-
Postów
175 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Jusia
-
Witam się z Wami po dłuższej przerwie. Często myślałam o forum ale nie miałam kiedy siąść i przeczytać wpisy a one tylko dochodziły 🙈 Martyna Gratuluję! Dziewczyny, bardzo się cieszę, że jest tyle pozytywnych wiadomości i tyle z Was jest w ciąży. Cudak88 Gratuluję 😍 Myślałam o Tobie często jak tam u Was i co slychać. Mój Miki niedługo skończy 15 miesięcy. Jest bardzo charakterny i szybko się złości jak coś jest nie po jego myśli. Za rękę na spacerach nie chce chodzić i ucieka więc jest ciężko- ogólnie nie pozwala się dotykać. Ja również chciałam się pochwalić- dziś 6+3. Byłam tydzień temu na wizycie, ale nie było jeszcze zarodka tylko same komórki. Zwolnienie dostałam od razu więc jestem cały czas w domu z Mikołajem w domu. Za tydzień kolejna wizyta i mam nadzieję, że usłyszę serduszko. Na razie podchodzę do wszystkiego z dystansem ale ogólnie planowaliśmy z mężem kolejnego bobasa. I po kilku miesiącach się udało. Obecnie źle się czuje, mam mdłości całą dobę i źle reaguje na niektóre zapachy. Poprzednie ciąże też tak wyglądały więc mnie to nie dziwi. Milciaczek - jeśli chodzi o kp to też postanowiłam w ciąży z Mikim , że będę KPI bo źle się będę czuła jak drugi człowiek będzie ssał i dotykał moje piersi i tego trzymałam się cały czas. Moje sutki są dość płaskie i cały czas walczyłam o KP, ale jak od początku było KPI to syn się przyzwyczaił do butli. Jak dostawał pierś ( a starałam się codziennie chociaż raz dać mu pierś) to strasznie się denerwował bo od razu nie leciało i trzeba było się namęczyć. Laktację miałam 7 miesięcy bo w lutym miałam zabieg wycinania woreczka żółciowego i po zabiegu straciłam laktację. I bardzo żałuję że nie powalczyłam bardziej o KP. Podsumowując moje KPI stwierdzam, że straciłam bardzo dużo czasu na odciąganie mleka, mycie laktatora, butelek i kolektora mleka, potem karmienie syna z butli i też w nocy ustawiałam sobie budziki co 2 godziny na odciąganie mleka. To było trochę głupie bo godzinę odciaglam melko potem dawaj syna na karmienie, potem myj laktator i butelki, kładź się spać na 2 h i znów powtórka z rozrywki. A jeśli chodzi o KP to po prostu wyciągasz pierś i karmisz. I karmienie wcale nie trwa godzinę. Dziecko może chciec po prostu się napić więc 5-10 min i koniec. Szkoda że za późno to zrozumiałam. Jeśli masz gości i chcesz karmić to po prostu wychodzisz do innego pokoju. To goście mają się dostosować do dziecka i młodej Matki a nie odwrotnie. To Tobie ma być dobrze, a nie innym- pamiętaj, że Ty jesteś najważniejsza! A ja będąc na tym KPI bardzo się cieszyłam, gdy wychodziłam z synem na dwór i on zgłodniał i mogłam wtedy nakarmić go piersią. Bo wtedy był czas- albo pierś albo głoduj. I wtedy siadałam na ławkę zakrywałam pieluszką tetrową i karmiłam. Teraz o to będę walczyć bo to po prostu wygodne.
-
Anna.a gratulacje 🥰 W końcu nowy Maluszek na grupie. Dziewczyny, mój Miki za kilka dni skończy 10 miesięcy. Kocham go na życie. Jest już takim dużym chłopcem a codziennie wracam myślami do porodu, gdy trzymałam go w rękach, gdy czułam strach, obojętność, szczęście, ból, bezradność, dumę... był taki malutki, niewinny, piękny. Powoli myślę nad drugim dzieciątkiem. Po 1 urodzinach chcę zacząć starania o kolejnego bobaska. Liczę na córkę ale co by nie było- oby było zdrowe. Mąż nie bardzo chce drugie bo przerasta go jeden bobas ale dam radę. Jeśli nie będzie chciał mi pomagać przy dzieciach to trudno. Miłość tak uskrzydla i dodaje sił, że wiem, że dam radę 💪🥰
-
Martyna J- gratulacje! U nas udało się w 4 cyklu po poronieniu i wtedy też nie liczyłam na 2 kreski i się pozytywnie zaskoczyłam. Dbaj o siebie🥰 oby jeszcze 36 tygodni w tym stanie 😘
-
Witajcie dziewczyny w nowym roku 🙂 tyle wspaniałych wiadomości, że aż cieszę się od ucha do ucha 🙂 Życzę Wam samych cudowności, dwóch kreseczek, pięknych i zdrowych bobasków i sukcesów zawodowych! Ja niestety podupadłam na zdrowiu. W listopadzie wykryli mi kamice żółciową gdy trafiłam na sor. Wypuścili mnie wtedy do domu ze względu na to, że karmię i że mam się zgłosić na zabieg wycięcia w późniejszym terminie a jeśli będę miała znów atak kamicy to szybko do szpitala i na stół i będą wycinać ten woreczek żółciowy (gdyż w listopadzie już prawie było zapalenie trzustki z tego powodu). 27 grudnia wróciliśmy ze świąt do domku o 15:00 a o 19:00 karetka wiozła mnie do szpitala z atakiem. Na początku Sor, potem przyjęcie na oddział - parę godzin to trwało. Rano lekarz powiedział, że będziemy wycinać woreczek żółciowy następnego dnia. Ucieszyłam się, że moje bóle się w końcu skończą ale niestety lekarz po godzinie przyszedł i powiedział, że zabiegu nie będzie bo mam nadczynność tarczycy.( nie mam wyników i opinii lekarza ale wstępnie jest to poporodowa nadczynność tarczycy). I że nie mogą robić zabiegów i operacji w takim stanie i muszę unormować tarczycę. Jestem kompletnie załamana. Jestem umówiona już do endokrynologa ale w związku z tym, że wypuścił mnie lekarz ze szpitala ze względu na dziecko wcześniej bez wypisu i dokumentacji, bo czekali aż przyjdą wszystkie wyniki z laboratorium (a szły aż 3 dni 🤦♀️) do wizyty u endo nie dotrą do mnie wysłane pocztą przez szpital dokumenty i muszę u endo robić wszystkie badania od nowa. Nie wiem ile będzie trwało normowanie tarczycy a woreczek boli mnie 24/7 i mega się boję żeby nie doszło do zapalenia wątroby i trzustki. Czy któraś z Was miała nadczynność tarczycy? Jak wyglądało w Waszym przypadku leczenie i ile to trwało? Pielęgniarka straszyła mnie też hashimoto i innymi odmianami tego cholerstwa. A jak sobie myślę, że chcę się starać w tym roku o kolejną ciążę to mam wrażenie, że po kolejnym porodzie już mnie do trumny wsadzą bo nie będzie co ze mnie zbierać. No i w sumie teraz już wiem dlaczego po porodzie pociłam się i pocę jakby ktoś mnie oblewał wiadrem wody, ciągle jest mi gorąco, ważę mniej niż przed ciążą i dalej chudnę, od porodu mam problem z łupieżem bo mam aż płaty - to wszystko wina tarczycy a przez te 5 miesięcy nawet mi do głowy nie przyszło, że jest coś nie tak i nie szukałam przyczyny tych objawów.
-
Dziewczyny tak mi smutno od wczoraj jak przeczytałam o tych stratach. Wiem co czujecie. To nie jest łatwe ale trzeba się wyciszyć i być dobrej myśli. Przytulam Was mocno 🥰 życzę Wam abyście za rok w Święta tuliły swoje maluszki i głaskały brzuszki 😍 Życzę Wam wszystkim duuuużo spokoju, pomyślności i słoneczka każdego dnia 😍 To nasze pierwsze Święta z synkiem. Dziś skończył 5 miesięcy. Jesteśmy u rodziców. Niestety gonitwa od jednych rodziców i do teściowej u której jest ta właściwa Wigilia z dużą ilością osób. Niestety nie tak sobie wyobrażałam to wszystko. Od rana wszystko z mężem szykowaliśmy. Wigilia zaczęła się o 17:30 a ja zdążyłam się jedynie przełamać opłatkiem. Jest godzina 18:50 a ja jeszcze nie usiadłam ze wszystkimi przy stole bo karmienie i teraz odciąganie pokarmu. O 19 kładziemy Mikiego spać. Więc zdążę tylko umyć butelki i 2 h usypiania i zapewne nie usiądę do stołu,a zimny barszczyk będę spijać podczas sprzątania i mycia garów po Wigilii. Nie tak to sobie wyobrażałam. Mimo wszystko życzę Wam spokojnych i zdrowych Świąt 😍
-
Podsyłam link do fb. A na profilu fb po lewej stronie jest odnośnik do instagrama 🙂 https://www.facebook.com/sojoweswiecezapachowe
-
Mako Mako - GRATULUJĘ! 🥰 Jesteście mega dzielne z małą. Masz wspaniały prezent pod choinkę :) piszesz, że poród był jazdą bez trzymanki a to tylko wstęp do rodzicielstwa 🙈 czytałam Twój wpis 2 razy i sięgałam pamięcią do porodu Mikiego 4, 5 msc temu. Bóle porodowe i parte były straszne i byłam chyba przez 2 msc mega zdołowana właśnie tym, że przeżyłam takie (straszne) bóle, bo nie spodziewałam się, że taki ból istnieje na świecie. Nie bój się prosić o pomoc bo obecnie jest ten świąteczny czas, jest pęd, organizacja świąt, chaos a Ty się musisz skupić na sobie i Malutkiej, ogarnąć laktację i zacząć się uczyć siebie wzajemnie. Przesyłam moc buziaków i tulimy z Mikołajem mocno mocno 🥰 I przesyłam ogrom siły chorym dziewczynom 😍😍💪😍😍 A całą resztę serdecznie pozdrawiam ❤️ PS. Wpadłam na pomysł rozkręcenia małego biznesu. Będę wykonywać sojowe świece Zapachowe. Na razie zobaczę jak to się rozwinie a za jakiś czas może sklep internetowy :) Wiem, że tego jest masa na rynku, ale chcę się jakoś spełnić artystycznie i przynajmniej będę miała prezenty na święta. A kupować w necie sojowe świece to matko... Chyba bym poszła z torbami, dlatego postanowiłam wykonywać sama i za mniejsze pieniądze niż to jest na rynku. Wymyśliłam nazwe, stworzyłam logo, pozakladalam profile w social mediach, zrobilam zamówienie na produkty i w ten weekend będę działała :) Relax Time Candles"
-
Martyna J - z całego serca życzę Ci, aby te przedświąteczne starania były tymi trafionymi i żebyś właśnie taki trafiony prezent otrzymała 🥰 Ami - przytulam Cię mocno ❤️ Pikev - jeśli chodzi o mdłości i wymioty to u mnie do połowy ciąży były okropne, że leżałam w łóżku jak warzywo. Potem przeszły wymioty a mdłości miałam już tylko spontaniczne do końca ciąży. Boję się o kolejną ciążę, że znów mnie tak rozłoży i nie będę w stanie zająć się Mikim.
-
Jejku, dziewczyny ile wspaniałych wiadomości! Gratulacje! Okropny ból - mega się cieszę, że w końcu się udało 🥰 Tak czytam i czytam i wspomnienia wrociły. Ale nie do poronienia tylko do czasów starań i pozytywnego testu. I chociaż w poprzednie święta czułam się jak 💩 z powodu mdłości to z uśmiechem teraz myślę o tegorocznych świętach już z naszym synkiem 🥰 pewnie będą święta nerwowe bo jedziemy do rodziców i teściowej i jak zwykle będą świąteczne mini awantury i pretensje ale jakoś mam to gdzieś bo najważniejsze jest dla mnie to, że będę mój największy tegoroczny prezent tuliła w ramionach. Myślę o kolejnym dziecku. Jest ciężko na razie przy tym maluchu (wczoraj skończył 4 msc) ale chce mieć więcej dzieci. I fajnie gdyby była dziewczynka (ale wiadomo że sobie mogę... chcieć... 🙈) jak narazie jesteśmy z mężem przerażeni tym że mamy 43m mieszkanie i że z Mikim nam jest ciasno a gdy jeszcze dojdzie kolejne maleństwo to już będzie tragedia. Teraz o budowie domu nie ma mowy bo to jakaś paranoja a nie chce przeprowadzać się do kolejnego mieszkania...😩 Ale... Dla mnie najważniejsza jest rodzina i możemy sobie siedzieć na głowie oby była miłość i wzajemny szacunek. A dopiero jak dzieci pójdą do szkoły to pomyśli się o czymś większym. Mako Mako- pozytywny gbs to nic strasznego. Dostajesz tylko antybiotyk w kroplówce na sali porodowej. Ja też miałam pozytywny i gdyby nie to że podłączyli mnie pod oxy bo nie było rozwarcia to pewnie bym rodziła w wannie bo takie było moje marzenie żeby urodzić do wody ale niestety byłam cały czas podpięta pod oxy i ktg i nie mogłam się ruszać 😬.
-
Tak. Ja w tamtym roku cały dzień przepłakałam i przemodliłam. Ale dwa dni później 17.10 dostałam @ i z tego cyklu mam wspaniałego synka, który w sobotę skończy 12 tygodni. Cuda się zdarzają 🥰 niestety taki jest los, że niektórym te cuda przychodzą bez problemu i tego nie doceniają ( tu podam drastyczny przykład sprawy sprzed kilku dni - maltretowanie dziewczynki aż na śmierć, która przeżyła jedynie 6 tygodni) a niektórzy starają się długo i gdy się w końcu udaje to wdzięczność i miłość do tego dziecka jest sto razy mocniejsza bo musieli mocno się postarać o ten Cud🥰 Jestem z Wami dziewczyny. Wiem co czujecie i wiem co przechodzicie. Jest trudno, będzie trudno ale zobaczycie, że słoneczko prędzej czy później Wam zaświeci ☺️
-
Patkaaa- myślałam o fizjo i nawet szukałam kogoś żeby się zapisać ale jakoś odpuściłam temat z braku czasu i zaczęłam sama ćwiczenia i rozciągać się. Cudak88- myślałam o Tobie przez ostatnie dni jak tam sobie radzicie 🙂 u nas problemy brzuszkowe wciąż są ale już powiedziałbym, że o połowę lżejsze choć Miki się wciąż męczy z rana jak się obudzi. Nie jest to aż płacz ale tak się krzywi i męczy, że aż czasem widzę na jego twarzy jak patrzy na mnie z podkówką na ustach i grymasem, jękami i jego oczy aż mówią "Mamusiu mam już dość, zabierz ode mnie te bóle i nieprzyjemności" a ja nie wiem co robić innego żeby przeszło bo stosujemy Biogaję, espumisan, masaże, ćwiczenia, noszenie na leniwca, termoforek. Cały czas główne posiłki to karmienie z butli moim mlekiem a przystawiam między karmieniami jak jest jeszcze glodny lub spragniony to z 5 min possie i tyle. Totalnie nie wróciłam do pracy. Mąż przed sezonem poznajdował w znajomych kamerzystach zastępstwa za mnie więc siedzę z Maluszkiem ten sezon. My w Lublinie nie mamy żadnej rodziny. Jesteśmy tylko my bo z rodzinnego miasta się przeprowadziliśmy i tu zostaliśmy. Nie bardzo jest komu przyjechać i się zająć małym. Ja jedynie w tym sezonie na początku września nagrywałam z mężem ślub i kawałek wesela mojej przyjaciółce w rodzinnym mieście to Małego zostawiliśmy teściowej ale i tak z wesela wyszliśmy o 22. (ja w między czasie w samochodzie odciągałam mleko laktatorem ręcznym) [miałam źle przykręconą butelkę i się wykręciła i spadała z mlekiem na sukienkę i mi sukienkę zalalo- więc takie to przygody 🙈] ale przez to bolące krocze nie byłabym w stanie fizycznie zrobić całego wesela od przygotowań do końca oczepin i też byłby problem czasowy z odciąganięciem mleka. Super że się odezwałaś 🙂 mam nadzieję, że zostaniesz tu na jakiś czas 🙂 Przytulam Was mocno i ślę pozdrowienia z Mikim 🥰
-
Patka - u nas wczoraj wybiło 10 tygodni. A mam wrażenie że Miki jest z nami już z pół roku. Podsumowując pierwszy miesiąc to był jeden wielki nieogar, wszystko metodą prób i błędów. Połowa drugiego miesiąca to czas kiedy wdrażaliśmy się w systematyczność a teraz wszystko przychodzi mi naturalnie. Głównie dlatego że już jestem w stanie się wyspać. Miki ładnie śpi w nocy, oczywiście z pobudką na karmienie. Zasypia między 22 a 23 karmienie jest o 4 a potem o 8 i spi do 10. Potem juz są tylko 15 minutowe drzemki w ciągu dnia. Ale przynajmniej ja się wyspię w sumie z 6-7 godzin więc mam siły 💪. Bo jak jestem niewyspana to czuje się jak g-o 💩. Miki na szczęście jest zdrowy. Żadne przeziębienia go nie biorą. Nadal ma problemy z brzuszkiem. Strasznie gazuje i się męczy. Jak zawsze robił ok 3 kupki dziennie to od 3 dni nie zrobił ani kleksa i jestem zaniepokojona no ale podobno i tydzień może dziecko nic nie zrobić. I stanowczo za szybko rośnie jak dla mnie . Już 6 kg. 🙈 Od tygodnia zaczął już odwzajemniać usmiech, slini się i wkłada piąstki do buzi. Chciałabym żeby wciąż był takim maleństwem jak wtedy gdy wróciliśmy ze szpitala. Ja nadal czuję ciągnięcie i pieczenie w kroczu w tych zszytych miejscach. Zaczęłam już się rozciągać i robić masaże żeby ponaciągać te blizny ale piecze bardzo więc nadal odczuwam poród. Mąż jeszcze musi z 2 miesiące się przemęczyć w celibacie 🙈 Rok temu każdy dzień ciągnął mi się w nieskończoność. Czekałam z niecierpliwością na okres a potem na dni płodne. I przez wakacje miesiąc w miesiąc NIC... Przychodziła kolejna @. I w końcu cykl październikowy był tym szczęśliwym bo teraz po roku leżę właśnie z moim Cudem na łóżku i cieszę się jego każdym oddechem i tym że jest taki piękny i zdrowy 🥰 Dziewczyny warto walczyć. 💪 Jest o co. Historia poronienia i starań nauczyła mnie wiele. Nie chciałbym tego doświadczyć nigdy ale czasu się nie cofnie. Z tym doświadczeniem i całą wiedzą jaką nabyłam w tym smutnym czasie inaczej patrzę na świat. Mimo, że to wciąż boli to mam już istotkę, która sprawia, że nie mam czasu na ciągłe rozmyślanie nad przeszłością.
-
Okropny ból, Czekając na cud - tule Was mocno. Bądźcie silne 😘 Martyna- ja też robiłam testy przed @ bo nie mogłam wytrzymać z niecierpliwości. A każda kolejna @ która przychodziła po poronieniu były dla mnie jak małe wersje poronień. Ale w końcu się udało. Nie możecie się poddawać! Róbcie badania i starajcie się o te małe cuda. Ja sobie właśnie leżę na łóżku, mój synek w dostawce przy łóżku (nie chce usnąć 🙈) i patrzy się na mnie. Za kilka dni minie 8 tygodni jak jesteśmy razem a ja nadal jak na niego patrzę to łzy napływają mi do oczu, że w końcu spotkało mnie to szczęście mieć zdrowe dziecko. I mimo, że ciąża i poród przeorały mnie jak cholera i mam traumę to zawsze powiem, że warto walczyć! Fiolka- a jeszcze pamiętam jak wczoraj gdy dodawałaś pierwsze zdjęcia Małego a to już rok minął 😊 Ale zauwazylam na tym forum, że jak jest seria poronień na raz to potem jest seria pozytywnych testów 🙂 Patka, Cudak88 - jak u Was maluchy??
-
Martyna - bierz się do roboty ☺️💪
-
Patka- Maluszek cudny 🥰 Cudak88- podpisuję się pod tym co napisała Patka. Pierwsze 4 tyg były dla mnie straszne. Ze względu na ten przerywany sen co 2 - 3 h. W pierwszym tygodniu spałam po 2 godziny na dobę bo dopiero to wszystko się zaczęło i wszelkie czynności były chaotyczne. Z tego zmęczenia codziennie płakałam. Nie wiedziałam jak się nazywam i przez to zmęczenie byłam bardzo zła na siebie, że nie jestem w stanie dać z siebie Maluszkowi 200%. Po 4 tygodniach jest postęp. Mały przesypia 3-4 h w nocy między karmieniami więc i ja w sumie na dobę jestem w stanie przespać 6h (z przerwami oczywiście no ale to już 6 h a nie 2) Mały od 2 tż ma problem z brzuszkiem, jelitami. Na początku bardzo gazował, teraz stwierdzamy, że to kolki. Więc od 18 do 22 jest płacz, ciągle chce jeść, odbijanie i znów płacz że chce jeść i tak w kółko i w między czasie 3 razy uleje lub raz zwymiotuje 😩. Pręży się, męczy, piszczy... Nam się serce kraja. Kropelki, ciepłe okłady, masaże, ćwiczenia z nózkami, kładzenie na brzuszku, przystawianie do cyca żeby uspokoić... Raz pomaga a raz nie.. U nas jutro będzie 5 tygodni i też przyzwyczaiłam się do braku snu. Ja odciągam swój pokarm i daje butle bo wtedy przynajmniej wiem ile Mały zjada a też od początku było tak, że jak ja musiałam już się odciągnąć bo piersi jak skały to mały był najedzony więc się jakoś nie zgrywaliśmy. Mimo to codziennie karmie go z piersi na uspokojenie lub żeby dokarmić gdy po butli jest jeszcze glodny. Podwójna robota no ale mi odpowiada bo mogę być mobilna- wyjść z domu a mleko jest zawsze w lodówce i mąż może nakarmić. Raz jest gorzej raz jest lepiej ale warto dla tekiego Cudu to wszystko. I te łzy i ten pot. Warto. Dziewczyny walczcie! Jest cholernie ciężko ale naprawdę warto🥰 Cudak88 a jak u Ciebie?
-
Okropny ból - wspaniale! Niech rośnie beta i zdrowy maluszek 🥰
-
Dziewczyny, tydzień od porodu minął jak z bicza strzelił. Ogólnie jeśli chodzi o poród to o tej 5 rano odeszły wody a do 9 nie było żadnego rozwarcia więc podpieli mnie pod oksytocynę. Skurcze przy oxy mega silne a najgorsze było to, że jak podpieli mnie pod oxy to też musieli pod ktg więc cały czas musiałam leżeć na lewym boku i się nie ruszać. Ból był przeokropny.. Aż w końcu nadeszły skurcze parte. No wtedy to myślałam że wysiądę. Pomimo nacięcia porozrywało mnie w środku bo główka małego szła z ręką. Zszywali mnie godzinę. Ogólnie po przeżyciu tego bólu raczej trauma mi zostanie bo nie byłam na to przygotowana, nie zdawałam sobie sprawy że na świecie istnieje taki ból. Mimo to jestem przeszczęśliwa. 🥰 W końcu słońce zaświeciło dla mnie pełnym blaskiem. Od poniedziałku jesteśmy w domu. Pierwsze dni były totalnym chasoem. No ale wiadomo--instrukcji do dziecka nie załączyli 🙈. Od samego początku miałam problemy z przystawianiem do piersi, źle to robiłam więc nie karmiłam praktycznie wcale więc zanim wrócilismy do domu nabawilam się złogów pokarmowych. Zimne okłady i okłady z kapusty pomogły. Z dnia na dzień jest coraz lepiej! 🙂 już organizacja czasowa lepiej mi wychodzi, wychodzimy w nowe nawyki i uczymy się siebie wzajemnie. Na baby bluesa nie mam czasu ale przychodzi co jakiś czas takie rozczulenie, że w końcu się udało, że mam przy sobie Maleństwo, że przeszłam taką smutna drogę, ale teraz tulę w ramionach największy i najpiękniejszy dla mnie skarb i cud. Oczywiście nie zapominam o moim Aniołku i myślę jaki by on teraz był. Oczywiście zostaje z Wami na forum. 🥰 Czytam codziennie choć nie zawsze mam kiedy odpisać bo ja lubię jak wiecie pisać długie wypracowania 🙈 Ślemy Wam serdeczne pozdrowienia i bardzo dziękuję, że wsparłyście mnie, gdy mój świat się zawalił. Dziękuję 🥰 Ania123- tu na forum są żywe przykłady, że wiek nie ma znaczenia! Pragnienie posiadania dzidziusia jest ogromna-wiem coś o tym. I pomoże Ci to w walce o ten wspaniały Cud. Nie poddawajcie się z mężem, kontroluj u gina owulację jak nie da rady to leczenie, stymulacja. Znajdź lekarza który zaangażuje się medycznie w starania o dzidziusia 😍 wiem, że nie jest łatwo. Czas niestety nie sprawi, że zapomnisz bo tego się nie zapomina. Czas po prostu nauczy Cię żyć z tym bólem. To nie będzie proste ale niestety nie zawsze możemy rządzić i kontrolować swoje życie. Gdyby tak było, żadna z nas nie doświadczyłaby takich tragedii i nie było by tego forum. Musisz być dzielna i walczyć!
-
Dziewczyny urodziłam! 🥰🥰🥰 Dziś o 12:30. Mikołaj 3310g i 52 cm. W związku z tym, że termin mojego porodu przypadał na 24. 07 moja gin wypisała mi L4 ciążowe tylko do 24.07 ale powiedziała że nie ma opcji że urodzę w lipcu. Jednak ona dłuższych zwolnień jak termin nie daje i że zus ma sobie następne dni podpiąć jako już macierzyński. Nie wiedziałam co zrobić więc zapisałam sie na 27.07 do lekarza rodzinnego żeby wypisał mi L4 wstecz i żebym miała ciągłość. Ogólnie 24.07 w dniu terminu miałam sie zgłosić na KTG do szpitala. No ale w związku z tym że skurcze miałam głównie w nocy i stwierdziłam że z rana jak się zgłoszę na IP to już mi przejdą skurcze i odeślą mnie do domu to będzie słabo więc wymyśliłam taki myk, że jak będę miała w nocy chociaż lekkie skurcze nawet nieregularne to pojadę w nocy na IP żeby tam mi zrobili KTG i żeby chociaż cokolwiek wyszło na KTG i zostawili mnie w szpitalu na obserwacji bo za pobyt w szpitalu jest L4 więc bym miała ciągłość zwolnień. A w szpitalu to już niech robią co chcą. No i nadszedł dzień 24.07 skurcze lekkie ale ciul, jedziemy. Tam mnie przyjęli jako już do porodu. Ja się trochę zdygalam że na przypale bo nie czuję porodu tylko chce się dostać specjalnie na oddział żeby mieć kontynuację L4. Na IP badania, potem zaprowadzili mnie do... Sali porodowej.. No myślę sobie przypał trochę że zajmuje salę bo nie przyjechałam tu w tym momencie rodzić. O 4 byłam na tej sali, podpięli mnie do KTG a o 5 odeszły mi wody. Ale tak mi w środku pierdyklo jakby ktoś jakąś bombę detonował. No i suma sumarum z takiej przypałowej akcji wyszło że rodzę. Ogolnie jak dla mnie horor i jestem pod wrażeniem że się udało. Więcej szczegółów wkrótce bo staram się usnąć ale mały kwęka mi pod cycem cały czas.
-
Patka-gratuluję ♥️ wspaniale 🥰 Ja dziś rozpoczęłam 41 tydzień. Wczorajszy dzień i noc obfitowała w mega silne bóle jakie tylko mogły mnie dopaść- skręcało mnie na maxa ani usiąść ani leżeć ani stać tylko bardziej czułam zarzynanie brzucha jak na biegunkę, ból jak na okres, ból w krzyżu, dretwienie nóg, czułam że rozrywa mi krocze i takie kłucie w kroczu 😟. Niestety nie było to regularne i dziś ok 8 rano te wszelkie bóle przeszły całkowicie. Jutro jadę rano na KTG do szpitala. Ale znając moje szczęście pewnie nie zapisze się żaden skurcz a jak wrócę do domu to bóle znów się zaczną. 🤷♀️. Jeszcze teściowa mnie dobija. "a dlaczego jeszcze nie urodziłaś" "jak to jeszcze nie urodziłaś" "za moich czasów to w terminie jak się nie urodziło to się wywoływało albo robili od razu cesarkę" "to już za długo trwa, będziesz miała zielone wody zobaczysz" "nie możesz tak długo być w ciąży, ja już się denerwuje bo to za długo trwa" 🤦♀️ Jeszcze nie urodziłam a już pretensje- bo nie urodziłam. Dajcie spokój. Patka a masz możliwość odwiedzin Małego? Oby szybciutko zdrówko mu wróciło 🥰
-
Ona mi tłumaczyła, że ona wystawia L4 tylko do dnia terminu porodu wychodzącego z OM. Czyli w moim przypadku do 24.07. Ale jeśli nie urodzę do końca lipca to mam do niej pójść 31.07 po skierowanie na przyjęcie do szpitala. I się właśnie jej dopytywałam czy wie jak to uzna zus i czy mam do pracodawcy wpisywać wniosek o macierzyński z dniem 24.07. To powiedziała, że nie muszę pracodawcy dawać teraz wniosku bo zus sam z siebie uzna to jako macierzyński. 🤷♀️ Ale na wszelki wypadek już się zapisałam do rodzinnego, żeby jak się nic nie ruszy do wizyty to pójdę i poproszę o przedłużenie tego zwolnienia. Bo dla mnie to mega dziwne.
-
Byłam dziś na wizycie u gin. 40tc. Termin na sobotę. Stwierdziła, że szybko nie urodzę. Szyjka długa i zamknięta (a miesiąc temu mówiła, że szyjka 1 cm). I że małemu się na świat nie spieszy więc mam 31.07 przyjść po skierowanie do szpitala. Jestem załamana. Ogólnie Bobo 3600g i że ma bardzo długie nogi więc muszę zmienić w szufladzie ubranka z 56 na 62 bo jest chudy a długi. Już stracilam nadzieję, że coś się ruszy samo. Mam jeszcze pytanie do dziewczyn pracujących. Gin powiedziała, że zwolnienie L4 wypisuje jedynie do terminu porodu (24.07) i od 24 będzie szło już macierzyńskie mimo, że nie urodziłam. Czy mam pisać wniosek dla pracodawcy o urlop macierzyński wcześniejszy (no bo nie w związku z urodzeniem dziecka) czy nie pisać teraz wniosku i zus sam sobie to potem wyrówna? Już mi jest tak smutno, że gin czarno i daleko widzi ten poród. A ja bym chciała już mieć maleństwo przy sobie bo tak mi ciężko funkcjonować.. I znów moje plany mogą szlag trafić bo całą ciążę miałam przeświadczenie że termin na 24 to urodzę 24 a tu się okazuje, że może to być 7. 08.a chrzciny mamy zaklepane na 15.08. 😩
-
Patka! Ale się cieszę, że w końcu nas znalazłaś 😍 czekam... termin mam na 24 lipca. Czyli jeszcze tydzień, ale oby szybciej. Od 3 tygodni mam bóle w podbrzuszu jak na okres i kilka/kilkanaście razy na dobę odczuwam skurcze. Czop mi jeszcze nie odszedł a 4 tygodnie temu szyjka miała 1 cm. Kulam się kulam cały czas🙈 a te upały nie pomagają. A jak u Ciebie? Też czekasz czy już Maleństwo jest z Tobą? Nie wiem czy już przeczytałaś to forum od początku- Cudak88 urodziła 😍 Niedługo my! Jestem mega wdzięczna, że w końcu się udało i będę Mamą chociaż i tak jestem Aniołkową Mamą i cały czas myślę o moim Aniołku bo to było pierwsze zaplanowane dzieciątko, które niestety nie dane mi było poznać. Dziewczyny po stracie-zobaczycie, że i Wam zaświeci słoneczko 🥰
-
Serce z kamienia- Tulę Cię mocno ♥️. Strata na jakimkolwiek etapie nie jest łatwa. Oczywiście im dalej w tygodnie tym trudniej pogodzić się z tragedią. Każda z nas tutaj to przeszła. Jest nas o wiele więcej ale przez usunięcie pierwszego wątku "po stracie" połowa dziewczyn z forum nas nie odnazła w tej nowej części. Masz dla kogo żyć, masz wsparcie w mężu. I mimo, że każde z Was przeżywa to na swój sposób to wiesz, że mąż nie ma na to "wywalone". Ja po zabiegu, który miałam 22 czerwca 2020 czułam tak cholerną pustkę, że miałam wrażenie, że wyrwano mi serce i na świecie pozostałam sama. Nie docierało do mnie, że już kruszynki nie mam pod sercem. I mimo, że mąż czekał w domu czułam się pusta i samotna. Ale trzeba czasu. Nic innego nie złagodzi tego bólu. Nie złagodzi do zera, ale złagodzi choć troszkę. Po zabiegu pogadaj z mężem czy zdecydujecie się świadomie na starania o kolejne dzieciątko. Może to właśnie wpłynie na polepszenie relacji - wspólne starania i walka o nowe życie. Bo obawiam się, że to wydarzenie negatywnie zatrzyma Wasze relacje i życie bo będziecie rozmyślać tylko o tej stracie. A jak nie dzieciątko to może zwierzaczek? By coś w Waszym życiu pozytywnie przełamało te Wspomnienia. 🥰 Trzymaj się i pisz tu do nas 😘
-
Martyna J- ja rok temu 22 czerwca miałam łyzeczkowanie. I też w domu było mi mega smutno. Przez tydzień leżałam w łóżku i wyłam bo świat mi się zawalił. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić bo przecież plany życiowe były inne... Do pracy wróciłam we wrześniu bo nie wyobrażałam sobie zeby po pierwsze szybko wrócić do miejsca, z którego uciekłam no i po drugie potrzebowałam czasu na poukładanie sobie życiowych planów na nowo. Znajoma dała mi namiar do psychiatry, który był jedynie od wystawiania zwolnień bo nie był typowym psychiatrą z którym można pogadać. No ale w sumie chodziło mi tylko o L4 na lipiec i sierpień. Miałam ogromną nadzieję, że w tym czasie uda się zajść w kolejną ciążę, ale 2 kreseczki dopiero zobaczyłam w listopadzie. Cały czas ten ból i strata we mnie siedzi mimo, że zostało mi 26 dni do terminu. Mimo, że kocham swojego Bobo, który siedzi w brzuchu to on przypomina mi co spotkalo mnie rok temu i wraca do mnie ten ból i rozpacz po stracie.
-
Martyna J - tak, to szczęście w nieszczęściu. Jestem z Tobą myślami codziennie. Jest to mega trudne bo takie przykre doświadczenia zostają z nami już do końca. Bądź silna i walcz 🥰