Bardzo pragnęłam zostać mamą i udało się 8 marca dowiedziałam się że zostaniemy rodzicami.To była wspaniała chwila tak bardzo się cieszyliśmy.Przez całą ciąże czułam sie dobrze,nie chorowałam nie brałam antybiotyków,wyniki miałam dobre tak przynajmiej twierdzil mój lekarz prowadzący.Wszystko w domku było już przygotowane na przyjście na świat naszego maleństwa do końca nie wiedzieliśmy co bedzię,modliliśmy się tylko o to aby było zdrowe.7 września o godzinie 6 rano dostałam pierwsze skórcze,nie wiedziałam co się dzieje,zadzwoniłam po męża przyjechał szybko.Zadzwoniłam do swojego lekarza kazał przyjsć do przychodni,przepisał mi nospę i wysłał do domu.A ja z godziny na godzinę czułam się coraz gorzej,pojechaliśmy z mężem do szpitala.Zbadał mnie lekarz i powiedział że jest takie duże rozwarcie i trzeba rodzić,zrobili mi cesrkę bo mała Julcia była nuszkami do dołu nie obróciła się,trafiłam na stół operacyjny.Nawet nie wiem kiedy ją wyjeli,nie płakała słyszałam tylko słowa lekarza "no to szyjemy" a ja na to co z dzieckiem.Lekarz który mnie szył powiedział żę przyjdzie pani doktor i wszystko mi powie.Zaczełam płakac to była najgorsze chwila w moim życiu,pani doktor powiedziła że dziecko ma wady wrodzone to było straszne.Nasza córeczka miała wadę serduszka i achindroplazję inaczej karłowatość lekarze nie dawali jej szans na przeżycie.Była taka sina dostała tylko 3 punkty,prawie nie oddychała została podłączona do respiratora.Nawet jej dobrze nie widziałam tylko tak przez sekunde jak wkładali ją do inkubatora.Ochrzcili ją w szpiatlu nazwaliśmy ją Julcia tak badzo pragnęłąm mieć córeczkę i miałam.Nie trzymałam jej w ramionach nie widziałam jej maleńkiej buźki,ważyła 2kg a mierzyła 38 cm urodziła się 7 września o 15.25 żyła tylko 4,5 godziny nie zdąrzyłam sie z nią pożegnać powiedzieć jak bardzo ją kocham.Cały czas jak o tym mówię mam łzy w oczach od tej tragedi mineło 1,5 miesiąca jest mi bardzo ciężko to był już ósmy miesiąc była już taka duża.Najgorsze jest to że mój lekarz który mnie prowadził nic nie widział na usg że dziecko jest chore,nie widział że nie rosną mu nóżki i rączki i że ma dużą główkę przez całą ciąże twierdził że jest wszystko dobrze a ja nie miałam podstaw aby mu nie wierzyć przecież jest lekarzem miałam do niego zaufanie.Nie wierzę w to aby nie widział co dzieje się z moim maleństwem.Nie mogę się z tym pogodzić dlaczego nas to spotkało tak bardzo pragneliśmy mieć dziecko przecież nikomu nie zrobiliśmy krzywdy za co Pan Bóg nas tak ukarał.Caly czas wydaje mi się że ona jest we mnie że mnie kopie tak bardzo za nią tęskniĘ.Wiem że tam w niebie jest jej dobrze jest malutkim aniołeczkiem i patrzy na nas z góry zawsze będzie przy nas a my przy niej.Bardzo Cię kocham moja kochana córeczko