Skocz do zawartości
Forum

kumi

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez kumi

  1. Słoneczko, super, że wszystko ok. Ja teraz zrobiłam kilka badań z tych których mam już wyniki mam podwyższoną prolaktynę 28,05 przy normie 26,53, więc bardzo niewiele. Po świętach odbieram przeciwciała antykardiolipinowe, chlamydię i wyniki seminogramu P., zobaczymy czy coś wyjdzie, a i wybieram się też na konsultację do innego lekarza.

  2. Hej dziewczyny, wróciłam z Polski, byłam u ginekologa, kazał na razie zrobić seminogram mojemu P., bo twierdzi, że u mnie jest ok, niestety nie udało się nam go zrobić bo zapisy i się nie załapaliśmy, więc idziemy 28 listopada, wtedy też ja sobie porobię kilka badań i po świętach myślę iść te z na konsultację do innego lekarza, ale powiem Wam, że cały czas wierzę, że to było wszystko przypadkowe i więcej się nie powtórzy bo z nowym rokiem chcielibyśmy zacząć znowu się starać.

  3. Słoneczko gratulacje, na pewno wszystko będzie dobrze, tym razem musi być, będę trzymać kciuki z całych sił.
    Ja przedwczoraj miałam dramatyczny wieczór, cały czas płacz, wczoraj natomiast zrobiłam taki reset, że dziś czekam na kaca, ale dobrze mi to zrobiło.

  4. Ewela85 tulę Cię wirtualnie bardzo mocno. To przez co przechodzimy jest straszne, ale starajmy się myśleć pozytywnie (wiem, że dobrze się mówi, sama mam czasami ochotę palnąć sobie w łeb). Ja wychodzę z założenia, że muszę mieć dziecko, bo to moje marzenie od wielu lat, jak byłam nastolatką mówiłam nawet, że nie potrzebuję faceta, ale dziecko muszę mieć i choćby skały srały to je będę mieć i będę robić wszystko. Ja na razie czekam na wizytę, myślę, że załapię się w przyszły czwartek, ciekawa jestem czy i jakie badania mi gin zleci, a jak nie zleci żadnych to i tak mam zamiar sprawdzić tsh ale to u mnie standard,chlamydię, CRP i przeciwciała antykardiolipinowe, możliwe, że zrobimy też badanie nasienia.
    A Ty robiłaś już jakieś badania?

  5. Inka30i ja wszystkie badania mam robione na bieżąco, mam Hashimoto więc tsh kontroluje ciągle i mam już od kilku lat wyrównany poziom, w ciąży też robiłam i było ok, cytomegalię i toksoplazmozę zrobiłam zanim zaczęliśmy się starać, wyszło, że cyto przechodziłam, a na koty muszę uważać, ale to nie problem, bo ich nie cierpię. Na różyczkę byłam szczepiona jako dziecko, ale może zrobię dla świętego spokoju. Cytologia robiona na początku roku. Na pewno zrobię chlamydiozę, bo tego nie robiła. Zastanawiam, się też nad badaniami w kierunku zespołu antyfosfolipidowego, ale z tego co czytałam to leczy się to aspiryną i aż się boję, bo jestem też astmatykiem i aspiryna wywołuje u mnie duszności, ale jak będzie trzeba to zrobię i będę trzymać kciuki, żeby to nie było to.
    Jestem2014 ogromnie Ci współczuję, nie umiem sobie wyobrazić co czułaś kiedy musiałaś urodzić przedwcześnie :(

  6. Właśnie ta psychika, ehh, a ja się ciągle denerwuję, przejmuję, zamartwiam i zazdroszczę tym, którzy maja na wszystko wyje*ane. Dokładnie Słoneczko tak jak mówisz, nie mam zamiaru szukać powodów, ale chcę zapobiec kolejnej takiej akcji. Myślę, że kilka badań na pewno zrobię w trakcie wolnego i zobaczę co na to lekarz. Tak naprawdę to po cichu wierzę, że to były czyste przypadki i nic konkretnego nie miało na to wpływu, bo chciałabym teraz chwilkę odpocząć psychicznie i koło grudnia znowu się starać, ale wyjdzie w praniu.

  7. Niestety jak przyjeżdżamy do Pl to mieszkamy z nimi, więc ciągle jest opowiadanie, ale chyba tym razem faktycznie będę zakładała słuchawki, albo będę starała się jak najmniej siedzieć w domu. W sumie i tak będzie tyle załatwień, że mam nadzieję uda się uniknąć opowieści.
    Zastanawiam się jeszcze czy po powrocie nie zadzwonić jeszcze do cioci, która jest położną i nie zapytać jej co ona myśli o tych poronieniach.

  8. U nas też przeszło jak gdyby nigdy nic. Dowiedzieli się o ciąży razem z wiadomością o poronieniu. Nie chciałam, żeby się ktoś nade mną użalał ani pocieszał w stylu: "nie martw się" (ciekawe jak?), ale opowiadanie ile centymetrów ma już dziecko siostry P. to była dla mnie przesada. Tak jakby w ogóle nic się u nas nie stało i powinnam może piać z zachwytu nad rosnącym nie moim dzieckiem..No sorry, ale tak to nie umiem. Dlatego teraz nic nie będziemy mówić. A i jeszcze siostra P. jak się dowiedziała o naszym poronieniu to wypaliła do nas, że powinna się obrazić, bo ona nam od razu powiedziała. Dla mnie zajebiste porównanie wiadomość o ciąży i o jej stracie.

  9. Na szczęście P. wspiera jak może, z rodziną jest już różnie, szczególnie jego. Po pierwszym poronieniu nie zauważyłam chęci wsparcia, teraz nawet im nie powiedzieliśmy. Siostra P. jest teraz w ciąży, btw termin na luty więc byłybyśmy jednakowo, i teraz widzą tylko ją, jest po prostu jak święta krowa, więc stwierdziliśmy, że sobie sami damy radę. Najgorsze jest tylko ciągłe opowiadanie jak to ona się nie czuje, jakie badania robiła itd. a tak naprawdę to mnie to gówno obchodzi, tylko siedzę z zaciśniętymi zębami. Wystarczy mi świadomość, że gdzie się nie obejrzę ktoś ze znajomych czy rodziny jest w ciąży, nie potrzebuję jeszcze szczegółowych opowiadań, ale niektórzy widać nie mają na tyle taktu, żeby się czasem zamknąć. Czy Wy też tak miałyście?

  10. Zastanawiam się właśnie co mi powie lekarz, mam zamiar się do niego wybrać w przyszły czwartek jak już będę w Pl. Ostatnio mówił, że jak się to powtórzy to trzeba będzie mojemu P. zrobić spermiogram. Zobaczymy co powie tym razem. Cały czas liczę na to, że to były przypadkowe zdarzenia a nie jakieś wady, bo jak pomyślę to mam dosyć i niestety, ale jestem święcie przekonana, że jak już się uda to będę świrować ze strachu.

  11. Cześć dziewczyny, też jestem nie lutówką i do tego jeszcze nie majówką. My zaczęliśmy starania w maju br,kupiliśmy testy owulacyjne i udało się za pierwszym razem, byliśmy super szczęśliwi. Około 8tc poszłam do mojego gina, żeby sprawdzić czy wszytko ok, no niestety ok nie było bo wyglądało, że dzidzia za mała, ale jak stwierdził mogła się przesunąć owulacja i kazał przyjść za 10 dni. Ja już wiedziałam, że coś jest nie tak, przecież wiedziałam kiedy miałam owulacje, ale cierpliwie czekałam, Dwa dni przed wizytą zaczęłam plamić, bardzo mało i jednorazowo, myślałam, że umrę z nerwów. Zadzwoniłam do gina kazał brać luteinę i nie denerwować się, ale na kolejnej wizycie już nie było wątpliwości, rósł tylko pęcherzyk ciążowy, później wszytko poszło ekspresem, beta co drugi dzień,żeby potwierdzić, szpital, zabieg. Później podejrzenie zaśniadu, które na szczęście okazało się tylko podejrzeniem. Kiedy beta spadła poszłam do kontroli i gin kazał odczekać jeden cykl i starać się znowu. Stwierdziliśmy ok będziemy się starać, ale bez ciśnienia. Dzień po spodziewany terminie @ zauważyłam jakieś lekkie plamienie, robiłam testy, nic nie wychodziło, ale plamienie ustało, żeby tydzień później zacząć się od nowa. Robiłam kolejne testy i zaczęła się na nich pokazywać ledwo widoczna druga kreska. Byłam juz załamana, zamówiłam busa do Pl bo mieszkamy za granicą, ale w dzień wyjazdu dostałam, jak myślałam, @. Znalazłam więc szybko na miejscu lekarkę i pobiegłam sprawdzić co jest grane. Na USG nic nie wyszło, jednak pobrała krew i beta wynosiła 33, więc znowu była ciąża. Tydzień byłam znowu, na USG nic nie widać, znowu pobrana krew i beta 1, więc prawdopodobnie ciąża biochemiczna. Za tydzień jadę do Pl i tam idę do mojego gina, ciekawe co on powie. Zastanawiam się czy zleci jakieś badania czy każe próbować jeszcze raz. Jak o tym myślę to mnie cholera bierze i strasznie się boje kolejnego razu :/

  12. Dzięki, mówią, że na nadzieja umiera ostatnia i liczę, że tak będzie. Jesteście idealnym przykładem na to, że się da. W pierwszym przypadku, tak to było puste jajo, teraz właśnie podejrzewam ciążę biochemiczną i aż boję się próbować, co do tsh mam monitorowane na bieżąco bo mam hashimoto, resztę zrobię na pewno po przyjeździe do Pl to będzie chyba mega intensywny zjazd, bez chwili wytchnienia). Zastanawiam się czy robić już badania kariotypu.

  13. Cześć dziewczyny, widzę, że wielu z Was się udało, gratuluję i trzymam kciuki. My zaczęliśmy starania w maju,kupiliśmy testy owulacyjne i udało się za pierwszym razem, byliśmy super szczęśliwi. Około 8tc poszłam do mojego gina, żeby sprawdzić czy wszytko ok, no niestety ok nie było bo wyglądało, że dzidzia za mała, ale jak stwierdził mogła się przesunąć owulacja i kazał przyjść za 10 dni. Ja już wiedziałam, że coś jest nie tak, przecież wiedziałam kiedy miałam owulacje, ale cierpliwie czekałam, Dwa dni przed wizytą zaczęłam plamić, bardzo mało i jednorazowo, myślałam, że umrę z nerwów. Zadzwoniłam do gina kazał brać luteinę i nie denerwować się, ale na kolejnej wizycie już nie było wątpliwości, rósł tylko pęcherzyk ciążowy, później wszytko poszło ekspresem, beta co drugi dzień,żeby potwierdzić, szpital, zabieg. Później podejrzenie zaśniadu, które na szczęście okazało się tylko podejrzeniem. Kiedy beta spadła poszłam do kontroli i gin kazał odczekać jeden cykl i starać się znowu. Stwierdziliśmy ok będziemy się starać, ale bez ciśnienia. Dzień po spodziewany terminie @ zauważyłam jakieś lekkie plamienie, robiłam testy, nic nie wychodziło, ale plamienie ustało, żeby tydzień później zacząć się od nowa. Robiłam kolejne testy i zaczęła się na nich pokazywać ledwo widoczna druga kreska. Byłam juz załamana, zamówiłam busa do Pl bo mieszkamy za granicą, ale w dzień wyjazdu dostałam, jak myślałam, @. Znalazłam więc szybko na miejscu lekarkę i pobiegłam sprawdzić co jes grane. Na USG nic nie wyszło, jednak pobrała krew i beta wynosiła 33, więc znowu była ciąża. Dziś byłam znowu, na USG nic nie widać, znowu pobrana krew i czekam na wyniki. Teraz już tylko nadzieja, że spada i nie czeka mnie szpital. Już nie wiem sama co mam robić, za dwa tyg jadę do Pl i tam idę do mojego gina, zastanawiam się, czy i jakie badania każe mi zrobić. Powoli tracę nadzieję, że się w końcu uda i mam pełno czarnych myśli. :(

×
×
  • Dodaj nową pozycję...