Skocz do zawartości
Forum

katia2902

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez katia2902

  1. Ciekawa jestem Waszej opinii na temat zajmowania się przez babcię wnukiem po powrocie mamy do pracy. Czy uważacie że to jest w porządku oczekiwać od kogoś aż takiego poświęcenia jak zajmowanie się większość dnia małym dzieckiem? Czy nie uważacie, że często babcie są niewolnicami wnuków, bo jak się ogólnie zgodziły to już nie mogą np. wyjechać na tydzień, bo przecież się zobowiązały i muszą zająć się dzieckiem. Często babcie czuję presję, że muszą się zając wnukiem na cały etat niezależnie od tego czy mają na to siłę i ochotę.

    Pytam, bo mam w rodzinie taką sytuacje, gdzie ciotka jest taką niewolnicą jednego wnuka i przez to nie może wyjechać do innych wnuków do innego miasta jak też nie może pracować (wcześniej szyła ubrania w domu). Ma też problemy z kolanami i nikogo nie obchodzi że musi zasuwać kawał drogi do wnuka. Ja myślę, że dziecko ma rodziców i opieka nad dzieckiem jest sprawą rodziców a nie babci, a takie wymuszanie opieki od babci jest nie w porządku. Oczywiście jeśli babcia chce się zajmować wnukiem i rodzice tego chcą to ok, ja tu mam na myśli takie wykorzystywanie babci na maxa - zajmuj się wnukiem a rodziców nie obchodzi czy możesz i chcesz i nie przysługuje ci żadne wolne...

    Ja nie mam takiej możliwości, ale gdybym miała wolną i chętną babcię to i tak bym nie chciała, żeby zajmowała się moim dzieckiem, bo to nie jest opieka tylko rozpieszczanie pomieszane z olewaniem, bo babcia nie jest w stanie poświęcić dziecku za dużo uwagi z uwagi na swój wiek i zdrowie. Moja mama by wnuczkę tylko przytulała i całowała, a teściowa by szła spać w ciągu dnia mając małą gdzieś. Myślę, że dużo lepiej dziecko się rozwija wśród rówieśników w żłobku i przedszkolu.

  2. Tak czytam i nie mogę zrozumieć pewnych rzeczy. Nie chcę nikogo obrazić, ani atakować, po prostu ja bym nie potrafiła siedzieć w domu z dzieckiem, podczas gdy mąż musiałby zasuwać dzień i noc, żeby nas utrzymać. To nie lepiej jest iść do pracy i niech oboje małżonkowie pracują normalnie? Wtedy ojciec mógłby być dla dzieci ojcem, a nie obcym panem bywającym w domu rzadko, a matka nie byłaby umęczoną matką polką, co to wszystko niby jest na jej głowie. Tak naprawdę współczuję tylko tym facetom, bo to na ich głowie jest wszystko - muszą harować w stresie i zmęczeniu, bo jak stracą pracę to koniec życia całej rodziny, a w dodatku nie widują dzieci. A jak coś się stanie i tego żywiciela domu zabraknie zostajecie same bez środków do życia i bez szans na pracę po wieloletniej przerwie. A panie siedzące w domu umęczone nie wiem czym - no cóż, jak kobieta pracuje zawodowo to też musi wykonać obowiązki domowe, a ma na to znacznie mniej czasu i siły niż wy...
    Ja jestem w domu od 6 miesiąca ciąży i moje dziecko ma teraz 7 miesięcy skończone. Nie jestem umęczona, a wręcz znudzona. Córka idzie do żłobka a ja wracam do pracy i nie wyobrażam sobie innej sytuacji. Współczuję tym z Was, które pracują zawodowo, zajmują się dziećmi i są na co dzień same, bo mąż w delegacjach - jesteście Supermenkami!! Jednocześnie współczuję i podziwiam mężów, którzy muszą sami utrzymać rodzinę.
    Napiszecie, że atakuję kogoś i jestem niesprawiedliwa - nie rozumiem po prostu takich związków i takiego podejścia, ale skoro oboje małżonkowie tak sobie ustalają, to widocznie są zadowoleni i to ich sprawa. Chciałabym tylko i wyłącznie, aby kobiety nie pracujące zawodowo spojrzały z innej perspektywy na życie swoje i swoich panów.

  3. Wolę kuć dziecko 3 razy niż dawać końską dawkę kilku szczepionek w jednym wkuciu - to dopiero musi być rozrywający ból i szok dla organizmu... brrrrr! Poza tym jeśli wystąpi reakcja alergiczna na jakis składnik szczepionki to lekarze maja utudnione zadanie przy szczepionkach 6 w 1, bo nie wiedzą który składnik dał niepożądane reakcje.
    Tradycyjnie nasze opinie w dużej mierze zależą od opinii lekarzy - u nas pediatra odradzała szczepionki 6 w 1 jako słabiej działające a jednocześnie bombę dla małego organizmu.

  4. Moja córka przesypiała całe noce od 3 miesiąca życia. Pewnie robiłaby to wcześniej, gdybym jej nie budziła na jedzenie (zalecenie położnej). Od tego momentu spała po 8-11 godzin :D Tak wiem - mam cudowne dziecko :> Nie napisałam tego, żeby drażnić tych, których dzieci maja problem ze snem, ale żeby natchnąć nadzieją tych, którzy nie wierzą, że to możliwe i np. mają opory przed drugim dzieckiem bo nie chcą koszmaru nieprzespanych nocy.

  5. U mnie od początku służyła nam oliwka Bambino, krem do pupy Alantan Plus oraz kosmetyki Babydream z Rossmana. Położna środowiskowa radziła, żeby nie używać codziennie kremów do pupy z tlenkiem cynku jak Sudocrem, tylko jak jest jakieś zaczerwienienie, więc od 7 miesięcy nie wymęczyłam jeszcze darmowej próbki sudocremu, a Alantan sprawdza się w każdej sytuacji :)

  6. Mnie się podoba w eTesco jedna rzecz - że mogę zamówić 24 butelki wody i ktoś mi ją przytarga pod drzwi, a zapłacę za tę usługę koszt wody + 2,80 zł :)
    Co do innych rzeczy - nie próbowałam, bo też jakoś nie mam zaufania, że nie dostanę zepsutych jabłek itp. Poza tym robię zakupy w Biedronce i nie znam artykułów z Tesco, które są jednak droższe niż w Biedronie.

  7. Wszystko zależy od sytuacji. Ja byłam zdania, że ugotuję dużo jedzenia wcześniej i zamrorzę, żeby tylko odgrzać i już, zakupy wcześniej zrobię wszystkiego, co potrzebne i będzie ok. Moja mama się zapowiedziała, że ona i tak weźmie 2 tygodnie urlopu i moje zdanie jej nie interesuje. Może przy drugim dziecku jest łatwiej, bo wiadomo czego się spodziewać, ale jednocześnie tym pierwszym dzieckiem też się trzeba zająć... Nie byłam przygotowana na mój stan w połogu tzn nie spodziewałam się aż takiego osłabienia i takich komplikacji z piersiami.
    Myślę, że mąż wystarczy, ale dobrze mieć w zanadrzu umówioną jakąś osobę - mamę, siostrę, koleżankę, z którą wcześniej się ustali, że w sytuacji awaryjnej przybędzie na pomoc :)

  8. Dokładnie jak pisze Agaluk - w naszym kraju nie wiadomo jak reagować, bo nie ma odpowiednich służb, które pomagają w sytuacji przemocy w rodzinie. Zresztą powszechnie się uważa, że nieładnie się wtrącać w cudze sprawy i dlatego nic się nie robi. Dużą winę ponoszą szkoły, gdzie psycholog szkolny nie robi nic, żeby wyłapać dzieci z problemem i im pomóc. Poza tym coś co jest nienormalne, a często mamy z tym do czynienia staje się dla nas niestety normalne. Podam przykład - z okna widzę tyły monopolowego, gdzie każdego dnia leży jakiś pijak. Kiedyś dzwoniłam do straży miejskiej - bo może się zapił na śmierć albo dostanie udaru słonecznego, albo zamarznie. Straż przyjeżdżała po 40 minutach, pijak wstawał i szedł do domu, raz jednego zabrali ze sobą. Obok siedziało innych 3 pijaków i straż się nimi nawet nie zainteresowała. Teraz już nie dzwonię nigdzie - po co mam robić z siebie idiotkę, straż wie, że zawsze w tym miejscu jest ktoś zalany i mają to gdzieś. Aż przyjdzie dzień, że rzeczywiście ktoś umrze - może pijak a może ktoś inny kto w tym miejscu akurat zasłabł i nikt mu nie pomoże.

    A tak na marginesie, jest wiele akcji społecznych utopii np. o badaniu się. Człowiek myśli - kurcze faktycznie, warto by się przebadać tak kompleksowo, bo może jakiś rak się przyplątał, idzie do lekarza i ściana. Bo lekarz nie wypisze skierowań na badania, bo przecież skoro pacjenta nic nie boli, to jest zdrowy. Nie masz kasy na prywatne leczenie to się nie przebadasz. Wszędzie się słyszy, że trzeba robić co roku cytologię, ale z NFZ przysługuje już tylko raz na 3 lata...

  9. Po pierwsze faktycznie w naszym kraju kobieta bez pracy, która urodzi dziecko zostaje bez żadnych środków do życia, podczas gdy np. w Austrii moja kuzynka dostaje 600 euro na każde dziecko choć przed ciążą nie pracowała i sama sobie wybiera długość okresy macierzyńskiego podczas którego dostaje te pieniądze (max 36 miesięcy). Więc nie ma się co dziwić, że w Polsce szuka się gdzieś zaczepienia, żeby mieć pieniądze.
    Po drugie nie rozumiem tendencji do chodzenia na L4 od początku ciąży - jest to niemoralne i głupie, ale tu powinien wkroczyć ZUS, robić kontrole i karać lekarzy wypisujących bezpodstawne zwolnienia.
    W efekcie cierpią na tym wszystkie kobiety, także te uczciwe, bo mają trudniej znaleźć pracę. Wcale się nie dziwię pracodawcom, że nie chcą kobiet w okresie rozrodczym zatrudniać, bo nie mają gwarancji co im taka pracownica wywinie i czy jutro nie zniknie przesyłając L4.

    Reasumując mamy chory system, a jak jest chory system, to znajdą się tacy, którzy oszukują by tym samym zdobyć coś, co w innych krajach jest normą oraz tacy, którzy przesadzają, by mieć jeszcze lepiej kosztem całego społeczeństwa.

  10. No przepraszam bardzo, ale jak ktoś wziął kredyt we frankach to wiedział, że rata zależy od ceny za walutę. Jakiś czas temu płacili śmiesznie niskie raty,a teraz płacą raty normalne, jak będzie w przyszłości - tego nikt nie wie i takie ponosili ryzyko biorąc kredyt w obcej walucie. Mimo tego, że frank podrożał to i tak taki kredyt w perspektywie całego okresu spłacania jest bardziej korzystny niż w złotówkach. Ja mam kredyt w złotówkach i nie widzę powodu, żeby współczuć "frankowcom" , wręcz przeciwnie - gdybym miała zwykły kredyt złotówkowy to bym im wciąż zazdrościła (mam w rodzinie na swoim i jestem zadowolona).

  11. Nie szczepię ani na rotawirusy ani na pneumokoki, bo nie widzę w tym sensu ani nie mam nadmiaru pieniędzy. Może gdyby były to szczepienia darmowe, to bym się zdecydowała, ale i tak myślę, że więcej w tych szczepieniach marketingu koncernów farmaceutycznych niż rzeczywistej potrzeby. Oboje z mężem nie chorujemy, zatem nasze dziecko też powinno być odporne.
    Rotawirusy - niewiele dzieci trafia z biegunką rotawirusową do szpitala, a lekarze mówią, że tyle samo dzieci trafia do szpitala trafiają dzieci chore zarówno po szczepieniu jak i bez. Rotawirusy to nic innego jak 3-dniówka, więc bez przesady.
    Pneumokoki - zakażenia są bardzo rzadkie - choruje ułamek procenta dzieci. Dodatkowo jest to ryzykowna szczepionka, bo skutki uboczne mogą być dramatyczne. Znam dzieci, które chorują na zapalenie płuc mimo szczepienia oraz takie, które nie chorują bez szczepionki, dlatego mnie to nie przekonuje.

    Ja po prostu nie jestem przekonana do takich szczepień. Nagle wmawia się nam, że grożą nam śmiertelne bakterie czy wirusy, które były od zawsze i sobie z nimi radziliśmy, a teraz nagle nie można żyć bez szczepienia. Skutki uboczne szczepień mogą być groźniejsze niż te choroby. To tak jak ze szczepieniem na grypę - trąbi się jakie to absolutnie niezbędne; u mojej mamy w pracy mają darmowe szczepienia - ci co się szczepią chorują na grypę, reszta jest zdrowa i to się powtarza co roku. Lobby farmaceutyczne jest bardzo silne.

  12. U mnie w szpitalu nikogo nie obchodziło czego używam, ani nikt mnie nie badał po porodzie co wydzielam i w jakich barwach :) Byłam zdziwiona, że nie interesuje nikogo czy szwy mi się goją czy nie. Dla mnie podkłady poporodowe były wygodne, bo nie używałam majtek zwykłych tylko jednorazowych, a pod kołdrą mogłam się "wietrzyć". W domu też ich używałam przez kilka dni, a potem podpasek maxi długich.

  13. No to ja miałam ogromne wsparcie i całe szczęście bo u nas był sajgon. Mąż miał tydzień opieki nade mną, była moja mama przez 2 tygodnie i teściowa przez 3 dni. Moja mama była mało pomocna - bo nic nie umiała zrobić przy dziecku, więc jej pomoc ograniczała się do gotowania. Teściowa ratowała moje piersi, które wymagały ciągłego masowania (potem tę rolę przejął mąż), mąż latał po zakupy i zajmował się małą na zmianę z innymi. Ja nie mogłam siedzieć przez 3 tygodnie i miałam anemię, że się zataczałam, więc nie mogłam się samodzielnie zajmować córką, a dodatkowo wyłam z bólu z powodu piersi. No ekstremalnie było :)

  14. Smutne jest to, że często taka niebezpieczna rzeka albo żwirownia, gdzie dajesz kroka a tu głębia, to jedyne miejsca, gdzie można popływać. Sama w dzieciństwie jeździłam z rodzicami na żwirownię, gdzie wielu się utopiło i topi każdego roku, bo po prostu nie było żadnej innej możliwości. Dzisiaj jest więcej basenów, ale nie ma ich w każdym mieście, albo ludzi na nie nie stać.

    W weekend siostra męża opowiedziała dlaczego już nie jeżdżą na żwirownię - ich syn się tam topił rok temu mimo, że jego mama była krok od niego. To były sekundy - mały chciał zrobić mamie psikusa i podpłynąć do niej od tyłu. Okazało się, że za nią już jest głębia, która go wciągnęła pod wodę. Obok było mnóstwo ludzi i nikt nic nie zauważył. Chłopca uratowała kolorowa czapeczka, którą jego matka zauważyła kątem oka i po niego sięgnęła. Czuła, że sama jest wciągana pod wodę, ale jakoś dała radę go wyciągnąć. To naprawdę są sekundy i trzeba mieć oczy dookoła głowy.

  15. U nas było trochę inaczej, bo słyszałam opinie, że lekarze wynajdują dysplazję tam gdzie jej nie ma tylko po to, by mieć wielu pacjentów i kasę z NFZ. Takie usg trwa 2 minuty, więc opłaca im się robić jak najczęściej. Zatem jak usłyszałam, że nie jest ok, ale zalecone tylko szerokie pieluchowanie, to wiedziałam, że to pic na wodę i można takie zalecenie olać, bo szerokie pieluchowanie przynosi więcej szkody niż pożytku (to jest opinia Pawła Zawitkowskiego, z którą się zgadzam). Dużo lepszy efekt dają ćwiczenia i takie robiłam.
    Dysplazja fizjologiczna jest czymś naturalnym i jeśli lekarz zaleca szerokie pieluchowanie to równie dobrze mógłby nie zalecać nic. Jeśli jest dysplazja niefizjologiczna i trzeba ją leczyć to lekarz zaleca konkretny sprzęt ortopedyczny jak poduszki i uprzęże.

  16. Męczyliśmy się jakiś czas z ciemieniuchą i nic nie pomagało, wreszcie samo przeszło. Smarowanie głowy oliwką przed kąpielą i potem wyczesywanie szczotką to była moja metoda, która może się sprawdza na łysej główce. Mój mały kędzior miał przez to ciągle tłuste włosy, a wyczesywanie z włosów ciemieniuchy było udręką. Właściwie to ja zczesywałam ciemieniuchę i na drugi dzień była nowa... Teraz zawsze po kąpieli mocno suszę ręcznikiem głowę i póki co jest ok.
    Koleżanka, która miała łyse dziecko smarowała oliwką i potem rozcierała głowę pieluchą tetrową - podobno pięknie schodziło, lepiej niż szczotką.

  17. Ja jestem zwolenniczka teorii, że dopiero dziecko pół roczne może spać pod kołdrą, a małe najpierw w rożku, potem pod kocykiem lub w śpiworku. Kiedyś co prawda dzieci od urodzenia spały pod kołderką, ale mamy musiały wiązać narożniki kołdry do łóżeczka, żeby dziecko się nie nakryło kołdrą i nie udusiło.
    Moje najpierw tylko w rożku, potem śpiworki, potem kocyk. Ma już ponad pół roku i się zastanawiam nad kołderką, ale póki jest gorąco to lepszy cienki kocyk.

  18. Konieczna jest konsultacja z dobrym pediatrą.
    Ja tylko dodam, że czasem dzieci mają dziwne objawy po mleku modyfikowanym - moja córka wymiotowała fontannami na drugi koniec pokoju po Bebilonie zwykłym. Po zmianie mleka wszystko było ok.
    Krostki na ciele pojawiają się u nas co jakiś czas nie wiadomo od czego (skóra wrażliwa), ale wystarczy kąpiel w rumianku i od razu przechodzi.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...