Skocz do zawartości
Forum

Blan

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Blan

  1. Witam, O szczepionkach. Chcę zaszczepić moją małą szczepionkami skojarzonymi - to o 7 lub 10 mniej wkłuć w całym tym początkowym okresie szczepień - duża różnica. Fakt, że na te szczepionki trzeba wydać ok.1000 zł, ale już na to odłożyłam kasę. To kilka takich rzeczy, na których nie chcę oszczędzać. Będę mieć używany wózek, łóżeczko i ubranka, ale ze zdrowiem nie ma co ryzykować. Nad pneumo i meningo się ciągle zastanawiam - z jednej strony też mam wrażenie, że to już trochę za dużo, i może to wszystko tylko ma służyć wyciąganiu pieniędzy, ale z drugiej strony... no cóż, chyba podejmę decyzję później. Faktem jest, że im więcej się czyta o różnych zagrożeniach, tym bardziej człowiekowi odbija. Ale, co ma być to będzie i nie ma co sobie głowy głupotami zajmować. Już za 10 dni wracam do domku a potem USG. Nie mogę się doczekać. Pozdrawiam
  2. Hej, Dzisiaj odwiedziła mnie koleżanka, która 6 tygodni temu rodziła w Szwecji, w samej stolicy:-). Jeśli myślicie, że u nas jest kiepsko, to posłuchajcie tego: Koleżanka bardzo się bała porodu (pewnie tak, jak prawie każda z nas) i z prowadzącą ją położną (tam nie chodzi się do lekarza, chyba że są jakieś poważne komplikacje) ustaliły, że będzie mieć znieczulenie. O 17 odeszły jej wody, więc mąż zawiózł ją do szpitala. Położna na izbie przyjęć powiedziała, że to jeszcze za wcześnie, że ma wracać do domu i wrócić później (trudno powiedzieć ile to jest "później"). Skurcze były bardzo bolesne, regularne i częste, więc o 22 wrócili do szpitala. Pielęgniarka znowu stwierdziła, że panikuje, i że ma wracać do domu, do którego nota bene ma ok.40 min samochodem. Koleżanka nie zgodziła się, więc po kilkunastu minutach pozwolono jej zostać w pokoju przy poczekalni, ale powiedziano jej, że ma być cicho, bo tu ludzie śpią. Gdy wreszcie uznano, że może iść na oddział, była ok. 2 w nocy. Znieczulenia nie dostała, pomimo, że prosiła, otrzymała tylko gaz i jakieś środki przeciwbólowe dożylnie. około 5 rano urodziła na szczęście śliczną i zdrową córeczkę. P.S. zgodnie ze szwedzkimi, bardzo postępowymi teoriami, krocza się nie nacina, moja koleżanka ma 41 lat i niestety w tym wieku nie jest się już super elastyczną, więc wszystko jej popękało... Jedyne co powiedziała dobrego o szpitalu, to że wyposażenie i pokoje jak w najlepszym hotelu. Ale wiecie co, ja to już wolę jedną dobrą położną i lekarza, a wygody to sobie zapewnię w domu. Pozdrawiam serdecznie
  3. Hej dziewczyny, Ta historia ze szpitalem totalnie mnie dobiła. To po prostu sk... Ale niestety tak jest od wielu lat. Uczyłam się w liceum medycznym (kiedyś takie były) i w czwartej klasie zaczęłyśmy praktyki w szpitalu. Akurat na gastrologii, gdzie leżało dużo starszych osób. Potem jeszcze OIOM z ludźmi po wypadkach, w bardzo ciężkim stanie. To, jak tzw. personel (niestety najczęściej lekarze), traktował pacjentów jest nie do opisania. Szkoda gadać. Zrezygnowałam z tego zawodu, bo nie mogłam tego znieść. Nie dałabym rady pracować z takimi ludźmi, dla których chorzy to zło konieczne. Już wcześniej pisałam, jak to było, gdy poszłam na badania do szpitala. Pan dr potraktował mnie jak fantom do nauki dla studentów. Niestety, akurat po powrocie idę tam na jeszcze jedno badanie. Ale kolejne (w 26-27 tyg.) zrobię już prywatnie. Dobrze, że piszecie o tych ruchach. Ja też tak mam, że czuję małą kilka dni bardzo wyraźnie, a potem dzień, lub dwa nie wiem za bardzo czy to ona. Ale widocznie tak ma być i mniej się już denerwuję. Tu byłoby trochę ciężko iść do lekarza. A jeśli chodzi o bezsenność... Nawet jak śpię, to wydaje mi się, że nie do końca i byle co mnie budzi. Ale nie jest jeszcze najgorzej. Życzę Wszystkim dobrej nocy i przynajmniej 6 godzin głębokiego snu. Pozdrawiamy :-)
  4. Dobry wieczór mamuśki, Od dłuższego czasu próbuję rozgryźć system pieluszek wielorazowych. Koleżanka mi to poleciła, ponieważ tak wychowała dwójkę swoich maluchów i już po półtora roku mogła niemal całkowicie zrezygnować z pieluch. Pieluszki te mają wiele zalet, najlepszą stronę jaką znalazłam to: www.pieluszkarnia.pl ale jednocześnie jest tu tyle informacji, że już się pogubiłam kompletnie. Moje pytanko: czy któraś z Was myślała o takiej metodzie? Z jednej strony to oczywiście dodatkowa praca, ale z drugiej, to, że dziecko szybciej się uczy korzystania z nocnika jest bardzo interesujące. Tu, w Skandynawii, ludzie chyba z lenistwa (no i pewnie dlatego, że pieluchy są refundowane), nie przykładają do tego wagi. Nikogo nie dziwią pięcio a nawet sześcioletnie dzieci z pieluchą. Mnie taka wizja przeraża. I to nie tylko ze względu na koszty. Co myślicie o takim rozwiązaniu? Pozdrawiam
  5. Hej, Ostatnio mocno u nas buja a do tego żołądek daje mi od kilku lat popalić (dosłownie) i ciężko mi wysiedzieć, dlatego nie piszę zbyt często. Ale czytam wszystko na bieżąco. Chciałam tylko napisać kilka słów o podróżach z dziećmi. Dla mnie było szokiem, jak pierwszy raz zobaczyłam wycieczki z maluchami u nas na promie. Ale już się przyzwyczaiłam. Tutaj podróż statkiem jest tak normalna jak podróż pociągiem. Nie ważne, że z Wysp do Danii płynie się półtora dnia, a z Danii na Islandię, z przystankiem na Wyspach niemal 3 dni. Maluszki, już nawet kilkutygodniowe podróżują sobie z rodzicami w najlepsze. A że tutaj, jak wcześniej pisałam, mało kto ma jedno dziecko, no chyba że to młode małżeństwo, to zwykle wygląda to tak, najpierw lecą dwa urwisy około 5 - 3 lata, za nimi tupie takie 1,5 roku, potem toczy się wózek (czasami bliźniaczy), pchany przez spoconą i wykończoną mamę. Wózek nie mieści się w kabinie, więc całą ekipę pakuje się do środka, wózek trzeba odstawić na początek korytarza. Potem ruszamy i są 2 wersje: albo maluchy dalej latają w samopas (na początku byłam zszokowana, że puszczają je tak o, na statek i nie boją się, że coś im się stanie), rozrzucają cukierki, czipsy i takie tam, drą się jak opętane i tak do 22 - 23. Albo mają chorobę morską i zwracają co chwilę gdzie popadnie, co oczywiście jest jeszcze gorsze od wersji pierwszej, bo to nie rodzice sprzątają :-). Najlepsza była rodzinka z Holandii, która wybrała się do stolicy Islandii. Oczywiście na rowerach. Od portu na Islandii do którego dopływamy, do stolicy jest ok.800km, nie mam pojęcia jak tam dojechali, z dwójką dzieci, jedno jeszcze nie chodziło, miało niecały rok... co kraj, to obyczaj. Ja raczej wolałabym poczekać, aż mała będzie miała roczek, akurat na kolejne wakacje może się gdzieś wybierzemy, teraz spędzę czas u mamy, mieszka kilkanaście kilometrów od nas, w domku pod lasem. To mi zupełnie wystarczy. Pozdrawiam serdecznie ze sztormowego przesmyku między Wyspami.
  6. Hejka, Tu wieje i leje. Mieliśmy całkiem udany sztorm, fajnie, że na pożegnanie pogoda zrobiła mi taki prezent (uwielbiam sztormy, wiem, że to trochę dziwne, ale morze jest przepiękne i niesamowite gdy tak się burzy). Właśnie przeczytałam, chyba u Ciebie Polinka, że nie należy spać na plecach. Cholera, najpierw się odzwyczajałam od leżenie na brzuchu, a teraz się dowiaduję, że na plecach też nie można !!! To już tylko mi chyba lewitować pozostanie. Pati - ja też tylko Femibion 2, teraz widziałam jeszcze 2+ ale nie miałam kiedy się spytać mojej lekarz, czy mogę brać ten drugi, więc pozostaję przy tym, który zaleciła mi wcześniej. Wolę nie ryzykować żadnych zmian w lekach, czy suplementach, na własną rękę. A jeśli chodzi o ciuchy na ciążę, to kupiłam jedne spodnie z golfem :-), na tyle duże, że mogę pod nie włożyć leginsy, do tego mam 3 pary dresów, a od kolegi (!) pożyczyłam zestaw narciarski - spodnie na szelkach i kurtkę. Kurtka sprawdza się świetnie, bo jest bardzo obszerna w brzuchu, a przez to, że ma mankiety na rzepy i wszystko prawie można regulować gumkami, to bez problemu przechodzę w niej zimę. Spodnie wypróbuję jak wrócę za 3 tygodnie, ale mam nadzieję, że do tego czasu te najgorsze mrozy już sobie pójdą. Mam ogromny brzuch. Jeszcze 4 miesiące a ja już mam problem z obcięciem paznokci u nóg. Żołądek mi się buntuje z powodu braku miejsca i muszę jeść małe porcje, co w moim przypadku jest bardzo trudne - jestem żarłokiem i dlatego zawsze jadłam mnóstwo owoców i warzyw, żeby nie tyć, ale żeby się najeść, teraz ciągle jestem głodna, ale nie mogę zjeść tyle co zwykle, więc się wkurzam. Nie mówiąc o tym, że najbardziej kocham tatara i sery pleśniowe, a tu szlaban... No ale to akurat nie jest największym poświęceniem :-) Pozdrawiamy serdecznie :-)
  7. Cześć dziewczyny :-) Siedzę sobie na łódce i nudno, więc mam czas na pisanie. W domu raczej nie uda mi się tak często tu zaglądać. Dziubala: Wyspy Owcze są śliczne, o ile zwiedza się je kilka dni, na tyle wystarcza optymizmu. Potem ciągły wiatr i deszcz padający niemal bez przerwy (i to z każdej strony, również od dołu, przez ten wiatr), sprawiają, że Polska wydaje się być krajem tropikalnym. Są tu głównie skały i góry poprzebijane niesamowitymi tunelami, łączącymi wioski położone po przeciwnych stronach gór, wyspy rozrzucone są w różnych odległościach, na przykład między dwoma największymi płynie się ok. 3 godzin. Mieszkańcy tego państewka (zależnego od Danii), są ogromnymi patriotami i mają nie tylko bardzo ciekawą kulturę ale i język farojski, którym posługuje się tylko 50 tyś ludzi (tylu jest obywateli Wysp Faroa, czyli Owczych). Co ciekawe, uwielbiają dzieci, zwykle kobieta w wieku dwudziestu kilku, do trzydziestu, ma maluchów minimum troje, ale zwykle więcej. Koleżanka z pracy ma 25 lat i jeszcze żadnych dzieci i jej rodzina strasznie się martwi, bo już taka stara, że nie wiadomo czy będzie miała :-) Ale właśnie oświadczyła, że zmienia pracę na lądową, bo planuje zajść w ciążę (lepiej późno, niż wcale). Polinka: masz pewnie rację z tym, że teraz czujemy się najlepiej (przynajmniej niektóre z nas). Ja aż tryskam energią, sama się hamuję, bo się obawiam, że przeszarżuję, a potem będę mieć kłopoty. Dlatego pewnie wszystko dotyczące mojej pracy wyjaśni się za kilka tygodni. Fiołek: dzień rozpoczęty od takich fajnych kopniaczków jest fajny, boję się tylko co będzie za kilka tygodni, gdy maleństwo trochę podrośnie. Wtedy może nie być tak przyjemnie :-) Jak wrócę do Polski to pierwsze co zrobię, to napad na cukiernię - pączki i faworki :-) Niestety nie umiem sama ich robić, ale może kiedyś, jak wreszcie skończy się remont i będę mieć trochę czasu, to spróbuję zrobić sama. Na razie muszę liczyć na ulubioną cukierenkę. O, właśnie zaczął się 21 tydzień ciąży. No i chyba najwyższy czas iść spać, już po północy. Dobranoc i do juterka
  8. Hejka, U nas już fajnie, mała coraz częściej daje o sobie znać, dzisiaj rano (to znaczy między 3 a 4 bo tak mnie zawsze budzi), to nawet jak położyłam rękę na brzuchu to czułam jak skacze. Naprawdę super uczucie. Ja USG połówkowe będę robić dopiero za 3 tygodnie, w 24 tygodniu, z prostej przyczyny, że ciągle jestem na statku. Mam skierowanie do kliniki, mają tam świetny sprzęt, ale co z tego, jak badanie jest NFZ-tu, więc ogólnie mają pacjentów w d... Ostatnio jak tam byłam, to nawet nikt się mnie nie zapytał, czy zgadzam się na obecność około 10 obcojęzycznych młodych ludzi, domyślam się, że to studenci, ale pan dr nie miał nawet ochoty mi tego powiedzieć. A całe badanie polegało na tym, że opowiadał im po angielsku co robi. Potem szybko dał mi kilka linijek opisu i wezwał następną panią. Więc nie liczę na zbyt wiele. Tydzień później idę do prywatnej kliniki, żeby zrobić te same badanie ale już z moim prawie mężem, i na spokojnie o wszystko się popytać. Chociaż najbardziej to mi tylko na filmiku zależy, bo nie jestem fanką tych ich medycznych cudów. I tak nic nie mogą zrobić jeśli coś jest nie halo, a ja wiem, że wszystko jest ok i nie mam zamiaru się niczym przejmować. Inna sprawa to ból jaki mam między żebrami, tak na ciut poniżej środka stanika. Myślę, że to mięsień prosty brzucha, albo przepona. To chyba sprawka mojego wściekłego apetytu. Od kilku dni mnie męczy i w związku z tym zmniejszyłam porcje. Co skutkuje tym, że chodzę głodna, ale przynajmniej mnie tak nie boli. Siedzenie przy kompie też mi trochę dokucza. Ale czytając, jakie niektóre z nas mają kłopoty, to to pestka. Ciągle myślę, czy przyjechać na jeszcze jeden kontrakt. Z jednej strony forsa by się przydała, czuję się świetnie i ogólnie chciałabym jeszcze pracować, a z drugiej wszyscy mnie straszą: a jak coś się stanie etc. Ale pewnie wszystko się samo wyjaśni, bo to byłoby za 7 tygodni, a w tym czasie dużo się może zmienić. No nic, uciekam do łóżka. Bo i tak młoda obudzi mnie pewnie za 4 - 5 godzin :-) Pozdrawiamy serdecznie z Wysp Owczych
  9. Hej, znowu tyle nowych wątków :-) O mnie: mam 38 lat, pierwszy raz w ciąży (i raczej nie planuję drugiej), z wykształcenia jestem nauczycielką, ale nie pracowałam w tym zawodzie, od pięciu lat jestem stewardessą na promie kursującym między Danią a Islandią. Do niedawna dużo czytałam, głównie fantastykę i biografie, teraz moje zainteresowania zogniskowały się wokół tematów: chustonoszenie, pieluchy wielorazowe, materace do łóżeczka itp :-). Lubię spacery po lesie i oczywiście podróże. O porodzie z partnerem: dla mnie było to tak naturalne, że mój mąż będzie ze mną, że nawet się go chyba nie spytałam, jak wrócę do domu to zapytam, ale myślę, że się zgodzi. Chciałabym, żeby był przy dziecku od pierwszego momentu, żeby przeciął pępowinę i usłyszał pierwszy krzyk maleństwa. To chyba ważne dla nas wszystkich. No i nigdy się nie powtórzy. Praca po porodzie: zawsze byłam osobą bardzo zajętą i nie wyobrażam sobie życia bez pracy dłużej niż rok, pomijając już stronę ekonomiczną (u nas akurat nieciekawie, bo mąż niestety nie ma zbyt dochodowego zajęcia), to myślę, że ważne jest dla matki, żeby mogła robić coś poza domem. Nawet dla samego zdrowia psychicznego, troszkę odpoczywa się od rutyny i z większą ochotą wraca do malucha. Ale wiem, że życie potrafi wszystko zweryfikować, więc zobaczymy jak będzie. Łóżeczko w pokoju rodziców: nie mamy niestety osobnej sypialni, bo właśnie ją przeznaczamy na pokój dla dziecka i tam będzie łóżeczko. Nie chciałabym mieć łóżeczka w naszym pokoju, głównie ze względu na to, że mamy tu też telewizor, bez którego mój mąż nie potrafi żyć, a nie chcę, żeby maleństwo od urodzenia było bombardowane tymi błyskami i hałasem. Dziubala: Szkoda, że majeranek nie działa na Ciebie, ja nie potrafię bez niego funkcjonować. Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie i do następnego razu.
  10. Cześć mamuśki! Trochę mi tu smutno na tym stateczku, ale czytanie Waszych wpisów, trochę mi pomaga. Mam wrażenie, jakbym na chwilkę spotkała się ze znajomymi w kawiarni :-) Będę tu jeszcze ponad 4 tygodnie, ogólnie wszystko jest ok, ale i tak trochę się dołuję, bo uwielbiam moją pracę a teraz będę musiała o niej zapomnieć... smutno. Ale cóż, dzieciątko jest najważniejsze, szczególnie, że dookoła przyjaciołom maluchy rosną jak na drożdżach i nie ukrywam, trochę im zazdrościłam tych "potworów". A przy okazji, podziwiam wszystkie mamy, które zdecydowały się na kolejne maleństwo. Nie wyobrażam sobie jak ogarnąć się z jednym, a co dopiero z dwójką. Jeszcze teraz w ciąży, to ok, może i nie jest tak tragicznie, ale potem? Moja koleżanka ma 3 miesięczną córcię, a starsza ma 3 latka. Po porodzie ma kolosalne problemy z kręgosłupem, przyplątała się jej przepuklina rdzenia i ma straszne bóle, ale starsza nie bardzo się z tym może pogodzić. Ostatnio wróciła z przedszkola i prosi mamę, żeby z nią potańczyła, na co mama odpowiada, że nie może, bo ją plecy bolą. Odpowiedź: ale nóżki cię przecież nie bolą :-) Wydaje się to może zabawne, ale nie do końca. Tusiaa - ale żeś mi apetytu na pączki zrobiła, chwała Bogu, nie mamy na statku cukierni, bo pewnie bym już stała w kolejce. Polinka - mąż może mieć rację, mój brat świetnie gotuje, jest romantykiem i domatorem, lubi teatr i delikatną muzykę, uwielbia się elegancko ubierać, a ja cóż... dresy, dżinsy, w domu to tylko sypiam, gotuję głównie to, co już jest w torebkach (herbata, ryż, zupki w proszku) a muzyka raczej ostry rock :-), takie to z nas genderowskie rodzeństwo :-). Trzymam kciuki, żebyś dała radę z tą przepukliną. Fiołek - podziwiam Cię, że zrobiłaś jakiś kurs, ja nie jestem ostatnio w stanie nic przeczytać co jest dłuższe niż 2 akapity, kompletnie tracę wątek, wracam do początku bo zapominam o co chodzi. A tak na marginesie. Czy też Was męczą idiotyczne sny? Ja albo uganiam się z jakąś podlewaczką po trawnikach między blokami, a to szukam psa, albo wracam do domu a tam dzicy lokatorzy. Wszystko bardzo realne, tak, że jeszcze chwilę po przebudzeniu mam wrażenie, że to prawda. Po takich snach, wcale nie czuję się wyspana. Dobranoc i spokojnych snów :-)
  11. Cześć Tyle nowych tematów: Majeranek - 1 łyżka stołowa na kubek wrzątku, parzyć 3-5 minut (konieczne drobne sitko), pomaga na zgagę i zmniejsza katar, podobno też na mdłości, ale akurat tego już nie mam, więc nie wiem. Można pić kilka dziennie, ja piję dwie, rano i po obiedzie. Koty, psy i cała reszta - u mnie zawsze było i jest za trzęsienie zwierząt, dzięki czemu na toksoplazmozę jestem już uodporniona, więc nie mam się czym martwić, jeśli chodzi o małe dziecko i kota - raczej kot będzie na początku ciężko przeżywał, bo zawsze to dla niego zmiana, ale nie sądzę, żeby miał mordercze zamiary, zresztą koty, które mamy są zbyt leniwe, żeby się na coś rzucać, przynoszą tylko czasami jakąś zdobycz z ogrodu, ale to wszystko. Natomiast mój mieszaniec w typie haski, uwielbia dzieci więc i tu nie będzie problemu. Wszystko trzeba zobaczyć w praniu, ale nie ma sensu pozbywać się zwierzaka już teraz, bo prawdopodobnie będzie wszystko ok. Zazdroszczę wszystkim, które przytyły tylko kilka kilo, ja mam wilczy apetyt i po prostu wariuję jak nie zjem co 3 godziny. I żeby było lepiej, na nic innego nie mam ochoty tylko na chleb z dżemem, ryż z dżemem lub naleśniki, oczywiście z dżemem. Mam nadzieję, że w końcu mi się przeje, ale nawet jak próbuję zjeść coś innego to mnie odrzuca i znowu wracam do dżemu... masakra. Skierowanie na USG 3 I 4 D mam do kliniki, sprzęt mają super, ale ponieważ jest to badanie refundowane przez NFZ (mój wiek) nie mogę wyprosić nagrania, nawet jeśli bym dała swoją płytę i bym zapłaciła, nie i już. Jeśli bym zapłaciła za całe badanie to tak. Więc tydzień po tym badaniu idę prywatnie, bo chcę mieć płytę na pamiątkę. Taki absurd naszego systemu, ale cóż zrobić. Jeśli chodzi o zakupy, oczywiście ze względu na remont muszę się wstrzymać, a potem najpierw wezmę wszystko od znajomych (mają już przygotowane po kilka kartonów ubranek, wanienkę, łóżeczko etc) a potem będę dokupować czego będzie brakowało. Mam to szczęście, że wszystkim się już dzieci urodziły i troszkę są starsze (pół roku, półtora i trzy), i same dziewczyny, więc będę miała mnóstwo ciuszków itp. A z tym zapeszaniem, znam tylko jedną mamę, która przestrzegała tego przesądu i wszystko zamówiła w sklepach, a mąż odebrał to i zawiózł do domu dzień po porodzie, kiedy jeszcze była w szpitalu, tylko co to za frajda wrócić do domu i zaczynać od prania, prasowania i układania? Widać, że mam tu na statku za dużo czasu :-) Pozdrawiam Was serdecznie
  12. Justynka82 - nie wiem jak jest u Ciebie, ale piszę, co przydarzyło się mojej kuzynce - w czasie ciąży miała stwierdzoną toksoplazmozę, bała się bardzo, ale młody ma już 7 miesięcy, rozwija się normalnie, słuch i wzrok również :-) Drugi taki przypadek, to moja nauczycielka z liceum, też miała taką sytuację, lekarze nastraszyli ją okropnie, nawet proponowali aborcję. Jej syn ma teraz ponad 25 lat i wszystko z nim w porządku. Więc nie martw się na zapas. Idź na te badania i myśl pozytywnie. Nawet jeśli to faktycznie toksoplazmoza, wcale nie musi skończyć to się źle. Trzymam kciuki, żeby wszystko było ok.
  13. Hej mamuśki! Pozdrawiam z Morza Północnego, a właściwie ze stoczni, bo nas na tydzień wstawili na dok. Cisza, spokój i wreszcie trochę czasu na net. W domu było czyste szaleństwo, nie dość że święta, Sylwester i Trzech Króli, to jeszcze przygotowania do ślubu i remontu, a wszystko trzeba było załatwić w tych kilka pracujących dni. Na szczęście ekipa budowlana wchodzi za kilka dni, więc najgorsze będzie zrobione w czasie, gdy jestem na statku, zatem trochę nerwów mniej. Jak wrócę, to będę mieć 2 tygodnie na: ostatnią przymiarkę sukienki, kupno butów i innych dodatków, wybranie kafelek i armatury do kuchni i łazienki no i koloru do pokojów. Potem ślub. oj... Jeśli chodzi o witaminy, to jeszcze przed ciążą brałam kwas foliowy, potem Femibion natal 1, od 13 tygodnia natal 2. Zgodnie z zaleceniem mojej ginekolog. Nie wiem, czy to ze względu na mój wiek (38), bo podobnie kierowała inna ginekolog moją koleżankę (41), więc być może dlatego. Wyniki mam w każdym razie świetne, włosy i paznokcie na razie ok, więc chyba wszystko dobrze. A przy okazji, dla zakatarzonych lub walczących ze zgagą (ja miałam straszną i to prawie bez przerwy): napar z majeranku (taki normalnie używany w kuchni jako przyprawa) - 1 łyżka stołowa zaparzona wrzątkiem 3-4 minuty, konieczne drobne sitko. Cudo, mówię Wam, już od trzech dni nie mam zgagi, a i katar jakoś tak mniej mnie wykańcza. Ma ten napar podobno intensywny zapach (nic nie czuję przez katar), ale za brak palenia w przełyku można wszystko przeżyć. Polecam. A jeśli chodzi o wózek: według mnie warto rozejrzeć się za używanym, z doświadczeń moich koleżanek wynika, że jak maluszek urodzi się powyżej 57 cm, i jeszcze szybko rośnie, to po 4 miesiącach już szukały większego. Ponadto, można naprawdę trafić świetną okazję, ja mam już "zaklepany" jakiś wózek od mojej przyjaciółki (jej córa ma 3 miesiące w tej chwili). Podobno nowy tej marki kosztuje około 3,5 tyś, a jej udało się kupić w doskonałym stanie za 300 zł. A i tak już mówi, że dla malutkiej zaczyna być za krótki, więc nie wie, czy jeszcze 2 miesiące poużywa. A te kilka złotych zaoszczędzonych na wózku bardzo łatwo zagospodarować na inne drobiazgi :-) Pozdrawiam jeszcze raz serdecznie.
  14. Hej mamuśki :-) Wszystkie deprechy mi minęły. Dzisiaj widziałam dokładnie i jeszcze Pani doktor potwierdziła. To dziewczynka :-) Hurrra! Oczywiście tatuś naburmuszony, jak bym miała na to wpływ, ale mam to w nosie. Jestem szczęśliwa. Za kilka miesięcy będę miała malutką Basię. Wszystkim takiego nastroju życzę i pozdrawiam serdecznie.
  15. Witam w Nowym, 2014 roku. Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie. Pamiętam, jak jedna z moich koleżanek będąc w ciąży użalała się nad sobą, że jest gruba, nie ma się w co ubrać i nie może na siebie patrzeć. Myślałam wtedy, co za głupia baba. Czeka na najwspanialszą istotkę na Ziemi i zastanawia się nad takimi bzdurami. A teraz ja sama mam ten sam kłopot. Bardzo się cieszę, że jestem w ciąży, wszystkie wyniki mam ok, więc wszystko super. Ale jak mam rano wstać i się ubrać to mi się już wszystkiego odechciewa. Wchodzę tylko w trzy pary spodni i kilka bluzek i jedną czarną kurtkę, którą już dawno miałam wyrzucić. Kilka dni poświęciłam na szukanie sukienki na ślub, w końcu się poddałam - na szczęście znalazłam krawcową, jest szansa, że nie pójdę do USC w leginsach i swetrze. Cholera, mam chandrę i nie mam na nic ochoty. Oczywiście poza kolejną porcją jedzenia... Każdy spacer kończy się zadyszką i spuchniętymi kostkami. Cały czas staram się być cholernie zadowolona, ale jakoś ostatnio średnio mi to wychodzi. Pocieszam się, że to tylko głupie hormony ale i tak jestem wkurzona. Mam nadzieję, że macie lepsze nastawienie do świata i siebie. Jeszcze raz pozdrawiam.
  16. Hej, witam po przerwie. Wróciłam wreszcie z morza i załatwiam wszystkie zaległości. Od jutra ruszamy też z przygotowaniami do remontu, dodatkowo też pracuję w Polsce, więc mam co robić :-). Czuję się świetnie (tylko 1 dzień po powrocie okropna migrena, ale udało mi się przetrwać bez tabletek). Poczytałam co u Was słychać i przykro mi bardzo, że wiele z Was tak cierpi i ma tyle dolegliwości. Mi na szczęście maleństwo nie daje mocno do wiwatu. Mam tylko mały kłopot - zbyt duży apetyt. To znaczy zawsze lubiłam sobie pojeść, ale się pilnowałam, żeby nie przesadzać. Teraz sobie troszkę za bardzo pofolgowałam i oto efekt : ostatnie 3 miesiące to 6 kg na plusie. Zgroza. Szczególnie, że w związku z moją wagą wyjściową (już dość dużą), mogę przez całą ciążę przytyć 10 kg, więc niewiele mi już zostało. Staram się przystopować, ale nie wiem jak czy znajdę na to siłę. Czytałam też, że zastanawiacie się nad oddaniem krwi pępowinowej. Jestem honorowym dawcą krwi i oczywiście oddam krew pępowinową do publicznego banku krwi pępowinowej. Czytałam, że może ona pomóc innym dzieciom chorym na białaczkę i nie chcę, żeby ktoś stracił okazję do wyleczenia. Oddanie tam i deponowanie krwi jest darmowe i uważam to za bardzo dobry pomysł. A z zupełnie innej beczki :-) czy ktoś ze Szczecina jest tu na forum? Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...