Skocz do zawartości
Forum

Julka30

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Julka30

  1. Julka30

    Kwietnióweczki 2016

    Hej. Ostatnio pojawiło się bardzo dużo wątków, naprawdę dużo piszecie. Wyłaniam się powoli z objęć infekcji, bo okazało się, że to wirusowe zapalenie gardła. Mój mąż jest bardzo troskliwy, bo uznał, że paskudztwo przyniósł z pracy, gdzie wszyscy to mieli. Jednak chcę pochwalić naszą służbę zdrowia, serio! Najpierw (w poniedziałek) zadzwoniłam do przychodni umówić się na wizytę, to pani w rejestracji powiedziała, że w piątek, bo interniści na zwolnieniu. Jak dodałam, że jestem w ciąży, to znalazła miejsce jeszcze tego samego dnia po południu (a obiecałam sobie nie korzystać z przywilejów dla kobiet w ciąży, no ale cóż). Niestety zaczynała mi się gorączka, a przy infekcjach mam tendencję do 40 stopniowej, więc się wystraszyłam. Zadzwoniłam do przychodni, wyjaśniłam sytuację i zapytałam, co mogę zrobić. Zgodnie z zaleceniem wzięłam paracetamol. Poinformowano mnie, że jeżeli to nie obniży gorączki w ciągu 30 minut, to proszą o kontakt. Wtedy podejmą decyzję, czy zwiększyć dawkę, czy kierować się do szpitala. Mi paracetamol pomógł, jednak zaskoczył mnie telefon z przychodni nie całą godzinę później z pytaniem, czy nastąpiła poprawa. Być może to standard, ale po moich doświadczeniach z lekarzami jestem zaskoczona. Mój ojciec jest w ciężkim stanie i na drodze jego choroby stawali różni lekarze: pomocni lub nie, niektórzy lubili zasłaniać się procedurami, zamiast pomóc pacjentowi. Tak naprawdę mój ojciec powiedział, że chce poznać swojego wnuczka lub wnuczkę i dlatego będzie walczył z chorobą, nawet, gdy lekarze uznali sprawę za przegraną. Z jednej strony się z tego cieszę, a z drugiej, gdy patrzę na ogrom jego cierpienia, wolałabym by ta jego codzienna męka się skończyła.
  2. Julka30

    Kwietnióweczki 2016

    Cześć Jestem wykończona bólem głowy i gardła, katarem... Na domiar wszystkiego, kiedy wczoraj mąż poszedł na obiadek do rodziców i udało mi się zasnąć, to rozległ się dźwięk dzwonka. Za drzwiami dzielnicowa, która szuka mojego męża, podobno w celu uzupełnienia informacji odnośnie służby wojskowej. Nie będzie szkoleń ani ćwiczeń. Podała numer telefonu i chciała bym znalazła książeczkę wojskową męża na jutro. Mamy szczęście, bo w zeszłym tygodniu znalazłam jego książeczkę za łóżkiem w gościnnym pokoju. Co ona tam robiła to naprawdę nie wiem. :) W każdym razie mąż zadzwonił na ten numer i okazało się, że nie mają podanego wykształcenia (w sumie to dziwne, studia skończył w 2007r., a ostatnia aktualizacja książeczki jest z października 2008r.). Ponadto (to żart?) ma podać im numer buta, obwód klatki piersiowej, wzrost itp. Normalnie, jakby mundur szykowali, a podobno nie będzie ćwiczeń o wojnie też nic nie słyszałam. To po co im takie dane? Co do wagi, to lekarz mi mówi, że to źle, że stoi w miejscu. Ale w mojej rodzinie dziewczyny w ciąży zaczynają na wadze przybierać dopiero około 5 miesiąca. Więc liczę, że u mnie będzie tak samo. Chociaż u mnie z wagą problem może być inny. Zawsze miałam niedowagę, w ostatnich latach udało mi się dobić do tzw. granicznej wagi. Jednak przed samą ciążą złapałam koklusz, długo nie rozpoznany przez lekarzy, aż trafiłam na cudowną panią pediatrę, która zleciła badanie krwi i od razu powiedziała mi, co podejrzewa. Niestety w efekcie znów straciłam kilka kilogramów na wadze. Po powrocie do zdrowia próbowałam je nadrobić, ale po 3 miesiącach okazało się, że jestem w ciąży, no i waga mi stanęła w miejscu. Wybaczcie, że tak długo, po prostu mam fatalny dzień i musiałam się wygadać. A co do sportów, początkowo lekarz mi na nie pozwalał, po czym doczytał w karcie, że mam poważną chorobę wzroku. Podobno skonsultował to z okulistą i jedyne na co mi pozwalają w ciąży to nie forsujące spacery. Powoli się przyzwyczajam, ale łatwo nie jest...
  3. Julka30

    Kwietnióweczki 2016

    Cześć. Postanowiłam się również dołączyć. Powoli do mnie dociera, że razem z mężem zostaniemy rodzicami. Zgodnie z rodzinną tradycją mamy termin na 7.04. Zabawne, ale moi kuzyni i kuzynki, no i siostrzeniec też urodzili się na początku kwietnia. Co do imion w rodzinie wiele osób ma coś do powiedzenia, ale i mama i teściowa zamykają wszystkim buzie krótkim stwierdzeniem: "To wasze dziecko, czy ich?" Bardzo chcieliśmy Jasia (po ukochanym dziadku męża), ale w okolicy same Janki. Dlatego jeśli będzie chłopiec (co wszyscy nam prorokują) to zostanie Grzesiem. A w kwestii imienia córki od zawsze mówiłam, że będzie się nazywała Aleksandra i od początku mąż wiedział, że w tej kwestii nie ma nic do powiedzenia. Na szczęście mężowi się też podoba Ola. :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...