Ja byłam niejadkiem i powiem Ci, że na to działa tylko jedno... to bardzo trudne, bo trzeba najpierw zmienić swoje myślenie, ale dziecko trzeba przetrzymać. Naprawdę. Dziecko zgłodnieje i samo przyjdzie.
Można próbować tych wszystkich metod, z zabawą, atrakcyjnymi posiłkami itp. jak zadziałają, to super, ale jak nie... To proponuję jednak wytrzymać i przegłodzić, na pewno nie umrze z głodu ;-) Dużym grzechem jest też podtykanie jedzenia co godzinę, dziecko zawsze coś skubnie, wiec w efekcie nigdy nie zgłodnieje...
No i pamiętaj, że niejedzenie nie zawsze wynika z niechęci do jedzenia, tylko z chęci do samostanowienia, decydowania o sobie. Przyjrzyj się temu, może Mała ma potrzebę odmawiania, żeby postawić na swoim. To jedyne o czym tak małe dziecko może decydować. Niektórzy mówią, żeby dać dziecku większą swobodę w innych tematach, wtedy odpuści "bunt" przy posiłkach. Przyjrzyj się Jej pod tym kątem. Ja byłam niejadkiem i do dziś pamiętam, że naprawdę nie byłam głodna, co na tym talerzu było, nie miało znaczenia... dopiero jak po wielu miesiącach Mama mi odpuściła, zaczęłam jeść. A;le na początku tez tylko ulubione produkty, ale dzieci tak mają i to jest przejściowe, więc nie martwcie się Mamusie i nie róbcie z talerza epicentrum swiata, bo to tylko przynosi efekt odwrotny. Rozumiem niepokój, ze dziecko głodne i nie dostarczamy mu tego, co potrzeba, ale organizm dziecka jest często mądrzejszy od matki (dobrze tłumaczą to badania na podstawie których metoda BLW staje się tak popularna - dzieci instynktownie zawsze wybierają te produkty, które maja witaminy itp. składniki, których brakuje organizmowi, więc zmuszanie do jedzenia określonych rzeczy nie ma sensu). Oczywiście bez skrajności, samą czekoladą się żyć nie da ;-) Powodzenia!