-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Personal Information
-
Płeć
Kobieta
-
Miasto
Warszawa
Osiągnięcia Marta Zet
0
Reputacja
-
Mam na imię Ryś, Sześć lat kończę właśnie dziś. O superbohatera pytacie, Chyba mojej mamy nie znacie! Mama jest jedna, lecz kilka ma mocy, Nie wiem kiedy się ładuje – chyba w nocy? Jest bowiem zawsze i wszędzie, Pewnie nawet już tutaj zaraz będzie;) Pierwsza jej moc to PANIODOMOWANIE, Standard – sprzątanie, gotowanie. Spraw załatwianie, ubrań pranie, Rzeczy zbieranie, do łóżka dzieci zaganianie. Chociaż bywa wtedy surowa, I tak w domu jest fajowa! Druga jej moc to STRATEGIZOWANIE, Czyli ważnych rzeczy planowanie. Wymyśla, pisze, wykresy rysuje, Bez niej nasz rodzinny system całkiem wariuje. Gdy mocy używa – jest w innym świecie, Skupiona, zamyślona – sami rozumiecie! Trzecia moc mamy to ZABAWOWANIE, Niestety nie oznacza to: „Zabawek kupowanie”… Gdy dobry humor mama ma, Śmiesznościom końca cały dzień nie ma! Bawi się z nami, tańczy i śpiewa, I na nic się na tatę już nie gniewa. Czwarta jej moc to WOJOWNIKOWANIE, Bezpieczeństwa rodzinie zapewnianie. Gdy tylko ktoś spokój nasz narusza, Sprawia, że mama się rozjusza. Jak lew wystawia zaraz pazury, A wróg ucieka do swej dziury. Mógłbym napisać o superbohaterach, Którzy latają w swych helikopterach. Mieczami świetlnymi biegle władają Równych sobie we wszechświecie nie mają. Lecz dla mnie bohaterką jest mama, Silna, zaradna i ukochana. Wiem, że jestem jej całym światem, O mnie walczyłaby nawet z Goliatem. I chociaż nie dorównałaby mu wielkością, To zwyciężyłaby – MIŁOŚCIĄ! Rysio
-
„- Petronello, czy mogłabyś przekazać kucharce, że dziś na drugie śniadanie chciałabym zjeść jajko? Medyk zalecił, bym przyswajała więcej witaminy D” – królewna Hania powiedziała do służącej, zajętej poprawianiem falban jej sukni. Spojrzała w lustro i zmierzyła swoją postać wzrokiem pełnym kiełkującego samozadowolenia. Suknia błyszczała niczym syrenie łuski, a słoneczne refleksy ślizgały się z wdziękiem po jej przedramieniu. Była środa - mały kwadracik w kalendarzu, na który królewna czekała cały tydzień z niecierpliwością dwulatka. Dzień Nauki. W środę król przekazywał jej część swojej wiedzy, przygotowując ją stopniowo do przejęcia władzy w królestwie. Petronella nieśmiało spojrzała na swoją Panią i po krótkim chrząknięciu odparła: „-Pani, z tego co zapamiętałam, to witaminę D zażywa się głównie podczas przebywania na słońcu, nie zaś jedzenia jajek…” - „Ach, wszystko mi się pokićkało! Masz rację, witamina C w owocach, D w słońcu, a w jajku..” – Hania zawiesiła głos, wertując pamięć w poszukiwaniu zdrowotnych właściwości kurzych skarbów. -„...reszta witaminowego królestwa, tak dużego jak nasze!” – podsunęła służąca i obie wybuchnęły beztroskim śmiechem. W tej chwili do komnaty wszedł król i uśmiechnął się na widok dobrych humorów obu dziewcząt. „- Córeczko, wyglądasz przepięknie!” – puścił do niej oko – „A jak Twoje zdrowie?” -„ Dobrze, ojcze! Był wczoraj tutaj medyk Polpharmello i poinstruował mnie, co mam jeść, by mieć zdrowie niczym siłacz.” – odparła Hania, kładąc głowę na piersi króla, tak jak to miała w zwyczaju robić od prawie siedemnastu lat. Król pocałował ją z czułością w czubek głowy i rzekł: - „Znakomicie! Zakończyłem właśnie spotkanie z delegacją, która chciała w naszym królestwie sprzedawać egzotyczne przyprawy, więc może przejdziemy się na spacer nad strumyk? W końcu mamy Dzień Nauki!” Królewna pisnęła z podekscytowania i wciskając na nogę niezasznurowany jeszcze bucik pobiegła w stronę drzwi. Na spacerze, jak zawsze, chłonęła wiedzę każdym porem swojego ciała, słuchając w skupieniu słów ojca. „...i wtedy się okazało, że ma niedobór witaminy D!” – król dokończył opowieść o tym, jak po latach udało się wreszcie postawić diagnozę jednemu z jego doradców. - „A najśmieszniejsze, że biedak całe życie chował się pod rondami wytwornych kapeluszy, unikając słońca” – zaśmiał się, patrząc na twarz Hani. Jego córka skierowała wzrok w stronę horyzontu i nagle wykrzyknęła, zaskoczona swoim entuzjazmem – „Mam pomysł!” Król przechylił głowę i z czujnością wpatrywał się w królewnę. -„A gdyby tak zarządzić Dzień Słońca w królestwie?” – zaczęła Hania – „Każdy robi, to co robi zazwyczaj, lecz….na słońcu! Wtedy nie będzie niedoborów witaminy D, a nasi poddani będą cieszyli się lepszym zdrowiem!” Król zatrzymał się i z miłością spojrzał na córkę. -„Będziesz wspaniałą królową. Twoje serce słucha nie tylko własnych potrzeb, lecz również potrzeb Twojego ludu. Jesteś gotowa….” – powiedział, a w kącikach jego oczu połyskiwały łzy dumy i wzruszenia… TuyZH4AY6XU[/yt]]
-
„- Petronello, czy mogłabyś przekazać kucharce, że dziś na drugie śniadanie chciałabym zjeść jajko? Medyk zalecił, bym przyswajała więcej witaminy D” – królewna Hania powiedziała do służącej, zajętej poprawianiem falban jej sukni. Spojrzała w lustro i zmierzyła swoją postać wzrokiem pełnym kiełkującego samozadowolenia. Suknia błyszczała niczym syrenie łuski, a słoneczne refleksy ślizgały się z wdziękiem po jej przedramieniu. Była środa - mały kwadracik w kalendarzu, na który królewna czekała cały tydzień z niecierpliwością dwulatka. Dzień Nauki. W środę król przekazywał jej część swojej wiedzy, przygotowując ją stopniowo do przejęcia władzy w królestwie. Petronella nieśmiało spojrzała na swoją Panią i po krótkim chrząknięciu odparła: „-Pani, z tego co zapamiętałam, to witaminę D zażywa się głównie podczas przebywania na słońcu, nie zaś jedzenia jajek…” - „Ach, wszystko mi się pokićkało! Masz rację, witamina C w owocach, D w słońcu, a w jajku..” – Hania zawiesiła głos, wertując pamięć w poszukiwaniu zdrowotnych właściwości kurzych skarbów. -„...reszta witaminowego królestwa, tak dużego jak nasze!” – podsunęła służąca i obie wybuchnęły beztroskim śmiechem. W tej chwili do komnaty wszedł król i uśmiechnął się na widok dobrych humorów obu dziewcząt. „- Córeczko, wyglądasz przepięknie!” – puścił do niej oko – „A jak Twoje zdrowie?” -„ Dobrze, ojcze! Był wczoraj tutaj medyk Polpharmello i poinstruował mnie, co mam jeść, by mieć zdrowie niczym siłacz.” – odparła Hania, kładąc głowę na piersi króla, tak jak to miała w zwyczaju robić od prawie siedemnastu lat. Król pocałował ją z czułością w czubek głowy i rzekł: - „Znakomicie! Zakończyłem właśnie spotkanie z delegacją, która chciała w naszym królestwie sprzedawać egzotyczne przyprawy, więc może przejdziemy się na spacer nad strumyk? W końcu mamy Dzień Nauki!” Królewna pisnęła z podekscytowania i wciskając na nogę niezasznurowany jeszcze bucik pobiegła w stronę drzwi. Na spacerze, jak zawsze, chłonęła wiedzę każdym porem swojego ciała, słuchając w skupieniu słów ojca. „...i wtedy się okazało, że ma niedobór witaminy D!” – król dokończył opowieść o tym, jak po latach udało się wreszcie postawić diagnozę jednemu z jego doradców. - „A najśmieszniejsze, że biedak całe życie chował się pod rondami wytwornych kapeluszy, unikając słońca” – zaśmiał się, patrząc na twarz Hani. Jego córka skierowała wzrok w stronę horyzontu i nagle wykrzyknęła, zaskoczona swoim entuzjazmem – „Mam pomysł!” Król przechylił głowę i z czujnością wpatrywał się w królewnę. -„A gdyby tak zarządzić Dzień Słońca w królestwie?” – zaczęła Hania – „Każdy robi, to co robi zazwyczaj, lecz….na słońcu! Wtedy nie będzie niedoborów witaminy D, a nasi poddani będą cieszyli się lepszym zdrowiem!” Król zatrzymał się i z miłością spojrzał na córkę. -„Będziesz wspaniałą królową. Twoje serce słucha nie tylko własnych potrzeb, lecz również potrzeb Twojego ludu. Jesteś gotowa….” – powiedział, a w kącikach jego oczu połyskiwały łzy dumy i wzruszenia… TuyZH4AY6XU[/yt]]
-
„- Petronello, czy mogłabyś przekazać kucharce, że dziś na drugie śniadanie chciałabym zjeść jajko? Medyk zalecił, bym przyswajała więcej witaminy D” – królewna Hania powiedziała do służącej, zajętej poprawianiem falban jej sukni. Spojrzała w lustro i zmierzyła swoją postać wzrokiem pełnym kiełkującego samozadowolenia. Suknia błyszczała niczym syrenie łuski, a słoneczne refleksy ślizgały się z wdziękiem po jej przedramieniu. Była środa - mały kwadracik w kalendarzu, na który królewna czekała cały tydzień z niecierpliwością dwulatka. Dzień Nauki. W środę król przekazywał jej część swojej wiedzy, przygotowując ją stopniowo do przejęcia władzy w królestwie. Petronella nieśmiało spojrzała na swoją Panią i po krótkim chrząknięciu odparła: „-Pani, z tego co zapamiętałam, to witaminę D zażywa się głównie podczas przebywania na słońcu, nie zaś jedzenia jajek…” - „Ach, wszystko mi się pokićkało! Masz rację, witamina C w owocach, D w słońcu, a w jajku..” – Hania zawiesiła głos, wertując pamięć w poszukiwaniu zdrowotnych właściwości kurzych skarbów. -„...reszta witaminowego królestwa, tak dużego jak nasze!” – podsunęła służąca i obie wybuchnęły beztroskim śmiechem. W tej chwili do komnaty wszedł król i uśmiechnął się na widok dobrych humorów obu dziewcząt. „- Córeczko, wyglądasz przepięknie!” – puścił do niej oko – „A jak Twoje zdrowie?” -„ Dobrze, ojcze! Był wczoraj tutaj medyk Polpharmello i poinstruował mnie, co mam jeść, by mieć zdrowie niczym siłacz.” – odparła Hania, kładąc głowę na piersi króla, tak jak to miała w zwyczaju robić od prawie siedemnastu lat. Król pocałował ją z czułością w czubek głowy i rzekł: - „Znakomicie! Zakończyłem właśnie spotkanie z delegacją, która chciała w naszym królestwie sprzedawać egzotyczne przyprawy, więc może przejdziemy się na spacer nad strumyk? W końcu mamy Dzień Nauki!” Królewna pisnęła z podekscytowania i wciskając na nogę niezasznurowany jeszcze bucik pobiegła w stronę drzwi. Na spacerze, jak zawsze, chłonęła wiedzę każdym porem swojego ciała, słuchając w skupieniu słów ojca. „...i wtedy się okazało, że ma niedobór witaminy D!” – król dokończył opowieść o tym, jak po latach udało się wreszcie postawić diagnozę jednemu z jego doradców. - „A najśmieszniejsze, że biedak całe życie chował się pod rondami wytwornych kapeluszy, unikając słońca” – zaśmiał się, patrząc na twarz Hani. Jego córka skierowała wzrok w stronę horyzontu i nagle wykrzyknęła, zaskoczona swoim entuzjazmem – „Mam pomysł!” Król przechylił głowę i z czujnością wpatrywał się w królewnę. -„A gdyby tak zarządzić Dzień Słońca w królestwie?” – zaczęła Hania – „Każdy robi, to co robi zazwyczaj, lecz….na słońcu! Wtedy nie będzie niedoborów witaminy D, a nasi poddani będą cieszyli się lepszym zdrowiem!” Król zatrzymał się i z miłością spojrzał na córkę. -„Będziesz wspaniałą królową. Twoje serce słucha nie tylko własnych potrzeb, lecz również potrzeb Twojego ludu. Jesteś gotowa….” – powiedział, a w kącikach jego oczu połyskiwały łzy dumy i wzruszenia… TuyZH4AY6XU[/yt]]JAK TO BYŁO...
-
„- Petronello, czy mogłabyś przekazać kucharce, że dziś na drugie śniadanie chciałabym zjeść jajko? Medyk zalecił, bym przyswajała więcej witaminy D” – królewna Hania powiedziała do służącej, zajętej poprawianiem falban jej sukni. Spojrzała w lustro i zmierzyła swoją postać wzrokiem pełnym kiełkującego samozadowolenia. Suknia błyszczała niczym syrenie łuski, a słoneczne refleksy ślizgały się z wdziękiem po jej przedramieniu. Była środa - mały kwadracik w kalendarzu, na który królewna czekała cały tydzień z niecierpliwością dwulatka. Dzień Nauki. W środę król przekazywał jej część swojej wiedzy, przygotowując ją stopniowo do przejęcia władzy w królestwie. Petronella nieśmiało spojrzała na swoją Panią i po krótkim chrząknięciu odparła: „-Pani, z tego co zapamiętałam, to witaminę D zażywa się głównie podczas przebywania na słońcu, nie zaś jedzenia jajek…” - „Ach, wszystko mi się pokićkało! Masz rację, witamina C w owocach, D w słońcu, a w jajku..” – Hania zawiesiła głos, wertując pamięć w poszukiwaniu zdrowotnych właściwości kurzych skarbów. -„...reszta witaminowego królestwa, tak dużego jak nasze!” – podsunęła służąca i obie wybuchnęły beztroskim śmiechem. W tej chwili do komnaty wszedł król i uśmiechnął się na widok dobrych humorów obu dziewcząt. „- Córeczko, wyglądasz przepięknie!” – puścił do niej oko – „A jak Twoje zdrowie?” -„ Dobrze, ojcze! Był wczoraj tutaj medyk Polpharmello i poinstruował mnie, co mam jeść, by mieć zdrowie niczym siłacz.” – odparła Hania, kładąc głowę na piersi króla, tak jak to miała w zwyczaju robić od prawie siedemnastu lat. Król pocałował ją z czułością w czubek głowy i rzekł: - „Znakomicie! Zakończyłem właśnie spotkanie z delegacją, która chciała w naszym królestwie sprzedawać egzotyczne przyprawy, więc może przejdziemy się na spacer nad strumyk? W końcu mamy Dzień Nauki!” Królewna pisnęła z podekscytowania i wciskając na nogę niezasznurowany jeszcze bucik pobiegła w stronę drzwi. Na spacerze, jak zawsze, chłonęła wiedzę każdym porem swojego ciała, słuchając w skupieniu słów ojca. „...i wtedy się okazało, że ma niedobór witaminy D!” – król dokończył opowieść o tym, jak po latach udało się wreszcie postawić diagnozę jednemu z jego doradców. - „A najśmieszniejsze, że biedak całe życie chował się pod rondami wytwornych kapeluszy, unikając słońca” – zaśmiał się, patrząc na twarz Hani. Jego córka skierowała wzrok w stronę horyzontu i nagle wykrzyknęła, zaskoczona swoim entuzjazmem – „Mam pomysł!” Król przechylił głowę i z czujnością wpatrywał się w królewnę. -„A gdyby tak zarządzić Dzień Słońca w królestwie?” – zaczęła Hania – „Każdy robi, to co robi zazwyczaj, lecz….na słońcu! Wtedy nie będzie niedoborów witaminy D, a nasi poddani będą cieszyli się lepszym zdrowiem!” Król zatrzymał się i z miłością spojrzał na córkę. -„Będziesz wspaniałą królową. Twoje serce słucha nie tylko własnych potrzeb, lecz również potrzeb Twojego ludu. Jesteś gotowa….” – powiedział, a w kącikach jego oczu połyskiwały łzy dumy i wzruszenia…
-
Ostatnio spędziliśmy naprawdę wspaniałe, rodzinne chwile otoczeni naturą, wsłuchani w jej szepty i w…siebie nawzajem:) Piątkowa narada rodzinna pt. „Co robimy w weekend?”, szybkie sprawdzenie prognozy pogody i decyzja: „Wyskoczmy na Podlasie, odetchnijmy leśnym powietrzem i oderwijmy się od miejskiego zgiełku!”. Następnego dnia byliśmy już spakowani i kierowaliśmy się w stronę wschodniej granicy:) To był cudowny dzień – dłuuugi spacer po puszczy w kroplach wrześniowego deszczu (kto by tam się deszczu bał jak można skakać po kałużach, phi!;) i mój synek, który z prędkością Pendolino biegał od drzewa do drzewa:) Ten weekend przypomniał mi, że świat jest taki piękny, a świat ma tyle do zaoferowania – czasem wystarczy spojrzeć na niego oczami dziecka!:) Na zdjęciu Rysio, lat 4,5
-
Moja księżniczka jest dość samodzielna - do tego stopnia, że już w wieku 8 miesięcy chciała jeść sama, wyrywając mi z ręki łyżeczkę:) Więc gdy już nie mam nic do roboty, bo karmienie moja córeczka ogarnia sama - to chociaż piszę karteczki i robię z nimi zdjęcia;)
-
Kawę kocham nie tylko za wyciąganie mnie z porannego trybu „ jestem zombie”, lecz również za jej wspaniałe działanie na mój cellulit. Raz w tygodniu robię dość intensywny peeling ud fusami kawowymi – efekt niesamowity, koszt minimalny! Codzienny prysznic kończę zimnym strumieniem, masując nim przez 2 minuty obszary objęte skórką pomarańczową – do tego wycierając się szorstkim ręcznikiem również ich nie oszczędzam. Staram się też przynajmniej dwa razy w tygodniu biegać lub jeździć na rowerze (w zależności od pory roku i chęci, a z tymi czasem słabo;), a od jakiegoś czasu codziennie poświęcam 10 minut dziennie na domowe ćwiczenia z Ewą Chodakowską (na youtube, polecam!). A na koniec - piję duuużo niegazowanej wody mineralnej, a wysoko przetworzone i tłuste produkty spożywcze wykreśliłam z mojego menu – to działa!:)
-
Nie wiem czemu wstawiło mi nie te zdjęcia, które chciałam, eh... Jeśli chcesz mogę część zdjęć wykasować tych niepotrzebnych
-
Uwielbiam Wasze konkursy - siedzę z dwójką chorych dzieci w domu i takie zadania jak stworzenie mapy skarbów to świetny sposób na nudę! Co do samego zadania.. Mój niespełna 4-latek trochę "popłynął" podczas robienia mapy skarbów:) Stwierdził, że skarb schowany jest za jego łóżkiem, tuż obok...nosorożca(?!) i fotela. Potem dorysował jeszcze tor wyścigow, a potem stwierdził, że już nie chce mu się szukać skarbu:)
-
Tak już mamy, że zima nie jest w stanie osłabić naszej rodzinnej miłości do...roweru:) Dlatego nawet teraz mój przedszkolak spędza ferie w siodełku:)
-
Naszym domowym hitem są...kolorowe wulkany! Bierzemy cztery szklanki wody, wkładamy do nich paski kolorowej bibuły (do każdej inny kolor) i po kilku minutach paski wyjmujemy. Otrzymalismy kolorową wodę. Wsypujemy do każdej szklanki opakowanie kwasku cytrynowego (ok. 3-4 łyżki), a w jeszcze innej szklance z wodą rozpuszczamy 5 łyżek sody oczyszczonej. Nabieramy do strzykawki wodę z sodą i wlewamy do szklanek z kolorową wodą. Głośne "pssssssssss" i mamy wulkany!:)
-
Zapytałam wczoraj mojego skrzata;) co oznacza słowo „skrzat”. Synek spojrzał na mnie swoimi wielkimi oczkami w kolorze nieba i z najwyższą powagą zapytał: - „Mamo, nie wiesz?” - „Wiem, ale ciekawa jestem co Ty uważasz” Zaczął niewinnie: - „To taki ludek z brodą i czapką, mieszka na okładce książki” - „Oooo, jakiej książki?” - „No tej o tym Panu co zgubił okulary” -„Hilary?” - „Tak. I ten ludek SKRZECZY” -„Co robi???” -„No skrzeczy, tak „ziit ziit”. Dlatego nazywa się SKRZAT!” Nie wiem jak synek do tego doszedł, ale podoba mi się jego wytłumaczenie:)
-
-