U nas różnice pogłębia fakt, ze mąż jest ode mnie o 10 lat starszy i zachowuje się trochę jak dziadek w stosunku do chłopców. Jestem złym gliną a on tym dobrym... Wkurza mnie to, ale chłopcy jakby już nas wyczuli i wiedzą, że ja ustalam zasady i ich pilnuję, a tatuś jest od zabaw i niestety jego się olewa. Mój mąż myślał chyba, że dobrze robi, tymczasem dzieci z wszystkim przychodzą do mnie, a on ma z nimi problem, bo wogóle go nie słuchają. Póki jestem na horyzoncie jest OK. Jednak kiedy zniknę, zaczynają się kłopoty: rano nie chcą wstać, nie chcą się ubierać, uciekają mu, większy podpuszcza małego, żeby latał w sklepie np.
Próbowałam mu tłumaczyć, ze źle robi, ale niestety mi nie uwierzył. Teraz ma