Skocz do zawartości
Forum

EWAlina

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez EWAlina

  1. Zalotka1 ja mam tak samo, że w pracy najgorzej. Jak jestem w domu to właśnie nie muszę ciągle siedzieć w jednej pozycji, mogę pójść na spacer i zawsze jakoś lepiej to znoszę, a w pracy męczę się okropnie. Jeszcze każdy ma inne perfumy, niektórzy palą i przychodzą przesiąknięci tymi zapachami... coś okropnego.
  2. Ja codziennie rano zmuszam się żeby zjeść cokolwiek, bo wiem, że jak nie zjem to nie będę w stanie funkcjonować. Z kolei jak zjem to jest mi jeszcze bardziej niedobrze. Próbowałam już różnych rzeczy, podobno przed wstaniem z łóżka trzeba zjeść jakiegoś sucharka, poleżeć chwilę i dopiero wstać i wtedy mdłości nie ma - u mnie to się nie sprawdza. Migdały ani imbir też mi nie pomagają.
  3. WiolaBijan próbowałaś spać w ciągu dnia? Ja codziennie po pracy muszę się na chwilę położyć, bo bym nie przeżyła do wieczora. Poza tym mam okropne mdłości i tylko jak śpię to tego nie odczuwam. Dzisiaj rano myłam zęby i wymiotowałam jednocześnie, a mogłam pić tylko wodę, bo na czczo na pobraniu krwi musiałam być.
  4. iwwa ja byłam na wynikach dzisiaj, a wizytę mam w czwartek i pielęgniarka powiedziała, że wszystkie już będą łącznie z grupą krwi, na którą czeka się najdłużej.
  5. wiolabijan trzymam kciuki żeby wszystko było dobrze. Przeczytałam wszystkie posty na forum zanim tu napisałam takze kojarzę z czym każda z was się boryka. Oby wszystkim te nieprzyjemne objawy pierwszego trymestru skończyły się jak najszybciej. Później już powinno być lepiej - mam nadzieję.
  6. Cześć:) Pozwolicie, że dołączę do grupy?;) Mam termin na 05.03.2017r. Staraliśmy się o dziecko ponad dwa lata (od maja 2014). Mam PCOS, ginekolog radził starać się na razie bez wspomagania i działać bardziej ku temu aby uregulować miesiączkę. Trochę zaczęłam tracić nadzieję i chciałam zająć się czymś innym. Zapisałam się na siłownię. Chodziłam około 4 razy w tygodniu i naprawdę dawałam sobie spory wycisk. Spóźniał mi się okres, a miałam w domu akurat test, więc zrobiłam. Byłam pewna, że będzie negatywny, bo u mnie opóźniony okres był raczej standardem. Jakie zaskoczenie było jak zobaczyłam dwie kreski - ale jedna bardzo blada. Stwierdziłam, że pewnie test się zepsuł, bo jednak leżał jakiś czas w domu. Następnego dnia zrobiłam kolejne dwa testy i wyszły takie same jak pierwszy. Poszłam na bHCG i wyszło 5,09. Tego samego dnia byłam u ginekologa. Teraz wiem, że to było za szybko, ale może to dobrze, bo miałam jeszcze możliwość zmiany lekarza. Ginekolog powiedział mi, że takie testy trzeba uznać za negatywne, że na pewno nie jestem w ciąży i żebym dała sobie jeszcze pół roku i starała się o dziecko bez wspomagaczy. Pozwolił mi w dalszym ciągu chodzić na siłownię w tym na crossfit. Byłam zawiedziona. Przepisał mi progesteron dopochwowo, kazał brać 4 dni i po tym czasie odstawić - miałam dostać miesiączkę do 2 dni od odstawienia. Przez ten czas uważałam na siebie pomimo tego, że lekarz mi powiedział, że na 100% nie jestem w ciąży. No i okresu nie dostałam. Kontynuowałam branie progesteronu, bo bałam się, że jeżeli jestem w ciąży to taki nagły spadek może zaszkodzić dziecku. Poszłam na drugie badanie krwi i bHCG wyszło 316. Zapisałam się do ginekologa na prawie za dwa tygodnie od drugiego wyniku bety. 12.07 miałam wizytę i lekarz (już inny) potwierdził ciążę, widać było pęcherzyk, ciałko żółte i zarodek. Według wstępnych obliczeń był to 6 tydzień, ale że ja mam tyłozgięcie to lekarzowi ciężko w ogóle było ten zarodek znaleźć i za dużo nie zobaczyłam. Jutro idę oddać mocz i krew do badania (lekarz zlecił mi zrobienie milionów wyników) i w czwartek mam kolejną wizytę. Teraz będzie to już mniej więcej 9 tydzień, więc powinnam zobaczyć serduszko. Co do moich objawów nie jest za wesoło. Od 4-5tyg bolały mnie piersi i do tej pory nic się nie zmieniło, mam okropne mdłości, wymiotowałam już kilka razy, jak nie wymiotuję to jest jeszcze gorzej. Nie mam ochoty kompletnie nic jeść, siedzę w pracy i nie mam pomysłu co mogłabym zjeść żeby mnie nie mdliło. Kompletnie odrzuca mnie od słodyczy, od mięsa, surowych warzyw. Owoce jeszcze w miarę przełknę, ale głównie cytrusy. Nie mam na nic siły, ciągle chce mi się spać, czuję się okropnie. Do tego doszły jeszcze bóle głowy i nic nie mogę na to poradzić. Piję wodę małymi łyczkami, chociaż odrzuciło mnie już od Muszynianki, którą uwielbiałam. Na razie ciężko to wszystko znoszę, ale pocieszam się, że ponoć im gorzej mama się czuje tym dziecko silniejsze;)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...