
Megane123
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Megane123
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 13
-
kristafowna mnie zaskoczył połóg - chyba wolałabym wiedzieć wcześniej, że może być ciężko. Wiele rzeczy mnie bolało, do tego baby blues... Pomagało wypłakanie się mężowi :) Najgorszy był pierwszy tydzień, potem już coraz lepiej. Obecnie jest fajnie (a piszę to po nieprzespanej nocy), choć bywają chwile, że płaczę z bezsilności (np. jak widzę, że małą coś boli albo jestem wykończona a ona wcale nie chce spać). A z mężem kłócę się chyba mniej ;) Czekamy na "zielone światło" na więcej bliskości... U nas rytmu dnia jeszcze nie ma, ale wprowadzamy go powoli, oby się udało... Kinga88, a Tobie nadal jest źle? Tzn. masz jeszcze objawy depresyjne?
-
Ta cisza naprawdę jest grobowa ;)
-
Beata dzięki za info :) Na szczęście z małą jest lepiej, to po prostu kolki. Mam tydzień nie jeść nabiału i czekolady, podaję też espumisan i paracetamol, można przeżyć ;) Ja też jadę jutro na groby, ale to dlatego, że mąż dziś pępkowe wyprawia . Teraz siedzimy z Julką w małym pokoiku i udajemy że nas nie ma, dopóki chłopy nie wybędą Miałam jechać na noc do teściów, ale mam spinkę z teściową i nie miałam zamiaru się tam pokazywać. Kurcze, to jest złota kobieta, ale od nadmiaru rad zaczynam być uczulona na jakiekolwiek porady...
-
Słuchajcie, z moją Julką jest nie za dobrze, od wczorajszego wieczora spała może z 2 -3 godziny, ciągle płacze, prawie niemożliwe jest uspokojenie jej. Lekarka poradziła odstawić nabiał, dawać espumisan i paracetamol oraz zbadać mocz. Powiedziała też, że gdyby się nie poprawiało, było bardzo ciężko, to mam jechać do szpitala. I teraz pytanie do Was: jak wygląda pobyt w szpitalu z maluchem? Czy ja mogę iść tam, gdzie rodziłam i leżeć normalnie z małą? Czy muszę jechać do innego szpitala i płacić za pobyt z dzieckiem/spać na korytarzu (nie mam pojęcia, jak to wygląda)? Jula jutro kończy miesiąc.
-
Ja dziś nad ranem znów miałam kilka godzin walki o sen małej... To zbierające się jej powietrze w brzuchu nas wykończy. Czy któraś z Was też ma/miała problem z cmokaniem dziecka przy karmieniu? Nie wiem, jak temu zaradzić, a ona przez to to powietrze łyka...
-
U nas też na razie jest nieregularnie. Jedyne co w miarę o stałej porze się dzieje, to wieczorne rytuały. Kapiemy późno, bo ok. 21:00, ale przynajmniej regularnie. Przed kąpielą staram się trochę nakarmić, bo bez tego był wielki krzyk. Po umyciu masażyk, ubieranie i znów karmienie, potem sen. O ile ładnie jej się odbije powietrze, śpi spokojnie i budzi się w nocy jeszcze 2-4 razy. Ale jak jej się nie odbije... masakra. Wczoraj przez 5 godzin nie chciała się uspokoić. Męczyło ją to powietrze strasznie, nic nie pomagało, odchodziliśmy z mężem od zmysłów. Ostatecznie pomogło najpierw ogrzanie brzuszka suszarką (oczywiście ostrożnie i delikatnie żeby nie poparzyć), a potem położenie pionowo na ramieniu. Po odbiciu niemal od razu zasnęła, a my razem z nią...
-
Ja ważyłam jakieś 57 kg, przybrałam do 70 kg, 3 dni po porodzie ważyłam 59 i tak jest chyba też teraz. Brzuszek całkiem spoko, choć wczoraj siostra powiedziała mi, że jeszcze widać. Już się do niej nie odzywam Co do weluru - mała właśnie ma go na sobie od wczorajszej kąpieli. Przegrzana nie jest, uczuleń na razie nie zaobserwowałam.
-
Aha - pisałyście kiedyś o krzyku dziecka przez sen. Jula wczoraj tak wrzasnęła (prężąc się przy tym i robiąc okropną minę), że ja sama pozbierać się nie mogłam. Byłam przekonana, że dzieje się z nią coś strasznego (ale oczywiście mała za sekundę już się uśmiechała...). Od tego momentu śpi niespokojnie i mam wrażenie, że śnią jej się same okropności :( Boję się, że kiedyś w nocy znów mnie taki krzyk obudzi. To jest przerażające!
-
kristafowna ale nas mają przenieść tylko na inny dział - noworodki i niemowlaki ;) Dalej będzie nas można czytać pod nazwą Wrześniowe skarby 2014 :) Lili, mama Magda moja też ma wiotkość krtani. I do tego sapkę. Obie te rzeczy w tym okresie są fizjologiczne ale powodują, że mała brzmi, jakby powietrza złapać nie mogła (i tak piszczy) - przez tę krtań, oraz właśnie charczy - przez sapkę. Sapkę poznać można po tym, że dziecko brzmi, jakby miało katar, ale nic w nosie nie ma - po prostu jest opuchnięte. Sól morska to dobre rozwiązanie. Melly nie zamierzam za często zabierać Julinki do dużych sklepów głównie dlatego, że widzę, jak ona reaguje na hałas i ostre światło. Poza tym ona jeszcze dosyć często chce jeść co skutkuje tym, że takie zakupy to bardziej pośpiech i stres bo dziecko płacze niż przyjemność. Wolę robić zakupy w osiedlowym sklepiku. I chociaż nie jestem zwolennikiem trzymania pod sterylnym kloszem (uznaję zasadę, że układ odpornościowy musi być drażniony, by poprawnie działał), to w tym początkowym okresie tłumy kaszlących ludzi to coś, czego wolę Juli oszczędzić ;)
-
Teosia, zdrówka życzę! marti123 moja też miewa takie histerie, wtedy ją nosiłam i bujałam i albo zasypiała, albo dawała się przystawić (np. po odbeknięciu). Też nie mam pojęcia, skąd to się bierze... My dziś mieliśmy pierwszą wizytę w hipermarkecie. Tak wyjątkowo, bo nie planuję za często Julki w takie miejsca zabierać, ale tym razem musiałam sprawić sobie nowe fanty w postaci butów i torebki. W poniedziałek zaczynam nowe studia, jakoś trzeba wyglądać ;) Tylko zła jestem, bo ponad tydzień temu zakupiłam też przez internet w jednym sklepie ciuszki eleganckie takie dobre do karmienia i jeszcze nie przyszły, a miały być na to rozpoczęcie roku :/
-
Ja dziś byłam u pediatry i rozmawiałam o szczepieniach. Babka ma spoko podejście bo jakoś nie nakłaniała specjalnie do tych dodatkowych. Mówiła, że na meningokoki i pneumokoki warto szczepić, jeśli szybko oddaje się dziecko do żłobka albo ma ono styczność z osobą, która np. często choruje na zapalenia płuc. O rotawirusach mówiła, że szczepienie może złagodzić przebieg zakażenia, ale też, że bez szczepienia rotawirusy nie są jakieś bardzo groźne. Ja więc dodatkowo szczepić nie będę. My dziś mieliśmy spokojny dzień - jaka ulga, mogłam porobić cokolwiek... Oby to nie zwiastowało nieprzespanej nocy ;)
-
Smile, Karolcia, u mnie z Julą też ciężko, ale chusta potrafi zdziałać cuda. Wiadomo, nie daje to pełnej wolności, ale jednak cokolwiek można zrobić. Odkryłam, że ogromne znaczenie ma to, czy małej porządnie się odbije. A i w tym chusta pomaga :) W tej chwili Julinka zasnęła mi na brzuchu. To też często jedyna opcja na uspokojenie.
-
Ja dodatkowo na nic szczepić nie będę. Co do obowiązkowych to mam nadzieję, że przez rok zdążą wprowadzić jakąś bezpieczną alternatywę dla szczepionki przeciw odrze, śwince i różyczce. A jak nie zdążą, to postaram się zaszczepić tylko przeciw odrze. Ale to jeszcze trochę czasu :)
-
Pocieszę Was, że ten kryzys powinien minąć w ciągu kilku dni. Trzymajmy się dzielnie :) Generalnie w laktacji są takie kryzysy: 3 dzień (nawał), 2-3 tydzień (dziecko wisi na piersi, ma się poczucie, że brakuje pokarmu, ale w zupełności go wystarczy!), 6 tydzień, 2-3 miesiąc, 5-6 miesiąc, 9 miesiąc. To jest związane ze skokami rozwojowymi maluszka, trwa kilka dni i potem jest ok. Jak komuś zależy na laktacji to warto o tym wiedzieć i się nie dać w tych okresach :) alicjapola skojarzyło mi się, że są takie cycki-gniotki, może by były dobre dla naszych maluchów Smile mam podobnie, też niewiele kg zostało (1-2) ale brzuszek to mógłby wyglądać inaczej... Najgorzej, że przy dziecku ciężko mi jeść regularni i sobie robić pełnowartościowe posiłki i czasem łatwiej sięgnąć po jakąś słodycz. A to nie pomaga ;)
-
Też się trochę obawiam powrotu do seksu, choć ciągnie mnie do męża... Boję się nawet w lusterko spojrzeć co tam zastanę, bo jak spojrzałam parę dni po porodzie, to nie było za wesoło ;) U nas kryzys laktacyjny 2-3 tygodnia, czyli z Julki zrobił się mały wisiocycek :) Dziś je co chwilę, a usypia tylko przy mnie. Podobno po paru dniach to mija, mam nadzieję, bo i dziecko zdenerwowane i ja bezradna.
-
aniolmag a to spryciara z tej Twojej córci :) Ja powoli zaczynam organizować domowe życie z nową małą istotką. Jest fajnie :)
-
Do nas się goście zaczęli schodzić, to i pisać nie było kiedy... :) Wrócę do tematu nacięcia/szwów. Ja jestem 2,5 po porodzie, siadam już bez większych trudności, ale czasem coś tam poszczypie. Alicjapola ja też mam to, o czym piszesz! Już się zaczęłam zastanawiać, czy mnie tam jakimś cudem nie uszkodzili. Ciekawe, skąd to jest... Ponadto miałam szwy zdjęte w 9. dobie, a wczoraj odkryłam, że jeszcze coś mi tam wisi :/ podobno te rozpuszczalne potrafią tak wychodzić z głębszych warstw. Zdarzyło się tak którejś z Was? Co do przegrzewania - łączę się w bólu ;) Ja nie dokarmiam Juli butlą, a przybiera dziennie prawie 50 g. I ulewa przez obżeranie się, jak to określiła położna :)
-
Lili to teraz rozumiem, o co chodzi z tym kp :) ja na początku bardzo odczuwałam taką więź, za każdym razem czułam jakieś takie poświęcenie, złączenie. A teraz to momentami marzę, żeby wreszcie się już najadła, a ja bym sobie pospała... Już nie mówiąc o wyrzutach sumienia jakie mam, gdy pozwalam sobie podczas karmienia przeglądać internet ;)
-
Co do tego leku o którym pisałam - aż się zainteresowałam składem, bo tyle dobrego słyszałam, a w sumie nie wiedziałam, o co chodzi. I teraz trochę się zawiodłam, bo niby taki skuteczny lek, tak wszyscy chwalą, z Niemiec sprowadzają, a tu substancja czynna to simeticon - to samo, co w espumisanie. No chyba, że to jakaś inna, lepsza postać tej substancji, ale nie jestem farmaceutą. I w sumie szczerze wątpię.
-
Ja osobiście nie wyobrażam sobie butelką karmić Julinki. Pomijając walory zdrowotne dla mnie i dziecka, na chwilę obecną byłoby to dla mnie niepraktyczne, zwłaszcza to nocne wstawanie ;) Jestem ciekawa, jak sobie poradzę z karmieniem naturalnym, gdy zacznę zajęcia na nowych studiach... Planuję spróbować chodzić z Julką w chuście, siadać gdzieś w zakątku blisko wyjścia i jakoś dać radę, może się uda :) Karolcia słyszałam super opinie o leku, który z Niemiec niestety trzeba sprowadzać, kropelki nazywają się SabSimplex. Podobno są mega skuteczne, ale sama nie sprawdziłam.
-
alicjapola ja bym się do położnej zgłosiła - po swoich przygodach wiem, że warto. Jeśli masz tak nasilone objawy, to czym prędzej!
-
Dziewczyny dzięki za rady. Wczoraj wezwałam swoją położną, bo drugi dzień mieć prawie 39 st. to średnio. Rozmasowała piersi i ręcznie ściągnęła mleko z zablokowanego miejsca. Bolało, ale efekt jest. Temperatura od razu zaczęła spadać. Niestety niezupełnie, ale położna zauważyła, że mała ma katarek a ja powiększone węzły chłonne, więc prawdopodobnie infekcja nam się doczepiła. Jak na złość numer do przychodni nie działa :/ Lili tak jak pisze Beata - jeśli karmisz piersią, wit, K+D od 8 doby do zakończenia 3 miesiąca, codziennie, przed karmieniem (bo mleko jest tłuste i pomaga przyswajać witaminy). Od ukończenia 3 miesiąca podajesz znów samą wit. D. Mamaali współczuję... Ale też ciekawi mnie co piszesz o przypadku dziewczyny z Twojej sali. Też z mężem mamy różne grupy, ale byłam przekonana, że jakiekolwiek zagrożenie jest tylko wtedy, gdy matka ma rh- a ojciec rh+. W ogóle to podziwiam Was, że chce Wam się te siódme poty wyciskać... Ja jeszcze nie odespałam porodu i sobie nie wyobrażam takiego wysiłku ;)
-
Mi położna w pierwszym m-cu życia dziecka kazała co 4 godziny budzić, żeby maluch nie miał za dużego spadku cukru. Nie mam takiej potrzeby, bo w nocy budzi się częściej. Za to po karmieniu koło 6-7:00 rano potrafi mi przespać i 5 godzin, ale ten raz na dobę to już sobie daję spokój z wybudzaniem. Niestety doczekałam się przez te stresy... Mam chyba zatory. Od wczoraj gorączka 39 stopni, spadła po leku i dziś znów 38. Mała też to odczuwa... Masakra. Nie pomaga kapusta, masaże, odciągnąć się nie da, ciepłe okłady...
-
A ja się muszę wyżalić. Z małą wszystko ok, ale z moim mężem miałam dziś koszmar. Od dłuższego czasu jest przepracowany, do tego pobudki nocne... Miewa gorączki i inne paskudne objawy z tego tytułu. Dziś o 2 w nocy wracał z pracy, o 5:00 obudził mnie, że od kilku godzin bardzo go boli za mostkiem. Siedziałam z nim próbując coś zdziałać i modląc się, żeby to nie było nic poważnego. Moje emocje to jakaś katastrofa. Już sobie wyobrażałam, że coś mu się stanie, że zostanę sama z dzieckiem, masakra... W końcu pojechał do szpitala, na szczęście to samopoczucie to tylko efekt przemęczenia, przynajmniej go zbadali... Mam zdecydowanie dosyć dzisiejszego dnia. Dobrze, że Juleczka taka kochana...
-
mamaali może spróbuj chustonoszenia? Niektóre dzieci już tak mają, że takie przylepy są, a przecież są też inne sprawy do roboty... Chusta mogłaby pomóc, miałabyś i wolne ręce, i spokojniejsze dziecko.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 13