Hej dziewczyny, teskno mi za wami ale maly daje popalić i brak czasu na pisania a czytam wyrywkowo. Wolny czas - czyli jakies minuty wykorzystuje na ogarniecie chaty - żeby nie straszylo, na posiłek, córkę i męża lub poprostu padam.
Przyznam się wam ze nie myślałam ze będzie tak ciężko po pierwszym dziecku miałam inne wspomnienia.
Maly dalej spi jak mysz pod miotłą, ostatnio na spacerach tez juz jest podobnie. Wczoraj maz zaplanował wolne żeby mi pomóc i dodatkowo iść na zakupy. Maly nie chcial spać, przy każdym zatrzymaniu wózka płakał a potem nagle zglodnial i tyle z wyjścia było. Potem druga próba poszliśmy na lody- wszystko pięknie jak szliśmy niby spał mocno. Jak kupiliśmy lody i usiedliśmy to po chwili płacz. Na zmianę trochę jeździliśmy po czym płacz byl tak duży ze dosłownie uciekliśmy. Wyszliśmy w takim tempie i popłochu ze maz zostawił niedojedzony deser i przez przypade zabrał kole w butelce ktora była do zwrotu.
Podsumowując po tych wyjsviach i akcjach w domu czułam się jak pijana ze zmęczenia- maz też. A na wieczór maly tak płakał ze plakalam z nim. Robił się cały bordowy i tulenie nie pomagali byla szybka kapiel i przy cycu padl.
O co chodzi z tymi dziecmi?
Zaczynam się bać swojego dziecka, ze znowu zacznie plakac, ze nie dam rady go uspokoic.
Dzisiaj jestem padnieta a mialam Meza a jutro bede sama oby bylo lepiej.
No to sie wyżaliłam i widzę ze u was podobnie, ach kiedy zaczniemy pisać o pierdach, ciuszkach zabawkach a nie tylko o ciaglym płaczu :/