-
Postów
175 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Ostatnie wizyty
Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.
Osiągnięcia Jusia
3
Reputacja
-
Witam się z Wami po dłuższej przerwie. Często myślałam o forum ale nie miałam kiedy siąść i przeczytać wpisy a one tylko dochodziły 🙈 Martyna Gratuluję! Dziewczyny, bardzo się cieszę, że jest tyle pozytywnych wiadomości i tyle z Was jest w ciąży. Cudak88 Gratuluję 😍 Myślałam o Tobie często jak tam u Was i co slychać. Mój Miki niedługo skończy 15 miesięcy. Jest bardzo charakterny i szybko się złości jak coś jest nie po jego myśli. Za rękę na spacerach nie chce chodzić i ucieka więc jest ciężko- ogólnie nie pozwala się dotykać. Ja również chciałam się pochwalić- dziś 6+3. Byłam tydzień temu na wizycie, ale nie było jeszcze zarodka tylko same komórki. Zwolnienie dostałam od razu więc jestem cały czas w domu z Mikołajem w domu. Za tydzień kolejna wizyta i mam nadzieję, że usłyszę serduszko. Na razie podchodzę do wszystkiego z dystansem ale ogólnie planowaliśmy z mężem kolejnego bobasa. I po kilku miesiącach się udało. Obecnie źle się czuje, mam mdłości całą dobę i źle reaguje na niektóre zapachy. Poprzednie ciąże też tak wyglądały więc mnie to nie dziwi. Milciaczek - jeśli chodzi o kp to też postanowiłam w ciąży z Mikim , że będę KPI bo źle się będę czuła jak drugi człowiek będzie ssał i dotykał moje piersi i tego trzymałam się cały czas. Moje sutki są dość płaskie i cały czas walczyłam o KP, ale jak od początku było KPI to syn się przyzwyczaił do butli. Jak dostawał pierś ( a starałam się codziennie chociaż raz dać mu pierś) to strasznie się denerwował bo od razu nie leciało i trzeba było się namęczyć. Laktację miałam 7 miesięcy bo w lutym miałam zabieg wycinania woreczka żółciowego i po zabiegu straciłam laktację. I bardzo żałuję że nie powalczyłam bardziej o KP. Podsumowując moje KPI stwierdzam, że straciłam bardzo dużo czasu na odciąganie mleka, mycie laktatora, butelek i kolektora mleka, potem karmienie syna z butli i też w nocy ustawiałam sobie budziki co 2 godziny na odciąganie mleka. To było trochę głupie bo godzinę odciaglam melko potem dawaj syna na karmienie, potem myj laktator i butelki, kładź się spać na 2 h i znów powtórka z rozrywki. A jeśli chodzi o KP to po prostu wyciągasz pierś i karmisz. I karmienie wcale nie trwa godzinę. Dziecko może chciec po prostu się napić więc 5-10 min i koniec. Szkoda że za późno to zrozumiałam. Jeśli masz gości i chcesz karmić to po prostu wychodzisz do innego pokoju. To goście mają się dostosować do dziecka i młodej Matki a nie odwrotnie. To Tobie ma być dobrze, a nie innym- pamiętaj, że Ty jesteś najważniejsza! A ja będąc na tym KPI bardzo się cieszyłam, gdy wychodziłam z synem na dwór i on zgłodniał i mogłam wtedy nakarmić go piersią. Bo wtedy był czas- albo pierś albo głoduj. I wtedy siadałam na ławkę zakrywałam pieluszką tetrową i karmiłam. Teraz o to będę walczyć bo to po prostu wygodne.
-
Anna.a gratulacje 🥰 W końcu nowy Maluszek na grupie. Dziewczyny, mój Miki za kilka dni skończy 10 miesięcy. Kocham go na życie. Jest już takim dużym chłopcem a codziennie wracam myślami do porodu, gdy trzymałam go w rękach, gdy czułam strach, obojętność, szczęście, ból, bezradność, dumę... był taki malutki, niewinny, piękny. Powoli myślę nad drugim dzieciątkiem. Po 1 urodzinach chcę zacząć starania o kolejnego bobaska. Liczę na córkę ale co by nie było- oby było zdrowe. Mąż nie bardzo chce drugie bo przerasta go jeden bobas ale dam radę. Jeśli nie będzie chciał mi pomagać przy dzieciach to trudno. Miłość tak uskrzydla i dodaje sił, że wiem, że dam radę 💪🥰
-
Martyna J- gratulacje! U nas udało się w 4 cyklu po poronieniu i wtedy też nie liczyłam na 2 kreski i się pozytywnie zaskoczyłam. Dbaj o siebie🥰 oby jeszcze 36 tygodni w tym stanie 😘
-
Witajcie dziewczyny w nowym roku 🙂 tyle wspaniałych wiadomości, że aż cieszę się od ucha do ucha 🙂 Życzę Wam samych cudowności, dwóch kreseczek, pięknych i zdrowych bobasków i sukcesów zawodowych! Ja niestety podupadłam na zdrowiu. W listopadzie wykryli mi kamice żółciową gdy trafiłam na sor. Wypuścili mnie wtedy do domu ze względu na to, że karmię i że mam się zgłosić na zabieg wycięcia w późniejszym terminie a jeśli będę miała znów atak kamicy to szybko do szpitala i na stół i będą wycinać ten woreczek żółciowy (gdyż w listopadzie już prawie było zapalenie trzustki z tego powodu). 27 grudnia wróciliśmy ze świąt do domku o 15:00 a o 19:00 karetka wiozła mnie do szpitala z atakiem. Na początku Sor, potem przyjęcie na oddział - parę godzin to trwało. Rano lekarz powiedział, że będziemy wycinać woreczek żółciowy następnego dnia. Ucieszyłam się, że moje bóle się w końcu skończą ale niestety lekarz po godzinie przyszedł i powiedział, że zabiegu nie będzie bo mam nadczynność tarczycy.( nie mam wyników i opinii lekarza ale wstępnie jest to poporodowa nadczynność tarczycy). I że nie mogą robić zabiegów i operacji w takim stanie i muszę unormować tarczycę. Jestem kompletnie załamana. Jestem umówiona już do endokrynologa ale w związku z tym, że wypuścił mnie lekarz ze szpitala ze względu na dziecko wcześniej bez wypisu i dokumentacji, bo czekali aż przyjdą wszystkie wyniki z laboratorium (a szły aż 3 dni 🤦♀️) do wizyty u endo nie dotrą do mnie wysłane pocztą przez szpital dokumenty i muszę u endo robić wszystkie badania od nowa. Nie wiem ile będzie trwało normowanie tarczycy a woreczek boli mnie 24/7 i mega się boję żeby nie doszło do zapalenia wątroby i trzustki. Czy któraś z Was miała nadczynność tarczycy? Jak wyglądało w Waszym przypadku leczenie i ile to trwało? Pielęgniarka straszyła mnie też hashimoto i innymi odmianami tego cholerstwa. A jak sobie myślę, że chcę się starać w tym roku o kolejną ciążę to mam wrażenie, że po kolejnym porodzie już mnie do trumny wsadzą bo nie będzie co ze mnie zbierać. No i w sumie teraz już wiem dlaczego po porodzie pociłam się i pocę jakby ktoś mnie oblewał wiadrem wody, ciągle jest mi gorąco, ważę mniej niż przed ciążą i dalej chudnę, od porodu mam problem z łupieżem bo mam aż płaty - to wszystko wina tarczycy a przez te 5 miesięcy nawet mi do głowy nie przyszło, że jest coś nie tak i nie szukałam przyczyny tych objawów.
-
Dziewczyny tak mi smutno od wczoraj jak przeczytałam o tych stratach. Wiem co czujecie. To nie jest łatwe ale trzeba się wyciszyć i być dobrej myśli. Przytulam Was mocno 🥰 życzę Wam abyście za rok w Święta tuliły swoje maluszki i głaskały brzuszki 😍 Życzę Wam wszystkim duuuużo spokoju, pomyślności i słoneczka każdego dnia 😍 To nasze pierwsze Święta z synkiem. Dziś skończył 5 miesięcy. Jesteśmy u rodziców. Niestety gonitwa od jednych rodziców i do teściowej u której jest ta właściwa Wigilia z dużą ilością osób. Niestety nie tak sobie wyobrażałam to wszystko. Od rana wszystko z mężem szykowaliśmy. Wigilia zaczęła się o 17:30 a ja zdążyłam się jedynie przełamać opłatkiem. Jest godzina 18:50 a ja jeszcze nie usiadłam ze wszystkimi przy stole bo karmienie i teraz odciąganie pokarmu. O 19 kładziemy Mikiego spać. Więc zdążę tylko umyć butelki i 2 h usypiania i zapewne nie usiądę do stołu,a zimny barszczyk będę spijać podczas sprzątania i mycia garów po Wigilii. Nie tak to sobie wyobrażałam. Mimo wszystko życzę Wam spokojnych i zdrowych Świąt 😍
-
Podsyłam link do fb. A na profilu fb po lewej stronie jest odnośnik do instagrama 🙂 https://www.facebook.com/sojoweswiecezapachowe
-
Mako Mako - GRATULUJĘ! 🥰 Jesteście mega dzielne z małą. Masz wspaniały prezent pod choinkę :) piszesz, że poród był jazdą bez trzymanki a to tylko wstęp do rodzicielstwa 🙈 czytałam Twój wpis 2 razy i sięgałam pamięcią do porodu Mikiego 4, 5 msc temu. Bóle porodowe i parte były straszne i byłam chyba przez 2 msc mega zdołowana właśnie tym, że przeżyłam takie (straszne) bóle, bo nie spodziewałam się, że taki ból istnieje na świecie. Nie bój się prosić o pomoc bo obecnie jest ten świąteczny czas, jest pęd, organizacja świąt, chaos a Ty się musisz skupić na sobie i Malutkiej, ogarnąć laktację i zacząć się uczyć siebie wzajemnie. Przesyłam moc buziaków i tulimy z Mikołajem mocno mocno 🥰 I przesyłam ogrom siły chorym dziewczynom 😍😍💪😍😍 A całą resztę serdecznie pozdrawiam ❤️ PS. Wpadłam na pomysł rozkręcenia małego biznesu. Będę wykonywać sojowe świece Zapachowe. Na razie zobaczę jak to się rozwinie a za jakiś czas może sklep internetowy :) Wiem, że tego jest masa na rynku, ale chcę się jakoś spełnić artystycznie i przynajmniej będę miała prezenty na święta. A kupować w necie sojowe świece to matko... Chyba bym poszła z torbami, dlatego postanowiłam wykonywać sama i za mniejsze pieniądze niż to jest na rynku. Wymyśliłam nazwe, stworzyłam logo, pozakladalam profile w social mediach, zrobilam zamówienie na produkty i w ten weekend będę działała :) Relax Time Candles"
-
Martyna J - z całego serca życzę Ci, aby te przedświąteczne starania były tymi trafionymi i żebyś właśnie taki trafiony prezent otrzymała 🥰 Ami - przytulam Cię mocno ❤️ Pikev - jeśli chodzi o mdłości i wymioty to u mnie do połowy ciąży były okropne, że leżałam w łóżku jak warzywo. Potem przeszły wymioty a mdłości miałam już tylko spontaniczne do końca ciąży. Boję się o kolejną ciążę, że znów mnie tak rozłoży i nie będę w stanie zająć się Mikim.
-
Jejku, dziewczyny ile wspaniałych wiadomości! Gratulacje! Okropny ból - mega się cieszę, że w końcu się udało 🥰 Tak czytam i czytam i wspomnienia wrociły. Ale nie do poronienia tylko do czasów starań i pozytywnego testu. I chociaż w poprzednie święta czułam się jak 💩 z powodu mdłości to z uśmiechem teraz myślę o tegorocznych świętach już z naszym synkiem 🥰 pewnie będą święta nerwowe bo jedziemy do rodziców i teściowej i jak zwykle będą świąteczne mini awantury i pretensje ale jakoś mam to gdzieś bo najważniejsze jest dla mnie to, że będę mój największy tegoroczny prezent tuliła w ramionach. Myślę o kolejnym dziecku. Jest ciężko na razie przy tym maluchu (wczoraj skończył 4 msc) ale chce mieć więcej dzieci. I fajnie gdyby była dziewczynka (ale wiadomo że sobie mogę... chcieć... 🙈) jak narazie jesteśmy z mężem przerażeni tym że mamy 43m mieszkanie i że z Mikim nam jest ciasno a gdy jeszcze dojdzie kolejne maleństwo to już będzie tragedia. Teraz o budowie domu nie ma mowy bo to jakaś paranoja a nie chce przeprowadzać się do kolejnego mieszkania...😩 Ale... Dla mnie najważniejsza jest rodzina i możemy sobie siedzieć na głowie oby była miłość i wzajemny szacunek. A dopiero jak dzieci pójdą do szkoły to pomyśli się o czymś większym. Mako Mako- pozytywny gbs to nic strasznego. Dostajesz tylko antybiotyk w kroplówce na sali porodowej. Ja też miałam pozytywny i gdyby nie to że podłączyli mnie pod oxy bo nie było rozwarcia to pewnie bym rodziła w wannie bo takie było moje marzenie żeby urodzić do wody ale niestety byłam cały czas podpięta pod oxy i ktg i nie mogłam się ruszać 😬.
-
Tak. Ja w tamtym roku cały dzień przepłakałam i przemodliłam. Ale dwa dni później 17.10 dostałam @ i z tego cyklu mam wspaniałego synka, który w sobotę skończy 12 tygodni. Cuda się zdarzają 🥰 niestety taki jest los, że niektórym te cuda przychodzą bez problemu i tego nie doceniają ( tu podam drastyczny przykład sprawy sprzed kilku dni - maltretowanie dziewczynki aż na śmierć, która przeżyła jedynie 6 tygodni) a niektórzy starają się długo i gdy się w końcu udaje to wdzięczność i miłość do tego dziecka jest sto razy mocniejsza bo musieli mocno się postarać o ten Cud🥰 Jestem z Wami dziewczyny. Wiem co czujecie i wiem co przechodzicie. Jest trudno, będzie trudno ale zobaczycie, że słoneczko prędzej czy później Wam zaświeci ☺️
-
Patkaaa- myślałam o fizjo i nawet szukałam kogoś żeby się zapisać ale jakoś odpuściłam temat z braku czasu i zaczęłam sama ćwiczenia i rozciągać się. Cudak88- myślałam o Tobie przez ostatnie dni jak tam sobie radzicie 🙂 u nas problemy brzuszkowe wciąż są ale już powiedziałbym, że o połowę lżejsze choć Miki się wciąż męczy z rana jak się obudzi. Nie jest to aż płacz ale tak się krzywi i męczy, że aż czasem widzę na jego twarzy jak patrzy na mnie z podkówką na ustach i grymasem, jękami i jego oczy aż mówią "Mamusiu mam już dość, zabierz ode mnie te bóle i nieprzyjemności" a ja nie wiem co robić innego żeby przeszło bo stosujemy Biogaję, espumisan, masaże, ćwiczenia, noszenie na leniwca, termoforek. Cały czas główne posiłki to karmienie z butli moim mlekiem a przystawiam między karmieniami jak jest jeszcze glodny lub spragniony to z 5 min possie i tyle. Totalnie nie wróciłam do pracy. Mąż przed sezonem poznajdował w znajomych kamerzystach zastępstwa za mnie więc siedzę z Maluszkiem ten sezon. My w Lublinie nie mamy żadnej rodziny. Jesteśmy tylko my bo z rodzinnego miasta się przeprowadziliśmy i tu zostaliśmy. Nie bardzo jest komu przyjechać i się zająć małym. Ja jedynie w tym sezonie na początku września nagrywałam z mężem ślub i kawałek wesela mojej przyjaciółce w rodzinnym mieście to Małego zostawiliśmy teściowej ale i tak z wesela wyszliśmy o 22. (ja w między czasie w samochodzie odciągałam mleko laktatorem ręcznym) [miałam źle przykręconą butelkę i się wykręciła i spadała z mlekiem na sukienkę i mi sukienkę zalalo- więc takie to przygody 🙈] ale przez to bolące krocze nie byłabym w stanie fizycznie zrobić całego wesela od przygotowań do końca oczepin i też byłby problem czasowy z odciąganięciem mleka. Super że się odezwałaś 🙂 mam nadzieję, że zostaniesz tu na jakiś czas 🙂 Przytulam Was mocno i ślę pozdrowienia z Mikim 🥰
-
Patka - u nas wczoraj wybiło 10 tygodni. A mam wrażenie że Miki jest z nami już z pół roku. Podsumowując pierwszy miesiąc to był jeden wielki nieogar, wszystko metodą prób i błędów. Połowa drugiego miesiąca to czas kiedy wdrażaliśmy się w systematyczność a teraz wszystko przychodzi mi naturalnie. Głównie dlatego że już jestem w stanie się wyspać. Miki ładnie śpi w nocy, oczywiście z pobudką na karmienie. Zasypia między 22 a 23 karmienie jest o 4 a potem o 8 i spi do 10. Potem juz są tylko 15 minutowe drzemki w ciągu dnia. Ale przynajmniej ja się wyspię w sumie z 6-7 godzin więc mam siły 💪. Bo jak jestem niewyspana to czuje się jak g-o 💩. Miki na szczęście jest zdrowy. Żadne przeziębienia go nie biorą. Nadal ma problemy z brzuszkiem. Strasznie gazuje i się męczy. Jak zawsze robił ok 3 kupki dziennie to od 3 dni nie zrobił ani kleksa i jestem zaniepokojona no ale podobno i tydzień może dziecko nic nie zrobić. I stanowczo za szybko rośnie jak dla mnie . Już 6 kg. 🙈 Od tygodnia zaczął już odwzajemniać usmiech, slini się i wkłada piąstki do buzi. Chciałabym żeby wciąż był takim maleństwem jak wtedy gdy wróciliśmy ze szpitala. Ja nadal czuję ciągnięcie i pieczenie w kroczu w tych zszytych miejscach. Zaczęłam już się rozciągać i robić masaże żeby ponaciągać te blizny ale piecze bardzo więc nadal odczuwam poród. Mąż jeszcze musi z 2 miesiące się przemęczyć w celibacie 🙈 Rok temu każdy dzień ciągnął mi się w nieskończoność. Czekałam z niecierpliwością na okres a potem na dni płodne. I przez wakacje miesiąc w miesiąc NIC... Przychodziła kolejna @. I w końcu cykl październikowy był tym szczęśliwym bo teraz po roku leżę właśnie z moim Cudem na łóżku i cieszę się jego każdym oddechem i tym że jest taki piękny i zdrowy 🥰 Dziewczyny warto walczyć. 💪 Jest o co. Historia poronienia i starań nauczyła mnie wiele. Nie chciałbym tego doświadczyć nigdy ale czasu się nie cofnie. Z tym doświadczeniem i całą wiedzą jaką nabyłam w tym smutnym czasie inaczej patrzę na świat. Mimo, że to wciąż boli to mam już istotkę, która sprawia, że nie mam czasu na ciągłe rozmyślanie nad przeszłością.
-
Okropny ból, Czekając na cud - tule Was mocno. Bądźcie silne 😘 Martyna- ja też robiłam testy przed @ bo nie mogłam wytrzymać z niecierpliwości. A każda kolejna @ która przychodziła po poronieniu były dla mnie jak małe wersje poronień. Ale w końcu się udało. Nie możecie się poddawać! Róbcie badania i starajcie się o te małe cuda. Ja sobie właśnie leżę na łóżku, mój synek w dostawce przy łóżku (nie chce usnąć 🙈) i patrzy się na mnie. Za kilka dni minie 8 tygodni jak jesteśmy razem a ja nadal jak na niego patrzę to łzy napływają mi do oczu, że w końcu spotkało mnie to szczęście mieć zdrowe dziecko. I mimo, że ciąża i poród przeorały mnie jak cholera i mam traumę to zawsze powiem, że warto walczyć! Fiolka- a jeszcze pamiętam jak wczoraj gdy dodawałaś pierwsze zdjęcia Małego a to już rok minął 😊 Ale zauwazylam na tym forum, że jak jest seria poronień na raz to potem jest seria pozytywnych testów 🙂 Patka, Cudak88 - jak u Was maluchy??
-
Martyna - bierz się do roboty ☺️💪
-
Patka- Maluszek cudny 🥰 Cudak88- podpisuję się pod tym co napisała Patka. Pierwsze 4 tyg były dla mnie straszne. Ze względu na ten przerywany sen co 2 - 3 h. W pierwszym tygodniu spałam po 2 godziny na dobę bo dopiero to wszystko się zaczęło i wszelkie czynności były chaotyczne. Z tego zmęczenia codziennie płakałam. Nie wiedziałam jak się nazywam i przez to zmęczenie byłam bardzo zła na siebie, że nie jestem w stanie dać z siebie Maluszkowi 200%. Po 4 tygodniach jest postęp. Mały przesypia 3-4 h w nocy między karmieniami więc i ja w sumie na dobę jestem w stanie przespać 6h (z przerwami oczywiście no ale to już 6 h a nie 2) Mały od 2 tż ma problem z brzuszkiem, jelitami. Na początku bardzo gazował, teraz stwierdzamy, że to kolki. Więc od 18 do 22 jest płacz, ciągle chce jeść, odbijanie i znów płacz że chce jeść i tak w kółko i w między czasie 3 razy uleje lub raz zwymiotuje 😩. Pręży się, męczy, piszczy... Nam się serce kraja. Kropelki, ciepłe okłady, masaże, ćwiczenia z nózkami, kładzenie na brzuszku, przystawianie do cyca żeby uspokoić... Raz pomaga a raz nie.. U nas jutro będzie 5 tygodni i też przyzwyczaiłam się do braku snu. Ja odciągam swój pokarm i daje butle bo wtedy przynajmniej wiem ile Mały zjada a też od początku było tak, że jak ja musiałam już się odciągnąć bo piersi jak skały to mały był najedzony więc się jakoś nie zgrywaliśmy. Mimo to codziennie karmie go z piersi na uspokojenie lub żeby dokarmić gdy po butli jest jeszcze glodny. Podwójna robota no ale mi odpowiada bo mogę być mobilna- wyjść z domu a mleko jest zawsze w lodówce i mąż może nakarmić. Raz jest gorzej raz jest lepiej ale warto dla tekiego Cudu to wszystko. I te łzy i ten pot. Warto. Dziewczyny walczcie! Jest cholernie ciężko ale naprawdę warto🥰 Cudak88 a jak u Ciebie?