Justi24Witam!!!
Już w domku uffff
Ale było ciężko...w sobote wieczorem ja i mąż zaczęliśmy się fatalnie czuć, mąż pojechał do domu, a ja zostałam w szpitalu, obudziłam się koło 1 w nocy i puściłam pierwszego pawia, później to już poszło, około 3 nie byłam w stanie do kibla dojść wymiotowałam do miski, podłączyli mi kroplówkę i umierałam, oczywiście zosia w tym całym zamieszaniu sie obudziła, jedyne co byłam w stanie jej dać to pierś...a ona jak na złość nie chciała spać, w końcu moja sąsiadka z pokoju ją uśpiła, ja zadzwoniłam do męża, a ten mi mówi, że właśnie z Izby Przyjęć wrócił bo takie wymioty i biegunka go dopadła, mówię Wam dom wariatów. W niedziele rano dostałam jeszcze jedną kroplówkę i cały dzień rodzina się zajmowała małą, a ja dojeżdżałam co 2-3 godziny na karmienie. Justi no to miałaś ale dobrze że już wszystko jest ok