Skocz do zawartości
Forum

dorciap

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez dorciap

  1. Jesień...przyroda zwalnia,zamiera.W coraz rzadsze słoneczne dni babie lato leniwie snuje sie po polach.W trawie już "nie piszczy".A my,a moje dziecko...wciąż na pełnych obrotach;-)) Żyjemy tu i teraz,jesteśmy częścią natury.Gdy trafia się nieprawdopodobna okolicznosć,jak słoneczny weekend,obligatoryjnie wychodzimy z domu na spacer-niezależnie od temperatury,wiatru,kałuż czy braku modnego płaszcza.Moje dziecko bardzo lubi prace ręczne,prace które przynoszą mu radość,to jej pasja której nie pozwala "zasnąć".Rozwija swoje talenty,to czystaa "radocha"patrzeć na to!Będąc w domu zawsze namawia nas do gry w TWISTERA,potem proponuje żeby zrobić "coś"w kuchni.Lubi przygotowywać warzywa do soków,i pomagać i wypijać sok do końca!A tam to słodkości kulkowe jej chodzą po głowie,więc jest wesoło i smacznie.Klaudia lubi gazety dla dzieci,prosi zawsze żeby ją brać ze sobą na spacery,zawsze jest chwila na zatrzymanie się przeglądanie gazetki;-))naszym zdaniem aktywnośc to nie tylko jazda na rowerze czy skakanie,to również zbieranie liści,poznawanie przyrody-zmian,to też "namawianie"do przygotowywania potraw.Takie aktywności mojego dziecka to nasze radości,tak,one istnieją.
  2. najbardziej,najbliżej,najciekawiej moim zdaniem,to co stosowałam u swoich maluchów to efektywne czyli wydajne i rozsądne wykorzystywanie wolnej chwili dla szeroko pojmowanego rozwoju rodziny. Jest to więc takie zarządzanie czasem, które pozwala na realizację z góry ustalonych celów i daję satysfakcję każdemu członkowi rodziny! Efektywność spędzonego czasu zależy od rodzaju wykonywanych czynności. Bawię się razem ze swoim dzieckiem, przestałam siedzieć na kanapie czy na fotelu, zeszłam do poziomu dziecka, usiądłam z nim na kocu lub dywanie i byłam uczestnikiem zabawy zainspirowanej przez moje dziecko, buduje relacje i więzi ze swoim dzieckiem, bo to najważniejsze. Podróżujemy do dziś razem z dziećmi, zwiedzamy nowe miejsca i pokazujemy dziecku świat przyrody, elementy krajobrazu związane z historią kraju, a także miejsca ciekawe i inspirujące. Uprawiamy sport razem z moimi dziećmi, na basen, gramy razem w piłkę, jeżdzimy na wycieczkę rowerową. Śpiewamy razem z dzieckiem, słuchamy muzyki i to co moje dzieci lubią najbardiej,to coś od czego zaczynałam pokazywanie im swiata...Pozwalałam dziecku uczestniczyć w ważnych momentach życia rodzinnego, zabierałam dziecko ze sobą i pozwalałam mu poznać zwyczaje i obrzędy związane ze świętami i wydarzeniami rodzinnymi. razem z dzieckiem robiąłam,pokazywałam posiłki, przydzielałam mu zajęcia, które w miarę możliwości będzie mogło samo zrobić, po przygotowaniu posiłku zjadaliśmy go wspólnie.najlepsze było sypanie maki,przesypawnie iarek słonecnika,czy liczenie ziarek kaszy,badanie czy to twarde,miękkie zjadliwe to było zabawa d;la dziecka ale i radością dla mnie.dziś wiem i widzę ze moje dziecko starsze lubi bawic się w kuchni poprzez przygotowanie posiłkow,w ktorych czasem prosi mnie o pomoc,dziś mając nascie lat,jest ciekawy swiata kulinarnego,gdie nikt z nas w rodzinie nie lubi gotować. zmysły wszysztkie są potrebne do poznania swiata,wręcz konieczne aby dziecko zrozumiało ale też i zachęciło się do działania i nauka i abawa idzie w parze w poznawaniu swiata;-))
  3. - Mamo, dlaczego mówisz do mnie takim tonem jakbyś była zła? - Bo jestem zmęczona i chcę żebyś szybko zjadł. - No, ale jesteś zła na mnie? - Nie, co Ty synku! - To skoro nie jesteś na mnie zła, nie mów tak do mnie, bo to nie jest miłe, wiesz? I mi się robi przykro wtedy. - Faktycznie nie pomyślałam. - To myśl, mamo, musisz myśleć. Czy rodzeństwo powinno się kochać bezgranicznie? Czy nie ma w nim miejsca na zawiść, zazdrość, rozczarowanie? Typowo ludzkie, ale i potępiane odruchy. Czy brat z siostrą zawsze mają się wspierać, pomagać sobie, trzymać za rękę? Czy mój syn musi walczyć o swoją siostrę w każdej sytuacji? Tak ich wychowałam. Nie. Wróć, tak wychowałam Mateusza .Pójdzie za siostrą w ogień, ona, różnie. Typowo babska, wielowymiarowa i zmienna. Myślę, że ma jeszcze czas by dogonić go w dojrzałości, empatii i troskliwości, ma czas by podejmować jedyne, słuszne decyzje. Wypielęgnowałam w nich miłość idealną, coraz mniej kłótni, rywalizacji, frustracji. Coraz więcej wsparcia, pomocy i porozumienia. Więcej rozmów i wspólnego patrzenia na świat. Ale to ciężka praca, zgodne rodzeństwo nie rodzi się "od razu". To lata pracy, nieustannych wyborów, ważenia decyzji i czasu, to wieczorne chwile wyrywane szponom nocy na kilkuminutowe uściski, przekomarzania, rozmowy o miłości. Każdemu po tyle samo, każdemu tyle samo buziaków, tyle samo utuleń w zmęczonych ramionach, tyle samo kołysanek, spojrzeń. Cały czas plotę misterną nić Temidy, stałam się oazą sprawiedliwości, działam pod dyktando idealnych podziałów. Ale jest dobrze, nie mogłam sobie tego lepiej wymarzyć. kiedy nadchodzi czas kłotni -jedno nie ustępuje drugiemu,a kiedy trzeba sie pogodzić to też jest ciężka batalia burzowa.U nas najprostszym sposobem na pogodzenie swoich pociech jest krótka rozmowa i znak bliskości w postaci dotyku. Gdy maluchy zaczynają krzyczeć i walczyć ze sobą w domu - powstrzymuje je i przytulam na minutę. Kiedy relacje dzieci są wręcz idealne należy to wyróżniać i nagradzać. Jeśli więc widzię że pociecha dzieli się z rodzeństwem zabawkami, odnosi się do siostry lub brata z szacunkiem, mówi miłe słowa - daje "plusa". Gdy z kolei jest odwrotnie - jest niegrzeczna, wtedy najpierw upominasz, a gdy to nie poskutkuje - wręczasz "minusa". Na koniec tygodnia robię wraz z dziećmi podsumowanie. Jeśli pozytywów jest więcej niż negatywów - zabieram je do lodziarni, na wycieczkę za miasto.
  4. Ciąża to ważny etap, w który także wpisuje a przynajmniej powinien wpisać się przyszły tata. Poród, tu zdania są podzielone, ja jestem za rodzinnym, jeśli ma się na tyle odpornego mężczyznę. Ja miałam dosyć ciężki poród i stwierdziłam, że jako facet bym tego nie wytrzymała. Mój mąż dał radę i bardzo był chwalony przez położne, przy których rodziłam. Chciałam dzisiaj napisać o roli mężczyzny w życiu przyszłej matki i dziecka. Nie jedna z Was się ze mną zgodzi, gdy powiem, że JEgo wsparcie bywa najważniejsze. O pierwszej ciąży powiedziałam mężowi wieczorem i włożyłam pod poduszkę zdjęcie z usg mówiąc, że tam znajduje się jego prezent urodzinowy. Tak też się stało. Termin porodu się opóźnił i urodziłam w święto męża. Radość męża o tym, że zostanie ojcem była wielka, wszak chcieliśmy zostać rodzicami. Co prawda dość szybko się udało. Drugą ciąże mąż dostał na mikołaja. Przyszedł o 23 do domu i dostał torebkę z prezentem w której na samym dnie był test ciążowy. I wiecie co…..on myślał, że to klips ze sklepu odzieżowego… Kolejnym pytaniem było..”a dwie kreski to tak czy nie?” A tak poważnie, trochę obawiałam się reakcji męża tym razem. Nie planowaliśmy ciąży w tym czasie. I wiecie co zobaczyłam na jego twarzy ? Szczęście, to była prawdziwa radość. Trzymał na rękach naszą Michasię i cieszył się, że urodzi nam się drugie dziecko. Wiem, jak każda kobieta tego potrzebuje, gdy dowiaduje się o ciąży. Wiem, że nie każda może na to liczyć. Są mężczyźni, nie chcący mieć dzieci, są i tacy tchórzliwi, którzy się zwyczajnie boją. Są i tacy, którzy winią kobietę. Są niestety i tacy którzy odchodzą….. Kobieta, matka zniesie wiele. Myślę jednak, że bez prawdziwego wsparcia kobieta, matka popełnia niekiedy wiele błędów nieśwaidomie. Jest czasem zbyt słaba by podołać całemu trudowi jaki na nią spada.Najważniejsze jest dla mnie to co następuje potem i trwa już całe życie a więc wychowanie. Wiecie jak bardzo mój mąż urósł w moich oczach jako ojciec naszej Misi? O jakich pokładach czułości i wrażliwości dowiedziałam się dopiero teraz. Cały czas z resztą mnie czymś zaskakuje. Teraz Michalina wkroczyła w etap ‚zabawa i przytulanki na przemian” w czym tata sprawdza się idealnie. Z zazdrością nieraz patrzę na ich wygłupy. Mam wrażenie, że nie potrafię tak. MAtka myśli czy dziecko nie głodne, nie zimnie i nie mokre. Tata, jak duże dziecko jest super kompanem. W zeszły weekend na prawdę byłam zazdrosna bo mój M. powiedział, że Misia to jego najlepsza dziewczyna.
  5. dorciap

    Konkurs "Miś i but"

    Miś Uszatek, Kubuś Puchatek, Paddington, Pan Brumm, Miś Guziczek – to bohaterowie bajek dla dzieci, których liczne przygody od lat bawią kolejne pokolenia małych czytelników. Pamiętam swojego ukochanego misia z dzieciństwa. Ja czuję jego dotyk jeszcze do dzisiaj. Przywiózł mi go tata „z wojska”. Nie pamiętam o co dokładnie chodziło. Wiem, że był „z wojska”. To był całkiem niegroźny koala, który był koalą bo powiedzieli mi tak rodzice… hmm… Teraz dopiero coś mi w tym nie pasuje. Nie wyglądał jak koala! Aaaa, może to raczej te wszystkie żyjące misie nie wyglądają jak prawdziwy koala. Prawdziwy koala był tylko jeden! Taki jak mój.Później posypały się pluszaki różnej maści: był zając, była świnka, był biżmut. Wszystkie kolorowe, mięciutkie, ale tylko ten jeden był moim namberem łan. I, chociaż stracił oczy w pralce i zafarbował na bliżej nieokreślony kolor, był dla mnie najpiękniejszy ze wszystkich. Dla mnie był magiczny. Pamiętam jak wpatrywałam się w niego i prosiłam Pana Boga żeby ożywił mojego misia bo on tak bardzo chce coś powiedzieć, ale nie może… i nie powiedział. Milczał jak zaklęty. A byłam taka ciekawa jego opowieści… Chciałam też być Czarodziejką z Księżyca, ale jakoś nie wyszło.czas mijał,urodził się braciszek,wiec nie chciałam sie dzielić z nim moim miśiem.ale mama mówiła,daj troszkę,podziel się.więc z zacisniętymi zebami dawała misia dla braciszka.Braciszek ubierał,przebierał miska mojego,a tak bartdzo mu sie spodobało że tylko nakładał mu buty swoje i wkładał go do butów.nie raz miś lądował w butach gości,a nawet w torebce sąsiadki która przyszła do mamy na kawkę.mis plus buty plus braciszek to wspomnienia związane z dzieleniem sie i misiem który do dziś bawi moje dzieci,ale już nigdzie nie "chodzi"po gościach i torebkach,ale lubi mieć buta i czasem sie chowa że cora nawet go nie może znaleść.
  6. moje zwierże to mrówkojad. byłby moim towarzyszem ,pomocnikiem-dlatego chcaiłabym aby jeżdził na magicznym-ekologicznym rowerze,miałby magiczne lustro,gdzie mógłbym widzeć,widzieć gdzie jest mój pomocnik.Mój byłby przebrany "po ludzku"tak żeby nie wyróżnił sie z tłumu i nie dziwił nikogo a swoje robił;-)) Aleksander 6lat
  7. dziś są wesołe,smieszne minki bo Klaudynka ma urodzinki;-))
  8. syn piłkarz od 6roku życia,córka wcina się do jego gry i nasze poranki i inne części dnia związane są z piłką nożną. Każdy mój dzień zaczyna się około 7. O7,15 budzą mnie małe i trochę większe stopy;-)),odgłosy,mamo już wstałaś?(córka pyta?)syn woła-mamoooo,wstajemy!!) Czas wstawać. Czas zacząć codzienną rutynę. Dziś rano wzięłam do ręki aparat i postanowiłam uwiecznić nim kilka naszych codziennych chwil. Poranne dźwięki. Głos syna dobiegający z drugiego pokoju, który już od samego rana zabiera się za grę w piłke Dźwięk ptaków za oknem (tak już są!a za syna oknem Poranne zapachy. Zapach moich dzieci. Zapach poranka wkradający się do domu, jeśli tylko trochę uchylimy okno. żółte gałązki w oryginalnym wazonie"o poranku" Poranne widoki. Widok dzieci bawiących się(piłka nozna) razem (raz na milion). Jestem wdzięczna;-))
  9. Kilka lat temu, kiedy słyszałam że rodzice zapisują małe dziecko na lekcje tego i tamtego (języka obcego, gry na instrumencie i tym podobne) to myślałam sobie, że Ci Ludzie mają jakieś chore, niezaspokojone ambicje a ponieważ im samym nie starczyło talentu, czy rozumu, to teraz męczą biedne dziecko. Lata minęły, sama jestem matką i cóż, jak mówi mądre porzekadło – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, sami staliśmy się Tymi Ludźmi. Obserwując jak rozwija się mały człowiek nie mogę się nadziwić, jak szybko się uczy i jak bardzo się wszystkim interesuje. Moja babcia, kiedy wychowywała dzieci nie miała do dyspozycji żadnych zabawek i tym podobnych. Sądziła, że dziecko i tak nic nie rozumie, więc niemowlę przez większość czasu leżało sobie w kołysce i tyle. Kiedy zobaczyła, jak żywo na wszystko reaguje Klaudia nie mogła wyjść z podziwu. Dzisiaj rodzice są bardziej świadomi i angażują dzieci w różne zajęcia. Myślę, że jest to bardzo dobra rzecz – pokierować edukacją dziecka i pozwolić mu rozwijać jego zdolności. Żeby nauczyć dziecko języka obcego nie musimy wydawać pieniędzy na prywatne korepetycje. Jest to oczywiście bardzo dobra rzecz, ale nie zawsze możliwa, oprócz kosztów, trzeba mieć dostęp do nauczyciela języka obcego, najlepiej native speakera. Poza tym, żeby efekty były jak najlepsze, lekcje muszą odbywać się często, tak żeby kontakt z językiem był jak największy. Nasze-moje dziecko może się jednak nauczyć angielskiego w zupełnie inny sposób.Przy małych dzieciach najfajniejszą i najprzystępniejszą formą jest nauka przez muzykę. rytm melodia bo to właśnie złapanie ich staje się bazą do łatwiejszego, sprawniejszego uczenia się danego języka w przyszłości.Pamiętam, kiedy jako licealistka, polowałam na jakąkolwiek książkę do nauki języka angielskiego, bo tych rzeczy po prostu nie było na rynku albo jak już były to trzeba było się postarać, żeby je kupić. Dziś jest zupełnie inaczej. Jest wszystko, tylko trzeba umieć wybrać to, co naprawdę dobre. Tu dodam jeszcze,że nieważne jest, że dziecko nie rozumie wszystkiego z nagrania. To jest zupełnie nieistotne. Ono się oswaja i proszę mi wierzyć, z czasem będzie wszystko rozumieć. Jeśli piosenka czy słuchowisko je zainteresują, czy się spodobają to jest właśnie najważniejsze. Dziecko nie musi wszystkiego rozumieć a i tak sobie przyswaja słowa, melodię i rytm.czym wcześniej dziecko usłyszy drugi język, tym lepiej. Dla mnie jest to jeszcze jedno potwierdzenie opinii, że dziecko należy otoczyć językiem jak najwcześniej, aby oswoiło się z obcymi dźwiękami, dzięki czemu te dźwięki przestaną być „obce”
  10. ogromny problem: mój synek 2,5 latek zatrzymał się w diecie dziecka 9 miesięcznego, rano je kaszkę bobo-wita na obiad ziemniaki z mięsem ale jest to tak roztarte widelcem ze przypomina papkę i wieczorem je kaszkę czasami zje danonka. Wszystkie posiłki jada oglądając bajki lub jest czymś zajęty. Wyniki ma bardzo słabe i to trójglicerydy bardzo wysokie i lekarz powiedział ze to jest spowodowane złą dietą, ale on nawet nie włoży do buzi chleba, parówki, kiełbasy, banana, jabłka. I nic nie pomaga ze go przegłodzę, dam mniej picia itp.Dodatkowo wyszło że ma alergię na mleko. Powiedziałam DOŚĆ! No to czas do pracy,powiedziałam stanowczo,ogarnij się matko w końcu! Złe nawyki żywieniowe mogę zmienić w każdym wieku - i to jest dobra wiadomość. Potrzebna była cierpliwość, konsekwencja, dużo ciepła i miłości. Potrzebny też był czas. Zmiany nie przyszły z dnia na dzień. Trzylatek przyzwyczajony do jedzenia papek był „wymagającym przeciwnikiem". Na początek ustalilismy razem(co ważne z dzieckiem,mężem,córką starszą)zasady,najważniejsze naszym zdaniem: *stałe pory posiłków *miejsce i atmosfera posiłków *sam jem *bez podjadania i zmuszania Potem wzielismy się do konkretnych zmian nawyków żywieniowych syna *córka zaproponowała wspólne przygotowywanie posiłków( pozwalalismy mu wąchać, dotykać, nawet rozsypywać produkty, tak by chłonął jedzenie wszystkimi zmysłami,chodził na zakupy,na targ,wybierał,dotykał warzywa(syn należał do takich dzieci które za nic w świecie nie wezmą do ust surówki czy sałatki, owszem każde z warzyw czy owoców osobno tak, ale razem poszatkowane i zmieszane nie - co w tym złego? - nic - dziecko należy do tej grupy po prostu zamiast surówki z marchewki i jabłka podawałam mu jabłko i marchewkę pokrojoną na plasterki lub w słupki. Może być surowa lub ugotowana na parze) Robiąc,przygotowując posiłki syn wymyślał nazwy potraw. To naprawdę działa.Nasze nazwy były śmieszne i miały przydomki bohaterów ulubionych bajek np.: marchewka to - pomarańczowe pałeczki mocy Misia Uszatka. (u nas pomidor jest lalamidolem a na dodatek chroni przed ugryzieniami komarów) *kupienie kolorowego talerza dla dziecka *zmiana konsystencji jedzenia(Zamiast jednego wielkiego kotleta, przygotowałam pulpeciki na jeden kęs (wielkości orzecha laskowego), zamiast kaszki na śniadanie przygotowałam ryż na mleku migdałowym, z jabłka zawsze możesz zrobić sok lub kisielek, z chleba kanapeczki samochodziki.Ciastka,ciasta robimy razem z pomocą syna a są to ciasteczka owsiane z bakaliami,ciasto szpinakowe z galaretką. I tak małymi kroczkami do przodu. Czychały na nas też pułapki czyli reklamy TV,frytki hamburgery,chipsy,cukierki. Rozmawialiśmy z synem dużo na temat zmian żywienia,kupowaliśmy,wypożyczalismy ksiązki ,bawilismy sie w sklep warzywny,restauracje. Moje dziecko przyzwyczajone do pewnego sposobu jedzenia miało spore trudności z przejściem na dietę(pluło,trzymało w buzi jedzenie,bądz wogle nie chciało spróbować) zgodną z jego wiekiem, a co najważniejsze dietę zdrową. Obfitującą w warzywa, owoce, kasze, makarony czy pieczywo z pełnego ziarna.Będąc w sklepie moje dziecko wie że nie kupujemy cukierków,soków,kolorowych jogurtow,i wszystkiego co zawiera mleko i jego pochodne.wie że czytamy najpierw etykiety potem juz wiemy czy to jest dla niego odpowiednie.Sam mówi żeby czytac etykiety,ale kiedy zobaczy w sklepie produkt i mu "wpadnie "w oko i każe przeczytać mi skład ,a ja mówie że tam jest mleko,to syn mówi:to nic,mamo,kiedy wyzdrowieje z mleka to będę mógł jesc to mleko"W przedszkolu Panie są poinformowane co syn je i co może.wszyscy pomagają w tym i są otwarci na nasze propozycje,podpowiedzi.A nawet dostałam propozycje zrobienia warsztatów w grupie syna na temat żywienia.więc nasze warsztaty nazywały się zdrowo-kolorowo-smakowo.Z dziećmi robilismy gofry,masło orzechowe,trufle i mleko migdałowe(mówiłam dzieciom że nie tylko krowa ma mleko;-))że same mogą zrobić.Wszyscy poznali co jada synek,posmakowali mleko migdałowe,prosząc o przepis a co najważniejsze wszyscy zobaczyli jak pięknie radzi sobie z gryzieniem ;-)) Kiedyś spotkałam koleżankę,pytała jak mój radzi sobie z "papkami"a jak to mleko,pewnie jest "fe"-smiejąc sie przy tym?!ona mi mówiła co jej 3latek je(to dopiero problem,myślę-mój papki(mlekiem sie nie martwiłam bo posmakowało od razu)- a tamto dziecko słodkości tylko,w sumie to ani ona i ja nie miałysmy dobrze,ale co złośliwosci chodzą po ludziach,smiać się jest najlepiej,najprościej!) Dziecko nie je nic poza jogurcikami, herbatnikami czy smakowymi chrupkami- mówi do mnie. I rodzic,dla mnie- który takie zdanie wypowiada, najczęściej jest świadomy(bądz nie) tego, że wpycha syf w swoje dziecko. Wie, że mu szkodzi, a i tak to robi, bo jej zdaniem to nic strasznego. Słodki smak jest jednak bardzo uzależniający– chodzi ogólnie o produkty słodzone. cukrem, syropem. I wcale się nie dziwie maluchom, że jeśli spróbują tak intensywnych smaków, to „nie chcą jeść niczego innego”. Też bym nie chciała. Jestem jednak rodzicem i wiem, że to nie byłoby dobre dla mojego dziecka.. To my jako rodzice, musimy dostarczyć naszemu dziecku odpowiednich substancji odżywczych, aby zapewnić mu zrównoważony rozwój. I jeśli my nie podamy mu niezdrowego jedzenia, to ono go nie pozna (przynajmniej przez kilka lat). Nie będzie chciało frytek, ani podwójnej coli. Ba, nie będzie chciało nawet cukru czy soli, jeśli nie będzie wiedziało jak one smakują. Dlatego jeśli nie chcemy skazać swojego dziecka na życie z otyłością czy innymi schorzeniami, zadbajmy o to czym go karmimy w pierwszych latach.Rozmawiałam z rodziną i znajomymi, że nasze dziecko jest całkowicie szczęśliwe bez kilogramów czekolady przynoszonych na różne okazje (a także tych bez okazji). Poszukajmy zdrowych alternatyw dla słodyczy (u nas najlepiej działają owoce i musli). Wiem, że ta zmiana wymagała naszego czasu i naszej pracy, ale uważam, że zdrowie naszego dziecka jest tego warte!Zmiana żywieniowych nawyków nie nastąpiła z dnia nadzień. Wymagało to od dorosłych opiekujących się i podającym mu posiłki konsekwencji, cierpliwości i zrozumienia. Trzeba było zachowaj spokój(choć nie raz miałam chwile zwątpienia), nie zmuszać, nie krzyczeć na dziecko, nie porównywać z innymi dziećmi, i być konsekwentnym! Jako zachętę stosowałąm system nagród - w zależności od usposobienia dziecka.Nagrodą za ładne jedzenie był stempelek stawiany na rączce lub naklejka smakosza, przyklejana do bluzki(syn bardzo lubi naklejki). Nagrody te są radością samą w sobie. Wykorzystywałam szklane kulki zbierane do słoja, lub tablice korkową, do której przyczepiałam(bądz syn sam to robił-chętniej) odznaczenia smakosza za zjedzoną potrawę czy nawet za jej spróbowanie. Ustaliliśmy ile odznaczeń wymienianych jest na nagrodę. Nagrodą u nas była wspólna wyprawa do zoo, i teatru, dodatkowy czas wspólnej zabawy na placu zabaw oraz wyczekiwana przez syna zabawka,książka. A wracając do koleżanki spotkanej "kiedyś"co karmi jogurcikami,herbatnikami,chrupkami,frytkami...to dziś jesteśmy w dobrych relacjach.postanowiła do mnie zadzwonic,popytac jak sobie radze i jak to się stało ze moje dziecko je takie "rzeczy"jak to zrobiłam? Dziś patrząc z perspektywy czasu,widząc dziecko koleżanki (które wygląda jak pączek)myślę rodzice opanujcie się,miejcie większą świadomość.bądzcie twórczy i zmieńcie swoje dzieci w szczęsliwe zdrowe dzieci.Wiedziała o tym że zaletą niezdrowego jedzenia dla nas rodziców, jest jego prostota. Kupujemy hamburgera, czekoladę czy loda i dziecko smutne/zdenerwowane/sfrustrowane, zamieniamy w dziecko szczęśliwe. Jak za pomocą czarodziejskiej różdżki. Nie specjalnie nawet dziwi wybór tej metody.Mniej czasu zajmuje wydanie paru złotych, niż rozmowa z dzieckiem i znalezienie w czym tkwi problem. Czy to jest dobra metoda wychowawcza, niech każdy sobie sam odpowie. moja dewiza to nie karmienie dziecka ale jego odżywianie!
  11. powiem jeszcze o "metodzie'jaką zaproponował mi syn.i nawet to wykonał.nasypał cukru na włosy dodał szamponu i kazał myć,no to ja myje,myje.drapie mnie po skórze głowy cukier,ale myj mamo,jeszcze mówi syn!potem wyplukałam,cukier wypłukał sie bez problemu.Peeling pozwala utrzymać mi skalp w ryzach. Nagromadzona łuska jest usuwana, dzięki czemu mój problem z łupieżem bardzo zmalał. Regularne zabiegi wzmocniły moje cebulki.Po każdorazowym wykonaniu mam wrażenie, że ktoś zdjął mi z głowy niewidzialny kask. Różnica przed i po jest niesamowicie odczuwalna.. Skóra jest odświeżona, włosy mniej się przetłuszczają i wyglądają dobrze nawet następnego dnia. Poza tym są odbite od nasady i wizualnie jest ich więcej. Mam też wrażenie, że rosną nieco szybciej niż wcześniej.to jedyna rzecz,preparat jaki zastosowałam ale z wielką niewiadomą od kiedy jestem na diecie bezglutenowej.
  12. Ładne włosy są wizytówką każdego z nas. Dbają o to zarówno kobiety jak i mężczyźni.. żeby nasze,moje włosy były zdrowe to trzeba sie odpowiednio odżywiać.jestem na diecie bezglutenowej,wiec moje zdrowie(każdego człowieka)zaczyna sie w jelitach,jeżeli one są zdrowe i pracują ok to i na głowie rośnie i wygląda jak trzeba;-))a jeżeli nie to zaraz alarm powstaje i włosy dają nam znać np,wypadają,matowieją,przetłuszczają sie jakoś częsciej.więc co myślimy....kupujemy odżywke,szampon często jednak zapominamy, że stosowanie odżywek do włosów to nie wszystko,płuczemy ziołami no i warto też je pić,ale co moim zdaniem przyczyna naszego ładnego i zdrowego wyglądu tkwi znacznie głębiej. Najczęściej jest nią to, co jemy.Polecam skupić się szczególnie na zjadaniu czerwonych, żółtych i pomarańczowych warzyw bogatych w witaminę A,ponadto regularne jedzenie czosnku oraz cebuli również sprzyja wzmocnieniu włosów.Jadanie sporej ilości białka ma znaczący wpływ na wzmocnienie się naszych włosów.Dobrodziejstw naturalnych jest wokoło nas,a suplementy, które często kupujemy w nadziei na szybką poprawę stanu włosów nie dadzą nam tak dobrego rezultatu jak codzienne jedzenie warzyw. Wiem to po sobie,bo moja dieta musi być bogata w warzywa,kasze,białko roślinne czy zwierzęce.dzięki temu moje jelita pracują zdrowo dzięki temu włosy są zadbane i ładne.
  13. polecić chciałam jeszcze domowe bezglutenowe masło orzechowe na bazie avokado...tak tak...smaczne,pozywne i zdrowe,bez ulepszaczy,dodatków smakowych chemicznych.smaczne dla bezglutenowców ale też dla "glutenowców"wiec potrzebne będzie avokado,kilka kropli cytryny,1-2łyżeczki słodu płynnego,zmielone(całe podprażone orzechy laskowe). wszystko blenderujemy,i juz. łatwe,proste,pozywne i dostępne od ręki. smarujey tym chlebek,naleśniki i co kto chce nawet gofry. to jest zachciewajka dzieci moich,jak nie ma w domu "gotowców"słodyczowych.
  14. moje dzieci są na diecie bezglutenowej.wymagają specjalnych słodyczy,których wcześniej smaku,zapachu nie znali,Nasze słodycze są zdrowe,wartościowe i smakowite. polecam "kulki"gdzie produkty zawsze są pod ręką,czyli gorzkiej czekolady 70% kakao 50 g mąki migdałowej (bezglutenowa, odtłuszczona) 1 mały dojrzały banan 2 kopiaste łyżki gorzkiego kakao 3 kopiaste łyżki gorzkiego kakao do obtaczania trufli 3 łyżeczki płynnego słodu(syrop z daktyli,syrop klonowy,stwewia-w zależności co kto ma w domu) 1 kopiasta łyżeczka cynamonu wymieszaj utartą czekoladę i mąkę migdałową – na jednolity pył Banana obierz ze skóry i rozgnieć widelcem na miazgę.. Do startej czekolady wymieszanej z mąką dodaj wszystkie pozostałe składniki: kakao, banana, słód płynny,cynamon.). Mieszaj w robocie kuchennym do momentu, aż masa uzyska konsystencję gładkiej, gęstej i dość mocno klejącej pasty.. W dłoniach formuj z masy czekoladowej małe kulki. Każdą kulkę obtocz w sproszkowanym kakao w miseczce (pojedynczo) i odłóż na talerz. Kulki na talerzu nie powinny się stykać. Dłonie warto wcześniej lekko oprószyć kakao, by masa formowana w kulki mniej kleiła się do rąk.. Talerz z gotowymi truflami wstaw na kilka godzin do lodówki.U nas stoją w lodówce 10minut;-)) na ten smakołyk zawsze znajdują sie chętni bezglutenowcy ale też "glutenowcy" Polecam wszystkim.
  15. Nie trzeba wiele. Wystarczą proste czynności, które możemy wykonywać zarówno w domu, jak i poza nim. Wspólnie spędzane chwile, zabawa połączona z nauką i rozwijaniem różnych umiejętności - to wszystko może zaprocentować lepszą pamięcią, większym poczuciem spokoju i równowagi emocjonalnej, zdolnością do większej koncentracji,uważności.Trenowanie zdolności skupiania uwagi ma mnóstwo plusów, niesie wiele korzyści i przydaje się w każdym wieku oraz w rozmaitych sytuacjach - szkolnych, zawodowych i prywatnych.Zmiany na lepsze i ćwiczenia uważności.Można a nawet powinno się zacząć również od reorganizacji codziennych aktywności, bliższego przyglądnięcia się dotychczasowym nawykom i zwyczajom panującym w domu. Pomóc może między innymi ograniczenie do rozsądnych granic czasu korzystania z telewizora, komputera, komórki itp. Warto zrezygnować z jedzenia posiłków w towarzystwie komputera czy telewizora. a od czego zacząc,moim zdaniem od dawno zapomnianych gier, jak np. "Ciepło - zimno". Dorosły ukrywa w pokoju jakiś przedmiot. Dziecko próbuje go odnaleźć dzięki podpowiedziom zawierającym stopniowanie przymiotników od bardzo zimno, zimno, trochę cieplej, ciepło i gorąco, gdzie im cieplej - tym bliżej ukrytego przedmiotu.Fajna jest też gra "Na co patrzę" - dorosły opisuje przedmiot, który znajduje się w najbliższym otoczeniu, a dziecko rozgląda się i zgaduje, jaki to przedmiot. Nie chodzi o wygranie lub przegranie, tylko o to, żeby z uwagą obserwować otoczenie. Warto po zabawie porozmawiać z dzieckiem, co mu się podobało, czy zauważa w pokoju coś, na co wcześniej nie zwróciło uwagi. Gra "Raz dwa trzy, baba Jaga patrzy!" Stara dobra wesoła zabawa. Oraz polecam -ćwiczenie na uważność(mama czesto robiła nam (siostrze i mi)to ćwiczenie - należy zadbać o ciszę i spokój, tak, żeby nikt wam nie przeszkadzał; położyć na talerzyku rodzynki/ truskawki/ cząstki pomarańczy. Zadanie polega na tym, żeby przez dłuższą chwilę patrzeć na owoce, zwrócić uwagę na ich kolor, fakturę, na wszystkie szczegóły ich wyglądu. Następnie bierzemy owoc do ręki, bardzo powoli, sprawdzamy jaki jest w dotyku, co czujemy pod palcami. Potem możemy powąchać i chwilę podelektować się zapachem. Wszystkie te czynności robimy bardzo wolno, dłużej niż przy normalnym jedzeniu. Na koniec umieszczamy owoc w buzi, bez gryzienia, czekamy, aż smak dojdzie do kubków smakowych i napłynie trochę śliny, a potem bardzo wolno przeżuwamy(u nas "pałaszowanie smakołyków odbywało się szybko,mama mówiła-wolniej dziewczyny,bo nie skupiacie uwagi na smaku!) Po ćwiczeniu rozmawialiśmy o wrażeniach. oj to były czasy.Wtedy robilismy to dla zabawy,nie wiedząc że może to w czymś pomóc,dziś robimy to dla zabawy i nauki,bo wiemy że pomaga;-))
  16. Klaudia 4lata,Mateusz 6lat Prace wykonały dzieci wsólnie.pomysł syna,Klaudia sypała ziarka,syn (znalazł szablon jeża w internecie-odrysował go)sypał suszony koperek,jabłko było w domu przecięte.
  17. Klaudia 4lata,Mateusz 6lat. Praca wspólna dzieci. To także ich wspólne zainteresowanie światem wodnym...rybami. Chcieliby kiedyś mieć swoje prawdziwe,choć małe(jak mówią)akwarium,i obiecują że będą się "pilnie"zajmować mieszkańcami wodnego świata.
  18. żeby czymkolwiek zarazic dziecko,żeby chciałosię tym zainteresować,musimy my sami,rodzice ich zachęcic do tego,zabierając je na wycieczki chociażby po lesie,po parku czy nawet robiąc coś w domu...pokazać że świat jest ciekawy i fascynujący,że ma nam do pokazania wiele inspiracjii,,, u nas gdy na dworze temperatura spada poniżej zera postanowiłyśmy przeprowadzić eksperyment z zamrażaniem wody. potrzeba do tego butelki,wode,cukier,makę,lejek,łyzkę,kartkę papieru. Zaczęłyśmy od zastanowienia się co chcemy zbadać. Doszłyśmy do wniosku, że interesuje nas jak długo woda będzie się zamrażać (będziemy to sprawdzać w równych odstępach czasu) oraz czy będę jakieś różnice, gdy coś do wody dodamy. Córka postanowiła dodać do wody sól, cukier i mąkę.i tutaj pojawiły sie pytania(to ważne,wiem że dziecko interesuje temat)czy ważne jest aby w każdej butelce było tyle samo wody i substancji dosypywanej?czy ważne jest aby dodać do eksperymentu butelkę z samą wodą?Po dyskusji doszłyśmy do wniosku, że wody w butelkach oraz substancji, która dosypiemy musi być tyle samo, co oznacza potrzebę zmierzenia. Córka postanowiła nalać pół butelki wody i dodać łyżkę stołową cukru, soli i mąki. Czwarta butelka była z samą wodą. Na każdej butelce markerem permanentnym napisałyśmy co jest w środku oraz zaznaczyłyśmy poziom wody.Zapisałyśmy godzinę rozpoczęcia eksperymentu oraz krótki opis jak wygląda i czym się różni zawartość każdej z butelek.dzieci z ciekawością ogladały butelki po nocy na mrozie,wszystkie obserwacje zapisywały.Hmmm jak to bywa z eksperymentami pojawiło nam się więcej pytań niż odpowiedzi. Na część z tych pytań musimy poszukać odpowiedzi w internecie. Inne pytania zachęciły dzieci do kolejnych eksperymentów. Obecnie pracujemy nad odpowiedzią na pytanie:czy mniej wody zamrozi się wolniej, szybciej lub w tym samym tempie co dużo wody? mimo ze zrobilismy obserwacje w domu,w taki sposób,nie wychodząc w teren ,to też jest sposobem na ciekawośc świata otaczającego nas,zachowania cieczy,temperatury i dzieki temu,uczymy dziecko analizy obserwacji,myslenia,zadawania pytań,notowania swoich obserwacji,szukania własnych rozwiązań problemów. najważniejsze to wzbudzić w dziecku ciekawośc,a dalej to już będzie tylko jeszcze ciekawiej....
  19. Rodzice powinni uczyć swoje dzieci dyscypliny w sposób pozytywny, za pomocą własnego przykładu czy ukazywania dobrych wzorów. Najlepszym sposobem oddziaływania są odpowiednie prośby. Wyrabiają one u dziecka poczucie odpowiedzialności. Właściwe formułowanie próśb to najskuteczniejszy sposób wychowywania. Zwracanie się z prośbą jest najprzyjemniejszym i najbardziej efektywnym sposobem kierowania postępowaniem. Odwołuje się bowiem do świadomości dziecka.Oczywiście trzeba pamiętać, że prośby nie zawsze wystarczą. Czasem rodzice muszą być bardziej stanowczy i pokierować dzieckiem, wydając mu polecenie. Dzieje się tak wówczas, kiedy nie spełnia ono skierowanej do niego prośby. Zanim rodzice podejmą dalsze kroki, powinni najpierw upewnić się, że ich prośba była dostosowana do wieku dziecka i jego możliwości.Jeżeli dziecko nie reaguje na wszelkie słowne argumenty oraz odmawia wykonania polecenia, jest uparcie „nieposłuszne”, może zostać postawione przez faktem zmierzenia się z naturalnymi konsekwencjami swojego zachowania. Jeśli i to nie pomaga, to można zastosować wzmocnienie negatywne zwane karą. Powinno być ono stosowane jedynie w wyjątkowych sytuacjach. Kara zawsze jest ostatecznością. Wielu rodziców stosuje niewłaściwe sposoby karania. Stosują wszelkie formy przemocy z przemocą fizyczną włącznie.Warto pamiętać, że dorośli mają niezliczone sposoby karania dzieci. Często je stosują, nie zdając sobie sprawy z tego, iż kara odnosi skutek pozorny i krótkotrwały.my dorośli nie radzimy sobie z sobą i dlatego dawanie kar fizycznych jest naszą słabością!musimy pracować również nad sobą,nad swoim zachowaniem,emocjami. Zagrożenie karą niejednokrotnie pozwala na jakiś czas opanować czy stłumić złe zachowanie. Dotyczy to zwłaszcza (choć nie tylko ) kar fizycznych. Rezultaty mogą być jeśli pamietamy o pewnych zasadach: Należy zachować konsekwencję oraz stałość w karaniu za te same powtarzające się zachowania. Kara powinna być wymierzona od razu po wystąpieniu nieodpowiedniego zachowania. Kara nie powinna być wymierzana w obecności osób trzecich, w przeciwnym razie dziecko zawstydzone, może stać się agresywne.Zachowanie raz ukarane, nie może nigdy w przyszłości być nagradzane. Dzieci nie powinny być karane ani zbyt surowo, ani zbyt często.Moim zdaniem kary są czasem niezbędne, ale nie są one najlepszym rozwiązaniem, a takimi są - z pewnością - zachęta i miłość.
  20. FLORACTIN zawiera żywe kultury bakterii probiotycznych Lactobacillus rhamnosus GG (ATCC 53103) o korzystnym dla zdrowia działaniu potwierdzonym w badaniach klinicznych. 1 kapsułka zawiera aż 6 miliardów bakterii probiotycznych Lactobacillus rhamnosus GG. 2)AZS, czyli atopowe zapalenie skóry to swoisty „celebryta” wśród dziecięcych chorób alergicznych.AZS to najczęstsza alergia dotykająca dzieci, od wieku niemowlęcego do ok. 5 roku życia, dlatego warto znać jej przyczyny, objawy i możliwe sposoby leczenia zapobiegające nawrotom. Moim zdaniem i obserwacją u dziecka,u siebie w czasie ciązy i po- wiem że profilaktyczna dieta przy atopowym zapaleniu skóry jest skuteczna.W ciąży kobieta musi dbac o siebie,wartosciowo komponować posiłki,eliminować alergeny(nabiał,orzechy,czekolade) oraz brać probiotyki które wpływają na rozwój pożytecznej mikroflory jelit.Zdrowe jelita-zdrowa skóra-zdrowy człowiek. 3)zanim zastosujemy i poczekamy na efekty probiotyków to powinniśmy je przyjmować: -między posiłkami, popijając dużą ilością wody (by nie zalegały w żołądku a jak najszybciej trafiły do jelit). - co najmniej godzinę po zażytym antybiotyku. A efekty prewencyjnego stosowania probiotyków mają za zadanie: poprawić funkcjonowanie śluzówki ukł.pokarmowego, poprawić czynność ukł.odpornościowego ,zapobiegać biegunkom,rotawirusom,działać antyalergiczne.Nasze ciała są jednym wielkim mikrobem, dlatego zdrowie zaczyna się od jelit.Probiotyki przeczepiając się do komórek jelit i dają korzystną wartość dla ogólnego zdrowia 4)mam dziecko z zespołem jelita drażliwego,które ma zaburzoną równowagę bakteryjną układu pokarmowego, w celu przezwyciężenia tych objawów należy przede wszystkim przywrócić równowagę w układzie trawiennym. To częsta dolegliwość układu pokarmowego, nie stanowi ona bezpośredniego zagrożenia dla życia, czyli nie wywołuje raka jelita grubego, często jednak choroba ta ma negatywny wpływ na jakość życia. Do przywrócenia odpowiedniej flory bakteryjnej jelit wystarczy wprowadzenie do swojej diety probiotyków. Pamiętajmy, że probiotyki oprócz tego, że pomagają w przywróceniu równowagi bakteryjnej układu pokarmowego, prowadzą również do wzmocnienia układu odpornościowego.Przyczyny choroby nie są znane, ale probiotyki i dobra dieta stosowane w zespole jelita drażliwego (w przypadku syna)pomoże zwalczyć objawy tego zespołu. Dlatego jestem ZA probiotykami które są pożywieniem dla naszych jelit;-))
  21. dorciap

    Konkurs "Hektor"

    serdecznie gratuluję wszystkim.ciekawe poimysły mieliście z dziećmi. a ja jednak z córą za mało sie starma że nasze prace odpadają w "sionkach",pewnie tak?
  22. dorciap

    Konkurs "Hektor"

    Części zwierzaków uzytych do pracy to pomysł dziecka.Obnrysowanie brzuszka gąsiennicy rodzic-wycięcie głowy małpki,ogona z jabłka.Reszta dziecko.
  23. Wczoraj spotkała mnie wielka radość – uczestniczyłam po raz pierwszy w Szkole dla Rodziców. Ale jeszcze większa radość wiąże się z tematem: „Delikatne dzieci”. W sumie nie dowiedziałam się za wiele nowego, bo z delikatnym, wrażliwym dzieckiem mieszkam pod jednym dachem już ponad cztery lata…, ale wreszcie opowiedział mi o tym ktoś kompetentny i to w sposób uporządkowany. Mocno sobie wczoraj uświadomiłam, to to, że dzieci takie jak moja klaudia, przyczyniają się zdecydowanie do rozwoju i propagowania Rodzicielstwa Bliskości. Z innymi dziećmi może się udać dogadać innymi metodami, z wrażliwcami – marne szanse. Dziś szczególnie mi się to upewnia, że sposób bycia Klaudii nie jest moją winą i że dobrze z Nią postępuję. Kiedyś przy parunastominutowej dzikiej rozpaczy/histerii/awanturze w przedszkolu z powodu niewłaściwej kurtki, złego ułożenia parasola i jeszcze paru innych zdawałoby się znośnych spraw… Już nas z tego znają, że Klaudia w szatni czasem dostaje brzydko mówiąc szału… Nauczyłam się nie przejmować tym, co kto sobie myśli, tylko po prostu wspierać. Rozebrałam się do koszulki (Klaudia sama mnie o to poprosiła), żeby być bliżej przytulając i spokojnie próbowałam z Nią rozmawiać. W końcu zdecydowałam, że wychodzimy (bez kurtki, mimo uwag pani woźnej itp), na dworze był ciąg dalszy tego wybuchu negatywnych emocji, a w końcu jakoś przeszło… Udało mi się nie zdenerwować i nie być niedobra dla dziecka, któremu ewidentnie było źle, choć tak naprawdę trudno powiedzieć, czemu, i samo powtarzało: „Nie wiem, co mi jest, uspokój mnie”… Czasem bycie mamą delikatnego dziecka jest koszmarnie trudne. Moim zdaniem bardzo ważne, by trudu sobie jeszcze nie dokładać, np. przejmując się, że to nasza wina albo słuchając złych doradców. To bardzo ważne, by w relacji z wrażliwym dzieckiem ćwiczyć uważność i być przekonaną do swoich obserwacji – nawet jakby otoczenie radziło inaczej. Podam przykład. Niedawno byliśmy na przyjęciu, które bardzo cieszyłoKlaudię. W pewnym momencie jednak, po jakichś 2 godzinach, zaczęła być bardzo niespokojna, kłócić się o wszystko. Widziałam, że ma po prostu za dużo bodźców i podejrzewałam. Uznaliśmy z Mężem, że trzeba po prostu iść.No ale w takiej sytuacji dziecko krzyczy na całe gardło, że iść nie chce. Koleżanka w dobrej wierze zwracała mi uwagę, że moje dziecko mówi, że nie chce iść – miałam wrażenie, że wychodzę na matkę-potwora. Niosłam ją na rękach, Ona krzyczała na całą restaurację, ludzie patrzyli ze współczuciem (nie jestem pewna, dla kogo)… Po wyjściu na dwór w kilka chwil Klaudia uspokoiła się. Dokładnie tak – tam było za głośno, za dużo osób. Wróciliśmy do domu i było dobrze. Po jakimś czasie się wie. Warto być dobrym dla siebie i dla dziecka i wybierać to, co działa, a nie to, co wydaje się „powinniśmy”. Moje dziecko jest takie ale ja nie widzę ,nie czuje winy że moje "takie "dziecko to moja wina!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...