-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Malena
-
I jeszcze a propos porodu i małej - serduszko bije jak dzwon!
-
Rudzia, ja też bym się w łazience z małą nie zmieściła, więc kąpiel, pielęgnacja i ubieranie jest albo w sypialni (zazwyczaj), albo w salonie jak napalimy w kominku. Do łazienki 2 osoby wejdą i koniec miejsca. No prawie koniec – bo Benek się wciśnie jeszcze (pies mój, a nie Blumchen). Adria, pozazdrościć tylko łazienki. A guz już znikł na szczęście. Małolatka, Ty masz taką figurę, że aż pozazdrościć. Ja swoją zostawiłam na panieńskim, a później z każdą ciążą trochę w tyłek szło. Zostało mi jeszcze 17kg. Do zrzucenia i u mnie wszystko wystaje, nie tylko brzuszek. Realne, na Pragę to ja muszę przez całą Warszawę, więc raczej odpada. Coraz częściej mam wrażenie, że mieszam po złej stronie tego miasta… Kasiawawa, ja nie mam dobrych wspomnień z samej opieki dotyczącej porodu. Jak dojechałam do szpitala (bo mi wody odeszły), to zrobili mi KTG, na którym pielęgniarka (?) powiedziała, że nie chce mnie straszyć, ale chyba zanika tętno dziecka. Po badaniu poszłam do gabinetu, zostałam zbadana i lekarka do mnie z tekstem: „po co Pani w ogóle przyjechała?”. Mówię, że skurcze mam już co 5 minut. A ona, że wcale nie mam skurczy!!! I mam jechać do domu. Przez chwilę zamarłam w bezruchu i odebrało mi mowę. Chyba szczęka opadła mi do samej ziemi… Ale mówię, że przecież wody mi odeszły i wyraźnie czuję skurcze. A ta zdziwiona: „no tego to akurat nie sprawdziłam”. Potem wzięli mnie na oddział, ale że nie było wolnych miejsc na porodówce, to czekałam na zwykłej sali. Skurcze znośne, chodziłam sporo, ale co chwila podłączali mnie do tego przeklętego KTG i za każdym razem, że tętno zanika… Zaczęłam powoli panikować i myśleć, że skoro tętno zanika, to niech mi zrobią cesarkę!!! Przed 1:00 poszłam na badanie i okazało się, że rozwarcia brak, ale szyjka już się skróciła. Lekarka (prawie krzycząc) kazała mi wejść pod prysznic, bo to ponoć ma mi przynieść ulgę i przyspieszyć akcję. Jak weszłam tak szybko wyszłam – ból wielokrotnie większy i skurcze co 2 minuty (bez prysznica do końca porodu były co 4). Okazało się w międzyczasie, że zwolniły się 2 sale porodowe, ale dostał je ktoś inny. Parę minut po 2 podłączyli mnie do KTG i torturowali przez godzinę, bo zapis się nie robi. Darłam się na cały głos i wręcz błagałam żeby mnie chociaż na 10 minut odłączyli, to kazali mnie podpisać, że nie wyrażam zgody na monitorowanie akcji serca dziecka!!! Wszystko odbywało się z krzykami, trzaskaniem drzwiami i ogólnie w paskudnej atmosferze. Po 3 jakoś udało się złapać kilka minut zapisu i mnie odłączyli. Chciałam wstać z łóżka, ale nie czułam nóg, za to nadszedł kolejny skurcz i poczułam, że wychodzi główka. Krzyknęłam tylko do męża „moje krocze!” (bardzo jasny przekaz) i wyskoczył, jak z procy do dyżurki. Przybiegła lekarka, zbadała szyjkę i okazało się, że jest pełne rozwarcie. Powiedziała tylko, że na następny skurcz muszę być na porodówce. Nagle znalazł się wózek. Nie wiem jak, ale z pomocą 2 osób udało mi się zejść z łóżka i dowieźli mnie biegiem na blok. Weszłam na łóżko (z którego na szybcika została wygoniona inna rodząca) i w dwóch skurczach urodziłam małą 3-krotnie owiniętą pępowiną dookoła szyjki Nelkę. A na domiar złego, mój mąż nie został wpuszczony na porodówkę. Dopiero na przecięcie pępowiny go poproszono. I dlatego właśnie nie chcę więcej rodzić na Madalińskiego. Rudzia, widocznie tak miało być. Jesteś jeszcze młoda i z kolejnym dzieciaczkiem spokojnie zdążysz. A do Wawy to chyba szybciej pociągiem dojechać niż autobusem… Chociaż z małym dzieciaczkiem to ja bym się też nie odważyła. Agatcha, również czekam na informacje o książkach. Adria, ja z tym karmieniem mam takie wrażenie od porodu. Mam małego żarłoczka, ale to pewnie dlatego, że urodziła się strasznie chuda (2685g. przy 53cm.) i cały czas nadrabia. Swoją drogą to jestem ciekawa ile waży. Ale w piątek mamy szczepienie, to się wszystkiego dowiem. Asiula, moja Nel też na wieczór strasznie marudna była, ale to chyba przez to spanie w dzień. Położyłam ją po kąpieli, po godzinie zaczęła się wybudzać i ok. 22 stwierdziła, że już się wyspała i jest czas na zabawę. Jakoś o 23 udało się ją ululać, ale do rana spała w wózku, bo po karmieniu nie potrafiła sama usnąć i trzeba było ją bujać… Mamaola, ja czasem biorę małą do łóżka, ale tylko jak mąż wstanie, albo śpi w salonie. I muszę powiedzieć, że są to niezwykłe chwilę. A Nel śpi twardo o 3:17, a o tej porze przyszła na świat. Blumchen, my nie będziemy obchodzić imienin małej, tylko urodziny. Ja sama nie pamiętam kiedy dokładnie są moje imieniny – jakoś w lipcu, ale dokładnie nie wiem… Jak dorośnie, to sama sobie wybierze lub nie. Blumchen, mnie wystarczyły 2 lata pracy w podstawówce i dyżury na przerwach, żebym doceniła ciszę.
-
Zaglądam tylko, żeby powiedzieć, że moje dziecko znowu spało w dzień. Drugi raz posiedziałam na forum i drugi raz taki prezent - 4 godziny!!! Dzisiaj bez obrażeń
-
O, już mogę wklejać linki. Kasia, mam taki śpiworek: http://www.mystrollers.com/assets/Product/Images400/B93E70E21168483388BCF015A0DE23D8.jpg P.S. Swoją drogą, to mogłam ściągnąć obrazek na komputer i wkleić. Cóż, ciemna blondyna ze mnie wyszła
-
Ja Pruszkowa nie brałam pod uwagę, bo jak straciłam drugą ciążę, to byłam tam na zabiegu i źle mi się kojarzy. Ale dr Huziora uwielbiam. A on przyjmuje prywatnie niedaleko mojego domu i dlatego go "znalazłam" kiedyś.
-
Na Madalińskiego i nigdy więcej. Kolejny poród planuję na Inflanckiej. A o ile dobrze kojarzę, to Ty planowałaś w Pruszkowie... Jest tam wspaniały lekarz - dr Huzior. Jest przede wszystim cudownym człowiekiem nastawionym na dobro pacjentki.
-
Rudzia, można wiedzieć - z Ursusa.
-
O, Rudzia, widzę że jednak mąż pomoże. Super! Blumchen, współczuję małej... Biedulka... Ale najważniejsze, że zostało wykryte i da się wyleczyć.
-
Guga, widzę że chcesz mi dziecko przechrzcić. Moja mała wystarczy, że jest częścią mnie – nie musi mieć części mojego imienia. Wyobraźcie sobie, że ktoś nas przedstawia: oto Magdalena i jej córka Lena. Moja mała to Nelka (Kornelka). A dla Iśki dużo zdrówka! Mamaola, moja Nel też najchętniej już by wstała na nóżki i pochodziła. Gdzieś tak od 2 miesięcy, jak tylko poczuje coś pod nóżkami, to staje sztywno. Mam przez to stresa i muszę uważać, jak chociażby siadamy, bo mała jest czujna. Za to Nel nie bardzo chce dźwigać się na rączkach i niezbyt dobrze jej to wychodzi. Jest wściekła jak ją kładę na brzuszku i muszę kombinować, a dwa razy ten sam numer nie przejdzie. Czyli coś za coś… Adria, zazdroszczę tego spania Julki. Chociaż jak mi ostatnio Nel przysnęła na 2,5 godz., to skończyło się to u mnie guzem… Realne, a na który basen chodzicie? Bo patrzę i zazdroszczę. Dużo zdrówka dla mojej imienniczki! Blumchen, u nas oczy jakby jaśniejsze. Pewnie będzie niebieskooka po tatusiu. Kasiawawa, my póki co kombinezon cienki i ew. kocyk do wózka. A do fotelika mamy śpiworek i wtedy Nel jest ubrana w pajaca i jakaś gruba bluza bądź sweterek dodatkowo na górę. Mamy bundleme - taki z miśkiem od wewnątrz i polarkiem na zewnątrz. Świetna rzecz, bo w środku dziecko zapina się pasami i wierzchnia część jest dopinana na zamki, więc w aucie łatwo dziecko "odkryć". Póki co nie mogę wklejać linków, więc nie pokażę jaki... Rudzia, zazdroszczę tych gilgotek i śmiechów Mikołajka. Moja mała to się tylko złości… A to zdjęcie, gdzie śpi – cudowne! I jaki świetny pamiętnik małemu założyłaś. Wspaniała pamiątka będzie. Rudzia, a mąż nie może kupić gdzieś testu? Wiesz, jakbyś chciała, to mogę Ci kupić i wysłać. Ewelka, zamiast tego termometru używaj lepiej czopków glicerynowanych, jak radzą dziewczyny. Ewentualnie zaopatrz się w kateter rektalny – zdecydowanie bezpieczniejszy od termometru. My używałyśmy przy kolkach i rewelacyjnie się sprawdził. Agatcha, czyli zamówiłaś najładniejszy kombinezonik. Co do książeczek, to ostatnio przerabiamy Kubusia Puchatka
-
Dzisiaj już Wam nie odpiszę, bo jestem zmęczona. No chyba, że to efekt przestawiania półki czołem. Swoją drogą to małego guza mam jeszcze i w dodatku trochę zdrapanej skóry... Chciałam tylko powiedzieć coś a propos siadania, bo widzę, że temat się trochę rozkręcił. Ogólnie dziecko powinno siedzieć bez wspomagania i jeżeli się ciągnie, to znaczy, że chce ćwiczyć. Ja mojej Nel troszkę pomagam w dźwiganiu się, ale w żaden sposób nie trzymam jej w siadzie - po podciągnięciu powoli ją odkładam. Kilka powtórzeń i tyle. Ale 2 dni temu doznałam szoku i przerażenia w jednym. Po dźwignięciu Nelka puściła mnie i spójrzcie na zdjęcie...
-
Rudzia, super, że Mikołaj tak lubi to przekręcanie i to z radością wykonuje. Moja Nel nie cierpi leżenia na brzuchu i jak miała 4 tygodnie to nauczyła się przekręcać na plecy. Ale później odkryła, że jak zacznie się drzeć, to ją szybko sama obrócę, bo nie będę w stanie tego słuchać. I niestety, leń ją dopadł... Aśku, ja bym raczej nie podpierała dziecka żeby siedziało. Podobna zasada co z chodzikiem. Dziecko powinno samo się nauczyć podciągania i łapania równowagi, a co za tym idzie – malutki organizm musi się ukształtować. Asiula, ja w Szczecinie też chodziłam państwowo i czekałam 2 tygodnie, dlatego z ciekawości spytałam. A muszę Ci powiedzieć, że jak się przeprowadzałam do Warszawy, to pierwsze 2 tygodnie mieszkałam w Otwocku na Andriollego Dużo zdrówka dla Julci! Adria, jeżeli Julka sama chce siadać, to pozwól – widocznie już jest na to gotowa. A co do płaczu małej i jej zachowania, to nie pomogę, bo nie mam pojęcia. I masz rację, najlepiej zapytać rehabilitantkę. Filipka, a macie jeszcze jakąś inną opiekunkę upatrzoną? Szkoda, że z tą się nie udało…
-
Poszłam z tego szczęścia do kuchni, żeby kawę zrobić, walnęłam się o półkę i zrobił mi się guz na środku czoła...
-
Czuję się zdezorientowana i nie wiem co ze sobą zrobić. Moja Nel śpi już 2 godziny!!! Ostatnio tyle spała w dzień jak miała mniej niż miesiąc. Ale w takim razie skorzystam z tego wolnego, zrobię sobie kawkę i podelektuję się tą chwilą.
-
Guga, rozumiem, że chodzi o moją Nel?... Nie wiem dlaczego, ale czasem (a nawet często) pojawia się ten problem. Niestety, nic z tym nie można zrobić. Ale dziękuję bardzo za chęci
-
Poczułam się, jakbym znowu w szkole pracowała i wywoływała do odpowiedzi Dziewczyny, chodziło mi jedynie o wprowadzanie nowych pokarmów bez realnego powodu. Jeżeli są wskazania, to ja się nie wypowiadam, bo się nie znam i daleka jestem od rad w takich przypadkach. Odniosłam się jedynie do schematu żywienia (który jest daleki od wytycznych WHO) i trendu w żywieniu niemowlaków (czyli WHO). mamaola, ja nie zamierzam podawać małej glutenu przed ukończeniem 12 miesiąca, a i raczej zacznę od płatków owsianych, w których jest go mało. Jelitka niemowlaka są bardzo delikatny, a gluten trudny we wchłanianiu. Nie zamierzam się z tym spieszyć... kasiawawa, dobry pomysł. Ja to bym jej od razu kupiła nie wiadomo co Dużo zdrówka dla Hani!
-
Dziewczyny, a zastanawiałyście się może, co kupić maluchom na święta? Ja już jestem na etapie planowania prezentów i nie mam zupełnie pojęcia. Myślałam o jakimś stoliku edukacyjnym lub pchaczu, ale na to Nel jeszcze za mała. Jest sens kupienia jej zabawki "na zapas", czy raczej czegoś, czym będzie się bawiła od razu?
-
Jeżeli jest anemia to wiadomo, że postępuje się inaczej :) Ale na pewno na zdrowie wyjdzie małemu, jak mu ugotujesz marcheweczkę, czy inne warzywko.
-
Miałam Was wczoraj zapytać - mamy, które cycusiują, dlaczego tak szybko wprowadzacie nowe pokarmy swoim maluchom? Wg World Health Organization, w przypadku gdy dziecko jest zdrowe i prawidłowo przybiera na wadze, wprowadzanie nowych pokarmów powinno się zacząć u półrocznego dziecka. Widziałam tą rozpiskę, którą załączyła mamaola, ale to opracowała firma, która zajmuje się produkcją słoiczków, więc im zależy na jak najszybszej sprzedaży. Jeżeli macie ochotę poczytać dlaczego należy poczekać do ukończenia 6 miesięcy, to polecam bezpośrednie zapoznanie się z wytycznymi na stronie WHO (who.int/features/qa/57/en/index.html]WHO | What is the recommended food for children in their very early years?) Ogólnie chodzi nie tylko o zdrowy rozwój, ale m.in. o nabycie odporności u maluchów. Polecam tą lekturę. Poza tym warto samemu gotować maluchom (z produktów ekologicznych oczywiście) niż podawać słoiczki, które swoje odstały na sklepowych półkach wśród świetlówek. Na pewno to, co ugotujemy na świeżo będzie bardziej wartościowe i smaczniejsze. Dla warszawsich mam, które by chciały kupić eko produkty polecam BioBazar (dziecisawazne.pl/biobazar-w-warszawie) P.S. Nie mogę jeszcze wstawiać linków, więc skopiujcie to, co jest w nawiasie i na pierwszej pozycji w przeglądarce pojawi się odpowiedni link...
-
Witam! Asiula, to gdzie Ty do lekarza chodzisz? Ja, jak muszę czekać na wynik 2 tygodnie, to wydaje mi się to nieskończonością. Rudzia, świetne wiadomości. My też musimy się do ortopedy na USG zapisać, tylko ciągle o tym zapominam… Guga, moja Nel śpi jeszcze mniej niż Twoja Isia wczoraj. Oszaleć można, bo ucina sobie 3-minutówki zazwyczaj. Wczoraj w sumie spała 40 minut. A z tym wybudzaniem małej z płaczem może być tak, że coś jej się śni. W ciągu dnia mogło się wydarzyć coś, z czym się nie uporała i wraca to do niej podczas snu. Agatcha, to dobrze, że masz możliwość dobrze przebadać małą. My też miałyśmy USG główki, wszystko jest dobrze. Już byłyśmy 2 razy na wizycie u neurologa, kolejna w planach. Tak samo jest z ortopedą. Ja tam wychodzę z założenia, że lepiej sprawdzić i mieć czas na ewentualną reakcję, niż później żałować. A co do bioderek, to też mała miała sprawdzaną symetrię fałdek. Ale, że my korzystamy z usług prywatnego centrum medycznego, to i tak poszłyśmy na USG, choć zgodnie z oczekiwaniami ortopedy – wszystko jest dobrze. Teraz na kolejnym badaniu ma być sprawdzane uwapnienie. Adria, a może Julcia się czegoś przestraszyła, jakiegoś cienia na przykład? Filipka, trzymam kciuki za rozmowę Mamaola, gratuluję kolejnej pozytywnej nocki. Chociaż ja, jak mam 2 razy w nocy wstać do Nel, to jestem nieszczęśliwa. Ale chyba zacznę doceniać to, co mam, o zazwyczaj to tylko jedna pobudka.
-
Widzę, że nie tylko ja wraz z zajściem w ciążę poczułam ogromny pociąg do alkoholu. To pocieszające mamaola, Leoś faktycznie bardzo podobny do Twojego męża (ha! Zdjęcia też zawsze oglądałam) i widać, że duży chłopak z niego. filipka, to super, że masz taką pomocnicę. I najważniejsze, że się ta z Antosiem kochają. Blumchen, dużo zdrówka dla Marysi. Adria, dziękujemy za głosik. agatcha, dla tak małego dzieciaczka polecam jednoczęściowy. My mamy 2 – z doszytymi butkami i z dopinanymi i ten pierwszy jest wygodniejszy. Ja bym się zdecydowała na ten jasny.
-
agatcha, ja ostatnio wzięłam łyka piwka od męża - poczułam się cudownie. Ale to było na wieczór i organizm miał 5-6 godzin na uporanie się z tą zawrotną ilością alkoholu Tak więc w pełni rozumiem...
-
Dziękuję za miłe powitanie i głosowanie A podziwiać mnie nie ma za to - bo to w zasadzie tylko lenistwo. Na początku był strach, czy uda się utrzymać ciążę (ten początek trwał 5 miesięcy :/), a później jakoś tak się nie składało... Blumchen, grunt to dobre wejście Mamaola, dziękujemy bardzo. Może kiedyś Cię zaskoczymy O ile dobrze pamiętam, to kiedyś stosowałaś dietę wege i dbasz o zdrową żywność, a ja z nieufnych żarłoków jestem
-
Tylko jeszcze pochwalę się moim brzdącem i później odniosę się do nosideł, wprowadzania pokarmów i innych kwestii, bo mała woła...
-
Witam! Widzę, że pojawia się kolejna fala nowych forumek :) Sercem jestem z Wami co prawda od 2 strony tego wątku, ale jak dotąd ciężko mi było się zebrać w sobie, żeby się "ujawnić". Nadszedł jednak czas, że potrzebuję pomocy (ach, ta interesowność moja) i pomyślałam, że to dobry pretekst aby w końcu się przywitać. Znam Was już trochę i od początku podziwiałam podwójne mamy - Kasię i Filipkę, że były takie aktywne w tych ciążach - zwłaszcza granie w piłkę z pięciolatkiem w 9 miesiącu ;) Jeżeli chodzi o mamęolę i natalię, to też mi do Was sercem blisko, bo urodziłam się w Szczecinie i to miasto jest najukochańszym na całym świecie - tęskno mi za nim :( Ale uciekłam stamtąd w poszukiwaniu pracy i przy okazji znalazłam męża. Z resztą on też nie jest z Warszawy (w której "osiedliliśmy się" już raczej dożywotnio). A małolatka to myślałam na początku, że Was wkręca ze swoją historią. Jestem raczej sceptycznie nastawiona do tego typu opowieści w necie, bo juz zdarzyło mi się naciąć. Ale, jak widać, życie pisze takie scenariusze ;) Niemniej z ciekawością śledziłam wątki więzienno-rodzicielskie i doszłam do wniosku, że tak silna babka poradzi sobie świetnie sama. Wrócę jeszcze do mamyoli i szycia na żywca - dla mnie jesteś wielka! Agatcha, adria i filipka - trzymam kciuki za Wasze szkraby! Gośka, jak urodziłaś Martusię, to chciałam Ci dać kilka ciuszków dla wcześniaków, ale głupio mi było tak się wyrwać nie wiadomo skąd i zaproponować. A teraz jednak żałuję. Marta to chyba moja forumowa ulubienica... Blumchen, ja też z tych dotkniętych przez los - mam na myśli poronienie :( Tak więc bardzo kibicowałam Tobie, abyś spokojnie donosiła ciążę. Guga, a Tobie nie wiem, co napisać, bo z tego co widzę świetnie ogarniasz opiekę nad małą i dom. Podziwiam i zazdroszczę... Wszystkim lipcówkom gratuluję wspaniałych dzieci! Stwierdzam, że w tym miesiącu rodziły się same cudowne maluchy! ------- A teraz może trochę o nas. Drogę do macierzyństwa miałam długą, wyboistą i bolesną. Ale od kiedy na świecie pojawiła się Nelka, wszystko jakby było za mgłą i straciło na znaczeniu. Termin porodu miałam na 30 lipca, ale małej coś się chyba pokręciło i wody odeszły mi 13 lipca wieczorem. Poród szybki, bolesny i cudowny. Mała wyskoczyła w dwóch skurczach partych i zawładnęła moim sercem doszczętnie. Jednak z kolejnym ewentualnym dzieckiem nie zdecyduję się już na szpital na Madalińskiego, bo zostałam kompletnie olana i prawie urodziłam na zwykłej sali. Gdyby nie mąż, który wystrzelił jak z procy do dyżurki, gdy poczułam główkę małej, to bym sama była sobie położną... Ale nie ma co rozpamiętywać, najważniejsze, że z Nelką wszystko dobrze (choć była 3-krotnie owinięta pępowiną) i cieszę się, że tak szybko wyskoczyła ;-) Od 14 lipca jestem najszczęśliwsza na świecie!!! No i teraz przechodzę do mojej prośby... Otóż, próbujemy wygrać chustę dla Nel i potrzebna jest mi pomoc. W moim podpisie jest link do zdjęcia, na które można głosować raz dziennie przez cały listopad. Będę ogromnie wdzięczna za każdy punkt