Skocz do zawartości
Forum

Marta Zet

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Marta Zet

  1. Marta Zet

    Konkurs "Bohater"

    Mam na imię Ryś, Sześć lat kończę właśnie dziś. O superbohatera pytacie, Chyba mojej mamy nie znacie! Mama jest jedna, lecz kilka ma mocy, Nie wiem kiedy się ładuje – chyba w nocy? Jest bowiem zawsze i wszędzie, Pewnie nawet już tutaj zaraz będzie;) Pierwsza jej moc to PANIODOMOWANIE, Standard – sprzątanie, gotowanie. Spraw załatwianie, ubrań pranie, Rzeczy zbieranie, do łóżka dzieci zaganianie. Chociaż bywa wtedy surowa, I tak w domu jest fajowa! Druga jej moc to STRATEGIZOWANIE, Czyli ważnych rzeczy planowanie. Wymyśla, pisze, wykresy rysuje, Bez niej nasz rodzinny system całkiem wariuje. Gdy mocy używa – jest w innym świecie, Skupiona, zamyślona – sami rozumiecie! Trzecia moc mamy to ZABAWOWANIE, Niestety nie oznacza to: „Zabawek kupowanie”… Gdy dobry humor mama ma, Śmiesznościom końca cały dzień nie ma! Bawi się z nami, tańczy i śpiewa, I na nic się na tatę już nie gniewa. Czwarta jej moc to WOJOWNIKOWANIE, Bezpieczeństwa rodzinie zapewnianie. Gdy tylko ktoś spokój nasz narusza, Sprawia, że mama się rozjusza. Jak lew wystawia zaraz pazury, A wróg ucieka do swej dziury. Mógłbym napisać o superbohaterach, Którzy latają w swych helikopterach. Mieczami świetlnymi biegle władają Równych sobie we wszechświecie nie mają. Lecz dla mnie bohaterką jest mama, Silna, zaradna i ukochana. Wiem, że jestem jej całym światem, O mnie walczyłaby nawet z Goliatem. I chociaż nie dorównałaby mu wielkością, To zwyciężyłaby – MIŁOŚCIĄ! Rysio
  2. „- Petronello, czy mogłabyś przekazać kucharce, że dziś na drugie śniadanie chciałabym zjeść jajko? Medyk zalecił, bym przyswajała więcej witaminy D” – królewna Hania powiedziała do służącej, zajętej poprawianiem falban jej sukni. Spojrzała w lustro i zmierzyła swoją postać wzrokiem pełnym kiełkującego samozadowolenia. Suknia błyszczała niczym syrenie łuski, a słoneczne refleksy ślizgały się z wdziękiem po jej przedramieniu. Była środa - mały kwadracik w kalendarzu, na który królewna czekała cały tydzień z niecierpliwością dwulatka. Dzień Nauki. W środę król przekazywał jej część swojej wiedzy, przygotowując ją stopniowo do przejęcia władzy w królestwie. Petronella nieśmiało spojrzała na swoją Panią i po krótkim chrząknięciu odparła: „-Pani, z tego co zapamiętałam, to witaminę D zażywa się głównie podczas przebywania na słońcu, nie zaś jedzenia jajek…” - „Ach, wszystko mi się pokićkało! Masz rację, witamina C w owocach, D w słońcu, a w jajku..” – Hania zawiesiła głos, wertując pamięć w poszukiwaniu zdrowotnych właściwości kurzych skarbów. -„...reszta witaminowego królestwa, tak dużego jak nasze!” – podsunęła służąca i obie wybuchnęły beztroskim śmiechem. W tej chwili do komnaty wszedł król i uśmiechnął się na widok dobrych humorów obu dziewcząt. „- Córeczko, wyglądasz przepięknie!” – puścił do niej oko – „A jak Twoje zdrowie?” -„ Dobrze, ojcze! Był wczoraj tutaj medyk Polpharmello i poinstruował mnie, co mam jeść, by mieć zdrowie niczym siłacz.” – odparła Hania, kładąc głowę na piersi króla, tak jak to miała w zwyczaju robić od prawie siedemnastu lat. Król pocałował ją z czułością w czubek głowy i rzekł: - „Znakomicie! Zakończyłem właśnie spotkanie z delegacją, która chciała w naszym królestwie sprzedawać egzotyczne przyprawy, więc może przejdziemy się na spacer nad strumyk? W końcu mamy Dzień Nauki!” Królewna pisnęła z podekscytowania i wciskając na nogę niezasznurowany jeszcze bucik pobiegła w stronę drzwi. Na spacerze, jak zawsze, chłonęła wiedzę każdym porem swojego ciała, słuchając w skupieniu słów ojca. „...i wtedy się okazało, że ma niedobór witaminy D!” – król dokończył opowieść o tym, jak po latach udało się wreszcie postawić diagnozę jednemu z jego doradców. - „A najśmieszniejsze, że biedak całe życie chował się pod rondami wytwornych kapeluszy, unikając słońca” – zaśmiał się, patrząc na twarz Hani. Jego córka skierowała wzrok w stronę horyzontu i nagle wykrzyknęła, zaskoczona swoim entuzjazmem – „Mam pomysł!” Król przechylił głowę i z czujnością wpatrywał się w królewnę. -„A gdyby tak zarządzić Dzień Słońca w królestwie?” – zaczęła Hania – „Każdy robi, to co robi zazwyczaj, lecz….na słońcu! Wtedy nie będzie niedoborów witaminy D, a nasi poddani będą cieszyli się lepszym zdrowiem!” Król zatrzymał się i z miłością spojrzał na córkę. -„Będziesz wspaniałą królową. Twoje serce słucha nie tylko własnych potrzeb, lecz również potrzeb Twojego ludu. Jesteś gotowa….” – powiedział, a w kącikach jego oczu połyskiwały łzy dumy i wzruszenia… TuyZH4AY6XU[/yt]]
  3. „- Petronello, czy mogłabyś przekazać kucharce, że dziś na drugie śniadanie chciałabym zjeść jajko? Medyk zalecił, bym przyswajała więcej witaminy D” – królewna Hania powiedziała do służącej, zajętej poprawianiem falban jej sukni. Spojrzała w lustro i zmierzyła swoją postać wzrokiem pełnym kiełkującego samozadowolenia. Suknia błyszczała niczym syrenie łuski, a słoneczne refleksy ślizgały się z wdziękiem po jej przedramieniu. Była środa - mały kwadracik w kalendarzu, na który królewna czekała cały tydzień z niecierpliwością dwulatka. Dzień Nauki. W środę król przekazywał jej część swojej wiedzy, przygotowując ją stopniowo do przejęcia władzy w królestwie. Petronella nieśmiało spojrzała na swoją Panią i po krótkim chrząknięciu odparła: „-Pani, z tego co zapamiętałam, to witaminę D zażywa się głównie podczas przebywania na słońcu, nie zaś jedzenia jajek…” - „Ach, wszystko mi się pokićkało! Masz rację, witamina C w owocach, D w słońcu, a w jajku..” – Hania zawiesiła głos, wertując pamięć w poszukiwaniu zdrowotnych właściwości kurzych skarbów. -„...reszta witaminowego królestwa, tak dużego jak nasze!” – podsunęła służąca i obie wybuchnęły beztroskim śmiechem. W tej chwili do komnaty wszedł król i uśmiechnął się na widok dobrych humorów obu dziewcząt. „- Córeczko, wyglądasz przepięknie!” – puścił do niej oko – „A jak Twoje zdrowie?” -„ Dobrze, ojcze! Był wczoraj tutaj medyk Polpharmello i poinstruował mnie, co mam jeść, by mieć zdrowie niczym siłacz.” – odparła Hania, kładąc głowę na piersi króla, tak jak to miała w zwyczaju robić od prawie siedemnastu lat. Król pocałował ją z czułością w czubek głowy i rzekł: - „Znakomicie! Zakończyłem właśnie spotkanie z delegacją, która chciała w naszym królestwie sprzedawać egzotyczne przyprawy, więc może przejdziemy się na spacer nad strumyk? W końcu mamy Dzień Nauki!” Królewna pisnęła z podekscytowania i wciskając na nogę niezasznurowany jeszcze bucik pobiegła w stronę drzwi. Na spacerze, jak zawsze, chłonęła wiedzę każdym porem swojego ciała, słuchając w skupieniu słów ojca. „...i wtedy się okazało, że ma niedobór witaminy D!” – król dokończył opowieść o tym, jak po latach udało się wreszcie postawić diagnozę jednemu z jego doradców. - „A najśmieszniejsze, że biedak całe życie chował się pod rondami wytwornych kapeluszy, unikając słońca” – zaśmiał się, patrząc na twarz Hani. Jego córka skierowała wzrok w stronę horyzontu i nagle wykrzyknęła, zaskoczona swoim entuzjazmem – „Mam pomysł!” Król przechylił głowę i z czujnością wpatrywał się w królewnę. -„A gdyby tak zarządzić Dzień Słońca w królestwie?” – zaczęła Hania – „Każdy robi, to co robi zazwyczaj, lecz….na słońcu! Wtedy nie będzie niedoborów witaminy D, a nasi poddani będą cieszyli się lepszym zdrowiem!” Król zatrzymał się i z miłością spojrzał na córkę. -„Będziesz wspaniałą królową. Twoje serce słucha nie tylko własnych potrzeb, lecz również potrzeb Twojego ludu. Jesteś gotowa….” – powiedział, a w kącikach jego oczu połyskiwały łzy dumy i wzruszenia… TuyZH4AY6XU[/yt]]
  4. „- Petronello, czy mogłabyś przekazać kucharce, że dziś na drugie śniadanie chciałabym zjeść jajko? Medyk zalecił, bym przyswajała więcej witaminy D” – królewna Hania powiedziała do służącej, zajętej poprawianiem falban jej sukni. Spojrzała w lustro i zmierzyła swoją postać wzrokiem pełnym kiełkującego samozadowolenia. Suknia błyszczała niczym syrenie łuski, a słoneczne refleksy ślizgały się z wdziękiem po jej przedramieniu. Była środa - mały kwadracik w kalendarzu, na który królewna czekała cały tydzień z niecierpliwością dwulatka. Dzień Nauki. W środę król przekazywał jej część swojej wiedzy, przygotowując ją stopniowo do przejęcia władzy w królestwie. Petronella nieśmiało spojrzała na swoją Panią i po krótkim chrząknięciu odparła: „-Pani, z tego co zapamiętałam, to witaminę D zażywa się głównie podczas przebywania na słońcu, nie zaś jedzenia jajek…” - „Ach, wszystko mi się pokićkało! Masz rację, witamina C w owocach, D w słońcu, a w jajku..” – Hania zawiesiła głos, wertując pamięć w poszukiwaniu zdrowotnych właściwości kurzych skarbów. -„...reszta witaminowego królestwa, tak dużego jak nasze!” – podsunęła służąca i obie wybuchnęły beztroskim śmiechem. W tej chwili do komnaty wszedł król i uśmiechnął się na widok dobrych humorów obu dziewcząt. „- Córeczko, wyglądasz przepięknie!” – puścił do niej oko – „A jak Twoje zdrowie?” -„ Dobrze, ojcze! Był wczoraj tutaj medyk Polpharmello i poinstruował mnie, co mam jeść, by mieć zdrowie niczym siłacz.” – odparła Hania, kładąc głowę na piersi króla, tak jak to miała w zwyczaju robić od prawie siedemnastu lat. Król pocałował ją z czułością w czubek głowy i rzekł: - „Znakomicie! Zakończyłem właśnie spotkanie z delegacją, która chciała w naszym królestwie sprzedawać egzotyczne przyprawy, więc może przejdziemy się na spacer nad strumyk? W końcu mamy Dzień Nauki!” Królewna pisnęła z podekscytowania i wciskając na nogę niezasznurowany jeszcze bucik pobiegła w stronę drzwi. Na spacerze, jak zawsze, chłonęła wiedzę każdym porem swojego ciała, słuchając w skupieniu słów ojca. „...i wtedy się okazało, że ma niedobór witaminy D!” – król dokończył opowieść o tym, jak po latach udało się wreszcie postawić diagnozę jednemu z jego doradców. - „A najśmieszniejsze, że biedak całe życie chował się pod rondami wytwornych kapeluszy, unikając słońca” – zaśmiał się, patrząc na twarz Hani. Jego córka skierowała wzrok w stronę horyzontu i nagle wykrzyknęła, zaskoczona swoim entuzjazmem – „Mam pomysł!” Król przechylił głowę i z czujnością wpatrywał się w królewnę. -„A gdyby tak zarządzić Dzień Słońca w królestwie?” – zaczęła Hania – „Każdy robi, to co robi zazwyczaj, lecz….na słońcu! Wtedy nie będzie niedoborów witaminy D, a nasi poddani będą cieszyli się lepszym zdrowiem!” Król zatrzymał się i z miłością spojrzał na córkę. -„Będziesz wspaniałą królową. Twoje serce słucha nie tylko własnych potrzeb, lecz również potrzeb Twojego ludu. Jesteś gotowa….” – powiedział, a w kącikach jego oczu połyskiwały łzy dumy i wzruszenia… TuyZH4AY6XU[/yt]]JAK TO BYŁO...
  5. „- Petronello, czy mogłabyś przekazać kucharce, że dziś na drugie śniadanie chciałabym zjeść jajko? Medyk zalecił, bym przyswajała więcej witaminy D” – królewna Hania powiedziała do służącej, zajętej poprawianiem falban jej sukni. Spojrzała w lustro i zmierzyła swoją postać wzrokiem pełnym kiełkującego samozadowolenia. Suknia błyszczała niczym syrenie łuski, a słoneczne refleksy ślizgały się z wdziękiem po jej przedramieniu. Była środa - mały kwadracik w kalendarzu, na który królewna czekała cały tydzień z niecierpliwością dwulatka. Dzień Nauki. W środę król przekazywał jej część swojej wiedzy, przygotowując ją stopniowo do przejęcia władzy w królestwie. Petronella nieśmiało spojrzała na swoją Panią i po krótkim chrząknięciu odparła: „-Pani, z tego co zapamiętałam, to witaminę D zażywa się głównie podczas przebywania na słońcu, nie zaś jedzenia jajek…” - „Ach, wszystko mi się pokićkało! Masz rację, witamina C w owocach, D w słońcu, a w jajku..” – Hania zawiesiła głos, wertując pamięć w poszukiwaniu zdrowotnych właściwości kurzych skarbów. -„...reszta witaminowego królestwa, tak dużego jak nasze!” – podsunęła służąca i obie wybuchnęły beztroskim śmiechem. W tej chwili do komnaty wszedł król i uśmiechnął się na widok dobrych humorów obu dziewcząt. „- Córeczko, wyglądasz przepięknie!” – puścił do niej oko – „A jak Twoje zdrowie?” -„ Dobrze, ojcze! Był wczoraj tutaj medyk Polpharmello i poinstruował mnie, co mam jeść, by mieć zdrowie niczym siłacz.” – odparła Hania, kładąc głowę na piersi króla, tak jak to miała w zwyczaju robić od prawie siedemnastu lat. Król pocałował ją z czułością w czubek głowy i rzekł: - „Znakomicie! Zakończyłem właśnie spotkanie z delegacją, która chciała w naszym królestwie sprzedawać egzotyczne przyprawy, więc może przejdziemy się na spacer nad strumyk? W końcu mamy Dzień Nauki!” Królewna pisnęła z podekscytowania i wciskając na nogę niezasznurowany jeszcze bucik pobiegła w stronę drzwi. Na spacerze, jak zawsze, chłonęła wiedzę każdym porem swojego ciała, słuchając w skupieniu słów ojca. „...i wtedy się okazało, że ma niedobór witaminy D!” – król dokończył opowieść o tym, jak po latach udało się wreszcie postawić diagnozę jednemu z jego doradców. - „A najśmieszniejsze, że biedak całe życie chował się pod rondami wytwornych kapeluszy, unikając słońca” – zaśmiał się, patrząc na twarz Hani. Jego córka skierowała wzrok w stronę horyzontu i nagle wykrzyknęła, zaskoczona swoim entuzjazmem – „Mam pomysł!” Król przechylił głowę i z czujnością wpatrywał się w królewnę. -„A gdyby tak zarządzić Dzień Słońca w królestwie?” – zaczęła Hania – „Każdy robi, to co robi zazwyczaj, lecz….na słońcu! Wtedy nie będzie niedoborów witaminy D, a nasi poddani będą cieszyli się lepszym zdrowiem!” Król zatrzymał się i z miłością spojrzał na córkę. -„Będziesz wspaniałą królową. Twoje serce słucha nie tylko własnych potrzeb, lecz również potrzeb Twojego ludu. Jesteś gotowa….” – powiedział, a w kącikach jego oczu połyskiwały łzy dumy i wzruszenia…
  6. Ostatnio spędziliśmy naprawdę wspaniałe, rodzinne chwile otoczeni naturą, wsłuchani w jej szepty i w…siebie nawzajem:) Piątkowa narada rodzinna pt. „Co robimy w weekend?”, szybkie sprawdzenie prognozy pogody i decyzja: „Wyskoczmy na Podlasie, odetchnijmy leśnym powietrzem i oderwijmy się od miejskiego zgiełku!”. Następnego dnia byliśmy już spakowani i kierowaliśmy się w stronę wschodniej granicy:) To był cudowny dzień – dłuuugi spacer po puszczy w kroplach wrześniowego deszczu (kto by tam się deszczu bał jak można skakać po kałużach, phi!;) i mój synek, który z prędkością Pendolino biegał od drzewa do drzewa:) Ten weekend przypomniał mi, że świat jest taki piękny, a świat ma tyle do zaoferowania – czasem wystarczy spojrzeć na niego oczami dziecka!:) Na zdjęciu Rysio, lat 4,5
  7. Moja księżniczka jest dość samodzielna - do tego stopnia, że już w wieku 8 miesięcy chciała jeść sama, wyrywając mi z ręki łyżeczkę:) Więc gdy już nie mam nic do roboty, bo karmienie moja córeczka ogarnia sama - to chociaż piszę karteczki i robię z nimi zdjęcia;)
  8. Kawę kocham nie tylko za wyciąganie mnie z porannego trybu „ jestem zombie”, lecz również za jej wspaniałe działanie na mój cellulit. Raz w tygodniu robię dość intensywny peeling ud fusami kawowymi – efekt niesamowity, koszt minimalny! Codzienny prysznic kończę zimnym strumieniem, masując nim przez 2 minuty obszary objęte skórką pomarańczową – do tego wycierając się szorstkim ręcznikiem również ich nie oszczędzam. Staram się też przynajmniej dwa razy w tygodniu biegać lub jeździć na rowerze (w zależności od pory roku i chęci, a z tymi czasem słabo;), a od jakiegoś czasu codziennie poświęcam 10 minut dziennie na domowe ćwiczenia z Ewą Chodakowską (na youtube, polecam!). A na koniec - piję duuużo niegazowanej wody mineralnej, a wysoko przetworzone i tłuste produkty spożywcze wykreśliłam z mojego menu – to działa!:)
  9. Nie wiem czemu wstawiło mi nie te zdjęcia, które chciałam, eh... Jeśli chcesz mogę część zdjęć wykasować tych niepotrzebnych
  10. Uwielbiam Wasze konkursy - siedzę z dwójką chorych dzieci w domu i takie zadania jak stworzenie mapy skarbów to świetny sposób na nudę! Co do samego zadania.. Mój niespełna 4-latek trochę "popłynął" podczas robienia mapy skarbów:) Stwierdził, że skarb schowany jest za jego łóżkiem, tuż obok...nosorożca(?!) i fotela. Potem dorysował jeszcze tor wyścigow, a potem stwierdził, że już nie chce mu się szukać skarbu:)
  11. Tak już mamy, że zima nie jest w stanie osłabić naszej rodzinnej miłości do...roweru:) Dlatego nawet teraz mój przedszkolak spędza ferie w siodełku:)
  12. Naszym domowym hitem są...kolorowe wulkany! Bierzemy cztery szklanki wody, wkładamy do nich paski kolorowej bibuły (do każdej inny kolor) i po kilku minutach paski wyjmujemy. Otrzymalismy kolorową wodę. Wsypujemy do każdej szklanki opakowanie kwasku cytrynowego (ok. 3-4 łyżki), a w jeszcze innej szklance z wodą rozpuszczamy 5 łyżek sody oczyszczonej. Nabieramy do strzykawki wodę z sodą i wlewamy do szklanek z kolorową wodą. Głośne "pssssssssss" i mamy wulkany!:)
  13. Zapytałam wczoraj mojego skrzata;) co oznacza słowo „skrzat”. Synek spojrzał na mnie swoimi wielkimi oczkami w kolorze nieba i z najwyższą powagą zapytał: - „Mamo, nie wiesz?” - „Wiem, ale ciekawa jestem co Ty uważasz” Zaczął niewinnie: - „To taki ludek z brodą i czapką, mieszka na okładce książki” - „Oooo, jakiej książki?” - „No tej o tym Panu co zgubił okulary” -„Hilary?” - „Tak. I ten ludek SKRZECZY” -„Co robi???” -„No skrzeczy, tak „ziit ziit”. Dlatego nazywa się SKRZAT!” Nie wiem jak synek do tego doszedł, ale podoba mi się jego wytłumaczenie:)
  14. A tu moja córeczka delektuje się (chyba mozna tak uznać;) swoimi pierwszymi plackami z dyni!
  15. To jest autentycznie PIERWSZY posiłek mojej córeczki Hani - zdjęcie zrobione dla babci:) Jego bohaterka minę ma...ekhm...nieszczególną - myslę, że nie mogła pojąć dlaczego zamiast pysznego mleka od mamy dostaje jakieś coś pomarańczowe;)
  16. Ja też jestem bardzo zdziwiona.... Przecież wygrały odpowiedzi skopiowane z artykułów z neta...Ja swoją odpowiedź pisałam cały dzień z przerwami, myślałam nad nią wcześniej. Chciałam, by było niebanalnie, ciekawie, ale nie "naukowo", tylko od serca własnie. Taka wypowiedź matki, a nie Ctrl+C i Ctrl+V....ale widać co ceni redakcja... Jedna ze zwycięzkich wypowiedzi: "laczego karmienie piersią jest tak ważne ?? Karmienie piersią jest najważniejszą i najcenniejszą rzeczą jaką możemy dać swojemu nowo narodzonemu dziecku ... dziecko , które dopiero co się urodziło czuje się bezsilne i potrzebuje naszej bliskości . Bliskość , ciepło naszego ciała i bezpieczeństwo- to właśnie rzeczy , które możemy dać naszemu dziecku za pomocą karmienia. Karmienie piersią daje nam kobietą - matką jeszcze coś czego co jest bezcenne - pomaga nawiązać niepowtarzalną więź matki z dzieckiem . Nasz pokarm ma wiele zalet zarówno dla dziecka jak i dla nas kobiet . Zacznę od zalet wobec dziecka : - nasz pokarm zawiera przeciwciała , które chronią niedojrzały układ odpornościowy dziecka - zawiera odpowiednia ilość tłuszczów , cukrów i żelaza oraz zmienia swój skład i przystosowuje go do wieku , rozwoju i potrzeb naszego dziecka , - zawiera bakterię zwana Bifidus , która buduje zdrową florę układy trawiennego , dzieci karmione piersią szybciej trawią pokarm i mają mniejsze problemy z trawieniem, - zawiera hormony wzrostu , potrzebne do prawidłowego rozwoju dziecka , -zawiera hormony laktacyjne – prolaktynę i oxytocynę, które łagodzą nastroje i zmęczenie , świeżo upieczonej mamy, - chroni dziecko przed alergia i anemią oraz zawsze ma odpowiednią temperaturę . - uaktywnia wszystkie 5 zmysłów dziecka – dziecko widzi, czuje, słyszy, wącha, i smakuje -powoduje, że osiągnięty jest optymalny rozwój żuchwy i mięśni jamy ustnej dziecka - zapobiega to wadom wymowy i zniekształceniom jamy ustnej -powoduje, że dzieci karmione piersią rzadziej zapadają na choroby górnych dróg oddechowych i zapalenie ucha środkowego. Plusy dla kobiety - matki : - pomaga w szybszym powrocie do formy ( karmienie powoduje szybsze spalanie tłuszczu oraz przyspiesza obkurczanie się i czyszczenie macicy po porodzie, - tworzy więź matki z dzieckiem , - mleko z piersi jest darmowe i możemy podać wszędzie - nie trzeba mieć ze sobą butelki ani wody - zmniejsza ryzyko zachorowania na raka piersi Pamiętajmy ,że najcenniejszy jest pierwszy pokarm czyli siara . Nawet jeśli dziecko po porodzie nie mamy przy sobie bo np. musi leżeć w inkubatorze to nie bójmy się prosić o pomoc. Ściągnijcie siarę i poproście aby podać ją dziecku ,,, jest to najcenniejszą rzecz jaką możecie mu dać po porodzie :)"
  17. W pierwszym odruchu chciałam napisać oczywistości (tak zakładam;) – karmienie piersią jest ważne, bo to najlepszy i najbardziej zbilansowany posiłek dla malucha, bo daje odporność, bo jest łatwo dostępne, tanie i wygodne…Napiszę jednak dlaczego karmienie piersią jest ważne dla MNIE i MOJEJ CÓRECZKI. Karmię ją już 9 miesięcy i…końca nie widać! Jest dobrze, jest zdrowo, jest wygodnie dla nas obu. Karmienie piersią jest dla nas ważne, bo...tworzy niesamowitą więź! To ja jestem numerem 1, to do mnie pełza Hania, gdy jest jej źle, to mnie szuka wzrokiem, gdy się o coś uderzy, to do mnie chce się przytulać, gdy jest zmęczona. To na mój widok rozpromienia się jej twarz, to do mnie mówi po swojemu i to na mnie patrzy z tą ufnością i miłością, która roztapia mi serce każdego dnia…Nie wiem czy to tylko dzięki temu, że karmię ją piersią, przecież cała reszta też ma znaczenie. Wiem jednak, że więź, którą mamy umacnia się za każdym razem, gdy córeczka „przysysa” się do mojej piersi i ze spokojem patrzy mi w oczy:)
  18. Mi się udało, choć liczyłam na bon ze Smyka:P Proszę opublikujcie zdjęcia!
  19. Hmmm..Niech pomyślę - jako "herbaciany" potwór co chwilę znoszę do domu nowe herbaty, sprawiając, że szafka im przeznaczona - od dawna się już nie domyka. Gdybym miała wymyślić idealny smak herbaty owocowej - najpierw określiłabym, jakie owoce lubię najbardziej. And the winner is...śliwka! Taka słodka, miękka, o delikatnym, żółtym miąższu, który dosłownie rozpływa się w ustach. Ale głupio tak śliwkę samą zostawić! Dodałabym do niej herbatę...zieloną. Smak byłby zniewalający - tak mi podpowiada wyobraźnia:)
  20. Mój najukochańszy kawaler uwielbia pomagać w kuchni! Co 1-2 dni wyciskamy świeży sok z grejpfruta i zawszę zostaje odsunięta od tego zadania przez mojego szkraba:)
  21. Oto mój zaradny synek, szorujący ząbki:) Na szczęście lubi codzienne "szoru szoru" !
  22. Otóż wszystko zaczęło się jakieś dwa tygodnie temu. "Bim bam" - usłyszałam dzwonek do drzwi. To był kurier z pakunkiem dość sporych rozmiarów. Z pomocą synka rozpakowałam paczkę i miałam już wyrzucić karton do kosza - gdy w głowie zaświtała mi nagle myśl: "Zróbmy coś z niego! „ „Rysio, chcesz garaż?” – zapytałam mojego małego kawalera. W odpowiedzi usłyszałam podekscytowane „taaaaak!”. Wygrzebaliśmy skądś prawie wyschnięte plakatówki, kilka wyliniałych pędzelków oraz nożyczki i zabraliśmy się do pracy. Ja wycinałam w kartonie wjazdy (osobne dla małych autek i pojazdów uprzywilejowanych) i malowałam ściany na najbardziej energetyczne kolory, jakie znalazłam w zestawie farbek. Rysio zaś malował samochodziki swoimi 2,5-letnimi łapkami na „swojej” części pudełka. W ciągu 1-1,5 godziny stworzyliśmy garaż dla jego rozbudowanej kolekcji samochodzików. Nie jest idealny – ma krzywo wycięte otwory, koślawe rysunki i gdzieniegdzie odciski palców („Rysio, farba jeszcze nie wyschła, nie dotykaaaaaaaj!..Ekhm..Już nic…”)…Spędziłam jednak z synkiem wspaniale czas i jestem z siebie dumna, że zamiast po prostu zamówić jakiś fajny, wypasiony garaż ze zjazdami na portalu na „a” – wpadłam na pomysł zrobienia go samodzielnie z kartonu. Dwa dni później stworzyliśmy dwupoziomowy parking (polecam rolki po papierze toaletowym jako filary) i na tym się nie skończy! Tej jesieni zrobimy jeszcze kilka kartonowych dzieł i to jest nasz sposób na niesprzyjającą aurę! Na zakończenie dodam tylko, iż Rysio od kilku tygodni parkuje swoje autka tylko w DYI garażu - i stało się to naszą ulubioną zabawą!
  23. Mój synek jest amatorem „kąpu-kąpu” (potocznie zwanego kąpielą), lecz nie zawsze tak było. Pamiętam pierwsze chwile, gdy każdy kontakt z wodą kończył się donośnym „Aaaaaa!”. Przede wszystkim SPOKÓJ – tylko on nas uratuje! Synka myliśmy wolno, łagodnie, cały czas do niego mówiąc i uśmiechając się. Uważaliśmy również, by woda nie dostała się nieopatrznie do oczu, noska lub uszu (je myliśmy nasączonymi płatkami kosmetycznymi). Chcieliśmy, by czas kąpieli kojarzył się z czymś przyjemnym i odprężającym, a nie doprowadzającym do płaczu. Ważne też, by używane kosmetyki były delikatne i miały nienachalny, neutralny lub „bobaskowy” zapach. Gdy zaś nadeszła pora pierwszej kąpieli w „dorosłej” wannie i synek nie przyjął jej z radością, a wręcz przeciwnie – wykąpałam się z nim. Kontakt „skóra do skóry” i moja obecność sprawiły, że poczuł się bezpiecznie w tej nowej, dużej misce;) Teraz ma on swoje ulubione zabawki (statek piracki rządzi!) i czas kąpieli jest świetną rozrywką. Ostatnim odkryciem są też zmywalne kredki do pisania po wannie – dzięki nim zamienia się ona na czas „kąpu-kąpu” w dziecięcą galerię sztuk pięknych. Nie powiem – ja też się przy tym dobrze bawię:)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...