Witajcie dziewczyny
niedawno dołączyłam do forum , postanowiłam podzielić się moją historią, tym bardziej że planuję kolejną ciążę i mam wiele obaw . Mam 27 lat i 2 córki , pierwsza ciąża przebiegała bez większych problemów, 2 również zapowiadała się dobrze do 21 tc , kiedy poszłam na usg połówkowe dowiedziałam się mam poważną niewydolność szyjki . Miałam szczęście że wybrałam lekarza , który był ordynatorem patologii ciąży w jednym z warszawskich szpitali , dostałam z miejsca skierowanie do szpitala na założenie szwu w trybie ratunkowym . Następnego dnia na IP lekarka stwierdziła że pęcherz płodowy mam w pochwie i sytuacja jest beznadziejna . Mimo wszystko kolejnego dnia założono mi szew , nie czekając na wyniki posiewu , bo na ten wynik czeka się kilka dni , a u mnie mogło by być już za późno . Zabieg się udał , pęcherz cofnął się na swoje miejsce. brzuch po zabiegu bolał jak cholera . Nie wypuszczono mnie już do domu , brałam końskie dawki Fenoterolu , walczyłam z pojawiającymi się co jakiś czas skurczami i odliczałam kolejne dni . Kiedy skończyłam 24 tc lekarz na moją prośbę wypisał mnie do domu , gdzie czekała 2 letnia córeczka , nie widziałam jej prawie miesiąc . Miała bezwzględny nakaz leżenia , przy małej pomagały na zmianę babcie . Wszystko wyglądało dobrze , aż do 27 tc kiedy z rana w toalecie zobaczyłam na papierze świeżą krew . Telefon do lekarza i szybko szpital . to była niedziela na IP pełny luz , lekarka podłączyła mnie od niechcenia pod ktg zamiast od razu mnie zbadać skoro było krwawienie . Zero skurczów, wszystko ok, ale jeszcze mnie zbada , no i wtedy mina jej zrzedła , szew niewyczuwalny i 4 cm rozwarcia . Przyszedł jeszcze szew dyżuru , który po badaniu stwierdził że szew zerwał się w jednym miejscu i już nie trzyma . Zadzwonili jeszcze do mojego lekarza , tego który zakładał mi szew i szybka decyzja że muszę się znaleźć w szpitalu z najwyższym stopniem referencyjności . Po wielu telefonach w końcu znalazło się miejsce na porodowce w IMiD na Kasprzaka , zadzwonili po karetkę , podłączyli kroplówkę z lekiem rozkurczowym i podali 1 dawkę sterydu na rozwój płuc . W międzyczasie szybkie usg , mała ułożona główką w dół , waga ok 850 gram . Przyjechała karetka z lekarzem , przewieźli mnie do IMiDu , tak na IP bardzo miła Pani doktor pocieszała że u nich na patologii dziewczyny w podobnym stanie leżą jeszcze kilka tygodni . Mimo to trafiłam na blok porodowy , leżałam tam ok godziny , do momentu kiedy niespodziewanie pojawiły się silne skurcze i krwotok . W jednej chwili zaczęło się zamieszanie , ktoś odłączał kroplówkę z lekiem rozkurczowym , ktoś inny podłączał oksytocynę , nie pamiętam z tego porodu wiele , jedynie to że bardzo bolało , dużo bardziej niż wtedy kiedy rodziłam w 38 tc. Mała urodziła się po ok 15 minutach , z wagą 860 gram , 38 cm , dostała 6 punktów , chwilę leżała na moim brzuchu i zaraz ją zabrali . Na szczęście wyszła z wcześniactwa obronną ręką i dziś jest zdrowa i rozwija się prawidłowo . Musiałam dać sobie trochę czasu żeby się pozbierać po tym wszystkim , dopiero teraz po prawie 6 latach jestem gotowa na kolejne dziecko , ale boję się powtórki .