Witam wszystkie przyszle mamy :) moja historia. W sobotę 09.01.2016 dostalam niespodziewanie silnego krwotoku, Maz zawiozl mnie na pogotowie w szpitalu w Wejher. kazali czekac dwie godziny na konsultacje, a krew plynela ze mnie jak z kranu. Pojechalismy z Mezem szybko do następnego szpitala, bedac w samochodzie czulam jak konczyny mi dretwieja. W kolejnym szpitalu zdejmujac zakrwawiona bielizne zobaczylam, ze lezy cos co wygladem przypomina zakrwawiony płód, juz z bolu nawet nie mialam sily na reakcje, tylko w oczach pielegniarki i ginekologa widzialam strach. W czasie usg stwierdzono, ze plod jest, ale serduszko nie bije, zostala pobrana krew do badania hcg
Do następnego dnia wieczorem mocno krwawilam, później sie uspokoilo. Jeden caly dzien, wraz z dwiema nocami przplakalam, bo na obchodzie mowili, ze plod oblumarl i czekamy na kolejne badanie hcg, ale dla formalnosci. Na prosbe nie zgodzili sie wykonac kolejnego usg. Kolejnego dnia (poniedziałek) pobrano ponownie hcg. Okazalo sie, ze hormon rosnie. Zabrano mnie na usg i juz kompetentna pani stwierdziła, ze dzidzius zyje i bije serduszko :) byl to prawdopodobnie krwiak i jest duza rana. W srode 13.01.2016 wykonano kolejne usg i doktor stwierdzila, ze rana sie powieksza i robi sie krwiak 3cm... :( jestem w 10 tygodniu ciazy.