Lewel doskonale Cie rozumiem ja też śpię jak księżniczka na ziarnku grochu kupa poduszek 1,5 metrowy rogal a mąż w samym kąciku pod parapetem.
Do tego mam jakiś kryzys psychiczny ciągle wydaje mi się, że jeszcze tyle mam do zrobienia przed przyjściem dziewczynek. Jeszcze tyle do poprasowania, łóżeczka w domu jeszcze nie ma, wielkie przemeblowanie trzeba zrobić, poprać wyściółki wózka bo kupiony używany (niby czyściutki ale uprać trzeba). Mężowi napisałam całą listę męskich zadań, biedaczek się załamał. To chyba syndrom wicia gniazda- czy jak?
Do tego młody przeziębiony i siedzi ze mną w domu a co za tym idzie zabawki są wszędzie.
Lekarz wyznaczył mi wizyte na 17 listopada i standardowo nie ma już do niego miejsc i będe musiała iść do niego do polikliniki a tam siedzi ze starą położną która zwraca się do ludzi bezosobowo (stanie, położy się, usiądzie) nienawidzę tego. Mieliśmy pogadać o cesarce a już wiem, że przy niej żadna rozmowa, wolę chodzić do niego prywatnie.
Ehhh teraz ja się wyżaliłam :)
Olciamargolcia masz już stresa?