Ja też po szkole rodzenia i też na NFZ. Do płatnej bym nie poszła, a ta nas oswoiła z kilkoma tematami. Myślę, że mojego męża nawet bardziej, bo ja to czytam książki i internety.
Nawilżacz powietrza przyniósł kurier dziś. Będziemy testować w tym tygodniu. Mi nos zasycha bardzo w nocy, a Mała będzie spać z nami.
Chyba już to pisałam, bo ten temat powraca: z mężem ustaliliśmy, że będzie przy mnie w pierwszej fazie porodu, bo wtedy mi będzie najbardziej potrzebny. On nie chce zostawać na skurcze parte, nacinania itp. i ja go doskonale rozumiem. Nam obojgu w ogóle nie zależy na przecinaniu pępowiny. I cieszę się, że sobie wszystko ustaliliśmy z góry, więc nie będzie sytuacji takiej, że on wychodzi, bo nie może wytrzymać, a ja nie wiem co się dzieje i się czuję porzucona.
Natomiast nie lubię bardzo zwrotu "rodzimy razem". Sama nigdy nie rodziłam, ale jak słyszę facetów mówiących "jesteśmy w ciąży" albo "urodziliśmy razem" to ja bym chciała obejrzeć ich opuchnięte nogi, obolałe plecy i nacięcia na kroczu.
Chyba jestem jedyną, która w ogóle nie myśli o przyspieszeniu porodu.
Co do staników do karmienia. Na razie kupiłam jeden i jestem zła, bo mnie sprzedawczyni na bazarku namówiła na obwód 90. On jest w tej chwili ok, ale luźny. A przecież mi ten brzuch się zaczyna od razu pod cyckami. Przed ciążą nosiłam obwód 75. Ech! Co do miseczek... jeśli mi się jeszcze powiększą, to wejdę w drugą połowę alfabetu zaraz :P
Kapturków na razie nie kupuję, bo mieszkam w środku miasta i można będzie dokupić w razie potrzeby. Tak nam też radziła położna laktacyjna. Za to moja przyjaciółka mówi, że bez nich by nie karmiła. Ale ona to inny przypadek. Ona mówi, że karmienie piersią jest w ogóle obrzydliwe i że w życiu by nie spróbowała nawet porodu sn.