Witam Was!jestem tu nowa,nie wiem gdzie mam szukać pomocy.Nie umiem sobie poradzić sama, nic juz nie wiem.Mam przecudną 5 letnią córeczkę, miesiąc temu dowiedziałam się że jestem w ciąży.Jednak pierwszy lekarz jak to stwierdził" cos tam zaczyna się robić" i tyle, badał okropnie.Drugi raz do niego nie poszłam.2 tyg pózniej poszłam do innego lekarza.Zaczął robić usg, od razu zobaczył zarodek i bijace serduszko.Powiedział,że troche małe,że wychodzi 6 tydzień ale żeby sie nie przejmować.Zarodek miał 4mm,lekko odklejał sie trofoblast.Dał zwolnienie,luteinę i kazał wypoczywać.A w razie plamień dzwonic do niego.Nie miałam plamień, krwawień, nic. Coś mnie dziś tknęło okropnie by isć na usg, mój lekarz w tym dniu nie przyjmował, więc poszłam do innego.Pomyślałam,że zrobi usg uspokoję sie. Szukał, szukał i nic.Jajo płodowe się zwiększylo owszem ale i brak zarodka i serduszka!!!.Nic. Stwierdził, że "musiało się wchłonąć, został jakiś strzęp, coś tam widać ale to nie zarodek mający 8 tyg.".Zadzwoniłam do swojego gina, spytał,czy krwawiłam,plamiłam, ja że nie.Mam przyjść w poniedziałek na usg.Do tego poniedziałku oszaleje.Bez przerwy płacze.Czy jest możliwość, że ginekolog, u którego byłam dziś się pomylił???????