dziękuje ci za zainteresowanie.Tak,mój synek żył tylko 35 minut.musiałam miec siłę,aby móc zostać matką.Wiesz,jak po trzech latach zaszłam w ciążę,to odliczałam dzień po dniu do tego 22 tygodnia ciąży,bo wtedy poroniłam.Gdy minął już ten czas,trochę odetchnęłam,ale i tak co tydzień biegałam do lekarza na kontrol.w końcu w 26 tyg.lekarz dał mi skierowanie do szpitala,bo czułam skurcze.Uspokajał mnie,że wszystko w porzadku,nic się nie dzieje,tylko dla sprawdzenia(tak naprawde wymusiłam to skierowanie).W szpitalu powiedzieli mi,że jest duże ryzyko porodu przedwczesnego,ale moze,gdy bede lezała,to uda mi sie dotrwać do 36 tyg.Wtedy spytałam,co by było,gdyby dziecko się teraz urodziło,usłyszałam,ze przezyje,ale bedzie kaleką.Te pierwsze dni lezenia były dla mnie straszne(a leżałam w szpitalu do konca,do 37tyg podłączona bez przerwy do kroplówki).Ale jakoś udało sie.zosia jest zdrowa.Czasami sama się dziwię i podziwiam te mamy,które musza leżec w szpitalu plackiem,ale zawsze sobie pomagałam myślą,ze to tylko chwilowe,ale dzieckiem bedę sie cieszyc całe zycie.