Skocz do zawartości
Forum

adasaga3

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez adasaga3

  1. Moje dzieci są dużo młodsze od Twoich (3,5 roku i 1, 8 m-cy) ale wydaje mi się że opisywane przez Ciebie zachowanie Twoich dzieci jest całkowicie naturalne. Moje do tej pory jadły wszystko, chętnie próbowały wszystkiego co im położyłam na talerz, ale od jakiegoś czasu widzę że starsza córka zaczyna "wymyślać", niektórych potraw nie chce nawet skosztować, mówi że są "ble" zanim je spróbuje. Po dzieciach z rodziny (w przedziale wiekowym 5-10 lat) widzę że zachowują się tak jak Twoje, najbardziej lubią to co dobrze znają, co dzień mogłyby jeść swoje ulubione dania. Myślę że nie da się tu za wiele zdziałać, nie będziesz przecież karmić na siłę. Możesz jedynie spokojnie, cierpliwie proponować nowe dania, zachęcać, a jak nie chcą-trudno, smaki u dzieci tak szybko się zmieniają że może w następne wakacje ze smakiem zjedzą to czego teraz nawet nie chciały spróbować. Możesz próbować w domu razem z dziećmi ugotować jakieś podpatrzone na wakacjach danie, może wspólne gotowanie, wspomnienie wakacji, czas spędzony razem sprawią że spróbują nowego dania. Dzieci z reguły lubią pomagać w kuchni i to co same mogły przygotować -oczywiście z pomocą mamy- lepiej im smakuje.

  2. ~Klaudia888

    nagle rzucanie palenia może zle wplynac na organizm matki jak i na plod dziecka .U mnie w rodzinie wiekszasc osob pali i maja zdrowe dzieci .

    Klaudia, napiszę wprost: większej głupoty w życiu nie słyszałam. To że nagłe rzucenie palenia szkodzi to tylko i wyłącznie wymysł palaczy. Już od pierwszego niezapalonego papierosa organizm oczyszcza się, nie podtruwasz go przecież coraz to nową dawką nikotyny. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego że Twoje dziecko jest bardziej narażone na skutki palenia niż Ty bo ma przecież niewykształcony układ odpornościowy. A to że inne matki rodzą zdrowe dzieci nic nie znaczy, Ty możesz tego szczęścia nie mieć. Poza tym to że te dzieci urodziły się zdrowe nie znaczy że będą zdrowe, skutki palenia są dalekosiężne: takie dzieci częściej się przeziębiają, częściej chorują na płuca i oskrzela, częściej występuje u nich astma i alergia, mają słabsze zęby, gorzej się rozwijają fizycznie i umysłowo.

    Magdalenka, Klaudia to co robicie swoim dzieciom można nazwać zbrodnią. Podtruwacie maleńkie bezbronne istoty 40000 szkodliwych substancji, z których 40 jest rakotwórczych. Ostatnio czytałam ciekawy artykuł w którym pisano że żadna matka nie wstrzyknęłaby swojemu dziecku arszeniku (Wy także nie zrobiłybyście tego- a skąd, przecież to by było morderstwo!), tymczasem palące matki "fundują" swoim dzieciom gorsze trucizny: nie tylko arszenik, ale i kwas cyjanowodorowy, amoniak, butan, chlorek metylu, chlorek winylu, formaldehyd, smołę, metanol, nitrozoamin, fenol i chyba najgorszy- tlenek węgla czyli popularny czad (każdy wie jak bardzo potraf być niebezpieczny).

    Kobiety w ciąży nieraz mają różne problemy zdrowotne, nieraz bardzo poważne i nie znam takiej która nie stanęłaby dosłownie na głowie byleby ciążę donosić szczęśliwie do końca i urodzić zdrowe dziecko.

    Tak sobie myślę że Wam chyba te ciąże za lekko, za szybko przyszły. Gdybyście się starały tak jak niektórzy rodzice 12 lat o dziecko, gdybyście miały problemy z utrzymaniem ciąży, gdyby tylko padło podejrzenie że rozwijające się w Waszym brzuchu dziecko ma jakąś wadę dziś nie sięgnęłybyście po ani jednego papierosa, nie zrobiłybyście nic co dziecku szkodzi.

    Magdalenka, Tobie dziwię się szczególnie. Jeszcze kilka dni temu pisałaś że bardzo się martwisz niskim poziomem bety. A mimo tego nie rzucasz palenia?
    Jeśli nie potrafisz zrobić tego dla siebie zrób to dla dziecka. Jesteś kobietą a kobiety są silne, bo to my -kobiety jesteśmy w stanie przez 9 miesięcy nosić pod sercem drugiego maleńkiego człowieczka, a potem go jeszcze w wielkich trudach urodzić. Żaden facet by tego nie dokonał. :-) Pamiętaj o tym za każdym razem gdy najdzie Cię ochota na papierosa. Moja znajoma miała na takie "zachcianki" fajny sposób, zawsze miała w lodówce przygotowany zapas pokrojonej w słupki marchewki, gdy czuła chęć zapalenia sięgała po marchewkę, gryzła ją i jakoś przechodziła jej ochota na papierosa. Dziś nie pali już 4 rok.

  3. To może ja zacznę. Szczerze mogę każdemu polecić zoo w Opolu. Jest to najładniejsze zoo jakie widziałam, a widziałam ich w swoim życiu już sporo. Zwiedzałam je już kilkakrotnie i w tym roku też się tam wybierzemy. Leży ono na pięknej wyspie Bolko, na przedmieściach Opola. Bilet w ubiegłym roku kosztował w granicach 10-12 zł dla osoby dorosłej. Zoo jest zadbane, sprawia wrażenie bardzo naturalnego, mało tu klatek, niektóre zwierzęta są na wyciągnięcie reki. Niewątpliwą atrakcją są goryle (mało które zoo może się nimi pochwalić). Naprawdę robią wrażenie! Dużym zainteresowaniem cieszą się uchatki (wyglądają jak foki), można je podziwiać w dużym basenie zewnętrznym jak i obserwując je baraszkujące pod wodą dzięki wejściu do tunelu skąd mamy podgląd na to co dzieje się pod lustrem wody. Oczywiście są też żyrafy, zebry, hipopotamy, kangury, misie pandy, pumy, jaguary, wilki, lamy, oryksy szablorogie itp. oraz niezliczone gatunki płazów, gadów, ptaków i ryb. Dla dzieci są dodatkowe atrakcje: mini zoo, park linowy, plac zabaw.

    monthly_2015_07/ciekawe-miejsce-na-wakacyjne-wyprawy_33269.jpg

    monthly_2015_07/ciekawe-miejsce-na-wakacyjne-wyprawy_33270.jpg

    monthly_2015_07/ciekawe-miejsce-na-wakacyjne-wyprawy_33271.jpg

    monthly_2015_07/ciekawe-miejsce-na-wakacyjne-wyprawy_33272.jpg

    monthly_2015_07/ciekawe-miejsce-na-wakacyjne-wyprawy_33273.jpg

    monthly_2015_07/ciekawe-miejsce-na-wakacyjne-wyprawy_33274.jpg

  4. Może pieniądze? My zarówno przy pierwszym dziecku jak i drugim zebraliśmy całkiem sporo pieniędzy, bo cześć gości dała nam po prostu pieniądze, w kopercie, włożone do ładnej kartki okolicznościowej. Bardzo nam się to podobało, bo mogliśmy kupić to co chcieliśmy. Trafionym prezentem był też konik na biegunach, służy dzieciom już 3 rok. Jest mięciutki, wykonany z fajnego materiału, dzieci lubią się do niego przytulać, wygodnie się na nim siedzi. My mamy takiego konika jak ten pierwszy, za 145 zł.
    http://dino.sklep.pl/nowy/bujaczki-zabawki-na-biegunach-c-335.html
    Widziałam też drewniane koniki, to już kwestia gustu jaki dziecku kupić.
    Synuś na pierwsze urodziny dostał samochodzik- jeździk. Też się bardzo przydał, z początku to my go w nim woziliśmy, potem nauczył się przy nim chodzić, a na końcu jeździć odpychając nóżkami. Służy nam do dziś zarówno w domu jak i w ogrodzie. Mamy mniej więcej taki model:
    http://img.szafka.pl/ubrania/0/001138266/1365510093/samochod-jezdzik-bujak-kolyska-baby-mix.jpg
    Z innych prezentów bardzo praktycznych, służących nam do dziś były sanki (no, ale to nie ta pora roku) oraz mała zjeżdżalnia.

  5. Lato w pełni, pogoda zachęca do wyruszenia z domu w jakieś ciekawe miejsca. Może będziemy wpisywać tu (i opisywać) fajne miejsca w które warto się wybrać z dziećmi na jednodniowe wycieczki (dłuższe oczywiście też). Pochodzimy z różnych stron Polski, na pewno w w każdej okolicy znajdzie się jakieś ciekawe miejsce godne polecenia, zareklamowania. Czasem człowiekowi brak pomysłów, nie wie co ciekawego może w danym rejonie Polski znaleźć więc taki watek będzie stanowił doskonałą podpowiedź. Opisujmy miejsca gdzie byliśmy w tym roku ale i wcześniejsze wyprawy też. Jeśli ktoś ma ochotę może wkleić też zdjęcia.

  6. Anaaa, co próbowałaś robić z tymi barwnikami do pisanek? Próbowałaś kwasku cytrynowego na brudne palce? U mnie działa na wszystkie plamy, brudne ręce itp. Która z Twoich córek nosi okulary, ta starsza czy młodsza?

    Martek, okulary dla synka dały się naprawić czy musieliście kupić nowe? Rodzice tego kolegi który uszkodził okulary poczuli się do odpowiedzialności i zapłacili za naprawę? Z dzieciństwa pamiętam że koleżanki czy koledzy którzy nosili okulary nieraz mieli je uszkodzone, najczęściej na wf lub w czasie zabawy. Cóż, taki "urok" okularów że są delikatne.
    Twój syn chodzi jeszcze na te zajęcia wakacyjne w osiedlowym klubie?

    Domi, u nas też żar leje się z nieba, nawet nie pamiętam kiedy ostatnio padało. Spędzam z dziećmi po 2 godzinki w ogrodowym basenie, pod parasolem, ale gdy robi się bardzo ciepło trzeba uciekać do domu. Nawet na spacery chodzimy dopiero późnym popołudniem, bo już o 8 rano jest za ciepło na siedzenie na nasłonecznionym placu zabaw, dzieci praktycznie nie ma, każdy siedzi w domu.

    Kolejny upalny dzień. Znów trzeba zapewnić dzieciom jakąś rozrywkę nad wodą. Choć sama lubię wodę zniechęcają mnie te tłumy ludzi wszędzie, czy to na basenach, czy w górach czy nad jeziorami. Miłego weekendu, dziewczyny!

  7. Przeczytałam, świetny, bardzo pouczający artykuł. To pokazuje że nie można dzieci spuszczać nawet na moment z oczu gdy są w wodzie. Zresztą nie tylko dzieci. Czytałam też komentarze pod tekstem i ze zdziwieniem przeczytałam że jest coś takiego jak "wtórne utonięcie", że można się utopić leżąc we własnym łóżku kilka godzin po kąpieli (następuje na skutek obrzęku płuc wywołanego zachłyśnięciem nawet kilkanaście godzin po nim). Aż mnie dreszcze przeszły, bo moja córeczka zachłysnęła się ostatnio wodą w czasie kąpieli w rzece, nawet nie zdawałam sobie sprawy że może to być niebezpieczne w kilka godzin później.

  8. Calineczka, miałam w ubiegłym roku taki sam dylemat, zastanawiałam się czy wysłać 2,5 letnią córkę do przedszkola. Nie wysłałam i nie żałuję. Wszyscy mówili że jest rezolutna, samodzielna, odważna i że da sobie radę. Pewnie by dała, ale po wielu przemyśleniach doszliśmy z mężem do wniosku że lepiej jej będzie w domu. Przedszkole to jednak pewnego rodzaju kierat: wstawanie o określonej godzinie, życie wg. ściśle określonego planu, o tej posiłek, o tej spanie, w domu można sobie pozwolić na większą swobodę. Jeszcze się w życiu nawstaje wcześnie rano, po co 2,5 latka ciągnąc co dzień rano do przedszkola, słońce, zima czy plucha, niech zażywa jeszcze swobody. 2,5 latek to jeszcze BARDZO malutkie dziecko, niech spędza jak najwięcej czasu z mamusią, jej towarzystwa potrzebuje na tym etapie rozwoju najbardziej.

  9. Nikawa, Marzena, dziękuje za Wasze odpowiedzi. Trochę "rozjaśniłyście" mi w głowie i dodały otuchy. To moje pierwsze dziecko które idzie do przedszkola więc miałam trochę wątpliwości i obaw już wcześniej, a co dopiero teraz gdy dowiedziałam się o tej grupie mieszanej.

    Nikawa, a z jakiego powodu zmieniliście przedszkole? Co do programu to wiem od mam z placu zabaw że dzieci które odchodzą do szkoły, czyli ostatnia grupa przedszkolna jest uczona literek i cyfr. Piszesz że Twój syn rożnie się zachowywał w zależności od przedszkola. Moja córka jest śmiała, odważna, lubi przewodzić, nie chciałabym by straciła tą cechę pośród starszych kolegów, bo wiadomo że starsze dzieci będą -jak to napisałaś-wiodły prym.

    Marzena, rozmawiałam z dyrektorką na temat tego jak ona to widzi, połączenie dzieci tak różnych wiekowo, ale nie potrafiła mi dać konkretnej odpowiedzi, bo taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy w tym przedszkolu. Po prostu wszystkie 6 latki musiały iść do szkoły (oprócz tych z odroczeniem), było sporo 2,5 i 3 letnich dzieci, mniej tych 3,5 letnich, nadmiar 4 i 5 latków i stąd poprzerzucane niektóre dzieci do grupy 3,5 latków no i utworzyli grupę mieszaną, trochę też po to by zapewnić etat tej pani której grupa odeszła do szkoły. Pani detektor całą winę za tą sytuację zwaliła na bałagan w ministerstwie oświaty, na nieliczenie się z protestami rodziców przeciwnych posłaniu 6 latków do szkoły itp.

    Boję się też złego wpływu starszych dzieci na swoją córkę, jej reakcji na różne niegrzeczne zachowania kolegów. Wiadomo że inaczej zachowuje się 3-4 latek a inaczej 5 czy 6 letnie dziecko (pojawiają się już różne złe zachowania, brzydkie słowa). Moja córcia jest jak to niektórzy mówią wręcz ugrzeczniona, nie mamy z nią żadnych kłopotów, jest tez bardzo wrażliwa. A obserwując zachowania tych starszych dzieci widzę że zdarzają się przepychanki, bicie, przekleństwa, wyzwiska. Ostatnio gdy byliśmy popołudniu na przyprzedszkolnym placu zabaw gdzie bawiły się pod opieką jednej pani dzieci w różnym wieku widziałam jak jeden starszy chłopiec gonił jakieś sporo młodsze dziecko z kamieniem w ręku grożąc że go zabije. Nawet przedszkolanka była zdziwiona agresją tego starszego, a mało brakowało by młodszy tym kamieniem rzeczywiście oberwał.

  10. Pati, a musisz wracać do pracy czy chcesz? Bo różne są mamy, jedne nie wyobrażają sobie siedzenia z dziećmi i jak najszybciej chcą wrócić do pracy, inne mogą latami nie pracować zostając z dziećmi w domu i uważają ten czas za najcudowniejszy w życiu.

    Tak jak Ulla pisze musisz przemyśleć sobie kilka spraw. Jak dużo czasu dziecko będzie spędzać w żłobku? Po suwaczku widzę że Twoje dziecko jest jeszcze bardzo malutkie, szkoda go zostawać na 8 czy 10 godzin w żłobku. Najcudowniejsza żłobkowa "ciocia" nie jest w stanie zaopiekować się maluszkiem tak jak mama, bo przecież ma pod opieką wiele innych maluszków. Inną kwestią są choroby, wiadomo że malutkie dziecko będzie ze żłobka przynosić różne choróbska, kto się nim wówczas zajmie? Częste zwolnienia nie są mile widziane w pracy, czy liczysz się z tym że możesz ją utracić? No i czy warto narażać malca który nie ma jeszcze wykształconej odporności na ciągłe choroby? A może ktoś inny mógłby zaopiekować się Twoim dzieckiem do czasu aż pójdzie do przedszkola? Babcia, niepracująca koleżanka, opiekunka? Warto rozważyć nawet zmniejszenie etatu (na przykład do połowy) byleby tylko dziecko nie spędzało całego dnia poza domem. Warto też rozważyć pozostanie w domu z dzieckiem, choćby kosztem pogorszenia "standardów życiowych".
    Ja swoich dzieci nie oddałam do żłobka. I nie żałuję. Do pracy nie wróciłam. Gdy odchowam młodszego synka zacznę szukać pracy. Nie wyobrażałam sobie by nie było mnie przy nich w tym najpiękniejszym okresie życia, bo dzieci tak szybko przecież rosną, żadna z tych cudownych chwil nie powtórzy się. Wśród moich znajomych żadna mama nie posłała dziecka do żłobka, każda czeka aż dziecko skończy 3 lata i pójdzie do przedszkola. Wiadomo że często nie ma już gdzie wracać, ale pracę można znaleźć zawsze, można ich mieć w życiu kilka, w dzisiejszych czasach nie ma pewnych etatów, a to najwcześniejsze dzieciństwo trwa tak krótko że warto spędzić z dzieckiem każdą chwilę.

  11. A ja o barszczu Sosnowskiego usłyszałam po raz pierwszy z jakieś 10-15 lat temu w telewizji. Było o niej wtedy głośno bo zmarło jakieś dziecko poparzone tą rośliną. Wyobraźcie sobie że spotkałam się z tą rośliną "oko w oko" w ubiegły weekend. Byliśmy z rodziną w górach, w Wiśle. Pluskaliśmy się w wodzie gdy nagle moją uwagę przykuły wielgaśne chwasty rosnące na brzegu. Przypominały nam one barszcz Sosnowskiego, ale dla pewności sprawdziliśmy jeszcze w internecie w telefonie czy rzeczywiście to ta roślina i okazało się że tak. Czym prędzej przenieśliśmy koc w inne miejsce, bo ponoś w upalny dzień nawet opary tej rośliny potrafią być groźne, no i nie chcieliśmy by dzieci choć przypadkiem dotknęły tej rośliny. Potem spacerując zauważyliśmy że rośnie jej pełno nad brzegiem rzeki. Co gorsza wszędzie pełno turystów, mam nadzieję że nikomu nie przeszło do głowy jej dotykać.

  12. Aniołowie, Domi, dobrze pamiętam ten przypadek gdy ojciec zostawił w samochodzie na parkingu swoje dziecko a sam poszedł do pracy w wyniku czego dziecko "ugotowało się". Przeżyłam to bardzo, tym bardziej że działo się to w moim rodzinnym mieście.
    Co do tej prowokacji w Oświęcimiu to reakcja ludzi jest po prostu przerażająca, aż mi ręce opadły gdy czytałam ten artykuł.Co gorsza nawet kobiety, matki nie zrobiły nic by uratować "niemowlaka". Znieczulica ludzka jest po prostu straszna. Aż strach pomyśleć co by się stało gdyby w środku rzeczywiście było prawdziwe dziecko. Powinno być coś takiego jak kara za zaniechanie, za brak udzielonej pomocy, może wtedy coś by się zmieniło, bo jak widać na dobre serce nie ma co liczyć.

  13. Margeritko, a jednak się martwię bo tu grupa będzie bardzo liczna, ma liczyć 25 czy 27 osób. Chcieli mieć "komplet" stąd pomysł by połączyć w jednej grupie dzieci w różnym wieku. Wiem że są przedszkola w których są grupy mieszane, takie są przedszkola prywatne kształcące metodą Montessori. Jest jednak pewne "ale": po pierwsze grupy są tam raczej nieliczne (jak to w przedszkolach prywatnych), po drugie nie wiem czy są tam grupy aż tak bardzo zróżnicowane pod względem wieku, po trzecie w prywatnych przedszkolach jest jednak nieco inna jakość jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi. A to przedszkole do którego ma chodzić córka to zwykłe publiczne przedszkole, stąd moje obawy.

  14. Od września moja 3,5 letnia córka pójdzie do przedszkola. Dowiedziałam się ostatnio na spotkaniu z dyrektorką przedszkola że córka będzie chodziła do grupy mieszanej w której będą zarówno dzieci 3,5 letnie jak i 4 i 5 letnie a do tego kilku 6 latków (zamiast iść do szkoły zostają kolejny rok w przedszkolu bo rodzice załatwili im odroczenie). Prawdę mówiąc przeraziła mnie informacja o tym że córka ma chodzić do grupy tak bardzo zróżnicowanej wiekowo. Wiadomo że inaczej rozwinięty jest 3,5 latek, inaczej 5 latek a jeszcze inaczej dziecko 6 letnie. Czy te najmłodsze dzieci będą dobrze czuły się wśród starszych kolegów? Czy znudzone 6 latki powtarzające rok nie będą się nudziły i przeszkadzały w zajęciach? Czy starsze dzieci, choćby 5 latki nie będą dokuczały tym młodszym, wyręczały się nimi? Wiadomo że 5-6 latek lepiej radzi sobie z rożnymi rzeczami niż 3,5 latek, czy te młodsze dzieci nie będą się denerwowały że nie mają tak rozwiniętych zdolności (choćby manualnych) niż "starszaki"? Po córce widzę że nie lubi być gorsza od innych, że frustruje ją gdy ktoś umie robić coś czego ona nie umie bo jest jeszcze za mała. Zastanawiam się też jaki program będzie realizowany w tej grupie, bo przecież czego innego uczy się 3,5 latka a czego innego 5 latka którego przygotowuje się do pójścia do szkoły. Zastanawiam się czy w takich okolicznościach w ogóle posyłać córkę do przedszkola. Dyrektorka wyjaśniła mi że taka grupa została stworzona bo 6 latki odeszły do szkoły, będzie jedna grupa 2,5 i 3 letnich dzieci, a dzieci 3, 5 -4 letnich było za mało stąd pomysł stworzenia grupy mieszanej. Czy spotkałyście się, drogie mamy z takimi grupami? Czy to dobry pomysł by małe dzieci, które pierwszy raz idą do przedszkola zostały dołączone do grupy sporo starszych kolegów?

  15. Anaaa, a gdzie pracujesz, jeśli można wiedzieć? Nawet jeśli to praca tymczasowa to zawsze to jakieś nowe doświadczenie i trochę pieniędzy. Myślę że o pogodę nie masz się co martwić, na Węgrzech będzie na pewno ciepło.
    U mnie ciągle upały, aż mam już ich dość. Podobno dziś ma być chłodniej, "tylko" około 20 stopni, ale wydaje mi się że już teraz jest więcej, a to dopiero ranek.

    Domi, fajnie że pojechaliście pociągiem. Moje dzieciaczki jeszcze pociągiem nie jechały, nawet autobusem córka jechała zaledwie ze 2 razy, a podobało jej się bardzo. Dopóki Mały jeszcze taki mały ciężko by nam się było zebrać z tyloma tobołami do pociągu, zwłaszcza na całodzienną wycieczkę. Moim dzieciom też zoo się podoba, były w swoim życiu już kilkakrotnie, w tym roku chcemy jechać z nimi do Ostrawy, jest tam bardzo ładne zoo. Choć mojemu synkowi nawet zwykłe mrówki bardzo się podobają, ostatnio przeżywa jakąś fascynację nimi, potrafi przyglądać się im bardzo długo, podstawia im paluszki, a potem gdy wejdą mu na rękę ze strachem i piskiem je strąca. Mam niezły ubaw obserwując go.

    Za nami kolejny upalny weekend lata. Co porabiałyście,dziewczyny?
    My byliśmy w Wiśle i Brennej, rozłożyliśmy się nad wodą i dzieci prawie cały dzień baraszkowały w rzece. Ja też. :-) Wieczorami szliśmy do centrum, żeby trochę urozmaicić sobie i dzieciom czas. Odbywały się jakieś koncerty, no i było mnóstwo atrakcji dla dziec: place zabaw, dmuchane zamki, karuzele itp. W planach była jeszcze przejażdżka wiślańską ciuchcią, wjechanie kolejką na jakąś górę ale moje dzieci z wody wyjść nie chciały. Cóż, jedni rodzice nie mogą zagnać swoich dzieci do wody, a ja ich z niej wyciągnąć.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...