katarzyna1234
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez katarzyna1234
-
Jestem tego samego zdania co moje poprzedniczki.Nie będziesz musiała wracać po pewnym czasie do pieluch jak ci jedno dziecko wyrośnie z pieluch.A jak będą się razem wychowywać na pewno będą bliskie sobie.Głowa do góry dasz radę a twoi bliscy na pewno ci pomoga...
-
Zapomniałam jeszcze dodać że kiedy powiedziałam lekarzowi o moich zaparciach zalecił mi Xenne. gdy powiedziałam to mojej mamie ona sie zdziwiła że mi zalecił Xenne skoro jestem w ciąży.Stwierdziłam że zapytam w aptece no i farmaceutka w aptece gdy ja zapytałam czy Xenna jest bezpieczna w ciąży pokręciła tylko głową i powiedziała że niezaleca się jej stosowania w ciąży ale gdy powiedziałam że lekarz mi zalecił to powiedziała że to juz co innego.Przestraszyłam się że faktycznie może zaszkodzić mojemu dziecku i jak narazie stosuję inne metody...Czy wy też uważacie że niepowinnam jej stosować w czasie ciąży?W sumie kupiłam w herbacie ale to chyba nie ma znaczenia czy w herbacie czy w tabletkach bo powinna mieć takie same działanie szkodliwe i nieszkodliwe.
-
Witam po długiej przerwie:)Kolejna wizyta za mną.Choć nie czuje się jak w ciąży a tym bardziej na 5 miesiąc ciąży to z dzidzi wszystko w porządku.Lekarz powiedział że główka dobrze się rozwija i kręgosłup też no i że ładnie bije serduszko ale zmartwił się że ma rozmiary na 5 miesiąc a nie na 23 tak jak powinno być wyliczając od ostatniej miesiączki i cały czas mnie gnębi pytaniami czy nie pokręciłam nic w miesiączkach.W sumie 3 miesiące różnicy to dużo ale jak mogłam pokręcić cokolwiek jak ja prowadziłam kalendarzyk miesiączkowy...?Poczułam się tak jakby chciał winę zwalić na mnie.Nie wiem sama czy taka różnica w miesiącach jest groźna czy coś zagraża dziecku ale mam tylko nadzieję że nie urodzi się zbyt wcześnie...A jeśli w najbliższym czasie nic się nie zmieni (dzidziuś nie podrośnie do prawidłowych rozmiarów) to przepuszczam że poród odbędzie się w połowie lutego a nie na końcu tak jak mi wyliczyła położna.Najważniejsze chyba że dzidziuś rośnie i że prawidłowo się rozwija.Aaaa...i nie wspomniałam że znam już (ale nie na 100%) płeć dziecka i prawdopodobnie będę miała dziewczynkę:).W sumie to spodziewałam się że będzie dziewczynka (ale miałam cichą nadzieję na chłopaka)bo u mnie w rodzinie są same dziewczyny i możliwe że to dziedziczne poza tym ostatnio koleżanka dała mi do myślenia mówiąc iż są faceci którzy mogą mieć same dziewczyny lub samych chłopaków więc zaczęłam podejrzewać że to może się tyczyć mojego męża.Teściowa mi gratulowała i powiedziała że bardzo dobrze że dziewczynka będzie bo powiedziała że chłopak zawsze gdzieś pójdzie a dziewczyna zawsze będzie za mamą.Moja mama też się ucieszyła na tą wiadomość a znowu mój ojciec był chyba trochę zawiedziony (tak jak ja chciał żeby był chociaż jeden chłopak w rodzinie) mimo tego że też tak przeczuwał że będzie dziewczyna i powiedział że chyba musi spuścić wpierdol zieńciowi he...he...he...W sumie to nie jest jeszcze wiadomo na 100% że akurat taka będzie płeć bo lekarz nie mógł za bardzo zdiagnozować płci i powiedział że PRAWDOPODOBNIE dziewczynka bo nie widzi siusiaka.Szok by był jakby przy porodzie się okazała inna płeć niż nas uświadamiano przez całą ciążę. Ważne żeby było zdrowe tak jak powtarza to mój mąż.Chociaż też mnie dziwi że jestem w 5 miesiącu ciąży i że lekarz powiedział że jeszcze jest za wcześnie na zdiagnozowanie płci.Wydawało mi się że na tym etapie ciąży można już rozpoznać płeć tak jak można odczuć już ruchy.Jak robił mi usg akurat dzidziuś leżał na brzuchu i włożył rączkę do buzi ale nie sądzę że taka pozycja przeszkadzała mu w stwierdzeniu płci skoro powiedział że jest za wcześnie.A może mają kiepski aparat...I jeszcze jedno mnie zdziwiło że za każdym razem robi mi usg brzuszne a nie dopochwowe.Słyszałam że dopochwowe jest dokładniejsze i dziwi mnie że on mi robi brzuszne usg.Może właśnie dlatego nie mógł zdiagnozować płci.Ok to chyba tyle na temat dobrych wieści.Niestety były też złe wieści.Lekarz po obejrzeniu moich badań (które robiłam właśnie na tą wizytę) powiedział że moje badania prowadzą do anemi...:(Od pewnego czasu mam problemy z wypróżnianiem się (o czym mu powiedziałam) no i on stwierdził że muszę zmienić dietę ponieważ powiedział że mam za mało żelaza..Przepisał mi lek o nazwie TARDYFERON o przedłużonym uwalnianiu (chociaż nie wiem co to oznacza) który właśnie chyba ma dostarczyć mi to żelazo.Pozatym poprosiłam go o przepisanie jeszcze kapsułek na grzybicę tych co wcześniej mi przepisywał.Dziwi mnie tylko że przepisał mi dwa różne leki w kapsułkach dopochwowych (ECOVAG i GYNO-FEMIDAZOL) i to że inne niż dotychczas brałam.Nawet mi nic nie powiedział czy to jest wyleczalne całkowicie czy po prostu będzie powracać bo ja już mam dosyć tej grzybicy.Dał mi też skierowanie na badania glukozy z którymi też mam problem (bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam położną).Może ktoś już miał robione takie badania i mi coś podpowie.Na skierowaniu mam napisane badanie morfologii moczu i glukozy a potem stężenie gluzkozy we krwi po 2 godz i toksoplazmę.No i chyba powinnam (trochę przeczytałam z netu) kupić glukozę w aptece ale nie wiem kiedy mam ją wypić czy przed wszystkimi badaniami czy najpierw zrobić pierwsze 3 badania (morfologie mocz glukoze) a dopiero potem wypić tą glukozę i odczekać 2 godz?I czy można zagryźć czymś tą wypitą glukozę bo słyszałam że jest ochydna i może spowodować mdłości (zresztą miałam już styczność z piciem glukozy i pamiętam że niebyło to przyjemne uczucie)....
-
Dziękuję napewno skorzystam z pani rady:)
-
Oczywiście że 2012.Zmiany w kalendarzu?Nic mi niewiadomo pozatym że w 2012roku luty będzie miał 29 dni.A jeśli chodzi o mój termin porodu to tak mi wyliczyła położna...
-
ja mam termin na 30.lutego:)
-
Korzystając z okazji że jest tutaj taki temat również chciałam się wypowiedzieć. Otóż ja również mam problem (w sumie to dwa problemy)z mężem i ze sobą.Podobny ale po części inny.Jesteśmy 8smy miesiąc po ślubie i wciąż nie możemy do siebie dotrzeć.Mój problem polega na tym iż mój mąż ma dziecko z poprzedniego małżeństwa i mimo że to zaakceptowałam nie umiem sobie z tym poradzić a bynajmniej zrozumieć zachowania mojego męża.Mam tutaj na myśli to iż zauważyłam że niemożna powiedzieć złego słowa na jego córkę bo mój mąż zaraz wpada w furię a już nie wspomnę o zwróceniu jej uwagi.Nawet w tej kwestii mój mąż nie jest po mojej stronie.Mój mąż ma przyznane widzenie jej co drugi weekend. Ostatnio musiał zrezygnować z dwóch spotkań z nią ponieważ mamy samochód w naprawie i właśnie wczoraj m.in o to się pokłóciliśmy ponieważ mój teść powiedział że rozmawiał z wnuczką (córką mojego męża) i że jest smutna bo nie przyjeżdżamy po nią.Po tym jak mój mąż to usłyszał siedział zmartwiony i dumał tak jakby jakaś krzywda jej się działa a on nie mógł nic zrobić.Zaczęłam z nim rozmawiać ponieważ powiedział że jego mama obwinia go za to że nie pojechał po córkę a mnie szlak trafiał słysząc to i zaczęłam mu tłumaczyć że to nie jego wina ale on zaczął podnosić głos i wyładowywać swoją agresję na mnie i doszło do kłótni.Powiedzieliśmy sobie kilka niemiłych słów po których mnie żal ogarnął i się popłakałam.Po pewnym czasie on podszedł do mnie i zaczął mnie przytulać (tak jakby chciał załagodzić sprawę) ale ja byłam za bardzo zła na niego iż stwierdziłam że ja go bronię chcę go pocieszyć a on wyładowuje swoją agresję na mnie i dlatego też go odepchnęłam.I tak jest za każdym razem że dochodzi do kłótni i zamiast przeprosić nic się nie odzywa tak jakby duma mu na to nie pozwalała.Mój mąż z natury ma nerwowy charakter tak jak i ja ale naprawdę nie rozumiem jego zachowania i gdy on tak się zachowuje ja czuję się jak piąte koło u wozu i jakby to jego córka była ważniejsza dla niego a ja tylko jego żoną która nie jest ważna dla niego i której nie kocha i z którą ożenił się tylko dlatego żeby w życiu nie być samym.Może też nie powinnam tak gwałtownie reagować ale już nie wytrzymałam nerwowo.To nie był pierwszy raz kiedy on tak wybuchł na mnie jak tylko się zaczął temat jego córki.Jakiś czas temu gdy jego córka była u nas na weekend zauważyłam że grzebała u mnie w prywatnej torebce.Gdy na drugi dzień wspomniałam o tym mężowi tak ryknął na mnie jakbym nie wiem co zrobiła i jakby chciał mnie zabić za to że ja ją o coś oskarżyłam.Od tamtej pory relacje między mną a jego córką się popsuły ponieważ stwierdziłam że nie pozwolę sobie na takie traktowanie i że to nie ja ją powinnam wychowywać i uczyć dobrych manier. Nawet nie umie (mój mąż) się odezwać gdy trzeba albo gdy potrzebuję poparcia w jakiejś sprawie. Chyba nigdy nie zrozumiem jego zachowania... Drugi mój problem dotyczy mojego męża a raczej pieniędzy.Otóż mój mąż nie zarabia fortuny (szczególnie że płaci alimenty no i raty które wziął jeszcze jak się nie znaliśmy) ale mimo wszystko nie umie utrzymać jakiejkolwiek gotówki.Jego wypłata starcza nam na tydzień dwa a później głodówka albo chodzi i pożycza od mojej mamy a mi jest wstyd przed nią za to że wyszłam za tak nieodpowiedzialnego faceta.Nawet nie umiem zmienić tego w nim.Jestem z nim w ciąży i powinien racjonalnie wydawać każdy grosz iż niedługo będzie sporo pieniędzy pochłaniać nasze dziecko a on nawet ostatnio nasze ostatnie pieniądze (które były przeznaczone na życie) przeznaczył na kupno wózka dla dziecka.Szoooook...Czasami mam wrażenie że mój mąż nie dorósł do bycia mężem a tym bardziej do bycia ojcem.Co miesiąc gdy jego wypłata wpływa na konto dzień w dzień siedzę (nie pracuję z powodu ciąży) w domu i się zastanawiam czy jeszcze są pieniądze na kącie.Aż się boję pomyśleć co będzie jak się dziecko urodzi...Wiem że pani może sobie pomyśleć że w takiej sytuacji nie powinnam wychodzić za niego za mąż czy też zachodzić w ciążę ale wcześniej wszystko było inaczej ja nie wiedziałam ile on dokładnie zarabia (i że jest zdolny do kłamstw) i zapewniał mnie że damy sobie radę.Teraz uważam że jak tak dalej będzie to nie wyobrażam sobie za co ja kupię pieluchy da dziecka czy też mleko bo wiecznie nie mogę liczyć finansowo na swoją mamę...Jeśli tak dalej będzie to ja nie widzę innego wyjścia jak rozwód skoro on nie będzie potrafił zapewnić bytu mi a tym bardziej swojemu dziecku....
-
Brak okresu i negatywny wynik testu
katarzyna1234 odpowiedział(a) na kaska22 temat w W oczekiwaniu na bociana
marzen@, ja gdy bolały mnie piersi podejrzewałam u siebie ciążę i zrobiłam test ciążowy który mi wyszedł negatywnie.Po miesiącu zrobiłam drugi test i okazało się że jestem w ciąży.Teraz przy drugiej ciąży zrobiłam 3 razy testy które mi wyszły negatywanie.Dopiero za 4 razem wyszedł pozytywnie. Niesądzę żeby testy się myliły gdy wychodzą negatywnie.Szczególnie gdy wychodzą 3 razy pod żąd negatywnie... -
Wizytę mam dopiero 25 października więc jeszcze trochę czasu jest ale on na ostatniej wizycie mówił że jakby coś się działo to żebym dzwoniła do niego.Nr nieposiadam ale równoczesnie mogę jechać i zapytać czy przyjmnie mnie bez zapisu bo ostatnio jedna z dziewczyn też była bez zapisu i czekała az przyjmie wszystkie pacjentki...Z drugiej str każdy mi mówi że to najprawdopodobniej mogą być bóle skurczowe (wczoraj nawet koleżanka mi poradziła nospe na skurcze) i żebym się wstrzymała do wizyty.No i mam nadzieję że oni mają racje i że nic się niedzieje z dzidziusiem:)
-
Hej! Widze że już urodziłaś Yvone.I jak tam samopoczuciecie w roli mamusi? A mnie gnębi kolejny problem.Otóż mam bóle podbrzusia (można powiedzieć że są to skurcze) i nie wiem czy to normalne czy powinnam zgłosić się z tym do lekarza.Czy któras z was miała cos takiegow czasie ciąży?Moja mamita mówi że to może być rozciągająca się macica.Ale ja nadal nie wiem czy powiinam zgłosić się z tym do lekarza.W sumie jestem już w 16tyg ciąży i powinno być mniejsze zagrożenie poronienia ale to nieznaczy że całkowicie wyklucza poronienie.Ostatnio w nocy mnie złapał taki skurcz że aż się popłakałam z bólu.Wiem że w czasie ciąży bywają skurcze ale czy u mnie nie jest jeszcze za wcześnie na takie skurcze?No i na dodatek martwi mnie rozmiar mojego brzuszka bo wydaje mi się że jest mały jak na 4 miesiąc.Proszę doradźcie mi coś...:(
-
No a mi kamień z serca spadł i teraz chodzę bez żadnych stresów i obaw (jak narazie).Mam nadzieję że już wszystko będzie dobrze aż do rozwiązania bo już nawet brzuszek rośnie:)Pozdro
-
Aha pierwsze słysze takie okreslenie na zwolnienie.Nie nie mam zwolnienia ponieważ jak zaszłam w ciąże to niepracowałam i teraz jestem na utrzymaniu męża...
-
Tak to prawda mam wielkie obawy choć po wczorajszej wizycie trochę się uspokoiłam.Wiem że to wszystko co ja jem i odczuwam i jak reaguję odbija się potem na moim dziecku ale to jest silniejsze odemnie i niepotrafie nad tym zapanować dlatego też po waszych postach jestem bardziej przekonana że bez psychologa sobie nieporadze a nie chcem żeby potem po urodzeniu odbijało się to na dziecku. Jeśli chodzi o współżycie to on się mnie tylko pytał czy czsem to krwawienie niewystapiło po stosunku ale powiedziałam że tylko raz się tak zdarzyło i nic niemówił żebym sie powstrzymała od współżycia. Ale dla pewności zapytam się go przy najbliższej wizycie. Ps: a co to L4?Pierwsze słysze o tym.
-
Mauelith, nie ja chodze do pana R... a chodzę do mińska poniewaz moja szwagierka tam chodziła i bardzo zachwalała.Tylko że ona chodziła do jakiejś facetki a ja trafiłam do faceta ponieważ to był czas urlopowy a on najszybciej przyjmował.Chętnie wezmę namiary na ta panią.spróbujemy może cos mi pomoże...:)
-
To on jest lekarzem a nie ja więc to on powinien poinformować mnie że takie badanie robi się tylko prywatnie o ile o to mu chodziło a nie robić ze mnie jakąś wariatkę która uroiła sobie ciążę.Ja przy pierwszej ciąży gdy drugi test mi wyszedł pozytywnie trafiłam do ginekologa byłam już w końcówce 2 miesiąca.Przy następnej wizycie dowiedziałam się że ciąża jest marta.Dlatego teraz chciałam wiedzieć wcześniej że jestem w ciąży a że czułam że jestem w ciąży ale testy mi wychodziły negatywnie chciałam sprawdzić przez bete. Wczoraj byłam na wizycie no i okazało się że niepotrzebnie się denerwowałam.Dzidziuś żyje i rośnie.Już nawet mam troszkę brzuszek:)Co do tego krwawienia oczywiście poinformowałam lekarza o tym no i on sam się tym zaniepokoił i powiedział że koniecznie musi mnie zbadać.Po zbadaniu stwiedził że ja krwawie z nadżerki.Potem zrobił mi usg (z czego się cieszyłam bo już myślałam że mi niezrobi) i sprawdził wymiary dzidziusia:)Powiedział że dzidziuś ma wymiary na 14 tydzień i że to krwawienie nie jest z macicy i że niepowinno zagrażać ciąży.Ale w taki sposób to powiedział ("że niepowinno") że zaczęłam się zastanawiać czy czasem on sam nie jest tego pewien czy tez może nie chciał mnie martwić...Wkurzył mnie jeszcze po badaniu usg bo powiedział że ja coś pokręciłam z miesiączką bo mu się tygodnie ciąży niezgadzają...Ja napewno im podałam dobrą datę bo zawsze prowadziłam kalendarzyk więc on chyba sam się pogubił w tygodniach bo oni policzli mi właśnie od okresu a wymiary ciąży nierównają się miesiącą od okresu ponieważ ciąża jest mniejsza.Sam mi tłumaczył na ostatniej wizycie że mogło dojść do zapłodnienie w połowie cyklu albo na koniec dlatego ciąża nierówna się okresowi.Wydaje mi się że on sam nie wie w którym ja jestem miesiącu.Ale moim zdaniem powinno się własnie patrzeć na ciążę jakie ma wymiary na ile tygodni ale to on jest lekarzem i wie lepiej jak postępować...kazał mi przyjść jeszcze za tydzień na badanie szyjki.No i muszę powiedzieć że chyba wkońcu się wziął w garść i zaczął porządniej zajmować się swoimi pacjentkami.Dziwi mnie tylko że następną wizytę mam dopiero 25paźdźiernika.To jest prawie 1,5 miesiąca a zawsze wydawało mi się że wizyty są co miesiąc najdłużej albo tak jak teraz miałam co dwa tyg...
-
Jutro wszystko się okaże po wizycie jak mi zrobi usg... Co do lekarza możliwe że się zdziwił ale w takiej sytuacji nie powinien mi mówić że ktoś mi głupot nagadał i że uroiłam sobie ciążę (bo mi 3 razy testy wyszły negatywnie)tylko powinien powiedzieć że takie badanie robi się prywatnie.A ja chciałam po prostu jak najwcześniej wiedzieć o ciąży...
-
Mieszkam od kilku miesięcy w siennicy.Mój lekarz ginekologiczny to właśnie ten który prowadzi moją ciążę i jak już wcześniej pisałam jego niebyło jak potrzebowałam skonsultować się z nim a pani ginekolog do której zostałam skierowana odmówiła mi przyjęcia.Głupi fart bo akurat krwotoku dostałam pomiędzy jedną wizytą a drugą między którymi jest 3 tyg odstępu więc moim zdaniem to trochę długo.Natomiast lakarz ogólny pierwszej pomocy jest tu w siennicy (bo do ginekologa jeżdżę do mińska) i który zraził mnie już po pierwszej wizycie ponieważ chciałam zrobić badania krwi żeby mi wykryli ciążę a on mnie wyśmiał i poczułam się jakby jego zdaniem uroiła sobie ciążę.Idiota jakiś.Co do psychologa sama myślałam o tym już po pierwszej utracie ciąży ale po rozmowie z kilkoma osobami zmieniłam zdanie stwierdzając że chyba jeszcze nie jest ze mną tak tragicznie żebym potrzebowała psychologa.Z drugiej str jestem strasznie nerwowania i panicznie się boję kolejnej utraty ciąży i tu możliwe że właśnie pomogłaby rozmowa z psychologiem...:)
-
Dzienx, jak tylko będe wiedziała co i jak to napewno się odezwę...:)
-
Królik, dziękuję za miłe słowa.Fakt świat jest niesprawiedliwy bo daje potomstwo kobietom które ich nire chcą i pożucają gdzieś na śmietniku czy tez wrzucają do wody a te kobiety które bardzo pragną mieć bobasa niemogą zajść w ciążę albo właśnie gdy już zajdą tracą je zanim jeszcze się urodzi... Może wszystko jest wporządku z moją ciążą a możliwe że właśnie przez to krwawienie poroniłam.Tego nie wiem i dowiem się dopiero po zrobieniu usg.Pozostaje mi tylko czekać niecierpliwie i mieć cichą nadzieję że jednak wszystko jest wporządku z moja ciążą...
-
Wiem że powinnam odrazu jechac do szpitala ale jakaś panika mnie ogarneła wtedy i sama niewiedziałam co robić bo to krwawienie nastąpiło z minuty na minute.Dlatego tez teraz pluje sobie w twarz że twardo niezdecydowałam że jedziemy do szpitala tylko zrobiłam paniki w domu.Z drugiej str przecież był mój mąż w domu i teściowa i oni moim zdaniem powinni mi dać jakiegoś kopa i zagonić do szpitala a nie siedzieć jakby to był normalny objaw ciąży.Było minęło czasu nie cofne.Ale napewno jak sytuacja się powtórzy to juz będę wiedziała jak postąpić chociaż mam nadzieję że się nie powtórzy. Lekarzowi też będę musiała powiedzieć o tym plamieniu i napewno dostane opierdaty od niego że niezgłosiłam się do szpitala.Chociaż teściowa mnie trochę uspokoiła tym że jeśli bym poroniła to by się lało ze mnie i by mnie bolał brzuch no i też trochę pogłębiłam wiedzę z książki pt:"Twoja ciąża tydzień po tygodniu" którą dostałam od siory.te dwie rzeczy mnie trochę uspokoiły ale wraz pozostało mi czekać do wizyty az zrobi mi usg i wszystko się okaże...
-
A tak na marginesie.Jak się czujesz Yvone?Kiedy masz termin porodu?Pewnie niemożesz się już doczekac kiedy urodzisz i weźniesz swoje maleńswo w ramiona:)
-
Witam po długiej ciszy:)Miałam małe problemy z internetem dlatego nic niepisałam.Co do zmiany lekarza to nie wiem czy to coś da bo pewnie wszyscy państwowo tak się zajmują pacjentami a na prywatnego mnie nie stać:(Z drugiej str może niebędzie tak źle bo na 2 wizycie już lepiej się mną zajął i nawet zrobił mi przysługę i zrobił mi usg dla mojego uspokojenia jak mu zaczęłam się żalić o moich obawach (bo usg co się okazało jest na zapisy).No i trochę się uspokoiłam bo okazało się że z dzidziusiem wszystko wporządku.Także może nie będzie tak źle a co ma być to i tak mnie nieominie...Ale znowu wynikł problem ponieważ w poprzedni poniedziałek znowu dostałam krwawienia ale tym razem nie było to plamienie ale krwawienie takie jak w okresie.Oczywiście wpadłam w płacz i panikę.Z jednej str chciałam jechać do szpitala a z drugiej str chyba mnie strach ogarnął przed prawdą że to z mojej głupoty że coś źle zrobiłam (zdenerwowałam się czymś).Na ogół jestem strasznie nerwowa i nieumiem sobie z tym poradzic.Więc jeśli to będzie z mojej winy to nigdy sobie tego niepodaruję.Następnego dnia miałam jechać do swojego ginegologa (mimo że nie byłam umówiona) ale krwawienie ustąpiło a ja do tej pory żałuję że niepojechałam odrazu do szpitala.Później już tylko raz plamiłam raz nie wkońcu zostałam namówiona przez swoją mamę do pojechania i porozmawiania z położną (bo mojego gine wtedy niebyło).Co się okazało położna mnie odesłała do pani ginekolog która wtedy przyjmowała ale niestety sytuacja się powtórzyła i zostałam spławiona bo niemiala czasu przyjmować bez zapisu.Ale powiedziała że jeśli występuje u mnie co i rusz krwawienie to od tego jest ostry dyżur a nie latam po przychodniach.No i koło się zamyka.Do szpitala oczywiści się niezgłosiłam bo już minął mi krwotok ale ponownie wróciły myśli o martwej ciąży.Strasznie to przeżyłam nawet teściowa zaczęła się o mnie martwić żebym niepopadła w depresje bo chodziłam taka przygnębiona.Teraz trochę się już uspokoiłam ale myśli są wciąż te same.Moja ciąża została poddana losowi.Teraz wizytę mam we wtorek i ma mi zrobić dokładniejsze usg żeby zobaczyć rozmiary ciąży bo w wypisie ze szpitala przeczytał że ciąża jest mała.No i na dodatek ta infekcja.Na to też mi nikt niemoże pomóc.Boje się brać sama jakiekolwiek leki ale zostałam zmuszona stosować maść CLOTRIMAZOLUM chociaż i ona niewiele mi pomaga.Nawet niemogę normalnie bez bólu współżyć z mężem...:(Na pierwszej wizycie ginekolog zapisał mi leki ale tylko 3 tabletki tam były wiec pomogły na pewien czas.Na kolejnej wizycie chyba znowu będę musiała mu powiedzieć żeby mi coś przepisał bo z tym się nie da żyć...Teraz jestem w 15 tygodniu (z okresu) a 12 tydz ma mój dzidziuś (o ile wogóle jeszcze żyje).Czuje się fizycznie dobrze ale gorzej psychicznie po tych wszystkich przejściach.Wiedziałam że drugą ciążę będę przeżywała i chodziła na palcach żeby znowu jej niestracić ale niewiedziałam że aż tak będę panikować i że aż tak będzie mnie ogarniał strach przed kolejną utratą...
-
Jestem już po wizycie u lekarza i mogę szczerze powiedzieć że stwierdzam że nie wiem po co ja tam pojechałam.Nawet mnie niezbadał a już niewspomne o założeniu karty ciązy.Jestem prawie w 3 miesiącu ciąży a nie mam jeszcze nawet założonej karty ciąży.Nie wiem na co oni czekają chyba na to żeby się okazało tak jak pierwszym razem że ciąża jest martwa.Na do datek znowu mi sie pojawiła infekcja w miejscu intymnym przez co mogę znowu stracić ciążę.Mogłam się domyśleć że leczenie państwowe to nie to samo co leczenie prywatne.Totalnie olewają pacjenta.Powiedział tylko jakie recepty ma mi wypisać położna i na jakie badania mnie skierować i w dupie miał reszte.Teraz to już napewno stracę kolejny raz ciążę...Przestałam nawet pozytywnie myśleć a co gorsze czekam tylko jak mi zrobi usg i poinformuje mnie że przykro mu bardzo ale ciąża jest martwa...IDIOTYZM!!!
-
Tak trochę się uspokoiło to plamienie.We wtorek mam pierwszą wizytę u ginekologa więc wszystko się okaże.Pozdro:)
-
Witam ponownie.W niedziele dostałam plamienia i trafiłam do szpitala bo w poniedziałek nie chciał mnie przyjąć ginekolog bez zapisu w związku z tym mam pyt czy ktoś z was przechodził coś takiego i czy to jest poważne?przy robieniu usg gdy okazało się że ciąża żyje zapytałam skąd to plamienia w odp usłyszałam że czasem tak się dzieje.Ale czy to może zagrażać ciąży?I czemu dostałam tego plamienia?