Wracając jeszcze do mojego usg genetycznego opowiem Wam jaki szok przeżyłam tydzień temu. Nie chcę oczywiście podważać kompetencji pani doktor. Doktorka stwierdziła, że mam łożysko ułożone na tylnej ścianie macicy i pokrywa 1/2 ujścia szyjki macicy. Czyli w sumie jak nie zmieni położenia to będzie łożysko przodujące. Na koniec dodała jeszcze, że w każdej chwili mam być gotowa na krwotok i była w wielkim szoku, że jeszcze do tej pory nie krwawię. Bardzo mnie przestraszyła bo nie spodziewałam się takiej diagnozy. Prowadzę ciążę u dwóch lekarzy, na NFZ i prywatnie. Wiem, że to trochę nie rozsądne. Ale doktor na NFZ jest w mojej miejscowości i dostępny cały tydzień od poniedziałku do piątku i przyjmuje każdą pacjentkę, która przyjdzie bo nie ma do niego zapisów. Minus tylko taki, że jest starszy i nie pracuje już w szpitalu. Znowu do tego co chodzę prywatnie to jest zastępcą ordynatora i chcę iść na oddział potem rodzić do niego i godzinę autem trzeba jechać do przychodni a na wizyty są długie terminy. Byłam w szoku, że dwóch lekarzy prowadzących nic mi o tym łożysku nie powiedzieli. Zawsze na każdej wizycie wszystko jak najlepiej. Wizyty mam dość często i 5 dni przed genetycznym też byłam na usg. W piątek byłam u tego lekarza na NFZ i doktor się nie źle uśmiał. Powiedział, że to na razie jest kosmówka i nie wiadomo jeszcze gdzie będzie łożysko. Oceni to dopiero po 20 tygodniu. Żaden krwotok mi na razie nie grozi. Bardziej ufam jemu niż tej doktorce z genetycznego. Ale powiem Wam, że już czasem sama nie wiem kto ma rację. Idę 17 do lekarza prywatnie i zobaczę jeszcze co on powie. :)