Skocz do zawartości
Forum

katarzyna1234

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez katarzyna1234

  1. W ogóle to mam wątpliwości co do opieki nad małą mojego męża podczas gdy ja jestem w pracy...No ale nie mam dowodów na to poza tym sama świadomie się na to zgodziłam...
  2. anaaa tak zapewne by uniósł się honorem i powiedział że nikt nie będzie utrzymywał jego dziecko ale z drugiej str po nim można się wszystkiego spodziewać więc może i by przyjął pomoc.Tak jak ostatnio rozmawialiśmy o tym że mój mąż chce zacząć robotę dorywczą w weekendy no a ja pracuję w weekendy więc mąż zajmuje się małą i wtedy byłby problem z małą a mąż na to że zawiezie ją do swoich rodziców że jego córka będzie to się pobawią a ja na to że jego mama nie zajmie się małą nie przebierze jej nie nakarmi (nawet nie wie co je) a tym bardziej jego córka się nią nie zajmie i zaproponowałam że jak by jeździł na tą dorywcza robotę to by przejeżdżał obok moich rodziców więc mógłby małą podrzucać do moich rodziców a potem ja zabierać jak będzie wracał a on na to że się pomyśli. Teraz to tylko swoich rodziców widzi do których chce podrzucać małą ale problem w tym że tam się nikt nią nie zajmie tak jak należy tylko będzie latała i robiła co chciała. Nadal stoimy w miejscu z tym mieszkaniem.Właściciel chyba jeszcze nie wrócił...Ostatnio w czwartek mieliśmy zdarzenie bo przyszedł do mnie współlokator zapytać się czy jest u nas światło i okazało się że u niego nie ma w ogóle światła na korytarzu i w łazience bo chciał zapalić światło i mu coś strzeliło.Zadzwoniłam do męża no ale co prawda próbował pomóc ale fakt faktem na odległość się nie dało więc współlokator zadzwonił do właścicielki i powiedział że ona kazała mu to samemu załatwić i dzwonić na pogotowie energetyczne.Wkurzyła mnie i sama do niej zadzwoniłam a ona na to że ona nic nam na to nie poradzi no kur...de delikatnie mówiąc...To chyba jej dom i jej zasrany obowiązek zadzwonić i to załatwić a szczególnie że nie mieliśmy światła więc i nie mieliśmy netu.No i z łaski podała nr ale okazał się błędnym nr ale podali nam inny nr pod którym zgłaszała się sekretarka centrum antyterorystycznego....Szok...Na drugi dzień współlokator po przyjściu z pracy sam zadzwonił no i przyjechali i naprawili (co się okazało że główne zasilanie poszło na których były plomby) i policzyli 60zł za usługę i powiedzieli że to pójdzie na konto właścicielki.No i bardzo dobrze...I tak powinno być. Z milszych rzeczy jak się wczytaliście na początku dostałam pracę na weekendy:)Co prawda mało płatna ale coś...No i okazało się że ja mam być na miejsce dziewczyny która jest na kuchni i która odchodzi więc mama obawy czy podołam i czy będę w stanie sama to wszystko ogarnąć...No wiadomo że prędzej czy później się bym nauczyła ale szef stwierdził że jeszcze ze dwa weekendy nie będę sama ale to dla mnie za mało...Ja potrzebuję więcej czasu...No i wczoraj jak poszłam do pracy to się okazało że ta dziewczyna z kuchni która ma odejść i którą mam zastąpić to jest koleżanka mojego męża ze szkoły więc się skumplowałyśmy i cały dzień plotkowałyśmy...:)Ogólnie jestem zadowolona z atmosfery w tej pracy.Aaaa...bo nie wspomniałam gdzie pracuję otóż pracuję w pizzerii na kuchni.Nie jest to moja wymarzona praca ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma...:)Aaaaa....i jeszcze mój mąż coś kręci nosem bo jak go uświadomiłam że pizzeria jest czynna do 22 to on powiedział że on myślał że to ma być praca w topazie (bo mu mówiłam że ta pizzeria jest koło topazu a i tak nie pracuję akurat w tej koło topazu tylko kawał drogi od nas bo mają dwie pizzerie).No i on śmie twierdzić że on mnie słucha....?W ogóle jak wróciłam w sobotę to był jakiś taki rozkojarzony w ogóle się nie pytał co i jak a w niedzielę jak dzwoniłam z pracy i powiedziałam żeby zgadł z kim jestem na kuchni to on wielce zdziwiony był że ja na kuchni jestem i że zmieniłam miejsce pracy ech...Naprawdę nie wiem o co mu chodzi...Wczoraj też miałam wyjść o 22 ale klienci jeszcze byli więc musieliśmy poczekać aż wyjdą a on zaczął się bulwersować i klnąć że wykorzystują ludzi że oni na tym zarabiają itp... Właśnie przed chwilą wróciłam z małą ze spaceru śliczna dziś pogoda cieplucho jak w lato.No ale jutro znowu deszcz...:(
  3. Aaaa.... i jeszcze chciałam o czymś wspomnieć co mnie wkurzyło.Otóż wczoraj jak czekałam na właścicielkę przed przedszkolem to rozmawiałam z mężem o tym wszystkim i mówię że boję się że nie podołamy finansowo a on na to że dlatego ja muszę do września znaleźć pracę bo on sam nie podoła.Oczywiście nie powiedziałam mu o propozycji mamy że pomoże nam finansowo ale o rozmowie mojej z mamą wiedział.I ciekawa jestem jak on to sobie wyobraża że ja z dzieckiem znajdę pracę...Nie wiem co on sobie wyobraża.Wkurzył mnie totalnie.Poczułam się tak jakby on dał mi warunek że zapisujemy małą do prywatnego przedszkola ale pod warunkiem że ja idę do pracy.Tak jakbym ja siedziała dla przyjemności w domu bo mi tak wygodnie i nie chciała wyrwać się z domu....
  4. anaaa możliwe albo kogoś znajomego wsadzili... joanna19 sny podobno mogą przepowiedzieć przyszłość... domi81 a co to uczucie deja vu? anaaa ja mam podobnie ze swoją córką ostatnio strasznie jest wybredna co do jedzenia... Oj dziewczyny taka pogoda chyba że byle wiaterek i zaraz dzieci chorują. A u nas trochę się wydarzyło.Otóż moja córka nie dostała się do przedszkola:( a mój mąż nawet się tym nie zainteresował...Boże ja już nie wiem czy on to specjalnie robi czy faktycznie ma skleroze ale kurde to jest jego córka więc powinien się interesować takimi rzeczami a to że ja siedzę w domu to nie znaczy że ja mam się wszystkim zajmować.Jak miał problem z tamta córką to potrafił nawet wolne sobie wziąść w pracy i czasami mam odczucie jakby nie chciał się interesować naszą córką. Przecież praca to nie wszystko najważniejsze powinno być dla niego dziecko a nie praca.Poza tym zastanawiam się czy on czasem nie odstawił jej na drugi plan tzn kiedyś powiedział że jakbyśmy mieli drugie dziecko to dla dziadków to pierwsze dziecko by poszło na odstawkę a to drugie by było akceptowane i takie mam wrażenie w tej sytuacji tylko że na odwrót że to pierwsze jest bardziej akceptowane i poświęcanie mu uwagi...No nic takie mam odczucia.W każdym bądź razie wyniki były w poniedziałek a ja siedziałam i ryczałam że czwarty rok będę siedziała w domu że nie podejmę pracy i że nasza sytuacja się nie zmieni.Co prawda dowiedziałam się że jest przedszkole prywatne w cenie państwowego ale okazało się że dopiero od 8 czynne więc z pracy nici..:(Dopiero po rozmowie z mamą która zaproponowała że dołoży nam do przedszkola prywatnego znalazłam przedszkole prywatne które czesne w podobnej cenie co i to od 8 i czynne od 6.45 więc i pracę mogłabym znaleźć.I nagle mojego męża oświeciło bo zadzwonił i zapytał o wyniki bo widział że coś mnie martwi ale nie chciałam powiedzieć co.Trochę nakrzyczałam na niego bo byłam wściekła na niego że nie interesuje się swoim dzieckiem i weszłam trochę mu na ambicję i że muszę obcych osób prosić o pomoc bo dziewczyna u której miałam opiekować się dziećmi pracuje w przedszkolu i podała mi namiary..No i po chwili sam powiedział żebym szukała przedszkola prywatnego ale nie wiedział o mojej rozmowie z mamą.Rozmawiałam z właścicielką przedszkola przez tel ale mąż zadzwonił jeszcze raz zarezerwować miejsce bo mi powiedziała że mają tylko 5miejsc wolnych.Co prawda nie chciała nam tak zarezerwować miejsca na słowo ale po chwili się zgodziła i mąż miał jej wysłać pesel ale ja powiedziałam że przejdę się osobiście.No i bardzo dobre wrażenie na mnie zrobiła ta pani miła ciepła uśmiechnięta no i co mnie zaskoczyło młoda około35lat. Przedszkole?Malutkie klitka taka ale przyjemne pati weszła do dzieci się pobawić to jej wyciągnąć nie mogłam...Jeszcze trzeba wpisowe wpłacić ale to już jak będę dokumenty składać bo miałam wczoraj wszystko załatwić ale wzięłam do poczytania na spokojnie w domu.A jeszcze co mnie zdziwiło że ta szefowa sama nawet siedziała z tymi dziećmi na sali.Także jestem zadowolona ale obawiam się o finanse... No i druga "dobra" wiadomość to to że znaleźliśmy mieszkanie większe za prawie taką samą cenę... I z tym też były cyrki bo już wcześniej widziałam to ogłoszenie i nawet dzwoniłam i umówiłam się na spodkanie ale mąż jak się dowiedział że ta właścicielka raz pracuje raz nie i jak pracuje to rozpala przed wyjściem to zaczął cmokać dąsać itp.Ale tym razem go przycisnęłam i pojechaliśmy obejrzeć.I wiecie co mój mąż od ręki chciał wziąść to mieszkanie.No myślałam że mnie szlak trafi z nim. No mi też się spodobało co prawda ma kilka minusów ale tak prawdę mówiąc nie znajdziemy idealnego mieszkania bez żadnego minusa i za taką cenę...Mieszkanie znajduje się w domku jednorodzinnym można powiedzieć że jedno całe piętro by było dla nas.Dwa duże pokoje NORMALNA łazienka i kuchnia.W końcu byśmy mieli ciepłą normalną łazienkę i bylibyśmy sami i nikt by nam nie brudził bo wczoraj to mój mąż już w furię wpadł jak zobaczył brodzik...Na początku miałam wrażenie że mój mąż zdecydował się na to mieszkanie bo zobaczył że jego córką by mogła nocować (i też to mu wypomniałam w poprzednim temacie).Ale jest haczyk jak na początku napisałam "dobra" w cudzysłowiu bo rezygnując tutaj zanim skończy się umowa stracimy kaucję a teraz musimy się liczyć z każdym groszem a właścicielka nie zbyt była chętna poczekać.Ech...Czemu wszystko musi się tak komplikować...No i teraz jesteśmy w dołku bo nie wiemy co robić.Co byśmy nie zrobili to musimy coś poświęcić bo jeśli zostaniemy tutaj i będziemy szukać mieszkania przed końcem umowy to nie wiemy czy nam się trafi taka okazja i czy w ogóle coś znajdziemy a jak nie znajdziemy to będziemy musieli przedłużyć umowę no i wraz tu zostaniemy...Jak na razie mamy trochę czasu jeszcze na zastanowienie się bo powiedzieliśmy tamtej właścicielce że właściciel tego mieszkania co teraz wynajmujemy wyjechał i nie mam jak z nim pogadać więc to nas na razie ratuje a później to nie nie wiem trzeba chyba którąś z osób przekabacić albo ta właścicielkę żeby poczekała do lipca albo właściciela żeby jednam nam zwrócił kaucję bo nic nie jest uszkodzone a tym bardziej że mąż jeszcze naprawiał tutaj.A i jeszcze mi się przypomniało że plus tego nowego mieszkania jest taki że właścicielka jak się dowiedziała że mąż jest ogólnobudowlańcem to powiedziała że możemy się dogadać co do roboty u niej bo ona ma jakiegoś pecha do obcych osób którzy u niej robili.Widać że w porządku babka (wdowa z dwójką dzieci) ze dwie godz siedzieliśmy i gadaliśmy.Tylko żeby chciała poczekać do lipca... Ale się rozpisałam ale trochę się wydarzyło w ostatnim czasie.Może jutro na spodkaniu z psychologiem też tak się rozgadam bo nie wiem czy wspominałam ale odeszłam jedna pani z grupy i to akurat ta która najwięcej mówiła i teraz częściej jest cisza...:)
  5. anaaa dzięki pocieszyłam się tym co napisałaś:) adasaga3 Pati skończyła 13 marca 3latka:) Bettyy tak tylko że jak wcześniej pisałam w tamtym roku też chodziła bez pampersa i jej to nie przeszkadzało że się zsikała albo że kupę zrobiła i nie nauczyła się wołać... W niedzielę znalazłam ciekawa ofertę pracy i wczoraj dzwoniłam i okazało się że już było nie aktualne ech...Trochę dziwne że tak szybko... Na znalezienie pracy tez tracę nadzieję...
  6. joanna19 skąd ja to znam...Ja to najchętniej bym w ogóle mogła nie mieć kontaktu z teściową...Ostatnio nawet miałam sytuację z nią bo wychodząc na spodkanie z psychologiem założyłam sobie nowe leginsy i jakąś tam bluzkę i zapytałam teściowej jak to wygląda a ona zapytała czy to nowe spodnie czy sobie kupiłam ja mówię że tak a ona głupią minę zrobiła odchrychnęła zarzuciła kudłami i powiedziała że ona nie będzie się wypowiadać na ten temat bo każdy ma swój gust i jednym się podoba taki kolor a innym inny.Już nie mówiąc o tym że mi nie o to chodziło...Poczułam się jakbym wyciągała od męża pieniądze i wydawała ich na ubrania dla siebie...A co najśmieszniejsze że mąż sam mi je kupił jak byliśmy na zakupach przed świętami...Ech...szkoda słów. Ja w te święta powiem szczerze że się nie przejadłam...W niedzielę przyjechały po mnie i po Pati moje siory i pojechaliśmy do rodziców a potem do siostry mojej mamy i mamy mojej mamy która mieszka razem z jej rodziną i która jest mi strasznie bliska (po mamie).I u nich nawet się nie przejadłam zjadłam tylko ze 4rodzaje ciast na które miałam ochotę bo u nich zawsze kupę jedzenia i ciast jest bo mąż siostry mojej mamy która jest moją chrzestną ma duuuużą rodzinę i zawsze u nich jest zlot...:)Natomiast w poniedziałek mój mąż pojechał po swoją córkę i siedzieliśmy cały dzień w domu.Nawet do teściów nie pojechaliśmy (co mnie cieszy).No i tak minęły święta...Pati nam wczoraj wylała barszcz więc mamy więcej miejsca w lodówce hehehe...:) No ale mam inny problem.Otóż zaczynam coraz bardziej panikować z tym że pati nosi jeszcze pieluchę.Już sama nie wiem co mam robić.Psycholog powiedziała że dziecko musi dojrzeć i że na każde dziecko kiedyś przyjdzie czas ale jak nie przyjdzie na nią czas a ja tak siedzę bezczynnie?Jak zostanie przyjęta do przedszkola podpiszę umowę a ona nadal we wrześniu będzie z pampersem to co ja zrobię? Moja mama mnie trochę wkurzyła i zawiodłam się na niej bo powiedziała że wtedy to ja już muszę na głowie stanąć i że ona nie wie co ja mam zrobić ale mam na głowie stanąć żeby ją odzwyczaić do września.No ładne mi pocieszenie. Teściowa też mnie dobija swoimi "złotymi radami" jak sama ich nie stosuje siedząc z nią...Czuję się że wszystko jest na mojej głowie bo oczywiście mąż ma ważniejsze rzeczy na głowie.Nawet dzisiaj czytałam trochę w necie i znalazłam fajną piosenkę którą zaśpiewałam pati a ona jak tylko usłyszała słowo "siku" to od razu zaczęła kręcić głową i mówić "nie ciem siku"...Może i psycholog ma rację że musi sama dojrzeć do tego ale ja nie mogę tak bezczynnie siedzieć i czekać.Pytam ją czy chce siku to słyszę tylko"nie ciem siku" albo "potem" a jak mówię żeby powiedziała mamie jak się jej będzie chciało siku to ona mówi że nie powie mamie...No i weź tu bądź mądry...Już naprawdę coraz bardziej ogarnia mnie niepokój słysząc takie odpowiedzi od niej...Może w lato jak będzie latać w samych majtkach to coś załapie o ile nie będzie tak jak w tamtym roku że się zsikała i latała zasikana bo jej to nie przeszkadzało...A tak na wesoło to zacytuję tą piosenkę która znalazłam w necie: "Zrobić siku na nocniku, Zrobić siku raz, dwa, trzy Zrobić siku na nocniku Spełnić mych rodziców sny! Płynie siusiu płynie rurą, Do kanalizacji Potem zjedzą je bakterie I już koniec akcji!" I na spacerze: "Zrobić siku na trawniku rozzłościć biedronki Zrobić siku na trawniku rozgniewać pająki" Śmieszna ta piosenka i żeby działała na dzieci....:)
  7. ola2710 dzięki przyda mi się:) adasaga3 ja też się boję i nie wyobrażam siebie za kierownicą ale po to ktoś wymyślił wyzwania żeby je realizować.Poza tym kiedyś dziewczyna z którą jeździłam na aerobik powiedziała mi coś takiego że w dzisiejszych czasach matka polka powinna mieć samochód i poruszać się nim i to trochę uraziło moją dumę no i ogólnie czuje się nie spełniona.I też chciałabym pokazać że na coś mnie stać i coś potrafię... ola2710 masz racje masakra z tymi autobusami.U nas tez raz ich dodają a raz zabierają i na dodatek jeżdżą jak chcą...Ja właśnie jutro się wybieram do rodziców autobusem... No i powiem że ostatnio się zraziłam do robienia czegokolwiek bo w niedzielę chciałam zrobić surówkę do obiadu z kapusty pekińskiej której nigdy jeszcze nie robiłam no i nie dość że za późno ją zaczęłam robić (bo obiad już był gotowy) nie wiedziałam czy ten biały środek tez się kroi potem zerknęłam na przepis (z netu) w którym pisało że trza ją odstawić na 10min no i obiad był bez surówki a jeszcze na zakończenie majenozu mi zabrakło...Szlak to mnie tak trafił że mąż schował się z dzieckiem do pokoju...:) Na dodatek mała nie chce mi jeść zup.Ciekawe czy dziś zje pomidorówkę bo ostatnio w sobotę i w poniedziałek zjadła rosół ugotowany przez męża.Nie wiem może jej moje zupy nie smakują... No i koniec pięknych słonecznych dni...Święta zapowiadają się siedzeniem w domu.Dobrze że chociaż mój mąż miał wolne wczoraj to zrobiliśmy zakupy na święta bo wszystko miało zostać na mojej głowie a nie wyobrażam sobie jakbym miała iść w taką pogodę z tobołami i na dodatek z dzieckiem... A u was jak przygotowania do świąt?
  8. anaa właśnie nie wiem o co mu chodziło.Coś gadał żebym następnym razem lepiej dziecko pilnowała... No i popsuła się pogoda.Nawet śnieg u nas nadają ech...A ja miałam jeszcze okna umyć na święta i zakupy bo wszystko jest na mojej głowie bo mąż pracuje a jak ja zrobię te zakupy jak tu cały czas leje i leje...Nawet nie ma jak wyjść z dzieckiem... Kolejna sytuacja gdzie przydałoby mi się prawko...Nawet teraz w weekend gadałam z mężem o tym bo chciał oddać samochód do mechanika ale niestety w sobotę za późno pojechał no a w tyg nie ma jak bo pracuje więc mu uświadomiłam że w tym momencie jak bym miała prawko to rozwiązywało by jego problem a on na to że jak pójdę do pracy to będę mogła iść na prawko i że on mi nawet dołoży.Tak tylko ciekawe kiedy to nastąpi...Coraz częściej myślę o tym prawku i pluję sobie w twarz że wcześniej nie poszłam na prawko.Tylko że jest jeszcze coś bo moja matula ostatnio jak rozmawiałyśmy zaproponowała mi żebyśmy poszukali mieszkania do wykończenia i ona ewentualnie nam by dołożyła kasiorkę.No tak wszystko ładnie pięknie tylko że teraz to my nawet kredytu nie dostaniemy a co dopiero jakąkolwiek gotówkę odłożyć jak zacznę pracować to dopiero no ale i na mieszkanie odłożyć i na prawko i za przedszkole zapłacić... Ech nie to chyba się nie sprawdzi...:( Dziś mało co nie dostałam zawału. Byłam z Pati w sklepie w supermarkecie i nagle Pati odeszła ode mnie...Chyba z 15min jej szukałam po całym sklepie.Tak się zdenerwowałam że mi nogi się zaczęły trząść i już miałam łzy w oczach ze złości.Co prawda już nie raz tak się zdarzało że odeszła straciła mnie z oczu a potem krzyczała "mama" ale słyszałam jej wołanie więc jakoś ją odnajdywałam poza tym daleko nie odchodziła a dziś słyszałam gdzieś jej wołanie a nie mogłam jej znaleźć...A gdy ją znalazłam (w sumie to ona mnie) to miałam ochotę ją udusić.Zawsze jest to samo bieganie po sklepie i robienie sobie samowolki a dziś to już było przegięcie...Tak się na nią zdenerwowałam...Czasami nawet w sklepie z odzieżą chowa się pod wieszakami między ubraniami chyba żeby matka zawału dostała...Trza chyba ją na smycz brać bo nic nie działa...
  9. ola2710 też mi się tak wydaje że tylko tak "straszą" ale na zimne trza dmuchać i zmieniłam godziny na 7-17 bo ostatnio gadałam o tym z mężem i on powiedział że na 16 jej nie odbierze więc ww razie jak ja bym nie mogła to on będzie musiał a jest tutaj dopiero przed 17 o ile dobrze jedzie autobus i zdąży na niego:)Chociaż pewnie i tak ja będę odbierać małą bo nie znajdę pracy od godz 8-16 albo i krócej bo nie wiem czy będę zdążać w ciągu godziny.Ech...powalone to wszystko...A co do deklaracji o odbieraniu dziecka to z tego co ja tu widziałam to jest oddzielne pisemko które w każdej chwili można pobrać z netu więc wydaje mi się że go się wypełnia dopiero wtedy gdy ktoś inny ją będzie odbierał. adasaga3 u ciebie może są inne zasady i może mniejsza miejscowość jest.U nas dlatego się wybiera 3przedszkola bo jak w jednym nie przyjmą to w pozostałych dwóch mogą przyjąć.No więc miejmy nadzieję dziewczyny że przyjmą nasze dzieciaczki:) A co do teściowej to może i masz rację ale ja już mam taki charakter że mnie bolą takie słowa i wpienia mnie to jak ktoś się wtrąca nie wiedząc o co chodzi. No właśnie i dziś miałam pewne zdarzenie.Otóż wracałam z małą ze spaceru i szyłyśmy chodnikiem.Pati jak to ona biegała sobie i się oddaliła ode mnie zatrzymując się przed ulicą boczną gdzie były pasy (samochód zjeżdżał w tą ulicę) i czekała aż dojdę do niej oglądając się za siebie gdzie jestem.Doszłam do niej to wtedy przeszła przez przejście.Gdy doszłyśmy do furtki sięgnęłam do torebki po klucze od furtki i nagle zatrzymał się samochód przed naszą furtką (mieszkamy przy ulicy) i usłyszałam głos chłopaka odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka który wychylił się z miejsca kierowcy i zaczął mi prawić morały co do dziecka...Spojrzałam się na niego powiedziałam "dobrze" i poszłam do domu.Aż zagotowało się we mnie... Żałuję tylko że czegoś innego mu nie powiedziałam.... anaaa piszesz o 5latku a moja ma 3latka i chce żeby poszła do przedszkola.Jeśli 5latek idzie teraz do szkoły to niby kiedy ma chodzić do przedszkola? adasaga3 u nas też wypełnia się elektronicznie drukuje się i zanosi się do placówki pierwszego wyboru.Ja już miałam gotowy wniosek do zaniesienia ale dziś jeszcze zmieniłam godzinę pobytu małej w przedszkolu i musiałam iść na miasto wydrukować więc mąż musi podpisać i jutro mogę zanosić:) A jeszcze na dodatek byłam w czwartek u dentysty i od tamtej pory boli mnie dziąsło i nie wiem co jest grane.Nawet zjeść nie mogę...Chyba znowu będę musiała zawitać u dentystki...:(
  10. Witam! Trochę was podczytuję bo wiecznie czasu mi brak hehehe...:) Ostatnio jakoś nie mam na nic czasu dnia mało... Wiosna się już chyba robi za oknem chociaż od jutra znowu ma się popsuć pogoda... Zaczęły się nabory do przedszkola więc trochę zajęcia mam.Ale powiem wam szczerze że tu jest tak wszystko zagmatwane że moja matula nawet nie może się połapać... No i wszystko jest na mojej głowie bo jak zwykle mój mąż ma ważniejsze rzeczy niż zajmowanie się naborami do przedszkola.Tak jak przedwczoraj próbowałam wypełnić wniosek przez internet (bo tu się tak wypełnia) ale nie rozumiałam kilku podpunktów (zresztą nie tylko ja) i mąż powiedział jak z nim rozmawiałam że przyjedzie i zerknie na to i co nawet nie zainteresował się jak to wygląda co trzeba zrobić itp.Ech...szkoda słów...Wkurzyłam się i wczoraj rano jechałam do rodziców do dentysty więc przed wyjściem wypełniłam byle jak i zapisałam to w ich bazie. Potem będąc u mamy w pracy (bo już wróciła do pracy) wydrukowałam to i matula pokazała mi błąd a poprawić nie wiedziałam jak więc stwierdziłam z mamą że zadzwonię do przedszkola i powiem co i jak.No i jak wróciłam zadzwoniłam i ku mojemu zdumieniu miła pani wyjaśniła mi jak poprawić i powiedziała że jak będę miała problem to że zaprasza do siebie.No i wzięłam ten wniosek który wydrukowałam u matuli i poszłam dziś z rana do tej miłej pani która poprawiła w swoim systemie to co było źle i wyjaśniła mi wszystko i co jeszcze potrzeba do tego wniosku.Także ciesze się chociaż że ona była taka miła mi pomóc bo ostatnio jak byłam w przedszkolu (gdzie indziej niż dzisiaj) i chciałam wziąść papierkowy wniosek do wypełnienia to pani powiedziała mi "proszę wypełnić przez internet"...A w necie pisało że ci co nie mają dostępu do netu mogą wziąść wniosek z placówki...Mogłam jej powiedzieć że nie posiadam dostępu do netu.Ale znowu nie miałabym swojego konta no i wszystkie wiadomości mają być umieszczane w necie i informacje mają wysyłać na pocztę.No i jeszcze najśmieszniejsze że teściowa mi podniosła ciśnienie bo wczoraj jak przyjechała siedzieć mi z dzieckiem to przywiozła mi wydrukowany wniosek i jakieś oświadczenia i powiedziała że mi wydrukowała bo mój mąż powiedział że ja nie umiem wypełnić i nawet instrukcję wydrukowała gdzie to wszystko było w necie...Boże myślałam że mnie szlak trafi.Oddałam jej te kartki i powiedziałam że mi to nie jest potrzebne bo ja już wypełniłam przez internet i już poszło do ich systemu.Nie dość że ja ją o nic nie prosiłam to jeszcze poprzekręcał ktoś realia bo ja nie powiedziałam że nie umiem wypełnić przez internet tylko że nie rozumiem kilku podpunktów a na logikę biorąc to że wydrukowała to nie zmienia faktu że wraz nie rozumiałam tych podpunktów więc to jej wydrukowanie wniosku mi w niczym nie pomogło.A z przedszkola chciałam wziąść i pokazać swojej matuli te podpunkty ale na szczęście mogłyśmy u niej wejść do netu. Ale po wyjściu z domu miałam chęć zadzwonić do męża i powiedzieć mu po jasny gwint kazał teściowej drukować to i wtrącać się skoro nie wie o co chodzi i robić ze mnie niedojdę że nie umiem wypełnić przez neta bo tak się poczułam ale powstrzymałam się.Później i tak rozmawiałam z mężem przez tel więc zapytałam się go o to a on wydarł mordę na mnie że on nic nikomu nie kazał i że to ja robię z niego jelenia...I to jest właśnie taka rozmowa. Albo mąż mnie okłamał i wspomniał coś teściowej albo teściowa sama zadecydowała i wydrukowała ale skąd wiedziała w ogóle o tym?Najbardziej wkurzyło mnie to że nie wiedzą o co chodzi a się wtrącają i robią z kogoś niedojdę.No i nawet wczoraj powiedziałam o tym na spotkaniu bo strasznie mnie to męczyło...No i wkurzyło mnie to że mój mąż załatwia takie sprawy za moimi plecami i przekręca fakty...No jego zdaniem to wina teścia bo słyszał nasza rozmowę ale skoro nie był w temacie to nie powinien się wtrącać.Jakbym chciała wydrukować to bym sama się do nich zgłosiła albo bym poszła na miasto do ksero i wydrukowała.No i chciałam jeszcze wspomnieć że dziś jak wyszłam z przedszkola to się załamałam bo dowiedziałam się że warunkiem przyjęcia dziecka do przedszkola jest to że obydwoje rodziców musi pracować a druga rzecz że tam we wniosku musiałam wpisać od której do której dziecko będzie przebywało w przedszkolu więc na chybił trafił wpisałam od 8 do 16 no i dowiedziałam się że przez rok nie będę mogła tego zmienić...Co za paranoja przecież ja nie wiem czy znajdę prace w jakich godzinach i w jakich godzinach dziecko będzie w przedszkolu...Także przez rok nie mogę podjąć pracy bo jaką niby prace znajdę od 9-15 i czy wystarczy mi godzina żeby odprowadzić małą do przedszkola i odebrać ją z przedszkola?Ja nie mam wykształcenia wyższego żeby dostać się do biura zresztą nawet praca w biurze jest od 8...Powalone są te zasady... Nie wiem nawet czy przyjmą moje dziecko skoro ja nie pracuje ale kuźwa jak mam podjąć prace skoro nie mam co z dzieckiem zrobić?Także jestem w dołku nie wiem czy czwarty rok nie będę siedziała w domu...:(
  11. A jeszcze chciałam wspomnieć o jednej rzeczy.Otóż dziś rozmawiałam z mężem przez tel i powiedziałam mu że mała rozwaliła nocnik i wkurzyła mnie jego reakcja bo się wkurzył i powiedział że zero pampersów i niech sika i sra w majtki.No kuźwa nie dość że nie zajmuje się dzieckiem nie angażuje się w jej rozwój to jeszcze robi awanturę o głupi nocnik który kosztuje około 10zł...
  12. No właśnie oby to był dla niego kubeł zimnej wody ale obawiam się że to się powtórzy a im częściej będę chciała się wyprowadzić i im częściej zostanę po chęci wyprowadzki tym bardziej on będzie myślał że tego nie zrobię... No i jak zwykle są spory o kasę... Wkurza mnie jego zachowanie bo ja się nie prosiłam żeby mnie utrzymywał a ni nasze dziecko a za każdym razem jak tylko ja zrobię zakupy to są pretensje że ja wydaję nie potrzebnie pieniądze...Nie powiedział mi tego w prost ale widzę to po jego minie np wczoraj robiąc zakupy kupiłam antyperspirant który Pati wyciągnęła z torby i przyniosła do pokoju a on już od razu zrobił kwaśną minę... Mówiłam i wiedziałam że nas nie stać na wynajem ale on stwierdził że damy radę że sobie poradzimy no i właśnie widzę jak sobie radzimy.... Żałuję że po raz kolejny mu uwierzyłam...
  13. Witam! Dopiero teraz mam chwile czasu...Już wyjaśniam o co chodziło w ostatnim moim poście.Otóż mój mąż zabalował w barze i co najgorsze za każdym razem jak dzwoniłam do niego okłamywał mnie że już idzie do domu i tak szedł od godz 21 do 2w nocy...W końcu zadzwoniłam do teścia a on na to że zaraz zadzwoni do niego i nie wiem czy dzwonił bo mąż powiedział że nie dzwonił...No a co najśmieszniejsze że ode mnie nie odbierał tel bo się obraził że mu nie wierzę a po pół godz od tel do teścia mąż sam zadzwonił mówiąc kolejny raz że już idzie (i faktycznie zaraz wrócił) ale ja nie chciałam z nim gadać i się rozłączyłam.Więcej się nie odzywaliśmy do siebie.Na drugi dzień mąż nie poszedł do pracy bo zaspał (jak się baluje do późna...) a ja zaczęłam się pakować a gdy to zobaczył zaczął mnie BŁAGAĆ żebym została.No brakowało tylko żeby uklęknął na kolanach...No wiecie jak się wydarłam na niego jak to usłyszałam i zobaczyłam jego reakcję...?Tego się właśnie najbardziej obawiałam wyprowadzając się z domu. Zawiodłam się na nim na całej lini.Co prawda zostałam (szkoda mi się go zrobiło) ale nie wiem czy dobrze zrobiłam czy to się nie powtórzy...Z drugiej str sytuacja by się mu powtórzyła po raz kolejny. Wykrzyczałam mu wszystko bo naprawdę mnie wkurzyło to jego zachowanie bo najpierw robi takie nr a potem blaga mnie żebym została a ja ile razy go prosiłam żeby nie pił? Wychodzi na to że on mnie może olewać a jak on mnie prosi o coś to ja mam to spełnić...Teraz jak nie wraca do domu prosto z pracy (bo nie jeździ na fuchy) to jest tel za tel gdzie jest co robi.Nie wiem czy da się tak długo żyć...A jeszcze dałam mu warunek że się nie wyprowadzę jeśli zawiezie mnie do rodziców tego dnia co byłam spakowana już nawet moja mama wiedziała że mam przyjechać.No ale nie chciał mnie zawieźć bo bał się że nie wrócę.Z drugiej str kuszące było to żeby spędzić razem czas bo to się rzadko zdarza.No i poszliśmy na pizze i co mnie zdziwiło że mąż pozwolił mi zamówić drinka za 15zł...Aż w szoku byłam.No ale powiem szczerze że jeszcze go w takim stanie nie widziałam jak mnie błagał żebym się nie wyprowadzała.Zawsze takie rzeczy kończyły się kłótnią albo to ja go wyganiałam (bo mieszkaliśmy u moich rodziców) a teraz mało co się nie popłakał...Z jednej str myślałam sobie "dobrze mu tak" a z drugiej str żal mi go było.Byłam tak wściekła na niego i oschła że ja się wydzierałam na niego a on kulił głowę...W końcu stało się co się nie odstanie.Zawiodłam się na nim po raz kolejny i może w końcu dotarło do niego że mu nie ufam... Co do spotkania to ostatnio wyżaliłam się i dziwnie się czułam bo byłam w centrum zainteresowania i zastanawia mnie tylko jedno co miała na myśli pani psycholog mówiąc że dobrze że przychodzę na spotkania i mówię o tym...A co do terapi małżeńskiej to niestety ale bym musiała zrezygnować z tych spotkań żeby chodzić na terapię małżeńską... Także nici z tego no zobaczymy jak dalej się potoczą losy moje i mojego męża bo ostatnio to kiepsko jest bo się wyżywa na mnie tak jak np wczoraj samochód nie chciał mu odpalić z parkingu to oczywiście na mnie się wydarł albo dziś jak dzwoniłam do niego to ktoś go wkurzył a wydarł się na mnie bez powodu.Czasami się zastanawiam czy w ogóle powinnam się odzywać do niego...Chyba o tym też wspomnę na spotkaniu o ile dziś pójdę bo nie mam z kim małej zostawić...:(Pozostaje mi tylko zostawić ją na sali zabaw pod opieką personelu no i w tej spr dzwoniłam do męża żeby ją odebrał jak wróci tylko że nie byłam pewna czy można tak zrobić że matka zostawi a ojciec odbierze i dzwoniłam do niego powiedzieć mu że nie ma problemu z tym a on na to "jak chcesz".W ogóle bez entuzjazmu i zaangażowania.A jak dociekałam o co chodzi i powiedziałam że mu nie pasuje to że ją tam zostawiam to wybuchł złością i powiedział: "oj dobra bo później będą jakieś ale"...No i weź tu się dogadaj... No i jedna dobra wiadomość. Wczoraj byłam na rozmowie w sprawie opieki nad dwójką dzieci...Co prawda nie wielkie pieniądze bo to tylko kilka godz tygodniowo bo to są dzieci w wieku szkolnym 8lat i w wieku przedszkolnym 6lat więc trzeba ich odebrać i posiedzieć z nimi ale plus taki że mogę równocześnie zajmować się swoim dzieckiem.No i pytała się też o to czy w razie czego będę mogła dłużej zostać i czy bym mogła w przerwie szkolnej siedzieć cały dzień więc chyba nie będzie tak tragicznie.Każdy grosz się przyda.Tylko jak mi mała zachoruje to ciekawe czy to co zarobie nie wydam na leki...:( Szkoda że to nie stała praca:(No także nie wiadomo czy to nie będzie moje ostatnie spotkanie z psycholog więc zależy mi na tym żeby być i wspomnieć o tym i miała dojść dziś jeszcze jedna osoba i ciekawa jestem kto...:)
  14. Czyli chyba wszystkie trafiłyśmy tu w ten sam sposób szukając wiadomości na ten sam temat...:) A ja czuję się okropnie psychicznie.Ponieważ wczoraj już się pakowałam żeby wracać do rodziców.A jednak zostałam i teraz mam wyzuty sumienia czy dobrze zrobiłam...Przy najbliższej okazji wyjaśnię o co chodzi bo teraz wpadłam tu na chwilę... Jutro podzielę się tym na spotkaniu zobaczymy jak to skomentuja...
  15. A jeszcze chciałam wspomnieć o mieszkaniu nad którym mieliśmy dylemat i o którym niedawno wspominałam i właśnie wczoraj dowiedziałam się że jednak nie wypaliło to mieszkanie bo ten właściciel zaczął coś kombinować...A tak ciekawie się zapowiadało...
  16. No właśnie tylko znając mojego męża to tak jak wcześniej wspomniałam że pewnie nie będzie chciał rezygnować z pracy...Zresztą zobaczymy jak to wyjdzie. Goja31 wydaje mi się że każda z nas czasami ma chwile załamania i nie cieszą nas już te rzeczy które wcześniej nas cieszyły.Myślę że to jest chwilowe i że przejdzie.Też czasami mam takie chwile załamania. A tak na marginesie czytając wypowiedź Goja31 zdałam sobie sprawę że chyba wszystkie trafiłyśmy tu przypadkiem w ten sam sposób czyli szukając jakiejś informacji w goglach...Trochę dziwne to bo nikt tak po prostu ze słyszenia nie wszedł z ciekawości na tą str.Czyżby nie była popularna?Czy inni wiedza o istnieniu takiego forum?
  17. anaaa właśnie by się zgodził bo kiedyś jak chodziłam na spotkania indywidualne z psycholog to pani psycholog zaproponowała mi właśnie terepie grupową (tylko nie wiedziałam czy chodzi jej o mojego męża czy ojca) a potem poszła na zwolnienie i przestałam chodzić a teraz w październiku jak się odezwała do mnie z propozycją grupowych spotkań to mój mąż cały czas myślał że chodzi o spotkania gdzie będziemy razem chodzić taką terapie małżeńską...Także wydaje mi się że zgodził by się ale problem by był bo pewnie musiałby rezygnować z fuchy dodatkowej albo też nawet zwalniać się albo brać wolne z tej stałej pracy...Ale wiesz posunęłaś mi pewien pomysł... Wspomnę o tym na najbliższym spotkaniu z panią psycholog zobaczymy co powie...:)
  18. No i skończyła się przemiana mojego męża.Tak jak mówiłam pojechał po córkę i tyle trwała ta kara i postanowienie jego... A wczoraj mu powiedziałam że się zawiodłam na nim i temat się zakończył.No i bardzo dobrze skoro tak chce postępować to nie ma problemu tylko coś krzyknie na małą to mu w gębę dam.A jeszcze wczoraj usłyszałam jak powiedział przez tel do swojej córki że musi zmienić swoje postępowanie wobec babci i wobec niego (nie wiem o co chodziło) a wobec mnie nie musi.Ok nie ma problemu.Zresztą to jego sprawa jak postępuje wobec swojej córki a ja nie muszę mieć z nią kontaktu skoro ważniejszy jest dla niego dobry kontakt z córką niż rodzina...Nie wiem po co on w ogóle się hajtał... Mam doła niesamowitego chce mi się ryczeć i na dodatek jeszcze mój mąż mi podniósł ciśnienie bo przyjechał do domu (bo jest na dodatkowej robocie) i mówi do mnie żebym mu pożyczyła 15zł bo coś tam im się skończyło na robocie a tego właściciela jeszcze nie ma.A jak powiedziałam że niby skąd mam wziąść że nawet na wykupienie recepty nie mam to się obraził i pojechał. Wkur... mnie takie jego zachowanie bo to on jest głównym żywicielem a do mnie przychodzi po kasę a jak ma jakieś pieniądze dodatkowe (oprócz wypłaty) to wydaje na piwo papierosy i swoje zachcianki i nawet nie zapyta czy ja potrzebuję kasę czy czegoś mi brakuje.Wczoraj powiedziałam mu że mała dostała od dziadka 100zł (aż mnie zatkało) więc myślał że ja mu to dam...Poza tym ja już widzę to jego pożyczanie że dam mu a on oleje to bo stwierdzi że to są jego pieniądze zarobione albo jak się rozliczy za dodatkową robotę to podzieli to na pół i w tej mojej części stwierdzi że będzie ten dług...ech...Już nie raz tak było.Za idiotkę chyba mnie uważa.Wkur...mnie niesamowicie takim zachowaniem i podejściem...:(W tym momencie najchętniej bym się rozwiodła... Wczoraj byłam u ginekologa i chyba ze strachu mu nie powiedziałam żeby spr czy jestem w ciąży.Przepisał mi tylko receptę na leki w tym i dla męża a mój mąż pierwsze co to zapytał się jak długo będzie musiał brać bo on nie lubi leków.Tylko że jak go brzuch boli to się nawpier... ketanolu albo jakiś innych leków...Jak do sexu to pierwszy ale żeby wyleczyć się to nie...Już nie wspomnę o tym że nawet się nie zapytał konkretnie co mi powiedział i jak tam po wizycie a już nie wspomnę o dentyście...Tak jakby to go gów... obchodziło.Nawet jak wracaliśmy i przez drogę rozmawialiśmy o jego córce i w pewnym momencie wzdychnęłam a on zamilkł i przez jakiś czas była cisza a potem mój mąż powiedział że moje wzdychnięcie mówi samo za siebie i koniec tematu więc ja chciałam powiedzieć co o tym myślę a on nie dał mi dojść do słowa i powiedziałam ok koniec tematu.I cisza.I nagle mnie się pyta czemu się nie odzywam więc ja mówię że powiedział że koniec tematu a on na to czy nie ma innych tematów więc ja mówię że nie mam nic do powiedzenia a on z wyrzutem: "nie masz nic mi do powiedzenia"?Więc powiedziałam że jak chce coś powiedzieć albo zapytać to żeby mówił i zamilkł...To była rozmowa...Widać gołym okiem jak centralnie odwrócił zachowanie po tym jak już się odgniewam na swoją córkę...Tylko przykro mi że naszym kosztem... Tak w ogóle to wczoraj jak byłam u rodziców moja mama powiedziała "może wrócicie tutaj" i to nie było pytanie tylko stwierdzenie i aż mnie ciarki przeszły.Dobrze że jest szansa na to że mogę wrócić do mamy ale jest tam ojciec...Mamie szkoda że płacimy komuś za wynajem a tam stoi puste ale powiedziałam jej że nie mam zamiaru wchodzić w łaski znowu ojca i ZNOWU PROSIĆ go żeby mnie przyjął. Poza tym jest jeszcze mój mąż który za chiny ludowe tam nie wróci po tym wszystkim... A co do mojego pyt o objawy to ostatnio pobolewa mnie dolna część brzucha tak jak miałam w pierwszej ciąży więc możliwe że to jest objaw ciąży...Chyba naprawdę muszę zrobić ten test...
  19. anaaa ona ma 14lat do I gimnazuium chodzi.Wiem wiem przy poprzednich ciążach czytałam o tym. ola2710 rozumiem że każdy przez to przechodził ale to nie znaczy że ktoś ma nie reagować stać przyglądać się i czekać aż to minie... NATKA08 właśnie o to chodzi że z nią nie da się rozmawiać bo albo odpowiada że wszystko jest ok albo unika tematu albo tak jak mężowi mówiła jego była żona że przez dwa tyg próbowała do niej dotrzeć bo zamknęła się w sobie wracała ze szkoły zamykała się w swoim pokoju i nie chciała z nikim rozmawiać...Chyba nie obejdzie się bez psychologa... Jutro mąż jedzie do niej do szkoły (z byłą żoną) i mają porozmawiać z wychowawczynią.Ale czy to coś da?Podobno tam w szkole są organizowane spotkania takie dla "trudnej młodzieży" więc może to by pomogło?No zobaczymy co dalej będzie... Ale jest jeden plus całego tego zamieszania bo mój mąż zaczął inaczej się zachowywać.Więcej uwagi mi poświęca tzn że jak coś mówię do niego to mnie naprawdę słucha i nawet mogę mu poopowiadać co się wydarzyło przez cały dzień wiedząc że mnie słucha z zainteresowaniem...Tylko ciekawe na jak długo się tak zmienił...?
  20. Tak to jest niezły dylemat.Wczoraj znowu rozmawiałam o tym z mężem i stwierdziłam że jest strasznie napalony na to mieszkanie.Nie wiem może i ja powinnam się przekonać do tego może z czasem się przyzwyczaję... No i znowu są problemy...Tym razem z córką mojego męża. Wpadła w złe towarzystwo opuszcza naukę i zajęcia dodatkowe i na dodatek wczoraj mój mąż się wkur... bo najpierw dzwoni do niego i mówi: "tatusiu" a potem wyjeżdża do niego z tekstem: "bujaj się" i że nie wie czy się jeszcze będą widywać...No jak ja to usłyszałam to aż za głowę się wzięłam...Co prawda był już incydent że chamsko się do mnie odezwała (powiedziała "bo co" jak ją zapytałam czemu miała tel wyłączony i nawet mój mąż nie zareagował) ale w życiu bym się nie spodziewała że takie teksty może do kogoś powiedzieć.Z drugiej str ja już od dawna to widziałam że mój mąż był za bardzo wpatrzony w nią i za bardzo obchodził się z nią jak z jajkiem po prostu był na jej każde zawołanie.Ale teraz przesadziła i mój mąż się obraził na nią i powiedziała że skoro nie chce mieć ojca to nie będzie miała i że nie będzie przyjeżdżał po nią. Wkurza mnie tylko zachowanie byłej żony mojego męża bo kiedyś po naszym ślubie (przy mnie) powiedziała do mojego męża (jak chcieliśmy zwrócić jej uwagę że coś się dzieje bo córka mojego męża ciągle płakała i nie chciała wracać do domu) że on ją nie wychowuje a teraz jak sobie nie radzi to nagle przypomniała sobie o byłym mężu...Tacy ludzie dla mnie w ogóle nie mają tupetu...I wkurza mnie to że mój mąż daje się tak łatwo manipulować i na wszystko się zgadza.Zobaczymy czy naprawdę nie będzie jeździł po córkę bo w ten weekend przypada jemu więc ciekawa jestem co dalej będzie...No i boli mnie to że jak do mnie się odezwała chamsko to mój mąż nawet nie zareagował a ostatnio prosił mnie żebym z nią porozmawiała...Ech... Wychodzi na to że może się tak odzywać do każdego tylko nie do ojca... Ps: a jeszcze mam pyt do mam które mają więcej niż 1dziecko otóż chciałam się zapytać jakie miałyście objawy w kolejnej ciąży i po jakim czasie one dawały siwe znaki?
  21. ola2710 no nie ma mrozu to i nie jest zimno a i jak się siedzi cały czas to wiadomo że jest zimno poza tym wywalczyliśmy swoje że piec tylko wyłączamy jak wychodzimy więc chodzi nawet w nocy i jest inna już temperatura.:)No właśnie kusząco brzmi ta propozycja tylko tak jak pisałam wcześniej ta lokalizacja...W sumie to na dobre by nam wyszła ta oferta jeśli się okaże że jestem w ciąży...Tu w mińsku tez są ciekawe oferty.Trochę za szybko się pospieszyliśmy z tym mieszkaniem...
  22. NATKA08 a czy rzeczywiście będzie aż tak źle ze z tego powodu nie będziesz miała co do garnka włożyć? oby nie będzie dobrze zobaczysz Tak to może tym bardziej że po swoim mężu mogę wszystkiego się spodziewać...
  23. NATKA08 może i doczekam się swojego prawka ale co do tego że dla nas też robi to prawko to nie byłabym tego taka pewna bo zawsze jak chce gdzieś jechać albo nawet ostatnio powiedziałam że w piątek potrzebuje żeby ktoś przyjechał po mnie do moich rodziców to już zaczął się wymigiwać że on po pracy ma gdzieś tam jechać ech...Niby powiedział że swojej mamie powie ale znając ją to zaraz powie że ona nie lubi po ciemku jeździć itp.Tak jak ostatnio w poprzedni piątek byłam u rodziców i nie wyrobiłam się na autobus ten co zawsze wracałam (16.40) i okazało się że następny jest dopiero o 20.10 i jak mąż się dowiedział że nie mam czym wracać zadzwonił do swojej mamy a ta powiedziała że ona nie pojedzie bo ona nie lubi jeździć po ciemku.No i musiałam wracać tym o 20.10 bo ojca prosić nie chciałam.No i jak wracałam to zadzwoniła teściowa wielce przejęta jak ja dojechałam (jakby wcześniej nie mogła zadzwonić) i że ona sobie piwo wypiła i że nie mogła jechać...Oj tam jedna wielka kłamliwa rodzinka.Nie dość że mają nasz samochód to jeszcze problemy robią...Także co z tego że mąż będzie miał prawko jak i tak nie będę korzystać z tego samochodu.W naszym przypadku to najlepiej by było jakbym to ja zrobiła prawko i wszystkim by to na dobre wyszło bo tak to stoi całymi tygodniami samochód bez użytku a i nawet jak przychodzi jechać po córkę męża to jest nieraz problem bo mąż pracuje a jak trzeba ją odwieźć to musi wcześniej kończyć pracę...Także moim zdaniem to by było najlepsze rozwiązanie a i ja nikogo bym nie musiała prosić żeby mnie gdzieś zawiózł czy też przyjechał po mnie... No a jeszcze wczoraj mąż przyniósł do domu wiadomość trochę dobrą trochę złą bo znajoma męża załatwiła nam mieszkanie (podobno to jest domek jednorodzinny taki jak tu wynajmujemy) który byłby cały do naszej dyspozycji jeśli mój mąż by go odszykował i byśmy nie płacili za czynsz tylko za media.No i to jest ta dobra str tej wiadomości a zła str tej wiadomości że to jest w zadupiu i niby że chodzą autobusy i pociągi ale gdziekolwiek się ruszyć to znowu musiałabym wydawać na bilety.Nawet jakbym chciała do rodziców jechać to bym musiała okrężną drogą z przesiadką ech...Tak źle i tak niedobrze...:(
  24. NATKA08 dzięki za miłe słowa.Pewnie macie i rację:)Ale smutno mi że każdy realizuje coś idzie do przodu a ja stoję ciągle w miejscu.Coraz bardziej czuje się szarą myszką... ola2710 w środę już idzie badania robić i ma pierwsze spotkanie na prawko.Ciekawa jestem tylko skąd on weźnie kasę na 1 zaliczkę bo chyba nie z kasy która jest przeznaczona na życie i opłaty bo nic nie uzgadniał ze mną...Jeszcze ostatnio mnie teściowa wkur...Bo pytała się czy mąż mi mówił że idzie na prawko ja mówie że tak a ona na to że on musi iść bo to bo tamto.Ok rozumiem że musi zrobić prawko bo jeździ na ryzyk kwizyk i za dużo ryzykuje ale skoro się nie ma kasy to się nie realizuje takich planów czyimś kosztem.Jeśli ja i moje dziecko mamy głodować bo mój mąż musi zrobić prawko to ja dziękuje bardzo za takie coś... Dzięki to miłe co napisałaś ale no właśnie "macie co do garnka włożyć" a ja nie wiem czy będę miała co do garnka włożyć...Pociesza mnie tylko myśl że szwagierka w gorszych warunkach mieszka (nie ma nawet ciepłej bierzącej wody) i ma 4dzieci i jakoś sobie dają radę.Tylko ona ma jeszcze dodatki do dzieci a my nic...:( A co do tych moich "zazdrości" co do mieszkania koleżanki to tak nie wiem czy jest szczęśliwa (z wierzchu nie widać było) mieszkanie wzięła na kredyt na 30lat i się martwi czy go spłaci.Ale nie wiem czasem czy te moje dołki z tego powodu nie były czasem spowodowane okresem i burzą hormonów... Jeśli chodzi o małą to nie wiem od czego miała to uczulenie (bo już jej prawie znikło) ale na szczęście nie ma problemu z braniem leków... anaaa no właśnie... ola2710 to nie górnolotne gadanie ja sama wiem po sobie jak mnie cieszy moja córcia i jak ją kocham (nawet jak mnie denerwuje) tylko ona mnie trzyma przy życiu... joanna19 ja mam tak samo co prawda mój mąż nie zajmuje się naszym dzieckiem ale wiem że zależy mu na nas że dla nas wstawił się za nami przy awanturze z ojcem i że dla nas robi wszystko żeby utrzymać nas ale czasem naprawdę mnie denerwuje i brakuje mi czegoś.Nawet czasem myślałam o skoku w bok ale... Dziewczyny miejmy nadzieję że kiedyś nam się polepszy chociaż troszeczkę...:) Padam dziś z nóg.Zaraz kąpię małą i sama idę się ogarniać bo czuję że mąż dziś nie da mi pospać hehehehe....:)
  25. No i jeszcze jak na złość mała ma alergię wczoraj wydałam kasę na leki a mąż stwierdził że jednak musi zrobić prawko i że jego ojciec ma mu dopomóc finansowo.No tylko ciekawe skąd weźnie tą część od siebie żeby mieć na prawko no i gdzie w tym wszystkim jestem ja...?Czuję się jak piąte koło u wozu.Jeszcze będzie tak że nie będę miała za co kupić jedzenia bo mój mąż se idzie na prawko... Czasami mam chęć zniknąć z tego życia...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...