a teraz moja historyjka to był 7 stycznia...strasznie rozpaczałam po tym jak zostałam wystawiona w samego Sylwestra...spedziłam go sama w domu rycząc w poduszkę...tego dnia postanowiłam iść z cała ekipą znajomych na dyskoketkę...tańczyłam, bawiłam się, a wszystko po to by delikwent, który mnie wystawił widział, że wcale mi na nim nie zalezy...i tak roztańczona wpadłam na kogoś...wymieniliśmy spojrzenia i tyle...tańczyłam dalej...i nagle o coś zawadziłam...patrzę a na parkiecie leżą okulary...były zaj....scie smieszne...szkła mialy jak denka od win...podniosłam je i załozylam...musiałam nieźle w nich wygladać tak swoja droga...ale ja zawsze szalona byłam...nagle stuknał mnie ktoś w ramię...odwróciłam sie i zobaczyłam kolesia, na którego przed kilkoma minutami wpadłam...powiedział: "możesz mi oddac moje okulary?" usmiałam się jak nie wiem co i je oddałam...potem od słowa do słowa...wspólny taniec i dłuuuga rozmowa...jak się okazało, on też był w sylwestra wystawiony przez dziewczynę...zaczelismy sie pocieszać i tak zostało do dzisiaj...po 1,5 roku zamieszkalismy ze sobą a po 5 latach wzięliśmy slub....