witam może zacznę od początku mam 24 lata w wieku 18 lat wyszłam za mąż pół roku po ślubie zaszłam w ciąże poroniłam w 8 tyg. ciąży (przez kłótnie i awantury rodziców mojego męża) miesiąc później zaszłam w kolejną ciążę urodziłam w terminie zdrowy malutki chłopczyk ( w czasie ciąży mąż zrobił się agresywny i pił alkohol ) gdy synek miał 8 miesięcy zaszłam w kolejną ciąże było ciężko brak wsparcia ze strony partnera niestety w 6 miesiącu urodziłam córeczkę Maję ważyła 920g żyła tylko 5 dni zmarła nie mogłam jej nawet przytulić mąż zabronił mi o niej mówić a ja tak bardzo potrzebowałam rozmowy o niej. zamknęłam się w sobie oddałam się całkowicie swojemu synkowi pozwalałam na to aby mąż się nad nami znęcał 2 miesiące po śmierci córeczki zaszłam w kolejną ciążę (to nie było planowane ani wpadka tak zmuszał mnie do współżycia) to była katastrofa ciągłe zmartwienia noi znowu w 27 tyg. urodziłam synka 120g. po prostu szok przez 3 miesiące leżał w szpitalu DZIĘKI BOGU ŻYJE ( ma w tej chwili 2.8 r. miesiąc po wyjściu mojego synka ze szpitala odeszłam od męża było to dokładnie 19.02.2011r. (próbował mnie zabić na oczach synka) zrobiłam mu sprawę za znęcanie przyznał się dobrowolnej karze 15.11.2011r dostałam rozwód niestety mieszkamy blisko siebie i jestem zmuszona ciągle jego widywać noi mam wspólne dzieci którymi się nie interesuje. noi właśnie pomimo tego że minęło już 2,3 r. od rozstania z nim zaczynam się gorzej czuć nie daje sobie rady ciągle płaczę wspominam te wszystkie złe chwile śmierć córeczki. wychowywanie samemu dzieci jest ciężkie młodszy synek nie zna swojego taty ale starszy zaczyna o niego się wypytywać tęskni za nim czuję się tak jakby mnie obwiniał za to że nie widuje taty a ja nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić proszę o pomoc