Jestem na zwolnieniu od 7 tc. Poszłam na nie trochę przez własną paranoję - bałam się, że któryś współpracownik przyniesie z domu jakiegoś wirusa i będę chora albo czyjeś dziecko będzie leżeć z ospą i przejdzie to na mnie. Poza tym pracuję w sprzedaży telefonicznej, gdzie naciski, by sprzedawać i stres, gdy nie wychodzi są naprawdę ogromne.
Pracowałam od czerwca 2012 r. nieprzerwanie w jednej firmie. W czerwcu 2015 r. dostałam umowę na czas nieokreślony, od sierpnia poszłam na zwolnienie. Nie zrobiłam tego specjalnie, bo o dziecko starałam się już wcześniej.
Na zwolnieniu nie jeżdżę na wakacje, czy weekendy, ale nie siedzę też w domu non stop, bo bym zwariowała - muszę wyjść na spacer, do kina albo chociażby, żeby kupić sobie coś do ubrania.
Znam i wyłudzające (głównie wśród prowadzących własną działalność - podnoszenie składek na miesiąc a potem l4) i takie kobiety, które naprawdę potrzebują w ciąży odpocząć. Nie oceniam nikogo.