Witam.
Postanowiłam tutaj napisać bo już sama nie wiem co mam myśleć, jestem z daleka od domu, nie mam jak pójść do lekarza czy zrobić test, ale do rzeczy.
Mam kilka lat zdiagnozowane PCOS, lekarz który to u mnie stwierdził, powiedziałam mi (pocieszająco) że nie mam szans na zajście w ciążę bez wspomagania. Od trzech lat byłam na tabletkach anty, głównie dlatego, że bez nich miałam miesiączki co 60 dni.
W styczniu odstawiłam tabletki, bo chciałam od nich odpocząć i przygotować organizm na starania. 17 stycznia dostałam krwawienie z odstawienia, kolejne było 14 lutego (cykl 28 dni). Następne krwawienie wystąpiło u mnie po 32 dniach. Obecnie jestem w 54 dc i miesiączki ni widu ni słychu, ostatnia była 16 marca. Przytulaliśmy się z mężem w 5 dc i 32 dc. Nie wiem czy powodem braku miesiączki może być ciąża, czy raczej wariacje hormonów?
Obecnie jestem w delegacji, nie mam nawet jak kupić testu, jestem wściekła. Wracam do domu w piątek i pomyślałam, że polecę w sobotę na betę. Jak myślicie, czy wynik da mi 100% odpowiedź czy to ciąża czy po prostu czeka mnie marsz do ginekologa po coś na wywołanie?
Wybił mnie strasznie ten brak @ bo od kolejnego cyklu chcieliśmy już iść na całość, popróbować jakiś czas bo na lipiec jesteśmy umówieniu u lekarza od niepłodności, bo mój dotychczasowy gin kompletnie nie wie jak się za mnie "zabrać" :)
Będę Wam wdzięczna za wszelkie sugestie ;)