Ja jak bylam z synkiem w ciazy to chodzilam prywatnie do lekarza i tez czesto mialam usg, mial w gabinecie. Synka rodzilam w Polsce, teraz mieszkam w Niemczech i tutaj nie ma prywatnych, wszyscy lecza na kase chorych, wiec nie mam problemu. Usg robi chyba przy kazdej wizycie przez brzuch, nie dopochwowo, krotkie usg dla sprawdzenia, moj lekarz ma usg przy fotelu do badania (przy samolocie) i drugie 3d/4d obok w pokoju, ale te tutaj robi sie kobietom po 35 roku zycia, a tak trzeba zaplacic 140 euro, w Polsce taniej. Ale tutaj jest taki plus ze przed wizyta w gabinecie pielegniarka daje pojemniczek na mocz, pobiera krew, bada cisnienie itp, wszystko na miejscu. Za dwa tygodnie mam dokladne badanie usg w klinice, wyykonuje prenatolog, czy wszystkie narzady rozwijaja sie prawidlowo. Ale sie rozpisalam.
A co do sprzatania, to ja niestety nie moge liczyc na meza, bo pracuje od rana i wraca przed 18 i nie mialabym sumienia gonic jeszcze go do sprzatania, pomalutku sama sobie radze. Okna umylam w poniedzialek jak byla ladna pogoda, dzisiaj zmienilam posciel, a tak to sprzatanie przed swietami tak jak co tydzien, nie wnikam za bardzo. Na swieta jade do Polski do rodzicow i tesciow, wiec nie przygotowuje nic. Tylko wybiore sie w przyszlym tygodniu na zakupy. A tak wogole to czeka mnie 700 km w aucie, nie wiem jeszcze jak to wysiedze, ale nie chce ryzykowac samolotem, boje sie w ciazy, te cisnienie.
Chyba juz za duzo napisalam...