przytulaj, przytulaj, przytulaj, przytulaj, przytulaj...
choć... Łatwiej by było przytulić kaktus :)
To jest jak 2,5-miesięczny zespół napięcia przedmiesiączkowego. Na razie jedyną metodą, jaką mogę stosować to... ucieczka ("zejdź mi z oczu, to się uspokoję") - lecz podejrzewam, że niedługo zapomnę, jak wygląda moja własna żona :)
Boję się "rozmawiać", bo to się kończy jakimiś nowymi płaczo-pretensjami, a mam na względzie zdrowie bobika - no, bo jak można się normalnie rozwijać w tak znerwicowanym "opakowaniu" :)
Przytulaj! A dodatkowo kup kozę, a potem ją oddaj :))) Zawsze się zastanawiam, o co mi chodziło (brak czasu, snu etc.), gdy miałam tylko jedno dziecko... :))
A tak na poważnie - może ona się bardzo boi przyszłego macierzyństwa? Tego, że się wszystko zmieni, nie będzie mogła robić tego, co dotychczas, itd.Wiec przytulać i przytulać, i przede wszystkim - rozmawiać..
NIE ROZWIĄZUJ ODRUCHOWO JEJ PROBLEMÓW! Kiedy ona mówi: "Bo..." i tu przedstawia problem łatwy do rozwiązania, wręcz oczywisty, nie śmiej tego rozwiązania wyartykułować. Przytul ją, pogłaszcz, weź za rękę i mów: "Tak kochanie, to problem, ale nie martw się, jesteś dzielna, poradzimy sobie...".
Musisz ją ZROZUMIEĆ. Ale nie wpadnij w drugą pułapkę. Musisz zrozumieć JĄ, nie problem. Problem nie jest w ogóle ważny. Jest tylko pretekstem do tego, abyś TY okazał jej miłość, pewność siebie, spokój, ufność i te wszystkie inne :-) Musisz podążać RAZEM Z NIĄ w jednym kierunku, a nie zbaczać w jakieś krzaki.
Moja Pani napisała pracę magisterską z matematyki i wszystkie prawdziwe kłopoty rozpędza i załatwia z marszu (czasem zerknie do jakiejś książki, tych o dzieciach, ciąży, itp. mamy z pół metra bieżącego), a kiedy zwraca się z czymś takim do mnie, to w 99% chodzi jej o to, o czym napisałem wyżej.
przytulaj, przytulaj, przytulaj, przytulaj, przytulaj i przytakuj.
Są jeszcze dwie wiadomości: dobrą - to minie i złą - nieprędko.
tak było w moim,naszym przypadku.
urodziło sie piękne dziewcze-Amelka.ja wytrwałem,przeżyłem i jestem happy;-))
da się!!!