Polka
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Polka
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8
-
Dzień dobry. Witam się z Wami w tłusty czwartek. Brzuch mnie boli od rana. Kurczę, mam nadzieje że to jeszcze nie dzisiaj, bo na 13.00 mam wizytę u fryzjera.
-
Mimka, o tej osobie krążą legendy, to fakt. Delikatność podczas badania podobno zerowa. Ale ja juz wiele razy leżalam tam na patologii i powiem Ci, że mam inne odczucia. Zawsze miała czas porozmawiać, pyta na obchodzie jak się czujesz, czy coś Cie nie boli, proponuje coś na złagodzenie różnych dolegliwości, itd. No i ma cierpliwość odpowiadać na pytania. Choć nie wiem jak odbiera porody.
-
Cinka9090, trzymam kciuki! Mimka, dopiero teraz siadłam do kompa, ale widzę, że dzięki odpowiedziom dziewczyn jesteś spokojniejsza. Co do kontekstu medycznego w przypadku zwinięcia pępowiną, to się nie wypowiem, bo temat jest mi całkiem obcy. Ale tak na chłopski rozum, to przy wyborze szpitala wzięłabym pod uwagę dwie kwestie: 1 - zakładając, że pępowina jest w okół szyi, to chyba lepiej pojechać do szpitala już przy pierwszych symptomach porodu. A gdzie dojedziesz szybciej? Do Wrocławia czy do Oławy - biorąc pod uwagę ewentualne korki lub zjawiska pogodowe? 2 - pojechałabym do szpitala do Oławy już teraz żeby pogadać z lekarzem oddziałowym tak twarzą w twarz i żeby mi opisał co i jak to u nich wygląda. Kurcze, jest szansa, że się na jednej porodówce spotkamy :-)
-
Uprzejmie donoszę, że ja też jeszcze paraduję z brzuchem :-) Lutówka, przekaż przyjaciółce, że jest ma na tym forum ogromną grupę wsparcia dla niej i jej małej Kruszynki. A w takim razie nie może być źle. Mnie od wczoraj boli brzuch, więc zapodaję magnez i nospę. Niby bym już mogła rodzić, ale z kolei moje dziecię rozłożyła grypa, więc został w domu. Do tego babcia, która miała się nim opiekować też ledwo żyje, bo się chyba od niego zaraziła. Tylko czekam kiedy mnie weźmie...
-
Jejku, Nika. Fotka jak z reklamy! Świetne ujęcie
-
Ehhh, skoro zaczęłam dzień od narzekania, to pociągnę temat i trochę się wypłaczę. Z moim m problem jest nie w tym, że nie chce pomagać. Ma po prostu taką pracę, że albo wyjeżdża w delegację i nie ma go kilka dni, albo siedzi w biurze, ale czasami musi nadrobić zaległości. I nic z tym nie zrobię. Jak się ma na głowie kredyt i niedokończoną chałupę, to trzeba zaciskać zęby i robić dużo, żeby tej roboty nie stracić. A mnie najbardziej przygnębia taka bezsilność, że nie mam się na kogo wydrzeć i na kogo zrzucić winy. Jego rodzina mieszka daleko, moja trochę bliżej, ale nie są w stanie pomagać na co dzień. Zresztą, po części to nasz wybór. Oboje kiedyś pracowaliśmy w branży, powiedzmy handlowej. I wiecie jak to jest - dużo pracy, dużo stresu, zero rodzinnego życia, ale za to sporo kasy, wycieczki, knajpy, drogie gadżety. Jednak świadomie z tego zrezygnowaliśmy, i teraz generalnie jesteśmy zadowoleni z tego gdzie pracujemy, robota jest w miarę bezstresowa, ale wymaga innych poświęceń. Tak więc na co dzień zaciskam zęby, staram się nie marudzić mojemu m i nie zwalać na niego zbyt wiele. A że czasami mam doła, to sobie pomarudzę na tym forum i mi lżej :-) Róża, ściskam Cię mocno. Już niedługo wiosna, a wtedy wszystko będzie wyglądać lepiej. Wytrzymaj.
-
Roża, ja właśnie też uslyszalam, że mój m wróci dzisiaj później. I jutro też. A depresji tez się boje, bo po pierwszej ciąży zmagalam się z nią ponad 3 mce, właśnie ze względu na to że nie mogłam liczyć na wsparcie. Żadne to pocieszenie dla Ciebie, ale wiedz, że nie jesteś sama z takimi problemami.
-
Joanna, to świetne wieści. W domu, w otoczeniu rodziny na pewno jeszcze szybciej dojdziecie do siebie. Raz jeszcze gratulacje wielkiego szczęścia! Julia 84 - witaj. A jeśli chodzi o strach i niepewność to zapewniam, że nie jesteś w tym osamotniona. A wybraliście imię dla synka? Basias - wiesz już coś więcej o stanie zdrowia synusia? Miał jakieś badania?
-
joanna70 Polka...nie ...ma ciemne włoski ...ale na czubku głowy to irokeza tylko ma i z tyłu ...przód to zakola ☺ taki "stary maleńki" Oj, to u mnie na telefonie jakiś przekłamanie z kolorami. Teraz włączyłam kompa i faktycznie ma czarnego irokeza ;-) Wczoraj wzięłam ostatnią porcję proszków rozkurczających. Teraz tylko magnez mi został, więc kto wie jak długo jeszcze uda mi się wytrzymać. Zwłaszcza po południu jest ciężko jak Młody z przedszkola wraca. Jakoś nie do końca akceptuje fakt, że nagle mama nie może z nim biegać i bawić się jak dawniej. Achhh. Byle tylko zdążyć do szpitala dojechać, bo przy moim rozwarciu to może być różnie. A jeszcze muszą zrobić badania, zorganizować anestezjologa, dać zastrzyk ze znieczuleniem. Aż się boję. Dzisiaj będę grzecznie leżeć.
-
Korzystając z przerwy na siku, witam się w lutym! Joanna, Twój Filip jest blondaskiem? A ja myślałam, że wszystkie dzieci rodzą się z czarnymi włosami. Ale fajnie slodko śpi. Buziaki wszystkim.
-
A właściwie to jak to jest? Jeśli w nocy zacznie mi się akcja, to mąż raczej mi nic nie pomoże bo musi zostać z Mlodym w domu. A ja co? Mam wzywać karetkę, taxi czy mam sama siadać do auta i się wieźć? Mieszkam na wsi, ale do szpitala mam max 10 minut autem.
-
Basias, Nika gratuluje! Pewnie jesteście już mega szczęśliwe - no i słusznie. Chłopaki teraz będą nabierać sil a Wy korzystajcie z tych krótkich chwil odpoczynku :) Sandra86 - podobno dziewczynki siedzą dluzej w brzuchu bo przed wyjściem muszą się przecież wyszykować. I tak i później na całe życie taki nawyk zostaje :) Mam nadzieje że moja Gwiazda ma jeszcze sporo przyszykowań...
-
Joanna, teraz wiem, jak ważna jest siła woli - fotka przesłodka :) Pulsatilla, zachowaj spokój. Taki lekarz pewnie wie że każdy mu patrzy na ręce i będzie robic wszystko zgodnie ze sztuką. Ja również chce dotrwać do lutego. Może Mała jeszcze troche podrośnie. No i trzymam kciuki za resztę oczekujących :)
-
Cześć, podpisuję się pod tym, co wyraziła Justyna92. Ostatnio na każdym kroku odczuwam terror laktacyjny i reżim rodzenia sn. Pierwszą ciążę miałam zakonczoną cc ze względów medycznych. Jednak jeśli nawet miałabym się zapożyczyć i opłacić na lewo zabieg, to i tak bym się zdecydowała na cięcie. Dziewczyny, są różne sytuacje i nie można narzucać komuś jedynie słusznego kierunki. Zanim urodziłam straciłam 3 ciąże. Dodatkowo mam sąsiadkę, której lekarze nie chcieli zrobić cc i po kilku godzinach męczarni doszło do powikłań. Teraz jest mamą dziecka z porażeniem mózgowym. Moja koleżanka ma taką traumę po porodzie sn, że nigdy nie zdecyduje się na drugie dziecko. Jak byłam w ciąży wiedziałam jakie zagrożenia niesie dla kobiety zabieg. Jednak świadomie wolałam cierpieć i dłużej do siebie dochodzić, a niżeli narazić na ryzyko moje dziecko. No bo nigdy nie wiadomo jak się rozwinie poród i czy trafimy na mądrych i odpowiedzialnych lekarzy. Wystarczy poczytać o powikłaniach okołoporodowych i błędach lekarskich. Teraz też szykuję się porodu i nie biorę pod uwagę innego rozwiązania niż cc. Dziwię się tylko, że duża część osób uważa swoje zdanie za jedyni słuszne i tak piętnuje inne kobiety za dokonywanie świadomych wyborów. Wszystkim życzę miłych wspomnień z porodów, a przede wszystkim zdrowiutkich dzieciaczków :-)
-
I ja się witam z rana. GRATULUJE wszystkim dzielnym mamusiom! Oczywiście czekamy na relacje z porodu :) A mi chyba będzie żal ze juz niedługo będę bez brzuszka. Lubialam być w ciąży...
-
Nika32 Polka dobrze, że w domu, chociaż na swoim łóżku się wyśpisz. A rodzić będziesz w tym szpitalu powiatowym czy do Wrocławia będziesz jechać? Będę rodzić w Oławie (powiatowy). Do szpitala mam jakieś 7 min. drogi samochodem. Poza tym, wg lekarzy minęło ryzyko, że dziecko jest za małe i że zabiorą ją do Wrocławia. Oby wytrzymać do przyszłego tygodnia...
-
Kurcze, ale faktycznie lawinowo to idzie - chyba co dzień, to nowy dzieciaczek na świecie. A tak w ogóle, to ja już w domu. Wypisali mnie wczoraj, po 7 dniach w szpitalu. Rozwarcie sie nie zwiększyło, skurczy brak. No i lekarz ustalił cc na 10.02. Ale jak zapytałam go, jakie mam szanse dotrwać do tego terminu, to się trochę roześmiał i powiedział, że tak statystycznie, to 50/50. W związku z tym, założyłam sobie, że chcę dotrwać przynajmniej do lutego. Teraz leżę sobie w domu, ale mam mega cykora, bo wiecie jak to jest. W domu schody, kuchnia na dole, łazienka i sypialnia na górze, aktywny i stęskniony za mamą trzylatek, echhh. A co do leżenia w szpitalu, to ja już jestem weteranką, bo nie raz mi się przytrafiło. I powiem wam, że najgorsze są 2 pierwsze dni. Później wpadasz w szpitalny rytm dnia i nie jest źle. Jedzenie? Hmmm, restauracja to to nie jest, ale da się przeżyć. Tam, gdzie ja leżałam, to śniadania i kolacje były bardzo monotematyczne - dwie kromki chleba, kawałek masła i dwa plasterki wędliny lub sera. No i ćwiartka pomidora lub ogórka. Obiad? jednodaniowy - zupa lub rozgotowane kartofle z jakimś gotowanym mięsem. A najgorsze, że nie ma tam przypraw i wszystko jest jałowe. Na początku myślisz: - Kurcze, umrę z głodu. Przecież jestem w ciąży i potrzebuję więcej i częściej jeść. Ale po 2 dniach, jak tylko leżysz, to okazuje się, że te 2 kromki to jest wystarczająco. A poza tym, część kobitek idzie się dożywiać do przyszpitalnej stołówki lub rodzinka wałówę przynosi. Ale i tak najważniejsza jest opieka lekarzy i położnych. Ja z pobytu byłam zadowolona. Mam porównanie z dużym szpitalem we Wrocławiu. Tam jest większa znieczulica i brak czasu dla pacjenta. Każdy chodzi podbuzowany. Teraz leżałam w małym szpitalu powiatowym. Położne uśmiechnięte, zawsze zapytają jak się pacjent czuje, wytłumaczą co robią (np. wytłumaczyły jak się czyta odczyt ktg, co może być po proszkach, które mi dawały), porozmawiają o sprawach nie wiązanych z ciążą. Lekarze na obchodzie też są do dyspozycji, można podpytać porozmawiać o dostępnych rozwiązaniach. Wiecie, Hilton to to może i nie był, ale i tak było dobrze :-)
-
Joanna wierzę, że będzie dobrze. Twój Filipek to na pewno silny chłop - po mamusi :-)
-
Dorotka, gratulacje!!! Daj później znać, jak duża się Ania urodziła i jeśli możesz, to ślij fotkę.
-
Cześć! Mama32 - gratuluję synusia. Szczęśliwą ma minkę. Joanna - wagą się tak bardzo nie przejmuj. W tych szpitalach albo mają jakieś dziwne sprzęty, albo inne normy. no nie wiem. U mnie było podobnie. W poniedziałek u mojego gin. waga dziecka 2300, a we wtorek w szpitalu 2100 i notka że dzieciaczek za mały na swój wiek. Ale mnie pociesza to, że wszystkie wcześniejsze usg robiłam na tym samym sprzęcie i że była tendencja wzrostowa. Poza tym, wytłumacz sobie Joasiu, że ten pobyt w szpitalu to zaplanował Ten Ktoś na górze :-). Widać stwierdził, że lepiej dla Ciebie - dla Was będzie, jeśli trochę odpoczniecie. Wszystkim szpitalowym mamom życzę wytrwałości.
-
cd Tylko że te faworki tak pięknie i tak slodko pachniały, że grubo po godz. 23 skapitulowałam i się nimi poczęstowałam! I wiecie co? Wcale nie miałam wyrzutów sumienia :) Bylam SZCZĘŚLIWA!!! I nawet zgagi nie było. I w tym miłym nastroju życzę Wam udanej niedzieli :)
-
Wczoraj przytrafiło mi się coś miłego. Rano żaliłam się mamie że pewnie nie doczekam tłustego czwartku. No i grubo po godz. 20 leze sobie pod KTG, a tu wchodzi mój brat ze szwagierką i daje mi cały pojemnik faworków!!! Mama chyba oszalala i wysłała ich z ta słodką przesyłka. Ale się ucieszyłam, że rano będę miec cos do kawy.
-
Mimka. Miało być Mimka a nie Mami. Na mózg mi siada od tego leżenia.
-
Mami1, a Ty juz wybrałaś szpital?
-
O tak, to nasze ostatnie dni, żeby zjeść grochówkę, fasolkę po bretońsku lub bigos (że o mleku nie wspomnę). Do tego z jadłospisu odejdzie cebula, i szczypiorek i generalnie prawie wszystko
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8