-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Tosio
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 16
-
Olga wieczorem opisałam różnice miedzy moimi ciążami....iii telefon mi się rozładował pod koniec...no szlag ale moja nieuwaga...w skrócie jeszcze raz. Ciąże zupełnie różne pod każdym względem...zaczynając od stanu początkowego, przy poprzedniej ciąży nie wiedziałam co to mdłości, a teraz nie odpuszczały do 15 tygodnia a kończąc na podejściu...ta ciąża tak samo ważna ale muszę stwierdzić z przykrością, że dużo mniej się oszczędzam... i nie mówię tu już o 10 godzinnej samodzielnej opiece nad Tosią ale ja ciągle na pełnych obrotach sprzątam, gotuję nam i Tosi - nie codziennie ale często, nadal jeżdżę jako kierowca...także ten tego...nawet muszę się chwilę zastanowić w którym jestem tygodniu...bo tego nie śledzę tak jak w pierwszej ciąży...nie ma czasu. Ewelad jak przeczytałam że Mamuśka o czwartym pisze to początkowo konsternacja...Lili, Dawid i kto...?...i wymyśliłam że pewnie twój luby!! ;-)
-
-
KaroLu ale nowina!! Witaj w gronie ciężarnych ;-) no czekałam na to która będzie kolejna...gratuluję! Czyli kwiecień...pięknie. Życzę przyjemnego odmiennego stanu bez komplikacji!!!
-
Tak mnie naszło nostalgicznie...rok temu byłyśmy tuż po porodzie lub nieco przed i miałyśmy obawy jak to będzie razem...czy podołamy z naszymi kruszynkami, itp., a po roku dla tych z nas dla których kończy się 24h z fasolkami sierpniowymi...przyszedł czas myśli wręcz odwrotnej...jak to będzie część dnia spędzać osobno...czy maluch da radę...? Nie, nie....czy my damy radę ;-P Świat dziecka tyle zmienia...wszystko o 360°!!! Tosia 45 minut temu pojechała z mężem do przedszkola...a mnie już korci żeby zadzwonić do siostry...moje małe-duże dziecię rozpoczyna odrębne kształcenie społeczne...od dziś nie tylko ja mam wpływ na jej zachowanie, zaspakajanie potrzeb, pokazywanie świata, naukę...i wiele innych rzeczy...i nie mam wyłączności na zaobserwowanie pierwszego razu nowych umiejętności...echhhh. Z jednej strony się cieszę z tej niezależności mojego dziecka...a z drugiej łza się kręci...nie zdawałam sobie sprawy że to takie trudne dla matki... Jak tak też macie to wszystko ze mną w porządku, jak nie do końca to zwalam to na mój odmienny stan. ;-)) Ania125 dobrze że nie masz czasu tęsknić w pracy, Mamuśka Tobie też tego życzę...i tego żeby zmiany w pracy okazały się jednak korzystne...wiadomo boimy się tego co nieznane. Miłego dnia!
-
Ania125 no tylko się cieszyć z takiej niani! Mi też teraz taka dodatkowa pomoc by się przydała...Co by troszkę ogarnęła...achhh...pomarzyć mogę. Jednak od jutra Tosia zaczyna przedszkole i liczę że te dwa dni pozwolą ponadrabiać choć trochę zaległości...a mam ich sporo w wielu dziedzinach...Jutro np. w planach krzywa cukrowa - pamiętacie!?-brrr...na samą myśl mi słodko ale to już ostatni moment ;-/ KaroLu no właśnie...to jest argument milowy mojego męża...teraz niechciane Bibka, Bibcia...a w gimnazjum będą ją wołać Biba...no i dlatego zaczęłam szukać innego imienia i odpuściłam stawianie na swoim...choć dalej mnie kusi...ale Twój wpis tylko potwierdza jego obawy...także coraz bardziej skłaniam się ku Hani. A my wczoraj dokonaliśmy zakupu kolejnego fotelika samochodowego...tak późno bo Tosia wagowo dopiero jest w granicach 9 kg - taka kruszka. Jechaliśmy z myślą zakupu kipplana kiss 2 lub beSafe a wróciliśmy z axkidem...siła sprzedawcy...no ale przekonał mnie i koniec...budżet domowy zubożał o niespełna 1700 zł bo jeszcze lusterko i matę na kanapę nabyliśmy...masakra...wolę szybko zapomnieć o tym wydatku...
-
Truskawka przykro mi że takie choróbsko się przyplątało...za dużo stresu w twoim życiu... Masz dwójkę wspaniałych maluchów więc masz dla kogo walczyć z takimi przeciwnościami losu...głowa do góry!! Moja szwagierka miała zabieg usuwający cześć szyjki z tego samego powodu...minęło już prawie dwa lata od zabiegu i wszystko jest dobrze...W ubiegłym roku wzięła ślub a teraz pracują nad dzidzusiem...także da się dalej żyć! Wierzę że też dasz radę! Życzę Ci żeby twój chłop stanął na wysokości zadania i był wsparciem! Dużo zdrowia i moc uścisków!
-
Cześć dziewczyny! Aż wstyd się już odzywać...wieki znowu minęły od ostatniego posta ale z czytaniem jestem na bieżąco :-) Za 9 dni zacznie się siódmy miesiąc i jest coraz ciężej z zajmowaniem się Tosią więc zdecydowałam że idzie do przedszkola...z tym że przedszkole prywatne - prowadzi moja siostra i żłobek jest dopiero w planach rozbudowy placówki ale właściwie specjalnie dla Tosi i synka jej szwagierki który jest 10 dni młodszy od Tosi i swojej córeczki (styczeń 2016) otworzyła od września grupę ala'żłobkową...oprócz tej trójcy jest w grupie jeszcze trójka dzieci do 3 roku i dwie opiekunki w tym na zmianę dwie moje siostry i dwie inne opiekunki...także bajka. Póki co byłam z nią adaptacyjnie kilka razy po kilka godzin i ona aż się trzęsie z radości jak widzi sale przedszkolną i dzieci. Ja wtedy staję się zbędna...i tu łezka w oku...no cóż. Na początku dwa dni w tygodniu i tak będę zwiększać ilość dni żeby pod koniec listopada już pełne pięć dni uczęszczała... Tosia już zaczyna chodzić - super jej to idzie...nadal jest taka zosia samosia więc wcale nie muszę jej w tym towarzyszyć...upada pięknie na pupę lub rączki. Asekuruję ją tylko przy schodzeniu z rogówki i łóżka bo się boję że mimo swojej ostrożności poleci... przejdzie już spokojnie cały pokój ale nie tak szybko tylko tak powolutku stawia krok za krokiem przykucnie wstanie i idzie dalej...takie to słodkie.... Z jedzeniem mamy problem z obiadkami - ostatnimi czasy kiwa głową nie i krzyczy ne ne jak tylko widzi że zbliżam się z talerzem...wiec nie jest to kwestia smaku bo nawet nie wie co jej zaproponuję. Zjada za sprawą zabawiania między 80 a 150 gram...i trwa to czasami z 40 minut. Starałam się wyrobić w niej nawyk jedzenia w równych odstępach co trzy godziny...nie ważne ile byle regularnie (my też tak się odżywiamy) No i tu przyszedł mi do głowy pomysł że bardziej smakują jej owoce i kaszki niż obiadki- po trzech godzinach nie ma uczucia głodu więc buntuje się i nie je także przetestowałem kilkakrotnie i obiadek nie wchodzi nawet po 5 godzinach od poprzedniego posiłku...po takim czasie kręcąc nosem ale otwierając buzię zje ok. 6 łyżeczek i koniec...jak odchodzę z talerzem to krzyczy dam...jak wracam i próbuje dać to samo to krzyczy ne ne...ewidentnie jest głodna ale żąda czegoś innego...niestety naczytałam się książek o francuskich dzieciach, które nie grymaszą i nie pyskują więc dziecina ma pecha...Owoce pochłania w każdych ilościach, jogurty i kanapki z masłem i serem bądź z twarożkiem że szczypiorkiem zjada bez problemu tyle na ile ma ochotę, tak samo z kaszką bądź owsianką, jaglanką z owocami. No a zupki, warzywa i mięso są bee...ostatnio nawet ryba i jajo są bee. No ale sposobami daję radę jej trochę przemycić... Mleka pije przeważnie dwie porcje zagęszczone kaszką- rano i wieczorem, sporadycznie trzecia porcja w przypadku jakiś niedogodności warunków karmienia poza domem. Nadal podaję hipp 2 i nie wiem czy zmieniać póki tak słabo je obiadki bo te kolejne mleka chyba coraz uboższe w te wszystkie mikroelementy, pierwiastki i witaminy, które powinna otrzymać ze stałych posiłków....Krowie mleko mamy wprowadzone jako dodatek w różnych daniach np. ryż na mleku, już od miesiąca co najmniej...nic się nie dzieje więc toleruje dobrze. To co zaczyna mnie martwić powoli to fakt że 11 września Tosia skończy 13 miesięcy i nadal nie ma ani jednego ząbka...niby genetycznie jest to możliwe ale jest już kwalifikowane jako ząbkowanie opóźnione. W przyszłym tygodniu zamierzam porobić jej badania bo przyczyn może być wiele...staram się nie nastawiać negatywnie ale z tyłu głowy coś siedzi...dodatkowo od czerwca walczymy z gradowką na lewej powiece i po długim leczeniu nie znikła całkowicie tylko tak jakby się ususzyła i mamy skierowanie na zabieg czyszczący...termin na luty...no koment... przy okazji wizyt w klinice okulistycznej okazało się że Tosia odziedziczyła po mnie wadę wzroku...buuuu, mam krótkowzroczność obecnie -7,5 i -8,5 dioptri i co niepokojące- warunki ograniczania wady w dzieciństwie miałam lepsze niż teraz....tyle technologii teraz i ekranów...aż się boję. Dowiedziałam się że nasze maluszki w chwili obecnej powinny mieć fizjologicznie między +2 a +4 dioptri (wzrok się jeszcze kształtuje) a Tosia w pierwszym pomiarze miała -2 na obu oczach a po kropieniu atropiną wyszło + 0,75 na obu oczach także trochę lepiej ale wada gwarantowana... Okulary przy tej wadzie nie korygują wzroku tylko dają komfort widzenia także dopiero jak zacznie jej przeszkadzać - być może dopiero w wieku szkolnym - ja właśnie wtedy zaczęłam nosić. Echhhh...trochę tego nam się przyplątało ale to nie tragedie, damy radę. ;-))) Z innej beczki to polecam gorąco książkę "Pucio uczy się mówić " dostępna między innymi w empiku...Tosia ją wprost kocha...kilka razy dziennie wlecze ją do czytania- patrz oglądania i opowiadania o scenach. Ok. miesiąca temu zorientowałam się że potrafi pokazać pierwszy raz widząc obrazek przedmioty czy zwierzątka które zna z innych obrazków...Także nasze dzieci już nieźle kojarzą...Polecam jeszcze księgę dźwięków ale trudna do zdobycia, w necie prawie niemożliwe- nam się udało fuksem w takiej małej księgarni. To nasz nr 2! ;-)) Jeszcze jeśli chodzi o ciążę nie pamiętam czy pisałam że zgodnie z moim przeczuciem będzie druga córeczka...cieszę się ogromnie i wydatków mniej bo prawie wszystko mam...jednak chłopcu coś bym musiała kupić a tak... Trwają negocjacje co do imienia...ja chcę nietypowe...Bibianna bądź Bibiana... mój nie chce i już...echhhh jak go nie przekonam to będzie chyba Hania. W pierwszym przypadku była by prawdopodobnie jedyna (ok 250 osób nosi to imię) w drugim przypadku prawdopodobnie będzie kilka Hań w klasie...jak śliczne tak popularne...zobaczymy. No dobra pewnie i tak zajęłam całą stronę... ;-) Jeszcze tylko powodzenia we wszystkich prowadzonych przez wiele z Was naukach i dobrych zmian. Mamuśka dzięki za mobilizację... ;-)
-
Och! Współczuję katarów, angin i innych chorób w taki upał...wracajcie szybciutko do zdrowia i hartujcie się żeby te paskudztwa nie wracały!! Rewolucja a pod kątem astmy polecam jeszcze sprawdzić, jestem astmatykiem i objawy pasują jak ulał choć wiadomo że te same objawy mogą dotyczyć różnych dolegliwości. Spirometria jest szybka i prosta a daje obraz. Fortepian...super! Mamaamaa no nie pocieszę... Tosia je obiadki tak jak Bartek ewelajny tylko i wyłącznie w krzesełku do karmienia i to przy stole. Muzyka (jak można to tak nazwać;-)) to moje śpiewanie jak już jest opór przy jedzeniu... Wogole jak jesteśmy w restauracji (każdy niedzielny obiad) to też ją sadzamy w krzesełku i dajemy albo coś z naszych talerzy jak się nadaje albo mamy w zanadrzu jakąś bułę i ciumka z nami...a co niech nabiera nawyków...;-) Mleko pije różnie- rano w ciszy jeszcze w sypialni, a popołudniu często przy teleexpresie...także nie stronie bardzo od telewizora chociaż przez większość dnia u nas wyłączony, a wieczorem przy bajce na abc ale to nie reguła i w ciszy też zje.
-
Nóżkami = nocami
-
Mamaamaa w domu mleko podaję na poduszkach na kanapie, na spacerach w wózku a jak się wizytujemy to i na rękach...także Tośka je w różnych miejscach. Wy tu już o roczku a ja nawet się jeszcze nie zastanawiałam...to takie odległe jeszcze mi się wydaje...;-)) Dałyście mi do myślenia i sama nie wiem i muszę sprawę obgadać z mężem... Co do spania Tosia zasypia sama w łóżeczku ale nie jest to już takie płynne i bezproblemowe...trochę z nami walczy nie zawsze ale zdarza się...myślę że jest to spowodowane tym że nie do końca trafiam z momentem w którym powinnam ją położyć i wtedy ona siada w łóżeczku i się bawi i czasem trwa to pół godziny zanim się podda tzn. leży bawi się pieluchą i wiem że teraz to już zaśnie...a do tego czasu no cóż- nie trafiłaś na dobrą chwilę matka to się trudź i czas stracony bo trzeba chodzić co chwilę i ją kłaść...na początku jej tłumacze że na siedząco lub stojąco nie da się spać i kładę...po kilku razach już robię to w ciszy i za każdym razem wychodzę z pokoju i przymykam drzwi...Potem nawet jak siedzi to wydłużam czas nieobecności a jak sobie dalej nic z tego nie robi to kategorycznie zapowiadam że teraz już nie przyjdę długo i ona będzie tak sama siedzieć zmęczona do póki nie przyjdę i wiecie że jeszcze się nie zdarzyło żeby po tym nie odpuściła...także nie jest źle. No i jak ją przeciągnę że spaniem to jest przy tym płacz a jak za szybko położę to gadanie i jęczenie...no ale jak ją położę to klamka zapadła- nie zmieniam zdania. Konsekwencja. Jak położę w porę to sama pięknie zasypia. Ostatnio tylko mamy problem z nóżkami bo niby Tosia śpi bez przerwy ale przebudzenia się albo raczej przez sen zaczyna popłakiwać czy stękać co mnie oczywiście wybudza... podanie smoczka lub łyka wody załatwia sprawę no ale czasem zdarza się że to powtarza się co godzinę...no masakra, a czasem ładnie śpi całą noc...sama nie wiem może to wrażenia... Śpi w pałacu bez przykrycia inaczej się wierciła i kręci. Ania, ewelad Tosia nadal bezzębna a też przechodziła ten czas słabszego apetytu...trwało to ok 3 tygodni i wróciło do normy...także może maluszki mają taki czas... No i po drzemce porannej...chyba będę tak gonić to odpisywanie... Ach tylko jeszcze gratki dla Jasia za szkołę muzyczną...jaki pierwszy instrument?
-
Cześć mamusie i dzieciaczki! Tyle chciałabym napisać ale nie dam rady z pewnością...to już 13 tydzień ale fasolka grudniowa jest większa o tydzień i mam dylemat czy nie pochrzaniłam terminu ostatniej miesiączki...bo Tosia była przez całą ciążę o 10 dni mniejsza...lekarz przyjął całe szczęście termin z badań i 11 grudzień to ten dzień na który czekamy! Za wcześnie na określenie płci ale na prenatalnych póki co moje przeczucie się potwierdza...druga dziewczynka!!! ;-)) Ciąża zupełnie inna...okropne mdłości, wymioty i tryb zombi...:-(( Ubiegły tydzień dopiero był lepszy i jaka byłam przeszczesliwa że mam siłę posprzątać...może nie zarośnie my brudem ;-)) Niestety to chyba nie koniec rewelacji bo wczorajszy dzień był znowu koszmarny ale liczę na to że to już końcówka i będzie lepiej. Tyle o mnie i moim stanie...a teraz o fasolce sierpniowej...Tosia pięknie raczkuje od trzech tygodni i coraz śmielej wstaje ale trochę ją stopujemy bo robi to nieprawidłowo...podciąga się na rękach a powinna z kolanka podwinąć nóżkę...coraz częściej dobrze jej wychodzi. Nie pełza już wcale choć na początku raczkowania robiła to zamiennie ale teraz zadyla szybciej na czterech ;-)) Jeśli chodzi o jedzenie mamy za sobą czas w którym jadła dużo mniej...już zaczęłam powoli się martwić i wróciła na prawidłowe tory. Kaszki dodajemy do każdego mm i takie gestsze mleka zjada 3 razy na dobę na pobudkę, po południu i na dobranoc. Poza tym obiadek zazwyczaj ok. 160-200gram zupki, czasem dostaje drugie danie ale to jeszcze nie reguła bo nie miałam dotychczas siły na gotowanie...dziś będzie miała kaszę gryczaną z sosem szpinakowo-śmietanowo-serowym no i trochę mięska posiekam ale wątpię czy zje to mięso bo to największa nasza bolączka...Tosia nie znosi mięsa! Przemycam zmiksowane w zupce ale wtedy wchodzi max 150 gram a samej jarzynowej potrafi wcisnąć nawet ok. 300 gram!! Ryby za to pochłania z wielkim apetytem...dlatego mamy dwa dni w tygodniu rybne,dwa jarskie i trzy mięsne. Jeśli chodzi o grudki u nas wręcz odwrotnie - gładkie papki są już blee... Na drugie sniadanie je płatki owsiane lub jaglane z owocami lub naleśniki lub jajecznica z chlebem lub biały ser na słodko z owocami...to już różnie. Owoce je wszystkie które wpadły mi w ręce...truskawki je od stycznia mrożone a teraz z ogródka, arbuz smakuje tak jak borówki amerykańskie i maliny, kiwi niezbyt rewelacyjne. Jadła już kapustę kiszoną, mizerię, pomidory i ogórki surowe, sałatę że śmietaną, szparagi niezbyt smakują ale jadła krem że szparagów i może źle jej to przyprwiłam...a propos przyprw z umiarem ale już sól himalajska, pieprz, majeranek, koperek, lubczyk ogrodowy, czosnek, sok z cytryny, bazylia, pietruszka, cynamon, cukier trzcinowy- to na pewno nie wszystkie ale teraz więcej nie przychodzi mi do głowy. Tosia śpi dwa razy w ciągu dnia, pierwszą drzemkę właśnie kończy czyli tak ok. 9-9:30 godzinę do półtorej i druga ok. godzinna bardzo różnie między 14 do 17. No i koniec pisania...Tosia obudziła się na drugie śniadanie...
-
Mamaamaa Tosia pije chyba wystarczająco bo ok. 150 ml a nawet zdarza się że i ponad 200 ml. Nie martwiłabym się brakiem siadania a tym bardziej stabilnym siedzeniem. Moja też nie siedzi i nie siada. Ćwiczę z nią siadanie podparte zarówno z pleców jak i z raczków...ale jak będzie gotowa to usiądzie. Musiałam tylko schować do kartonu krzesełko do karmienia bo kusiło...
-
Ooo! Na forumową moc zawsze można liczyć ;-)) ledwo się pożaliłam na niejadka to nie dość że zjadła 160 gram obiadu to jeszcze mojego barszczyku!! I na co mama narzekasz... to może mam na odwrót - nie chwalenie na gorsze zmienia a narzekanie na lepsze!! ;-))
-
Wszystkim dziękujemy za miłe słowa - a pewnie że od czasu do czasu uraczę Was opisem obecnego stanu !! A jak! Może szybciej się któraś skusi... ;-) Meyin idealne i jedyne w swoim rodzaju to my wszystkie dla swoich dzieciaczkow. A tak serio to sukcesami się dzielę bo może ktoś skorzysta, a porażki chowam i często korzystam ze sprawdzonych rad innych mam - nasze forum jest nieocenioną skarbnicą wiedzy. Dobrze pamiętam że też długo staraliście się o ciążę? Nas Tosia zachęciła mocno do szybkiego działania (powiem tak- wiele osób z otoczenia twierdzi że my nadal nie wiemy co to znaczy mieć dziecko - bo takie egzemplarze jak nasz bardzo ooo rzadko się trafiają) fakt dziwne bo od urodzenia Tosi właściwie nie miałam nieprzespanej nocy....także wolałam nie czekać do ząbkowania bo kto wie jeszcze byśmy się rozmyślili..... ;-)) Magda.g i Ewulka8 (jeśli pomyliłam mamusie to sorry, właściwe będą wiedzieć że do nich piszę ) nie chciałam przestraszyć Was w kwestii raczkowania!! Nasze dzieci jeszcze mają czas i nigdzie bym nie szła z Tosią gdyby nie fakt jej wnm i tego że 8 tyg. się kiwa i ewidentnie widać że nie wie co dalej, do tego zaczęła się znowu poddawać...jak nie może czegoś dosięgnąć to rezygnuje...a już to raz przerabialismy... Dziś byliśmy drugi raz na rehabilitacji i jestem w szoku bo już widać postęp...Tosia potrafi stojąc na czterech podnieść rękę! No i przekonuje się powoli do ćwiczeń domowych...także pójdzie szybko...;-)) Pisałyście o tym barszczyku i też wczoraj zrobiłam po dłuższej przerwie bo wcześniej mała niestety reagowała zatwardzeniem i odziwo jest ok. Zjadła za to z bólem ok. 100 gram. Chyba jej nie smakuje a ja 5 słoików do zamrażarki schowałam...Majówka się zbliża, a spędzamy ją jeszcze z dwoma takimi bobasami więc chyba zabiorę im wałówę!! Tosia chyba chce brata bo dziś nauczyła mówić się tata i to jej pierwsze słowo!! Namiętnie i na okrągło krzyczy cały dzień a jaka dumna przy tym ;-)) A ja mam przeczucie że to druga dziewczyna będzie...hmm. Zobaczymy... :-)) Grudki już akceptuje ale potrzebowała czasu. Teraz mamy inny problem z jedzeniem...zaczęła jeść zdecydowanie mniej :-( a że chudzina z niej - 7650gram - to trochę się przejmuję. Je tak: 7am - 110-150ml mm zagęszczona lekko kaszką kukurydzianą (wypija łapa 180-240), 10am - 90-120ml kaszki z owocami na gęsto (jadła nawet 200ml) 13pm - obiadek ok. 100-130 gram zjadła 160-190gram 16pm - mm zagęszczona kaszką owsianą 150-180 ml i to bez zmian, 18 owoce nie zawsze chce, 19:30 pm - mm zagęszczone kleikiem ryżowym 120-180ml wcześniej 210-240ml. Teraz jest chora więc zwalam to na brak apetytu ale ona już przed chorobą zaczęła mniej jeść....zobaczymy Dobra Tosia wzywa...;-)
-
Cześć mamusie i dzidziusie!! Chyba większość fasolek już raczkuje lub siedzi albo jedno i drugie - gratulacje. Tosia zaczęła kołysać się na czterech tak jak Agacia mmadzi ok 18-20 lutego no i do dziś nie ruszyła...jak Agacia ruszyła a Tosia nie to odczekalam tydzień i poszliśmy na konsultacje do rehabilitanta i intuicja mnie nie zawiodła...to początkowe napięcie i atos ciągną się za nią niestety i w efekcie doszła do pewnego etapu i dalej ciało nie daje jej podpowiedzi co robić bo te nieprawidłowe odruchy ją blokują - co niestety przełożyło się znowu na frustrację. Więc wracamy na rehabilitację i mamy dużo ćwiczeń domowych ale Tosia ich nie znosi....charakterna baba mi rośnie ;-) Przewijaka używamy do każdego właściwie przewijania ale Tosia grzeczna - ewentualnie kopie... Nie wiem czy to miało wpływ ale faktycznie odkąd chwyta to zawsze daję jej zajęcie tzn. przewija się aktywnie że mną najpierw trzyma pieluchę i rozmawiamy co na niej jest, teraz jak już zna te obrazki to dosłownie czeka i ekscytuje się tym co jej z szuflady wylosuje...i wiecie że czasami rzuci z nie zadowoleniem tą pieluchą jakby akurat tej nie chciała! Jak jej ściągam starego pompka to ona rozkłada już tego nowego potem daję jej tubkę kremu z takim misiem i wtedy spokojnie zakładam jej nowego pompka. Zdażyło mi się podczas wizyty znajomych lub rodziny rozmawiać z gościem podczas przewijania i faktycznie szybko Tosia sprowadziła mnie na ziemię próbą przewrotek także ten tego... (ale esej o przewijania naszym walnęłam) Kasia, rewolucja, mmadzia, ewulka zdrówka dla fasolek. Ania 125 kciuki za wizytę. My właśnie walczymy z drugą chorobą Tosi, w lutym miała mix zapaleń oczu, uszu i gardła a teraz od czwartku znowu uszka, a wczoraj pogorszenie...zeszło na oskrzela i znowu antybiotyk :-((( brrrr Czy któraś fasolka miała już dwa antybiotyki w życiu?!? A pomyśleć że do lutego nawet katar się jej nie imał! Witamy również w gronie wspólnoty chrześcijańskiej kolejne fasolki i czekamy na następne dzieciaczki...Ja też okropecznie stresowałam się chrzcinami i fajnie poczuć tą ulgę po ;-) Anosmia ja zakładam od początku że dziecko wszystko rozumie tak jak opisuje to "język niemowląt" i uważam że bardzo mocno pozwala mi to rozumieć moje dziecko. Myślę że Inka wie kogo woła w 100%! A jak tam jej zdrówko? Wszystko dobrze już? Kasia83 jesteś niepokonana! Podziwiam twoje nie tylko dążenia do celów ale tej odwagi do ich wyznaczania!! Twoja opowieść w zakładkach...napewno odsłucham/przeczytam - ja tam lubię takie klimaty ;-)) Tyle chciałam jeszcze napisać i nie pamiętam co...ale mam wytłumaczenie...UWAGA! Ogłaszam że wygrywamy w konkursie ponownych dwóch kresek!! Jestem w 6 tygodniu ciąży i wg wszelkich obliczeń termin porodu jeszcze w tym roku!! :-)))) Dla tych co pamiętają moją historię dążenia do uzyskania poprzedniej ciąży - nie wierzę do teraz że się udało tak po prostu!! Ale jest fasolka grudniowa 2016 i mimo przerażenia co to będzie jestem mega szczęśliwa!!! A teraz idę dobić mdłości poranne...pamiętacie ; -)(
-
Mmadzia proszę bardzo bosch
-
Ewie gratulujemy ząbka a Dawidkowi nowych umiejętności ;-) Rewolucja za upałami takimi mega jak byly też nie tęsknię...chociaż ja cieplolubna ale ubiegły rok dał nam w kość...słońca chociaż trochę...jak się pożaliłam to wyszło na kilka chwil ale teraz znowu ciemno....przynajmniej nie pada. Ania a więc gadżet dotarł...wizualnie bardzo fajna, oczywiście od razu poszła w ruch i jakież było moje zdziwienie ile kurzu zebrała...do pedantek nie należę no ale w sobotę podłogi myte a tu taki zonk! Tyle się tego po kątach chowa, a mnie się wydawało że po czystej podłodze sobie bez sensu "zmiatam". Nie nauczona jestem manewrowania tym ale zwinne i myślę że to kwestia wprawy. Narazie jestem zadowolona. Przejechałem jakieś 50m kw. w niecałe 10 minut i odkurzyłam kanapę, akumulator nie zdążył się rozładować...odkurzałam jak Tosia spała i nawet nie drgnęła...także ona też zaakceptowała poziom hałasu. Same plusy...że też wcześniej nie zainteresowałem się takimi wynalazkami! ;-) W temacie porządków pożyczyłem myjki ciśnieniowe karcher - i też jestem zachwycona - razem z Tosią (patrzyła z zaciekawieniem z huśtawki ale nie obyło się bez płaczu przy uruchamianiu jednak po trzech minutach strach minął) wyczysciłam fugi na podłodze w kuchni (jakies 10 m kw.) uwaga!! w 20 min! Wyglądają jak nowe! No takie sprzątanie nie jest nudne nabrałam ochoty a jakie efekty!!
-
No i gdzie ta wiosna? U kogoś jest? U nas kicha...wieje, sipi i zimno...brr Jakoś nie mogę się dziś do budzić, snięta jestem okropnie...Tosia właśnie zalicza pierwszą drzemkę i zastanawiam się czy do niej nie dołączyć; -) Ania napisze jak sprawdza się sprzęt. Nie mogę się już doczekać kuriera...może to mnie nakręcić dziś do działania. Wiecie co ja nie czekam na rychłe raczkowanie...Tosia pełza już wszędzie ale ogranicza się do pokoju, ćwiczy namiętnie - kołysze się na czterech w przód i tył i oby tak długo bo jak ruszy to oczy dookoła głowy, a wtedy to już nic nie zrobię chyba....także niech ćwiczy.
-
...bicie szampanem włosów...to ciekawe doświadczenie by było... Oczywiście szarpanie... A i Tosia po twarzy nie bije ale czasami ma fazę na bicie ręką po ziemi lub zabawkach
-
Aaa...mycie zastawy Tosinej, kopanie bicie szampanem włosów i skarpetki... Więc tak chyba z przyzwyczajenia bardziej do dziś wszystko wyparzamy po każdym umyciu w zwykłym płynie do naczyń....i tu mnie olśniłyście właśnie że to bez sens i koniec z tym! Właśnie robię przemeblowanie na blacie i suszarka na butelki zostaje a miska do wyparzenia precz do szafki. Odzyskałam właśnie sporo czasu dziennie dzięki Wam ;-))) Co do zabawek, przewijaka, łóżeczka, puzzli i tak dalej....od czasu do czasu ( tak raz na dwa tygodnie moze) przemywam takim antybakteryjny środkiem do czyszczenia z nuka. Zabawki materiałowe piorę mniej więcej raz w miesiącu. Tosia kopie głównie na przewijaku i brzuch okopany ale już staram się to ograniczać bo inaczej chyba dostała bym za niedługo traumy przy zbliżaniu się do przewijaka. O tyle to dziwne że jak przewijam ją w innym miejscu to nie kopie...Włosów nie szarpie ale lubi je dotykać i chwytać i przesuwać między palcami także pozwalam często bo ja uwielbiam jak ktoś grzebień mi we włosach... Skarpetki...hmm właśnie z ich powodu Tosia po domu w rajstopkach bywa...
-
Witam się sobotnio i z uśmiechem! Ania125 i Rewolucja dołączam do Was! Nie myję okien przed świętami...Ja z tym nigdy nie miałam spiny a jeszcze przez nie widać także ten tego... ;-) Ania zainspirowałaś mnie akumulatorową szczotką a że ja nie należę do perfekcyjnych, miotła nie dla mnie bo astma a potrzeba zbierania włosów i fruwajacych kotków przy raczkujacym mini odkurzaczu zakładam że bedzie duża to już jedzie do mnie podobna do twojej tylko z Boscha. Zobaczymy tylko kto będzie szybszy...ja ze szczotką czy Tosia ;-))) Mama Ewy zapewne jeszcze wiele podobnych i niestety stresujacych zdarzeń przed nami, wiadomo że staramy się chronić jak możemy ale bez dwóch zdań każdemu coś się przytrafi. Ewa na pewno odczuła waszą bliskość po upadku i ważne że w takich sytuacjach dzieciaczki znajdują ukojenie w nas dorosłych. Najważniejsze że nic poważnego się nie stało, a trauma...hmm ja raczej postawiłabmy na zdobycie nowego doświadczenia... Mamuśka życzę dużo dużo zdrówka dla Kazia, trzymamy z Tosią kciuki żeby szybko choróbsko odpuściło. Mmadzia Wam też zdrówka, dobrze że obędzie się bez zabiegu. Piszesz jednak o innym problemie...i maści z hormonami? Wit. D podaję 400j dodatkowo coś tam w mm jeszcze jest a słoneczka coraz więcej. Co to miałam jeszcze pisać...?! Pustka w głowie...muszę sprawdzić
-
Witamy się świątecznie i życzymy wszystkiego najlepszego wszystkim dużym i małym kobietkom :))) Nas tatuś zaskoczył już wczoraj tulipanami, Tosia swój mocno przytulała ale tatuś przewidział to bo dostała cały zabudowany w celofanie... frajdy co nie miara. A mój bukiecik cieszy wzrok od rana...pytam go dlaczego tak dzień przed a on bo chciał właśnie żebyśmy czuły święto od początku dnia a nie jak zwykle popołudniu...no kurcze miło mnie zaskoczył... Co do planu dnia to my wyjątkowo poukładani 7 - 180-210mm 10 - kaszka na mm z 2 łyżkami manny i owocami - zwykle banan, truskawki lub śliwka że słoiczka - łącznie ok 140-160 gram 13 - obiadek ok. 120-150 gram. Nie skupiam się nad tym ile czego w tygodniu po prostu podaję co mam lub akurat ugotuję...Zdarzają się obiadki tylko warzywne i wtedy zwykle dodaję żółtko lub pół całego jajka. 16 - 150-180ml 17:30 - owoce same lub z sucharkiem (jak nie dam manny do kaszki) lub z jogurtem (też bakoma ale ten gęsty ) lub sok 19:30 - 180-210mm W nocy wogole nie jemy. Głównie do picia podaję wodę - średnio wypija ok. 70 ml dziennie ale zdarzają się dni z 30 ml jak również 150ml. O kubkach później bo młoda domaga się uwagi...właśnie zaczynam tańczyc przy desce do prasowania (niezły wysiłek po 10 min jestem spocona) a mała siedzi przede mną i piszczy wtedy z radości....
-
O Matko!!! Przepraszam za zajęcie większości strony... to się rozpanoszyłam ;-)
-
Cześć dziewczyny! Ponownie próbuję aktywnie do Was wrócić ale już nic nie obiecuję...Witam również wszystkie nowe mamusie, które mnie nie znają ;-) Mamuśka, Magda.G - dzięki za wywołania. Czytam lub podczytuję cały czas więc jestem w miarę na bieżąco, chociaż znowu w plecy mam cały tydzień (buuu) i chyba przestanę próbować ciągle nadrabiać. Pokrótce co u Antoni - waży 7100 g i mierzy 71 cm więc od urodzenia przybrała troszkę ponad 3600g i urosła 14 cm (za 7 dni skończy 7 miesięcy), obraca się z pleców na brzuch i odwrotnie - potrafi zarówno przez lewą jak i prawą rękę ale preferuje z pleców na brzuch przez prawą rękę, a z brzucha przez lewą i to jej lepiej wychodzi także przemieszcza się w jednym kierunku i czasem jak się rozpędzi to w ciągu kilku sekund jest na drugim końcu pokoju (matę mamy z puzzli na pół pokoju (26 sztuk-alfabet) ale co ona będzie się do maty ograniczać... buahaha), nie siedzi, podpiera się z brzucha na prostych rękach nogi ma najczęściej wyprostowane wtedy, chociaż zdarza jej się coraz częściej jedną z nóg podginać ale jeszcze wtedy nie dźwiga kupra - dźwiga go natomiast jak położy klatkę i oprze głowę wtedy podgina nogi i pupę daje do góry. Czasami przesuwa się jak foczka do przodu lub do tyłu ale nie zawsze - tak jakby czasami pamiętała, a czasami nie, że to potrafi. Do zabawy i ćwiczeń raczkowania polecam taki dmuchany walec - daje wiele radości i świetnie rozwija motorykę. Nie wymawia żadnych sylab tylko to swoje bzzzy jak naśladuje pszczołę, przez kilka dni naśladowała lwa ale chyba jej się znudziło bo póki co tego już nie robi. Z dźwięków to skrzeczenie i piszczenie. Jak jest zła lub jej coś nie odpowiada to tak jakby hmm.... warczy ;-). Na wszystkich główkach zabawek i naszych poszukuje już oczek, nosa, uszu i buźki. Nie wskazuje żadnych przedmiotów z wyjątkiem jednego - ma na ścianie obok przewijaka przyklejoną dekorację ścienną - taką żabkę i jak jesteśmy w tym pokoju i pytamy gdzie jest żabka mała lub zaczynamy śpiewać tą piosenkę to natychmiast poszukuje ją wzrokiem. Uwielbia czytać - mamy takie karty do nauki czytania i to jest zabawa która nigdy się jej nie nudzi - przy innych potrafi dosadnie pokazać, że ma dość... Od trzech dni asystuje mi przy karmieniu...tzn. trzyma łyżeczkę, którą ją karmię. Jak jedzonko idzie do buzi to ciągnie ją do siebie i uwaga! uwaga! bez problemu otwiera paszczę (nawet jak już przy tym marudzi, że nie chce...a to ciekawe no nie...przecież sama sobie nie odmówi) a jak łyżeczka wędruje do kubeczka to odpycha łyżeczkę - wzrok cały czas wędruje za łyżeczką - ciekawe jak długo potrwa ta fascynacja - dla mnie trwaj chwilo!!!, bo mimo, że je bezproblemowo to od połowy porcji musiałam dotychczas robić z siebie przysłowiowego głupa żeby otwierała buźkę, przy mniej akceptowalnych potrawach. Zarówno kaszki jak i obiadku zjada ok. 140 gram +- 20gram. Na podwieczorek cały słoiczek owoców lub ostatnio zaczęłam mieszać z sucharkiem no i rozglądam się za jakimiś znośnymi w składzie herbatnikami. Do kaszek dodaję sama owoce - mrożone truskawki swoje mam, albo jabłka z ogrodów na mojej wsi albo bio banany z lidla (nie wiem ile w nich bio ale lepiej się czuję podając takie). Z chrupkiem kukurydzianym lub smoczkiem w ręce nie bardzo wie co ma zrobić mimo demonstracji - chociaż liczę na to, że obecne zaangażowanie z łyżeczką zadziała na tę świadomość. Nie ma jeszcze kasownika ale od tygodnia zaczęła bardziej się ślinić i zagryza smoczek zamiast ssać i przesuwa sobie go na bok i przy tym denerwuje się, jest trochę marudna i właściwie wisi na mnie... także myślę, że coś jest na rzeczy ;-)) Noce przesypia niezmiennie. Mamy za sobą pierwszą chorobę ale poszło na całego....zaczęło się od ropiejącego oczka a skończyło na katarze, chrypce, wysokiej gorączce, zapaleniu ucha i obu spojówek...kaszlu całe szczęście większego nie było tylko takie pokasływanie... we wtorek skończyliśmy antybiotyk i Tosia wydaje się już zdrowa. Za to ja z mężem teraz na antybiotyku i mam nadzieję że nie zapętlimy się... Kubek niekapek czy kapek są beee...mamy cztery - potrafi pociągnąć z trzech ale po łyku, góra dwóch robi taką minę niechęci że łohoho.... a jak chce jej się pić to będzie się dopominać, żeby dać jej ze smoka lub kubeczka medeli...no ale nie poddajemy się i próbujemy co dwa trzy dni. Z rozszerzania diety mamy chyba wszystko za sobą z wyjątkiem serów i przetworów mlecznych. No ale będziemy powoli próbować. Chyba tak 50 na 50 % podaję słoiczki i sama gotuję. Jak gotuję to obiadku mięsnego czy rybnego wychodzi mi na ok. sześć razy i 4 porcje mrożę. Warzywne zupki z makaronem (zrobionym ale tylko czeka na wrzucenie do wody ;-) ) czy jajkiem robię na bieżąco bo to zajmuje raptem max. 30 min. od zastanawiania się co to będzie do zblendowania.... także odpuszczam mrożenie. Z ziół używam i pietruszki i koperku, a do smaku sól himalajska i ewentualnie trochę cukru trzcinowego (bo tylko takiego używamy). Tosia od 20 lutego jest małą chrześcijanką...nic się nie zmieniło w zachowaniu. Mieliśmy chrzest łączony Tosia była chrzczona ze swoją kuzynką, której ja jestem matką chrzestną :-))) (w temacie i odpowiedzi na pyt. daliśmy dwie koperty po sto złotych). Pieluchy - od początku podstawowe to premium care....ale na noc nie dają rady (a używamy 4 przy 7 kg wagi...) i nocne to pampersy zielone. Używaliśmy i dady i premium z rossmanna i heppy i właściwie tosina pupa toleruje wszystkie... ale mama i tata najbardziej lubią premium care ;-) Jeździmy nadal w gondoli...albo raczej jeździliśmy do chrztu...niestety potem choroba, teraz rodzice niedomagają więc pewnie zdziwimy się przy najbliższym spacerze i na szybko będziemy wyciągać spacerówę... No dobra to jak już napisałam ten elaborat o nas to teraz spróbuję się cofnąć o kilka dni żeby zobaczyć co u was w ostatnim tygodniu się wydarzyło... A i na priv wrzucę zdjęcia
-
Bardzo się cieszę że udało mi się cześć z Was namówić na mroźne spacerki chociaż w zupełności rozumiem niechęć do wychylania nosa na mróz...gdyby nie fakt że wkręciłam sobie na maksa że spacer to jedyne dobro na budowanie trwałej odporności Tosi to bym siedziała w takie dni pod kocykiem, z kubeczkiem ciepłej herbatki i książką...(pomarzyć można). Coś z tym wpływem na odporność musi być bo ja zwykle chorowitek jestem a raczej (tfu, tfu) byłam a póki co nie pamiętam kiedy nawet katar miałam ;-)) No i ze smutkiem dołączam do chorych tarczyc... i kurcze zła jestem na maksa bo u mnie takie geny (mama i siostra) a ja od 2007r starałam się o dziecko, wiedziałam że winowajcą może być niedomagająca tarczyca, mówiłam o tym każdemu lekarzowi u którego się leczyliśmy ale wyniki i obraz usg wskazywały że to nie to....a teraz zdaniem endokrynologa w 95% to było przyczyną...tylko taka wredna ta moja tarczyca bo póki nie dostała w doopę przez ciążę to zipała i dawała mylny obraz stanu a teraz się sypła. Na problemy z hormonalne wskazywał mój wieczny trądzik w okolicach kości rzuchwy i szyi bo jak się ostatnio dowiedziałam to miejsca w których ma się wypryski świadczą o konkretnych problemach...tyle czasu się z tym borykam (zaznaczę że teraz to mam apogeum...o zgrozo) a dopiero teraz dotarłam do takowego info...ehh... Mam niedoczynność kliniczną typu hashimoto i teraz próbujemy dobrać dawkę letrox 100 póki co pół tabletki a za dwa tyg cała przez sześć dni w tyg a siódmego dnia połówka...no zobaczymy. Powiem wam że wyniki leciały na łeb i szyję jak to się mawia... w ciągu dwóch tygodni tsh podskoczylo dwukrotnie a ft4 spadło poniżej normy...także robiąc komplet badań właśnie w połowie grudnia jakbym wyczuła sprawę. Aż wstyd że tak późno po porodzie te badania... No gwiazda domaga się już mojej uwagi...także zmykam. A i dziś mamy kontrolę bioderek
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 16