ujrzymy może się okazać, że jeszcze inne imię jej przypasuje.
-
Witam serdecznie wszystkie Majówki! Dopiero dziś dotarłam do tego forum.. :) a szkoda, że nie wcześniej! Chciałam najpierw przeczytać wszystkie posty, ale po ok. 10 str. stwierdziłam, że wcześniej urodzę niż wszystko przeczytam! :) Trafiłam tu przez szukanie w googlach opinii nt. wózka Tako Warrior, którego posiadaczką już jestem, ale mimo wszystko chciałam poczytać jakieś opinie - i tak wylądowałam na 75 str. tego forum :) Przeczytałam do 82, później przeszłam do 199 i tak oto doszłam do końca :) Jeżeli chodzi o mnie - jestem w 36 tc + 4 dni, termin mamy na 16 maja i wg USG spodziewamy się dziewczynki. Ciąża przebiega bez przykrych doświadczeń i w miarę spokojnie. Jest to moja pierwsza ciąża :) Koniec tej drogi coraz bliżej, podobnie jak większości z Was coraz ciężej mi się już ruszać, więc siedzę więcej przed komputerem i postanowiłam się poudzielać :) Mam nadzieję, że zostanę przez Was przyjęta. Czytałam m.in. o Waszej bezsenności bądź zasypianiu przed 22:00 i rannych ptaszkach. Ja zdecydowanie należę do grupy tych, które chodzą spać jak najpóźniej, bo noc nie jest już najlepszym czasem do wypoczynku, a raczej walka z bólem dochodzącym co chwilę z innej części ciała ;) Dlatego siedzę doputy, dopóki nie jestem bardzo śpiąca, coby szybko zasnąć - a później śpię do 10:00 czy 11:00 :) Gdzie mężuś wychodzi do pracy ok. 7:00 i 3 ostatnie godz. snu są tymi najwygodniejszymi ;) Oh, nie będę już zanudzać i w spokoju będę wyczekać z Wami przyjścia na świat naszych Kruszynek! Pozdrawiam serdecznie