Dlaczego piszę o tym, chociaż miało być o wymarzonym dniu? Ano dlatego, że dzisiaj, jako pracująca matka dwójki dzieci mam za mało czasu na realizację swoich zainteresowań, zbliżania się do planów i zamierzeń. I o dziwo jestem w stanie ten czas wykorzystać w 100 %, a nawet wycisnąć jeszcze więcej. Nie marnuję czasu na te wszystkie bzdety, które dawniej wypełniały mój dzień. Daję sobie czas na lenistwo tylko wtedy, kiedy mój organizm odmawia posłuszeństwa, inaczej źle się czuję psychicznie. Zbyt dużo przeciekło mi między palcami, żeby poddać się nicnierobieniu.
Mój wymarzony dzień zorganizowałabym w taki sposób, żeby starczyło dnia na zrobienie wszystkiego tego, czego codziennie nie robię, co jest zwyczajne, prozaiczne i błahe, czego się zwykle nie celebruje i nie rozpamiętuje. Ludzie bez większych zobowiązań popukają się w głowę, jak można jarać się takim przyziemnym, bez polotu planem dnia, matki zrozumieją :)
7.30 pobudka w wysprzątanym domku z zapełnioną przysmakami lodówką. Dzieci oczywiście nie ma -są u babci. (Jeszcze nigdy to nie nastąpiło, ale pomarzyć sobie można, a co). Szybki prysznic, w międzyczasie parzy się kawa, ubieram się, ewentualnie delikatnie układam włosy i maluję.
8.00 śniadanko + kawa, na spokojnie, oddaję się czytaniu, przeglądaniu newsów lub po prostu delektuję się jedzeniem. Pełen relaks, spokój, sielanka. Latem usiadłabym na balkonie, nogi przewiesiła przez poręcz wygodnego krzesła i pozwalałbym się pieścić promieniom wczesnego słońca.
9.00 - 13.00 mega intensywny wysiłek intelektualny polegający na uczeniu się tego czego chcę się nauczyć, praktykowaniu tego, czego się nauczyłam w teorii z przerwami na jedzonko, kawę lub papierosa.książki przygodowe to moja pasja.
13.00-14.00 - przerwa obiadowa połączona z czytaniem wszystkiego tego, na co normalnie nie mam czasu.
14.00 - 18.00 - zakupy lub spacer, fryzjer lub kosmetyczka, spotkanie przy kawie lub winku z kumpelą. Bez pośpiechu, bez spinki, z uśmiechem na ustach i poczuciem spokojnie upływającego dnia.
18.00-19.00 - szybka obiadokolacja z mężem, w miłej knajpce, a później..
19.00 - 21.00 łyżwyyy!!! Uwielbiam!Relaks na lodzie, kręcenie piruetów, potrójny axel, jazda w przód w tył, na lewej nodze, prawej ręce.. no dobra zapędziłam się, potrafię tylko w przód się poruszać, ale to jest mój wymarzony dzień, więc wolno mi.
21.00 - długa, pachnąca kąpiel z książką oczywiście, a potem film i łóżko. Niekoniecznie myślę o spaniu, ale to opowieść o wymarzonym dniu- więc na tym zakończę.
i coś jeszcze:Można być szczęśliwym nie mając dzieci, ale nie wierzę, że można być szczęśliwym bez dzieci, gdy już się je ma.