Skocz do zawartości
Forum

wrz

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez wrz

  1. Moja mama i mama mojego męża, również słodziły marchewkę, soliły zupki dla swoich dzieci - tak robili kiedyś wszyscy. Ale fakt, że jedzenie, którym nas wtedy karmiono było dużo lepszej jakości niż dziś. Ba, kiedyś (jak byłyśmy dziećmi) nie było czegoś takiego jak czipsy czy kolorowe E1234 napoje, czy inne frykasy, które jeszcze do niedawna były do kupienia w każdym sklepiku szkolnym. Może trochę przesadzam z tym, że nie było wcale.. było (początek lat 90.), ale to się dopiero zaczynało i takie śmieciowe jedzenie nie było jeszcze tak ogólnodostępne i popularne jak teraz. Dlatego takie okazjonalne dosładzanie, nie było czymś złym. Podobnie z czytaniem etykiet. Nie było takiej potrzeby, klient wiedział, co kupuje. Mleko było mleko, mięso było mięso. Patrząc na USA, które przez kilka dekad żywiło się takimi pokarmami wysoko-przetworzonymi, mamy świadomość jak fatalne w skutkach jest takie żywienie. Dlatego teraz nie tylko nie dosładza się marchewki.. ale nawet nie podaje bobaskowi takiej marchewki z pierwszego lepszego sklepu. I to jest smutne.
  2. Skakanka Jeżeli chodzi o karmienie nocne i przerwy, to jest dokładnie jak mówisz. Młoda śniadanie (owsianka z owocem) je jakoś 2h po pobudce. Ja bym tyle nie wytrzymała, ale przynajmniej mogę ja zjeść w spokoju. Później w dzień obiad i podwieczorek, generalnie w dzień ma najdłuższe przerwy od jedzenia; cycolino bardziej na zapicie, niż jako posiłek.
  3. Poradnik znamy. Bardzo przystępnie podane informacje. Przyznam, że dawno tam nie zaglądałam, a przepisy są na prawdę spoczko - rodzicom też będzie smakować. Dzięki za przypomnienie.
  4. Jednak faceci są z marsa. I wcale pocieszającym nie jest fakt, że wszyscy tacy sami. Najbardziej rozkłada mnie na łopatki, jak on się zajmuje Młodą i przyjdzie mu karmić, przebrać, czy (nie daj Boże) zmienić pieluchę - on nie potrafi tego zrobić sam. Nie wie gdzie w garderobie są ubrania, gdzie trzymamy sztućce czy butelki, a już w ogóle jest to nie do zrobienia w pojedynkę - mp. przygotować jedzenie i mieć dziecko na oku, albo wziąć sobie chusteczkę podczas karmienia dziecka. Zawsze potrzebny jest tu asystent, czyli ja.
  5. U nas dzisiaj Dzień Jęczybuły. W dodatku cały dzień byłyśmy tylko we dwie.. wyjątkowo małżon dzisiaj ma nadgodziny, bo tak to ratował mnie w takie dni - na widok ojca, córunia od razu rozanielona. Nie wiem skąd się biorą takie jęczące dni, że tylko ręce matki uspokajają. Oczywiście próbowałam znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie - uniwersalne 'idą ząbki', albo te kichnięcia to może idzie choroba.. ale czasami chyba niepotrzebnie skupiam się na ustaleniu przyczyny. Dzieciaki jak dorośli, czasami mają gorszy dzień. No i tu słowa uznania, dla wszystkich Was, które zazwyczaj są z dziećmi same, zwłaszcza w takie płaczliwe dni. Podziwiam Was. Jeżeli chodzi o 'wyścigi dzieci', to chyba każda tutaj podchodzi do tego z przymrużeniem oka. Ja w tym temacie totalnie jestem niedoświadczona i nie wiem czy Jęczybuła jest z jakimiś umiejętnościami w plecy, czy też jest za bardzo hop do przodu. Poradniki i internety, które miałam przyjemność czytać, też są rozbieżne w wielu kwestiach. A gadanie babć, to same dobrze wiecie jak wygląda. Dlatego dobrze tu zajrzeć i Was poczytać, bo się okazuje, że rówieśnicy mają tak samo jak my. Co do zakupów internetowych, to zawsze zostaje opcja zwrotu. Ale oczywiście można też porównać wymiary dziecka i konkretnego ubranka. Nie wiem na ile wiarygodna jest ta tabelka na stronie smyka - bo wygląda na taką ogólną.. przed urlopem macierzyńskim byłam kupcem odzieży dziewczęcej, no i czasami sama coś tam uszyję.
  6. Skakanka, jeżeli chodzi o sprawy ubraniowe bobasa, to ja w tym temacie jestem początkująca jako praktyk. jako teoretyk natomiast, to inna już sprawa, z racji wykonywanej pracy i o dzianinach, tkaninach i garderobie dziewczęcej, mogłabym mówić godzinami. oczywiście odkąd pojawiła się dzidzia, strona praktyczna bierze górę nad stroną wizualną. cienki kombinezon mam bez butów, a ten grubszy, to ma takie patentowe stópki, że jak się to wywinie to bez butów, a jak się zwinie to stópka przykryta.
  7. ja na zimę już przygotowałam się z kombinezonem i kurtką. co do opcji pierwszej, to na szybkie wyjścia nabyłam coś takiego. mam nadzieję, że się sprawdzi. generalnie, jeżeli chodzi o kombinezony i małe dzieci, to mam widok takich opatulonych ludzików, co wyglądają jak pi i sigma i z trudem się poruszają - no ale jest im na bank ciepło. dobra, dziecko umyte, trzeba lulać.
  8. Co do kubka lovi, to ja też wlałam dużo wody. No i też od jakiegoś czasu dzieć sam chciał pić z mojego kubka i czasami jej pozwalałam - tak ledwo dotykała ustami wody. Oczywiście matka wariatka robiła demonstrację jak używać kubka lovi i wszystko tłumaczyła jak w mango telezakupach. Po chwili załapała.
  9. Kaisuis No my miałyśmy tak samo niedawno, trwało to jakieś 2-3 tygodnie. Skończyło się raczkowaniem. Po tygodniu takich nocek zmiękłam i wzięłam Młodą do łóżka na dwie noce, to było dużo lepiej - odpadły pomniejsze pobudki. No ale fakt, że do jednej pobudki jeszcze nie wróciłyśmy (a już od kilku miesięcy była tylko jedna pobudka).. A! w czasie tych ciężkich nocek, zmieniał nam się rozkład dziennych drzemek. Z trzech, Młoda zeszła do dwóch. Generalnie jak wcześniej wiedziałam ile trwać może każda drzemka, tak teraz nie ma jeszcze reguły. Są dni, że najdłuższa drzemka trwa 20 minut.
  10. Jagoda, dokładnie tak. Przy poważnych chorobach, morfologia krwi ma dziwne wyniki, co jest znakiem żeby drążyć dalej i dokładniej.
  11. Witam! Jeden dzień bez internetu, a tu się tak rozwinęła dyskusja.. Jeżeli chodzi o przepis na budyń, to proszę. Co do maluchów, cały czas zadziwia mnie fakt, że te brzdące wszystkie są takie same, chociaż każdy wyjątkowy. USG - w ciąży miałam robione to badanie tylko 3 razy (nie licząc tego powtórzonego połówkowego). Po prostu nie chciałam się nakręcać, żeby co chwilę podglądać dzidzię i wolałam żeby sobie tam rosła w spokoju. Inna sprawa, że po wcześniejszych doświadczeniach z tym badaniem (kiedyś się zgłosiłam w nocy na pogotowie ze strasznym bólem brzucha i plamieniem, to po badaniu usg lekarz stwierdził, że mam jakąś torbiel na jajowodzie i prawdopodobnie zapalenie wyrostka. kilka h póżniej, to samo stwierdził. parę dni później okazało się, że to była ciąża pozamaciczna i w sumie, to ponoć niemożliwe żeby lekarz nie zauważył pęknięcia jajowodu, z którym się zgłosiłam.. no ale najważniejsze, że żyję), nie do końca mam zaufanie do niego. Fakt, że niewielu jest lekarzy, którzy potrafią poprawnie interpretować obraz - co jest dziwne, bo USG gin jest już w tym kraju od ok. 30 lat, więc wydawałoby się, że nauka tej metody diagnostycznej powinna być na wyższym poziomie.
  12. żoo Może źle się wyraziłam. Nie jestem przeciwnikiem badań. Po prostu zdarzają się lekarze, którzy zlecają badania bez zastanowienia. Ja mam tu taki przykład ciążowy. Miałam usg połówkowe, w którego opisie lekarz zrobił błąd - totalnie czeski błąd. Otóż, na zdjęciach wszystko było ok, natomiast w opisie pomiar bodajże nt wpisał 2,5 cm (już nawet nie pamiętam dokładnie). Wynik totalnie niemożliwy, na co zwrócił uwagę mój lekarz prowadzący, no ale, że opis taki jest to należy powtórzyć badanie i najlepiej zrobić to od ręki i wypisała skierowanie do szpitala. Na izbie mówię o co chodzi, a lekarz do mnie, że: jestem niepoważna, że przychodzę w 23 tygodniu, bo to poważne wady genetyczne i zostaje tylko tydzień żeby usunąć ciążę i oni muszą się spieszyć z badaniami, a to nie takie hop-siup, trzeba mnie zostawić w szpitalu, zrobić kordocentozę, a na wyniki się czeka.. no i dodatkowo on ma kocioł, bo na oddziale nie ma wolnych miejsc, ale w sumie to on ma umówioną panią z obumarłą ciążą na jutro i ta pani może w sumie poczekać jeszcze parę dni!! On mi to wszystko mówi, a ja mu mówię, że moja pani doktor zapewniała mnie, że chodzi tylko o powtórzenie usg. No ale on się upierał, że usg miałam zrobione i to bez sensu powtarzać. Wróciłam do domu z kwitem, że rano mam się stawić na oddziale w celu wykonania wyżej wymienionych badań. I wtedy przeżyłam najgorszą noc mojego życia... Na rano umówiliśmy (jakimś cudem) usg u profesora, który od razu powiedział, że wszystko jest w porządku i że robienie takich poważnych badań jest tu totalnie nieuzasadnione. Zwłaszcza, że badania są bardzo inwazyjne i są obarczone sporym ryzykiem powikłań. Nie wiem co by było, gdyby na oddziale to miejsce się dla mnie znalazło. I nie chcę tu zaczynać dyskusji światopoglądowej na temat prawa do wyboru, ale chodzi o sam fakt przeprowadzenia tak poważnych badań i ich konsekwencji (inna sprawa, jakie to niepotrzebne i niemałe obciążenie finansowe dla szpitala/funduszu). Jako osoba niewykształcona medycznie, obdarzam każdego lekarza sporym zaufaniem i jeżeli lekarz mówi, że trzeba coś badać, to badam. Zaufanie to działa też w dwie strony, bo jeżeli lekarz mówi mi, że wszystko jest ok, to ja mu wierzę, że jest dobrze i widocznie mam gorszy dzień (hehe, a to też inna historia).
  13. skakanka Niektórzy lubią lekarzy nadgorliwych. Sama mam takie koleżanki, które wręcz prześcigają się w tym jakie to badania robiły i co lekarz tym razem wymyślił - jakby to były zawody. My też trafiliśmy na pediatrę, która lubi zlecać nam niepotrzebne badania, np. chociaż Młoda prawie nie ulewała, dostała skierowanie na usg wpustu, czy przypadkiem nie ma refluksu (no coś tam czasami ulała, jak po jedzeniu wariowałyśmy, ale to ewidentnie z mojej winy, ale jedna w tygodniu ulewka to nie dramat). Z drugiej strony, nie wiem czy nie chodzi o nabijanie kasy w przychodni. Jak dostajemy skierowanie to wiadomo, że zależy na czasie, zwłaszcza przy małym dziecku. No a na nfz-owe badanie trzebaby czekać 3 miesiące, no to robimy za swoje. Zawsze były to jakieś drobne badania na szczęście. No, ale chwila niepewności i głupie myśli są.
  14. Jo No właśnie z tym odparzeniem, ja już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio to mieliśmy, dlatego się zdziwiłam. No ale każda dupka inna. Daises Super przepis. Postaram się jutro sprawdzić u nas. Od siebie mogę podesłać przepis na budyń. Budyń bez mleka, ale ja tam robię na mleku. Dobrze, że piszecie jak wygląda u Was dieta maluchów. Ja coś ostatnio załapałam lenia w tym temacie. I to jest tak: Na śniadanie mamy kaszę bez mleka (ryżową, owsiankę lub wielozbożową) z musem owocowym. Podwieczorek to jogurt z owocem albo sam owoc. Od paru dni jabłko w kawałku jest hitem i Młoda się w nie wbija zębami jak wampir. Obiady sama gotuję. Wszystkie obiadki są na bazie bulionu (na wiejskiej kurze) lub bezmięsne. No i do tego warzywo: ziemniak, brokuły, groszek, burak, cukinia, pomidor. Na zagrychę w ciągu dnia to buła albo kawałek chleba.
  15. Żzo, no ja też uległam Lidlowi i kupiłam te pieluchy w czwartek - troche takie sztywnawo-plastykowe. W sobotę dupka już odparzona, więc na razie ograniczyłam dawkowanie. A jak u Was?
  16. Moi rodzice dają nam bardzo dużo swobody. Z resztą tak nas też wychowywali, na samodzielnych i biorących wszystko na klatę. Moja teściowa za to, uwielbia pomagać swoim dzieciom. Nieważne czy jest taka potrzeba, ona musi pomagać.. Kuriozum było swego czasu, jak się spinałyśmy o obiady. Nie wiedzieć czemu moja teściowa wkręciła sobie, że będzie za mnie robić obiad. I wyglądało to tak, że kiedy się widzieliśmy, to teściowa oznajmiała nam, że przygotowała dla nas zapas zupy no i kotletów (przy naszej dwójce to zapas dosłownie na tydzień). A ja na to, że niepotrzebnie bo my obiad mamy ugotowany w domu, to niech ktoś inny weźmie. Na to teściowa zawsze, że to mój obiad mogę sobie zamrozić. Oczywiście my się przy tym nie kłócimy, ale aż mnie zżera od środka. Na szczęście z Młodą babcia przystopowała i z dobrymi radami.. ale też się boję ją zostawiać, ostatnio na spotkaniu rodzinnym babcia chciała poczęstować wnuczkę serniczkiem. Spytała się mnie czy może dać Młodej ciasto, żeby zachować pozory, bo już widziałam, że Młoda zabiera się do jedzenia. A jako ciekawostkę powiem, że nasza Kluska jest wnukiem nr 7, a w sumie to wnucząt 8.
  17. Co do rozmiarówki, to oczywiście co sklep to te ubranka różnie wypadają (no i kwestia fasonu też, bo). Generalnie wypada to podobnie jak z rozmiarówką dorosłą. Swoją drogą, ktoś mógłby pokusić się kiedyś o stworzenie przelicznika rozmiarówkowego między sieciówkami. My już od dawna większość ciuchów w rozm. 80 cm, chociaż w lipcu na szczepieniu Młoda mierzyła 68 cm. Ona jest na prawdę Kluseczką i mniejsze rozmiary uciskały te fałdki - rączki i nóżki są trochę za krótkie na ten rozmiar, zwłaszcza rączki i rękawy musimy podwijać. Co do rodziców, to na swoich złego słowa powiedzieć nie mogę. Teraz, kiedy sama jestem mamą (i serce mi strasznie zmiękło), bardzo ciężko jest mi czytać Wasze historie.. Jeżeli miałabym dorzucić swoje trzy grosze, to oczywiście mogę ponarzekać na teściową. Mamy dość rodzinną sytuację mieszkaniową i naszymi najbliższymi sąsiadami jest siostra męża, której najmłodszy syn (ur. luty 2015)jest pod opieką babci - czyli mojej teściowej. Dlatego też moja teściowa bardzo często do nas zagląda, czym mnie powala na łopatki. Może później napiszę więcej. Właśnie przed chwilą zajrzała do nas, żeby podrzucić nam nasz list (okazało się, że list jednak nie nasz), no ale jak już jest to pogadamy. No i standardowo babcia źle się czuje, jakby miała umierać. Ja już nawet przestałam się przejmować, bo teściowa co chwilę wynajduje sobie nowe choroby i co chwilę ma inne objawy - a na prawdę jest okazem zdrowia, lat 65. Ale najlepsze przy tym jest to, że teściowa po tym jak powiedziała, że słabo się czuje, ledwo widzi na oczy, pyta się mnie, czy może mi zabrać Małą do siebie. Ja mówię, że nie no po co, tu fajnie się bawimy, siedzimy, po co Młoda ma iść do domu obok. Na to teściowa, że coś sobie porobię, no to jej mówię, że łazienki już sprzątnęłam, odkurzałam i myłam podłogi wczoraj, pranie zaraz się kończy - ja już dzisiaj nic nie zamierzam sobie robić. No ale ona dalej ciśnie i 'czy może ją wziąć?' Ja dalej 'nie'. i Skończyło się na 'chodz na ręcę' i 'no to biorę'. I teściowa poszła z Młodą na dobitkę do opieki nad półtorarocznym wnukiem. Strasznie mnie to denerwuje.. dam sobie jeszcze chwilę na wstrzymanie i tam idę.
  18. Witam wszystkie Mamy. My staramy się korzystać w pogody i cały dzień (z małymi przerwami) spędzamy w ogrodzie. Inna sprawa, że Młoda bardzo lubi przebywać na świeżym powietrzu - w deszczowe dni mamy w domu niezłą bonanzę. Te ciężkie noce zwiastowały jakieś zmiany rozwojowe chyba, bo: Młoda zaczęła raczkować, dzienne drzemki ograniczyła z trzech do dwóch (po 30 min). No dobra zmiana po prostu, hehe. Ale tak na poważnie, to ciężko mi się przystosować do nowych realiów - teraz to dopiero żarty się skończyły i oczy dookoła głowy trzeba mieć.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...