Magdalena_SWitam Wszystkich.Szukałam wątku o miejscach NIEprzyjaznych kobietom z dzieckiem ale nie znalazłam więc pozwolę sobie napisać tutaj. Chodzi o Super Komis nowych mebli w Zabrzu na ul. Hagera 12A... Między moimi córeczkami jest 10 lat różnicy i powiem szczerze, że myślałam, że mentalność ludzi trochę się zmieniła, jednak byłam w błędzie. Wczoraj wybraliśmy się z mężem do ww. miejsca i doznałam szoku gdyż zostaliśmy wyproszeni ze sklepu bo... byliśmy z wózkiem. Komis ładnie jest rozbudowany, dobudowana antresola ale nie było dla nas problemem wnieść wózek na pięterko. Gdy zaczęliśmy oglądać to co nas interesuje nagle słyszymy krzyk na całe piętro "Czy Pan jest mądry ?" Mąż, który prowadził wózek, odwrócił się i stwierdził "Ja? tak", na to właściciel sklepu "Co Pan wyprawia, tu nie można wchodzić z wózkiem bo Pan meble poniszczy" Oczywiście doszło do przepychanek słownych, Pan stwierdził, że wózek mamy wynieść ze sklepu i zostawić w aucie, na co ja mu, że nie mam auta, a on - "to proszę zostawić przed sklepem". Dodam, że sklep jest zlokalizowany na uboczu i podejrzewam, że po wyjściu ze sklepu raczej musiałabym udać się po nowy wózek bo naszego już by nie było. Zadałam Panu pytanie czy pokryje mi koszty kupna nowego wózka jeśli mi ten ukradną jak zostawię go przed sklepem, na co szanowny Pan Właściciel odparł, że to go nie interesuje. Pan dawał mi jeszcze przykłady, że on wie co wyprawiają Matki z dzieckiem w sklepach i za przykład dał mi przypadek dziecka, które połknęło Kreta w markecie... spojrzałam tylko na moje 9-cio miesięczne dziecko, zapięte w wózku, na niego i... parsknęłam śmiechem.... Ostatecznie stanęło na tym, że musieliśmy opuścić sklep, Pan wyszedł z nami, żeby pokazać nam, że wiszą zakazy wprowadzania wózków do sklepu - jeden na drzwiach wejściowych, przesuwanych, które były akurat otwarte na stałe i zakaz był zasłonięty innymi zakazami, czy naklejkami, a drugi był na ścianie bocznej schodów.... zastanawiam się, kto wnosząc wózek po schodach rozgląda się na boki, bo ja osobiście staram się patrzeć pod nogi. Acha... na koniec dodam, że nie mogliśmy znieść wózka we dwoje po schodach ( dziecko w wózku oczywiście zapięte w szelki) bo dziecko nam wypadnie z wózka a poza tym możemy spaść w następstwie czego mąż musiał znosić wózek sam, co jest dość nie wygodne a ja musiałam wziąć córeczkę na ręce.... kiedy było większe niebezpieczeństwo... chyba możecie odpowiedzieć sobie same. to chyba kwestia podejścia, byłam niedawno w jednym z oddziałów ing celem zmiany danych osobowych w ofe bo się wybierałam, wybierałam i wybrać nie mogłam, trafiłam tam więc ostatecznie z dziecięciem miesięcznym w wozie czterokolowym staaarego typu (ciężka i szeroka kolubryna) podczas ulewy. Do wejścia podjazd, przyznaję ale potem?
1. wąskie drzwi wejściowe, ledwo się wózek zmieścił;
2. z 6 stopni po wejściu - sporo miejsca, więc dałam radę;
3. tablica informacyjna - ofe na piętrze, co samo w sobie nie jest zbrodnią, choć na piętro prowadzą dłuuuugie, strome schody bez półpiętra;
4. brak portiera/pracownika ochrony/ informacji/ śladów windy, wjechałam więc do sali ogólnej do otwierania kont itp., zapytałam uśmiechniętego pana doradcę o sposób dostania się na górę inaczej niż schodami. grzecznie wyjaśniłam też o co chodzi;
5. wzruszenie ramion pana uśmiechniętego - windy brak;
6. "bo to musi pani przyjść z obstawą, żeby wejść" koniec cytatu, dalej uśmiech.
Niestety jakoś nie podzieliłam poczucia humoru tego pana. A mogę sobie wyobrazić kilka właściwszych reakcji. Np. przeprosiny za utrudnienia, wskazanie przyjaźniejszego oddziału... Klientów nie było wogóle akurat (taka pora dnia), więc w grę wchodziłoby nawet zostawienie wózka na dole i poczłapanie na górę z dziecięciem na rękach ale pan był zbyt zajęty no i te przepisy bhp... Do wyjścia skierowałam się po tych kilku stopniach odprowadzana uśmiechem doradcy z mocnym postanowieniem omijania tego pana jeśli nie całego oddziału...