nie ukrywam, że mam wspanialą nianię:) poza tym mój mąż - o ile nie w pracy - też jest ojcem a nie tylko niedzielnym zabawiaczem;)) wiesz, jak miałam jedno dziecko, nie byłam w stanie nic robić oprócz zajmowania się małą. psychicznie i fizycznie. urodzenie Julka już dalo mi większą wolność:) a Justyn był "przyśpieszony" - częściowo wpadkowy;)) chciałam poczekać z urodzeniem go ze dwa lata. a on chciał przyjść na świat szybciej
Natomiast po urodzeniu Justyna bardzo szybko zaczęliśmy myśleć o kolejnym dziecku. taka potrzeba chyba. nie wiem. czułam, że nie jestesmy w komplecie. w międzyczasie pracowałam, realizowałam się zawodowo (praca z tzw nienormowanym czasem pracy, choć bez niani by się nie obylo oczywiście). Gdy zaszłam w ciążę, to była ogromna radość. Może to dziwne, ale chyba... największa z dotychczasowych dzieciowych radości.
Myślę, że na moją postawę ma wpływ moja mama. Dwa fakulety, czworo dzieci, zawsze aktywna i twórcza. Poza tym jestem w środowisku wielodzietnych rodzin. dodaję z wyboru, bo w świadomości naszego społeczeństwa, rodzina z trójką to dzika patologia;) jedna z moich kolezanek, mama szóstki, właśnie dwa miesiące temu zrobiła doktorat.
Fajna jest duża rodzina:)
ps. wszystko da sie ułożyć, powaznie. pozdrawiam