Nela_C
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Nela_C
-
Cześć Dziewczyny. Ja już po weekendzie, urodzinowa impreza niepodziankowa u siostry udana, a na dodatek zaczął się ostatni tydzień mojej pracy przed "ostatecznym" pójściem na zwolnienie lekarskie. A i jeszcze fajny wypad na majówkę się zapowiada. :) Tak sobie czytam o Waszych mężach... U mnie sytuacja wygląda tak, że od początku roku widujemy się w zasadzie w weekendy, bo on ma pracę wyjazdową. Pracował tak już wcześniej, więc jestem przyzwyczajona - wiem, że jemu jest z tym ciężej ode mnie (ze świadomością, że mnie tak "zostawia", a mogę go potrzebować), więc staram się nie narzekać. Co do traktowania mnie w ciąży - nie jest źle. ;) Na pewno nie pojmuje jak to jest i nie do końca rozumie te zmiany, które się dzieją. Czasami mam wrażenie, że nie do końca wierzy w moje zmęczenie, tak jakbym zmyślała. ;) Widzę czasem to jego niedowierzanie - co prawda nie robi mi żadnych uwag, ale jego mina mówi sama za siebie. Bawi mnie to i się tym nie przejmuję. Co do głaskania brzuszka, rozmawiania itd. - Natalia - mam podobnie jak Ty. Raczej to robi, kiedy mu przypomnę/poproszę. Chociaż wiem, że z tymi odczuciami jest zupełnie inaczej - i te ruchy, które odczuwałam już całkiem wyraźnie, to dla niego były niewyczuwalne i raczej się niecierpliwił. Niedawno dopiero poczuł wyraźnego kopniaka i wtedy też miał niezłą minę - powiedział coś w stylu: to on naprawdę tam jest! I zaczął gadać do dziecka. :) Mam za to pewien problem, jeśli chodzi o zaangażowanie mojego Męża w bardziej bezpośrednie przygotowania - nawet mu urządziłam ostatnio awanturę z tego powodu... Mam wrażenie, że trochę mnie zostawia z takim zainteresowaniem - co, gdzie, jak, jeśli chodzi o przygotowanie różnych rzeczy dla dziecka. A jak przychodzi co do czego to mówi: Ty się dowiedz, a potem mi powiesz... I uważa, że mamy jeszcze dużo czasu. Powiedziałam mu co o tym myślę. ;) Liczę też na to, że zajęcia w szkole rodzenia trochę mu "otworzą oczy". Pewnie jest to dla naszych panów równie stresujący czas co dla nas. Jak już któraś wspominała - warto mówić, co się myśli i czego się oczekuje, żeby sytuacja była w miarę jasna z naszej strony, tak jest też po prostu bardziej zdrowo - wywalić kawę na ławę zamiast dusić w sobie żal i różne przykrości. Wierzę, że wszyscy panowie staną emocjonalnie na wysokości zadania, nawet jeśli zajmie im to trochę więcej czasu. Dużo nam siły do nich życzę, Dziewczyny, bo marudny facet, który nie mówi o co mu chodzi, to coś okropnego. Trzymajcie się! :*
-
Marta - Twój brzuszek jest piękny! Słyszałam o tym przesądzie o "spiczastym" brzuchu (mój ulubiony to: jak będziesz się sprzeciwiać ciężarnej, to cię myszy zjedzą! hehehe, mój ulubiony argument w dyskusjach ;)), akurat u nas jest chłopiec (chyba że coś mu odpadnie) - ale chociażby po doświadczeniach z forum wiem, że każda przechodzi ciążę tak indywidualnie, że kształt brzucha nie ma najmniejszego znaczenia, podobnie jak cała reszta "wierzeń". ;) Miałam już kończyć i co? Chyba się uzależniłam od śledzenia forum. ;) Dobranoc!
-
Jeszcze na dobranoc dorzucę dwa słowa. Natalia - żarówka zamiast lampy to pomysł bardzo stylowy i na czasie. ;) W Ikei specjalnie takie sprzedają! Kukurydza - jak coś, to wybierzemy takie miejsce na spotkanie, żeby wygodnie Ci się było doturlać. Jak widać, bez drzwi do łazienki da się żyć, gorzej jak w tym czasie pojawiliby się goście (wtedy trzeba by głośno puszczać muzykę i wychodzić do najdalszego pomieszczenia, żeby nie czuli się skrępowani). Majeczka - mmm, dziś był dzień kulinarnych szaleństw, aż czuję smak tego bigosu! Antoninka - dzięki za dzielenie się wiedzą ze szkoły rodzenia, to dopiero przed nami. Co do kremów - będę kombinować. :) Marta_joanna - podziwiam ambitne plany remontowe, oby tylko ekipa się sprawdziła! Evee - psina urocza. Przy okazji - Twoje ułożenie dłoni na jego (jej?) pysku sugeruje, że mimo wszystko chciałaś zachować anonimowość swojego pupila. Takie skojarzenie po tych rozmowach o facebook'u i zamazywaniu twarzy. ;) Marta76 - brzuszek zacny! Ty też masz wrażenie, że rośnie głównie do przodu, nie na boki? (Nie wiem czy sensownie mówię...) Mi się tak wydaje, że u mnie głównie bokiem go widać, a z przodu nie aż tak bardzo - jeszcze zależy jak się ubiorę. Lubię tę moją piłeczkę. :) Obiecałam zdjęcia, ale mam kłopot z dodaniem, bo mój telefon średnio chce współpracować z komputerem. :/ Poproszę Męża o pomoc, jak wróci (czyli w przyszłym tygodniu, teraz został na weekend w pracy - pracuje wyjazdowo, na szczęście weekendy rzadko się zdarzają). Mamalina - też liczę na taki czas tylko dla nas, na oswojenie się i wydaje mi się, że to dobry pomysł. Mam skojarzenie z miesiącem miodowym, choć tak słodko to raczej nie będzie. ;) Idę spać, to i Wam wszystkim spokojnej nocy życzę. :)
-
Evee, pocieszyłaś mnie, dziękuję. :-) Jest jeszcze jeden aspekt tego wszystkiego - jak mój Mąż w trakcie rozmowy się zawiesza i zaczyna się rozglądać, to już się boję, bo to znaczy, że myśli co by tu poprawić/ulepszyć. ;-) A zawsze coś mogłoby być lepiej zrobione, więc taka syzyfowa robota wychodzi. Tak jak już pisałam - ostatnio stwierdził, że sam nie zdąży wszystkiego zrobić przed porodem i wynajęliśmy fachowca, ale np. malować już musiał sam, bo po co za to płacić. ;-) Wesoło mamy z tymi remontami, nie ma co!
-
Catya - pomysł zacny, możemy pomyśleć o jakiejś schadzce. :-) W grę wchodzi ostatni tydzień maja, jeszcze nie wiem jakie dni. Soncia - doskonale Cię rozumiem, u nas remont zaczął się przed ślubem, a kończyć będzie może w tym roku... Czyli już jakieś 4 lata razem. Ot, takie hobby. ;-P (Mąż chciał koniecznie wszystko robić sam, bo taniej i kto zrobi lepiej niż on ;-) a że pracuje i z finansami bywało różnie, to nam się tak rozłożyło na raty. Ostatnio jakoś się przekonał, że warto kogoś zatrudnić, żeby zdążyć przed porodem.) Natalia - Twój dziadek jest najlepszy! :-D A imię mamy takie samo, tylko wszyscy w rodzinie mówią na mnie Nela, od kiedy siostrzenica się nauczyła mówić i tak jej było łatwiej. :-)
-
Mojewypieki.com rządzą! Chociaż na stronie powinno być ostrzeżenie - "Uwaga, jeśli jesteś głodny/a, wchodzisz na własną odpowiedzialność. (Twórca strony nie ponosi żadnej odpowiedzialności wynikającej z uszkodzeń komputera na skutek ślinotoku.)" ;)
-
Kukurydza - będę się przypominać w maju. ;) Wybacz muffiny! Może jakieś kupne Cię uratują...? (Hue, hue, hue, w takim razie nie będę opowiadać o tym, jaką zupkę sobie właśnie gotuję. ;) Ale to wszystko przez Evee i jej łososia, to ona zaczęła, nie ja! :P) Zosiasamosia - gratulacje za udane badanie dla Ciebie i Twojej córeczki. :)
-
Aaa, głowa jak sito - dziękuję za podpowiedzi. :)
-
Kukurydza - no to zonk, bo niestety przeziębienia się boję. :/ Właśnie wyszłam z kaszlu, który mnie trzymał od Wielkanocy (!). No chyba, że bym Cię odwiedziła w masce gazowej. :P A tak serio - myślisz, że pod koniec maja ogarniesz już szafę? ;D Bo wtedy jeszcze planuję do Krakowa zawitać. W razie czego - pozostaję w gotowości bojowej, a i coś pysznego też się znajdzie. (A jeśli już będę mogła tylko się toczyć, to chociaż wpadnę zrobić Ci herbaty. )
-
Catya - dziękuję, prawdę mówiąc to też o nim pomyślałam - jakoś tak zerknęło na mnie z półki (szukałam takiego mydła z Green Pharmacy, tylko do twarzy - kiedyś używałam i super się sprawdziło, tylko teraz nie pamiętam, jaki tam był "główny" składnik). Pewnie nie ma dużej różnicy w składzie tego do rąk czy do twarzy, więc myślę, że da radę.
-
Bina - tabelka działa.
-
Bina - gorzej, jak metka będzie urwana. ;) Do wyszywania mam dwie lewe ręce, ale temu to chyba i ja podołam. Dzięki za podpowiedź!
-
Kukurydza - o ile dobrze pamiętam jesteś z Krakowa? Tak się składa, że tam właśnie jadę do siostry. :) Dawaj adres i szykuj się na najazd! (A przy okazji, jak zostanie, to podrzucę Ci muffinkę z serem albo z kakao i buraczkami. ;))
-
I jeszcze co do entuzjazmu - jadę na weekend do siostry, żeby zorganizować i naszykować jej urodzinową imprezę-niespodziankę. Bardzo lubię takie wymyślanie co by tu zrobić pysznego. A z drugiej strony miewam te ataki złości i nakręcania się bez większego powodu. Ech, te hormony. ;) Poza tym mam pytanie, a raczej problem. Bardzo wysusza mi się skóra na rękach od jakichś dwóch dni - to pewnie wynika z częstszych wizyt w toalecie, a co za tym idzie z częstszym myciem rąk. Smaruję je kremem, ale średnio pomaga, bo strasznie swędzą i szczypią zaraz po zastosowaniu (krem się nazywa Emolium diabetix - do skóry bardzo suchej - Kukurydza - pomocy! jakieś opinie? miał być bardzo dobry i do tej pory przy stosowaniu go nie miałam żadnych problemów). Stąd pytanie - myślicie, że wystarczy zmienić mydło na jakieś delikatniejsze? Jeśli tak, to jakie? Z góry dziękuję za pomoc.
-
Evee - dzięki. ;) Rozumiem Twoje podejście do informowania wszystkich, a już zwłaszcza przez facebook'a. I trochę mi pomaga myśl, że nie tylko ja jestem bardziej zadziorna... Bo już się bałam, że może po prostu wrodzona wredota ze mnie wyłazi, ale o zwiększonej sile... ;) Z drugiej strony, Dziewczyny, w tym tygodniu mam etap super-mocy, entuzjazmu i wzruszeń. Mam ochotę informować cały świat np. o tym, że taki piękny porządek zrobiłam w szafie z ubraniami. I naprawdę cieszy mnie to tak, że aż się dziwię. A co do wzruszeń - sytuacja z wczoraj - wracam sobie ze sklepu i widzę, że jedzie niewielki kordon motocyklistów w białych kaskach. Po chwili zauważyłam, że to policja i się wzruszyłam, że tak pięknie sobie jadą. A potem zaczęłam się śmiać sama z siebie. Bina - dopiero teraz zajarzyłam, że to Twój projekt. I dziękuję za propozycję. :) Super pomysł z oznaczaniem rzeczy od znajomych - chociaż trudny do zastosowania na ubrankach, trzeba by wyszywać w przypadku tych pożyczonych: od X, od Y. ;) Albo porobić im zdjęcia i utworzyć na komputerze folder: do oddania.
-
Natalia - siedzę i rechoczę. Otwórz oczy do zdjęcia! O matko! Chociaż to upierdliwe, to przynajmniej zabawne dla innych sierpniówek - zawsze to jakiś pożytek. ;)
-
Evee - czy mogę wprosić się do Ciebie na obiad? Aż mi ślinka pociekła... Na szczęście dziś jestem zaproszona na imieninową kolację do męża szwagierki. Lubię robić pyszne rzeczy, ale jeszcze bardziej lubię, kiedy ktoś robi je dla mnie. ;)
-
Dzień dobry! :) Witam wszystkie Mamy. Misia - powodzenia z teściową. ;) Ja naprawdę nie rozumiem takiego głupiego gadania na zasadzie "bo tak kiedyś było". Kiedyś nie było też pralek automatycznych i kolorowej telewizji, a pewnie korzysta z tych udogodnień, to dlaczego matki nie mają korzystać z rozwoju wiedzy medycznej? Ale podejrzewam, że "ten typ tak ma" i nie przemówisz logicznymi argumentami. I dzięki za pocieszenie z tym "daniem sobie rady" z pierwszym dzieckiem. :) Dobrze mieć takie pozytywne przykłady jak Twój. Fizka - urlop to wspaniała rzecz! Zdecydowanie polecam. ;) Evee - fajnie, że mąż Cię wspiera i rozumie. :) A co do bojowej postawy do obcych - też ją u siebie zauważam, ponoć poziom agresji nam się podnosi. ;) Antoninka - uważaj na siebie. :) Dzięki za informacje nt. liczenia ruchów, miałam zapytać od kiedy tak się je liczy, ale już któraś z dziewczyn odpowiedziała, że od 30 tygodnia. Anihilacja - współczuję przeżyć z krzywej cukrowej... Fajną masz córunię. Co do Twoich obaw o nią - wiadomo, że czasowa separacja była dla zdrowia Twojego i dzidziusia, a z tego co piszesz myślę, że dajesz córce tyle miłości i uwagi, że na pewno nie będzie tego tak pamiętać, jak się obawiasz. :) A hormony rzeczywiście dają nam w kość i jakoś to trzeba przeżyć. ;) Kukurydza - co do ruchów, ostatnio rozmawiałam z kuzynką i w jej przypadku było tak, że miała dużo wód płodowych i do rozwiązania nie odczuwała ruchów zbyt intensywnie, a z usg właśnie wynikało, że jej córka nieźle fikała. Więc z jednej strony można się pocieszać, że nieodczuwanie, przynajmniej na naszym etapie, to nic złego, tylko jak tego kurde później upilnować? Tym bardziej podziękowania dla Antoninki. :) Bina - super pomysł z tą spersonalizowaną naklejką! Chyba go podsunę Mężowi. ;) Twój kot ma cudowną minę. To przerażenie! Moje jeszcze nie czają, że COŚ się dzieje. Myszka - legginsy wiosenne (ciut krótsze) upolowałam wczoraj w Takko - wzięłam po prostu największy możliwy rozmiar. Kosztowały niecałe 30 zł i bardzo fajnie się noszą (choć będą pewnie do zdarcia, bo jakość materiału nie najlepsza). Są wielkie, więc pocieszam się, że po ciąży nie będą już takie potrzebne. ;) Fiolka - mam podobne podejście do odwiedzin na początku. Wiem, że w trójkę będziemy potrzebować czasu na oswojenie się z nową sytuacją, zorganizowanie się, itd. Myślę, że będę spokojniejsza, jak nikt nie będzie mi wisiał nad głową, chociaż od starszej siostry się pewnie nie opędzę. ;) Czasami jak o tym myślę, to mam ochotę się zabunkrować w mieszkaniu na jakieś trzy miesiące, ale to tylko taki luźny pomysł. ;) Pozdrawiam Was wszystkie słonecznie. :)
-
Kukurydza - na szczęście omijają mnie jak na razie takie "zabawne" teksty. Jedyne, na co jestem uczulona (mojej mamie się to zdarza...) to teksty typu: jak tak możesz robić dziecku! A chodzi zazwyczaj o to czy coś jem, czy czegoś jem za mało, ile się ruszam (chyba już zapomniała, jak to jest być zmęczoną w ciąży), czy jestem chora (?!). No szlak mnie wtedy trafia i awantura murowana. :P Jak można sugerować, że celowo robię coś, co mogłoby zaszkodzić dziecku? Ech, przykre to i tyle. Na szczęście nie zdarza się zbyt często. No to się wyżaliłam. :)
-
Kukurydza - nie martw się, ja mam kaszel dosyć długo, a dzieciątku nic nie jest, buszuje sobie zdrowo. No wiadomo, na czas kaszlu pewnie trochę się boi, jak nim mocniej buja, ale może chociaż nie będzie miał choroby morskiej/lokomocyjnej, bo będzie przyzwyczajony. ;) I dziękuję za mowę motywacyjną. :* Ach, te hormony, aż mi się łezka w oku od niej zakręciła. Ula - przesyłam Ci ciepłe uściski i dużo dobrych myśli na zapas, na przypadek spadku nastroju. :) :*
-
Może w końcu będzie choć trochę na bieżąco. :) (Nawet jeśli nie po kolei.) Bina- też mam takie obawy, że na początku oszaleję na punkcie tego małego człowieczka na zasadzie - mój! nie oddam! - i że stanę się trochę matką-wariatką. ;D Glizdy! Rzeczywiście! (Ostatnio znajomym urodził się syn i nie mogłam się napatrzeć na jego zdjęcie - wydawał mi się taki maciupki i kruchy...) Natalia93- u mnie też na wieczór bywa krucho z nastrojem... Ale za to dziś zapowiada się całkiem przyjemny, słoneczny dzień! Ps. U nas też będzie Filip. :) Kukurydza, Natalia - mnie jakoś rzadko spotykają krzywe teksty, w rodzinie wszyscy wiedzą, że jestem bojowa i raczej nikt ze mną nie zadziera, a poza nią - wszyscy się cieszą i są wyjątkowo dyskretni, chyba po prostu mam szczęście, jak tak Was czytam... Jedynym wyjątkiem jest szef, najbardziej mnie rozwalił jego jeden tekst. Zawołał mnie do biura (pokój obok), a jak już przyszłam, to zapytał: to pani może chodzić? Przyznam, że mnie zatkało, odburknęłam coś na odczep się, a na następny dzień... dostałam ataku rwy kulszowej! (I trwało to jakiś tydzień.) Prorok jaki czy co? :P Evee- ech, nawet mi nie mów o winie... Mamy kolegę, który wina sprzedaje i super doradza - nawet idziemy do niego na wesele! Trudno, będę się upajać oparami. Co do podziału obowiązków - super, że masz taki zdrowy układ. Myślę, że to jest właśnie najlepsza profilaktyka frustracji w domu - nauczyć się "oddawać" dziecko własnemu mężowi. (Myślę, że ja się będę musiała z tym pilnować, bo bywam przemądrzała. :P) Myszka83- też mam ataki paniki, że już niewiele czasu zostało i poczucie, że powinnam się zacząć pakować do szpitala JUŻ. Ale spokojnie, damy radę się naszykować, mamy jeszcze trochę czasu. :) Ech, remonty... Też jeszcze przed nami. Ja zaczynam ograniczać swoje zapędy i przekonuję do tego męża, ale kuchni nie odpuszczę... Musimy dokupić meble i poprawić jedną ścianę. Dobre chociaż tyle, że mąż się już nie upiera, że wszystko musi zrobić sam. Fiolka- masz najlepszy sposób na upierdliwych ludzi - nie zadawać się z tymi, którzy nas męczą, bo i po co? Anulka165- zdrówka życzę, dobrze, że jesteś pod kontrolą. I już teraz - spełnienia marzeń i wszystkiego dobrego z okazji urodzin! (Masz je dzień wcześniej niż moja siostra. ) Anihilacja- zapomniałam wcześniej dodać: masz przepiękny brzuszek. Misia23- dresy XXXL?! Następnym razem Ty jej podaruj coś równie śmiesznego. ;) Nie no, pewnie chciała, żeby Ci było wygodnie (?). Rozbawiła mnie wizja tego, jak przymierzasz te spodnie. Irenkaa- też uważam, że najbardziej się denerwujemy brakiem wsparcia czy zainteresowania. Na szczęście czasami wystarczy o tym powiedzieć. :) Masz rację - będziemy się powoli tych naszych małych człowieczków uczyć - i damy radę (obyśmy się umiały nie spinać za mocno...) Pozdrawiam wszystkie czytające i piszące. :)
-
No i właśnie dlatego ŻADEN facet by nie wytrzymał ciąży. :-P Matko! Wyobrażacie sobie to narzekanie?! ;-) Ja wiem, nasi Panowie są dzielni i kochani, ale czegoś takiego by po prostu nie znieśli. Dlatego każdej z nas już teraz należy się medal! :-D
-
Mmj - to stwierdzenie, że ciąża jest cudownym czasem, na pewno wymyślił jakiś facet. ;-) A tak serio - wiadomo, chodzi o, mówiąc górnolotnie, cud nowego życia. I to jest piękne. Ale... No właśnie, jest to ale. Same objawy ciąży do przyjemnych NIE NALEŻĄ , wystarczy wymienić wymioty, zgagę, zaparcia, problemy ze snem... Itd., itp. I takie mówienie, Natalia jak Twój mąż, że przecież wiedziałaś co Cię czeka... No niby tak, ale czuć i przeżywać to wszystko to zupełnie co innego... I jeszcze różne niepewności, zmartwienia, smutki... I dlatego właśnie super mieć takie miejsce jak to, gdzie nie trzeba dużo mówić, żeby się zrozumieć, a można i ponarzekać, i pomarudzić bez obaw, że ktoś krzywo na to spojrzy. Dobrze mieć taki wentyl bezpieczeństwa. :-) Fajnie, że jesteście, Dziewczyny. :) :*
-
Juventinka - miałam to samo w niedzielę! Zaczęłam się bardzo nakręcać, byłam smutna i zdołowana. Na następny dzień wszystko było w porządku! I tak sobie pomyślałam czy nie bardziej zaszkodziłam maluchowi moim zamartwianiem się - może miał po prostu większego lenia w tym dniu. ;) Tak że - głowa do góry i trochę pozytywnego podejścia (tym bardziej jeśli brak innych nietypowych objawów). Pozdrawiam cieplutko!
-
Cześć Dziewczyny. Naprawdę trudno za Wami nadążyć - mimo, że podczytuję regularnie, jakoś ciężko mi się zebrać do reagowania na bieżąco. Napiszę w takim razie ogólnie - gratuluję "przejścia" testu glukozy tym, które mają go już za sobą, a tym z Was, które mają jakieś kłopoty życzę duuużo sił, spokoju i przesyłam garść dobrych myśli. :) A propos cieszenia się z zakupów - w weekend zrobiliśmy pierwszą przymiarkę do jakiegokolwiek sklepu (wypożyczaliśmy adapter do pasów dla mnie i kupiliśmy poduchę-rogala - świetna sprawa!). Z ciekawości zajrzałam na wózki i foteliki - ale bez konkretnych zamiarów. Prawdę mówiąc, po dwóch sekundach rozglądania się byłam już przerażona. :P Na szczęście sprzedawca był sensowny i fachowy (szczególnie w kwestii fotelików samochodowych). Za to mój Małżonek na wieczór przechodził kryzys pt. JAK my w ogóle damy radę ogarnąć to finansowo??? (Oboje pracujemy, z tym że na L4 i macierzyńskim moja pensja drastycznie się zmniejszy.) Ewidentnie nie cieszy go myśl o zakupach, ale pocieszam go (i siebie), że to przecież inwestycja na dłuższy czas, tylko teraz się nazbierało tych wydatków, ale rozłożymy je na kolejne miesiące i damy radę. A dla kolejnego dziecka to już nic nie trzeba będzie kupować. :P (No chyba, że małe sukieneczki...) Pozdrawiam Was słonecznie i dobrej drugiej połowy dnia życzę. :)