Drogie mamusie,
Dokładnie 24 listopada 2018 zostałam mamą Antka i świat stanął do góry nogami. Poród rozpoczął się naturalnie, ale po 9h starań, z braku postępu, skończył się nagłym cięciem cesarskim. Okazało się, że łożysko było już stare a wody zielone. Syn otrzymał 9 pkt w skali Apgar ze względu na kolor wód płodowych. Od samego początku syn jest bardzo płaczliwy i marudny. Pierwsze dwa tygodnie jego życia to dla mnie horror.
Karmię piersią. Syn ma stwierdzoną wiotkość krtani, przez co miewa problemy ze złapaniem piersi, dlatego karmię z użyciem kapturków.
Piszę to wszystko, ponieważ chcę jak najbardziej przybliżyć Wam wszelkie okoliczności.
Za nami pierwsze święta i wizyta u jednych i drugich rodziców. Antek miał równo miesiąc. Czy możliwe by niemowlę, choć przespało każdą wizytę u dziadków w swojej gondoli, odreagowywało nadmiar bodźców? Syn bardzo płakał, prężył się przy piersi, wypuszczał i miał problemy z ponownym złapaniem, nie mógł zasnąć (choć od początku snem nas raczej nie szczyci), jak już zasnął to spał zaledwie chwilę. Po 2 dniach sytuacja się uspokoiła i wszystko się unormowało. Przyszedł sylwester i na 2h wyrwaliśmy się do teściów po czym wróciliśmy do domu. Syn noc zniósł spokojnie, ale następny dzień - straszny. Ciągły płacz, wiszenie na piersi godzinami, zero snu, chyba że na marne pół godziny. Czy to wszystko to może być odreagowywanie nadmiaru wrażeń? Czy to jakieś zbiegi okoliczności? Nie wiem już co mam robić. Jestem wykończona, a jak słyszę płacz własnego dziecka to dostaję białej gorączki. Obawiam się, że coś robię źle. Czuję, że zawodzę jako matka i jestem chyba nieszczęśliwa, co powoduje, że czuję się jeszcze gorzej. Proszę o jakieś wskazówki..