Skocz do zawartości
Forum

aisa82

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Mysłowice

Osiągnięcia aisa82

0

Reputacja

  1. Hej, Caroline mój gin wypisał mi karteczkę do lekarki POZ i ona dała mi skierowanie do genetyka na NFZ bo od niego to mogłabym tylko prywatnie iść a tego mój budżet domowy by raczej nie udźwignął ;) Tak więc 22 maja mamy z mężem umówioną już wizytę. Przed jeszcze mój gin będzie tam dzwonił więc może mnie dobrze zdiagnozują; i jak dobrze pójdzie to wszystko będzie na NFZ-ta. Trzymaj sie cieplutko pozdrawiam.
  2. "No to masz bardzo dobrego lekarza... :) A jak u Ciebie sprawa skierowania na to badanie? Chodzisz do niego na NFZ czy prywatnie? Ja nie mam w rodzinie przypadków z trombofilią ale lekarka wypisała mi w skierowaniu 3 poronienia nawracające tyle że dodała że może to nasz piękny fundusz odrzucić i wtedy zostaje płacić ok 500zł :([/quote]" Opłacam sobie w pracy prywatną opieke w Luxmed ja drobne kwoty co miesiąc a resztę zakłąd pracy, ale nie płące za wizyty u specjalistów i co najwazniejsze nie musze czekać tak jak w NFZ-cie. Teraz dopiero to doceniłam jak po wypisie ze szpitala kazali mi skontrolować u lekarza POZ betę i dowiedziałam się że musze za to badanie zapłacić bo rodzinna to mi może skierowanie na morfologię dać i tyle a na gin w przychodni żeby dał skierowanie to 4 tygodnie na wizytę musiałabym czekać, wiec poszłam do mojego gin z luxmedu i mam bez opłat skierowanie i na 2 maja umówiłam się na kontrolne usg. Nie wiem jeszcze jak to będzie z wizytą u genetyka i badaniami musiałabym sprawdzić czy mam to w abonamencie ale poczekam do 2 wtedy będę na wizycie. Jełśi nie to liczę się ze sporym wydatkiem. Caroline a czy Ty płaciłas coś za badania wykluczające zespół antyfosfo? I jak długo czekałaś na wyniki?
  3. Caroline własnie czekam na poradnie genetyczną mój gin załatwia mi wizytę po majówce, tak więc musze być cierpliwa. Stwierdził że nie ma sensu robić badań w zwykłej przychodni tylko odrazu u genetyka. Nie doceniałam mojego lekarza ale bardzo sie przejął moją sprawą i umówi mnie do swojego znajomego genetyka, zeby zlecił badania i dał sugestie co dalej lub podjął leczenie. Zdaje się że mój lekarz podjął decyzję trochę za mnie :P co do starań o kolejne 2 kreski. Bardzo wam dziękuję :) pozdrawiam
  4. po tych kilku dniach stwierdzam, że nie czas na powrót do pracy zostanę jeszcze w domu przez 2-3 tygodnie. Pierwsze kroki poczyniłam rozmowę z córką jak juz pisałam mam za sobą zdaje się że ona chwilowo nie wraca do tematu (może czuje że nie powinna wiecej pytać wkońcu jak napisałaś Nela to bardzo mądra istota) świadomiłam sobie, że własnie dzis brakło mi łez nie chce już płakać ale to chyba dobrze żal nie minie i już zawsze będę się zastanawiac jaki byłby mój aniołek. Podejmuję kolejne wyzwania konforntacja z rodziną mężą i moją była ciężka w rezultacie otrzymali od niego zakaz zadawania pytań i poruszania tego tematu moje 2 aniołki stały się dla nich tematem tabu i tak już zostanie. Tak naprawdę to potrzebne mi nazwanie tego co czuję co poniekąd zrobiłam rozpisując się na forum bardzo mi to pomogło. Nie pomoże zapomnieć bo tego się nie da ale pomogło się z tym oswoić. Czekam teraz na wizytę w poradni genetycznej mój gin chce wykluczyć zespół antyfosfolipidowy. pozdrawiam cieplutko odezwe się jeszcze i damznać jak idą moje postępy w moim powrocie do życia.
  5. Dzis Podjelam wyzwanie rozmowy z corka. wspomnialam o aniolkach i i tak jak napisala Nela na innym poscie powiedzialam ze dzidzius byl chory. Wmorowalo mnie jak mi odpowidziala ze to dobrze ze aniolki sie nim zaopiekuja. Spytala czy jak juz bedzie zdrowy dzidzius to kiedys do nas wroci? Moze jej pragnienie posiadani siostrzyczki skloni mnie do podjecia jeszcze jednej proby? Ale jeszcz nie teraz moze.odczekam 6-7 misiecy. Dzis odpoczywalam poszlam na spacer i probowalam znalesc moj wlasny sposob na zal narazie jednak nic mi nie przyszlo do glowy. Zastanawiam sie tylko czy nie zabardzo sie uzalam nad soba. Caroline sciaglas mnie troche na ziemie moj skarb mnie potrzebuje i musze sie ogarnac za dwa dni ide do mojgo gina i sprobujmy poszukac przyczyn. trzymam kciuki za wszystkie oczekujace na dwie wyrazne krechy, mam tez nadzieje ze dziekim wam szybko wroce do marzen o nich.
  6. Podjelam wyzwanie wspomnialam o aniolkach i i tak jak napisalas Nela ze dzidzius byl chory. Wmorowalo mnie jak mi odpowidziala ze to dobrze ze aniolki sie nim zaopiekuja. Spytala czy jak juz bedzie zdrowy dzidzius to kiedys do nas wroci? Moze jej pragnienie posiadani siostrzyczki skloni mnie do podjecia jeszcze jednej proby? Ale jeszcz nie teraz moze.odczekam jak Ty 6-7 misiecy. Dzis odpoczywalam poszlam na spacer i probowalam znalesc moj wlasny sposob na zal narazie jednak nic mi nie przyszlo do glowy.
  7. Witajcie Jestem tu nowa a oto i moja historia 21 stycznia straciłam mojego aniołka 6 tydzień podobnie jak u innych dziewczyn nazwano go/ją ciążą chemiczna cóż za podejście. Mój lekarz wyjaśnił że rozumie że dla mnie to już było dziecko. Ale dobrze sie stało bo "samo wyszło" tym samym nie musimy długo czekać. Nie potrafiłam wytłumaczyć 4 letniej córeczce że nie ma już dzidzi. Więc odrazu chiałm kolejną ciążę chcałam samolubnie wypełnić pustkę i ogromna wyrwę jak powstała w mojej duszy. 20 marca 2 słabe kreski nie cieszyłam sie odrazu bo słabe. 23 marca powtórzyłam test i tym razem 2 mocne kreski dały mi ogromną satysfakcję i odbudowały moją wiarę w to że jednak jestm wartościową KOBIETĄ i znów zostane mamą. Wierzyłam ze swoją"normę" (jak nazwał to konował który przypadkiem zdiagnozował pierwszą stratę) już wyrobiłam i ta ciąża będzie tylko sama radością. Nic bardziej mylnego gdy w duszy cieszyłam się ze trwa już o 4 dni dłużej zaczełam palmić i droga przez męke się rozpoczeła. Leki na podtrzymanie leżenie palckiem ale byłam gotowa poświęcić wszystko aby utrzymać moj skarb, którego seruszko już widziałam. niestety plamienia pwróciły po 5 dniach trafiła do szpitala tam kolejne usg i kolejna nadziej mimo krwotoku Aniołek trzymał sie mocno i serduszko biło bardzo mocno. Kolejne 3 doby były katastrofą 2 krwotoki i kolejne badanie serudszko nadal mocno biło znów nadziej leżenie leżenie bolesne zastrzyki. Niestety trzeci krwotko zabił moje walczace o życie maleństwo nie pomogło już nic kolejne USG w 8 tygodniu nie pokazało już nic. Wczoraj mnie puścili do domu po wypis mam sie zgłosić. Od 2 dni nie śpię mimo iz podano mi relanium i inne leki zobojetniające (a może to ich skutek uboczny). Nie wiem jak ogarnąć myśli boje się powrotu do pracy, rozmowy z rodziną. Konfrontacja z rzczywistością kończy się histerycznym napadem płaczu. Jedyne wsparcie mam w najcudowniejszym na świecie mężu ale nadl nie wiem jak rozmawiać z 4 letnią córeczka która cały czas pyta o dzidziusia w brzuszku. Błagam pomóżcie ten ból jest nie do wytrzymania.
  8. 21 stycznia straciłam mojego aniołka 6 tydzień podobnie jak u innych dziewczyn nazwano go/ją ciążą chemiczna cóż za podejście. Mój lekarz wyjaśnił że rozumie że dla mnie to już było dziecko. Ale dobrze sie stało bo "samo wyszło" tym samym nie musimy długo czekać. Nie potrafiłam wytłumaczyć 4 letniej córeczce że nie ma już dzidzi. Więc odrazu chiałm kolejną ciążę chcałam samolubnie wypełnić pustkę i ogromna wyrwę jak powstała w mojej duszy. 20 marca 2 słabe kreski nie cieszyłam sie odrazu bo słabe. 23 marca powtórzyłam test i tym razem 2 mocne kreski dały mi ogromną satysfakcję i odbudowały moją wiarę w to że jednak jestm wartościową KOBIETĄ i znów zostane mamą. Wierzyłam ze swoją"normę" (jak nazwał to konował który przypadkiem zdiagnozował pierwszą stratę) już wyrobiłam i ta ciąża będzie tylko sama radością. Nic bardziej mylnego gdy w duszy cieszyłam się ze trwa już o 4 dni dłużej zaczełam palmić i droga przez męke się rozpoczeła. Leki na podtrzymanie leżenie palckiem ale byłam gotowa poświęcić wszystko aby utrzymać moj skarb, którego seruszko już widziałam. niestety plamienia pwróciły po 5 dniach trafiła do szpitala tam kolejne usg i kolejna nadziej mimo krwotoku Aniołek trzymał sie mocno i serduszko biło bardzo mocno. Kolejne 3 doby były katastrofą 2 krwotoki i kolejne badanie serudszko nadal mocno biło znów nadziej leżenie leżenie bolesne zastrzyki. Niestety trzeci krwotko zabił moje walczace o życie maleństwo nie pomogło już nic kolejne USG w 8 tygodniu nie pokazało już nic. Dziś mnie puścili do domu po wypis mam sie zgłosić. Od 2 dni nie śpię mimo iz podano mi relanium i inne leki zobojetniające (a może to ich skutek uboczny). Nie wiem jak ogarnąć myśli boje się powrotu do pracy, rozmowy z rodziną. Konfrontacja z rzczywistością kończy się histerycznym napadem płaczu. Jedyne wsparcie mam w najcudowniejszym na świecie mężu ale nadl nie wiem jak rozmawiać z 4 letnią córeczka która cały czas pyta o dzidziusia w brzuszku. Błagam pomóżcie ten ból jest nie do wytrzymania.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...