Skocz do zawartości
Forum

ilania

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Piła

Osiągnięcia ilania

0

Reputacja

  1. jakieś ostrości i potem zieją ogniem. a może jedzą ogień... - Szymon lat 5,5
  2. Szymek (lat 4) i jego Grześ - "ciesz(ąc)y się głuptasek" oraz... minimalistyczny Pan Hilary ;)
  3. parasolka dotarła :) jeszcze raz dziękujemy! :)
  4. *I, wbrew pozorom, nie jest to krytyka syropu Biovilon a... potwierdzenie skuteczności jego działania ;) chciałam edytować, bo wydawało mi się, że zdanie może być niezrozumiałe, ale się nie da ;)
  5. Efektem tych 3 miesięcy testowania, było moje poczucie, że wcale nie powinniśmy w nim uczestniczyć. I, wbrew pozorom, nie jest to krytyka syropu Biovilon ;) Starszy synek (tester), od lutego, nie zachorował ani razu. W tym samym czasie, jego młodszy brat był przeziębiony dwukrotnie (od wczoraj znów ma katar i gorączkuje). Dość długo zastanawiałam się, czy odpowiednie dziecko testuje ten syrop - w końcu odporność Starszaka jest na medal. A potem wróciłam myślami do poprzednich chorób i bardzo rzadko było tak, że chorował tylko jeden z nich. Nigdy też młodszy nie wydawał mi się tym bardziej chorowitym. I chyba tak właśnie działa Biovilon - efekty są spektakularne, choć w codziennym zamieszaniu czasem niezauważalne ;) Dość sceptycznie podchodziłam do faktu iż syrop Biovilon jest... syropem. Nim rozpoczęliśmy testowanie, synek zaliczył poważne przeziębienie. Pani doktor zapisała mu 2 syropy - po pierwszym spróbowaniu, kategorycznie odmówił zażywania któregokolwiek z nich. Byłam pewna, że z Biovilonem będzie tak samo. Nie było. Napiszę szczerze - mnie ten smak nie zachwyca, ale synek przyjmował Biovilon bardzo chętnie. Pytany, czy mu smakuje, odpowiadał że tak. W dodatku sam przypominał o codziennej dawce. Myślę, że za tym sukcesem stoi zarówno słodkawy smak Biovilonu, jak i cała otoczka, która towarzyszy jego podawaniu (będziesz zdrowy i silny jak ten zielony ludzik /pomysł zaczerpnięty z forum ;)/). Brak miarki, ze zdziwieniem, odnotowałam pierwszego dnia - nigdy później ów brak mi już nie doskwierał :) O przejrzystej ulotce już pisałam, więc nie będę się powtarzać - przez te 3 miesiące nic nie straciła na swej przejrzystości ;) Biovilon działa i to jego największa zaleta. Do tych bardziej "przyziemnych" zalet, nadal zaliczam plastikową butelkę - trochę się z nami napodróżowała i nigdy nie musiałam się zastanawiać, w co ją owinąć i gdzie zapakować, by bezpiecznie dotarła do celu. Wielki plus. Największym (i chyba jedynym) minusem jest natomiast zamknięcie butelki. Bywało to zabawne (bo czy to nie śmieszne, że z zabezpieczeniem przed dziećmi nie potrafi sobie poradzić rodzic? ;)). Ale bywało i uciążliwe. Czasem zupełnie zapominałam o kłopotach z zakrętką i bezproblemowo podawałam syrop; czasem nie byłam w stanie go samodzielnie otworzyć. Będziemy kontynuować naszą przygodę z Biovilonem a za jakiś czas do przygody dołączy i Młodszy :) Myślę, że to najlepsze podsumowanie całej akcji :) Z zainteresowaniem będę też śledzić nowości (Biovilon z DHA brzmi świetnie). Pozdrawiam i dziękuję za możliwość testowania :)
  6. MEMO wykonaliśmy wspólnie, w miarę sprawiedliwie dzieląc się pracą - Mama narysowała każdą z postaci, Starszak stworzył ich bliźniacze podobizny a "Maleństwo" ozdobiło rewers każdej z kart ;)
  7. Do nas również dotarły dziś syropki Biovilon - jeszcze raz dziękujemy Synek przeprowadził crash-testy już w pierwszej minucie testowania - podekscytowany, upuścił karton wraz z zawartością. Obyło się bez wycieku i pytań: "co teraz?", bo na nasze szczęście syropki są w plastikowych butelkach Z radości kilka razy je (u)ściskałam i przeszłam do studiowania ulotki. Ulotka: Arabinogalaktan... (słownik w komputerze najwyraźniej też nie zna tego słowa, bo je podkreślił ) Nie miałam pojęcia co to (a to dopiero pierwsze słowo w ulotce ), ale dzielnie brnęłam dalej. Reszta brzmiała już bardziej swojsko: witamina C, cynk, witamina D3. Na odwrocie ulotki zostało rozpisane działanie poszczególnych składników syropu - i, choć nadal, arabinogalaktan brzmi dla mnie tajemniczo wiem (mniej więcej) czym jest i wiem, że stymuluje układ odpornościowy. Ulotka bardzo przejrzysta - spodobało mi się zwłaszcza przybliżenie działania składników syropu. Opakowanie: Syrop na odporność jest bardzo... odporny (a tym samym bezpieczny) - zarówno ze względu na nietłukącą się butelkę, jak i mechanizm jej odkręcania (za pierwszym razem trochę się z nim mocowałam ) Wygląd opakowania nazwałabym... normalnym. "Znakiem szczególnym" jest zielony ludzik, reszta raczej nie rzuca się w oczy. Podoba mi się ta "normalność", bo nie odwraca uwagi od tekstu na opakowaniu a brak krzykliwych elementów wzbudza zaufanie (krótka i przejrzysta lista składników jeszcze to potęguje). Zwróciłam uwagę na brak miarki (trochę mnie to zdziwiło, bo przyzwyczaiłam się, że większość syropów posiada własne "odmierzacze ilości"), ale zastosowałam się do zaleceń na ulotce i podałam syrop na łyżeczce. Syrop jest dość gęsty (dzięki czemu nie przelewa się z łyżeczki), co na pewno ułatwia pogodzenie się z brakiem miarki Smak: Kilka razy zdarzyło nam się, że synek kategorycznie odmówił przyjęcia syropu, ze względu na jego smak, więc miałam pewne obawy jak będzie tym razem. Na szczęście bezpodstawne - syropek został przyjęty z entuzjazmem (po kilku godzinach od podania synkowi się o nim przypomniało i poprosił o kolejną porcję i to chyba jest najlepsze potwierdzenie tego, że mu smakował ) To by było na tyle jeśli chodzi o pierwsze wrażenia
  8. Jako, że mój 3,5-latek miał ogromne problemy z podaniem przykładu zimowego zwierza ("mozie ziabka?"), wykorzystaliśmy wizerunek Gienia. Przy okazji udekorowaliśmy podłogę i własne nosy ;)
  9. to się nazywa super-szybka wysyłka książka właśnie chowa się w naszej szafie a za kilka dni, zaPREZENTuje się chłopakom jeszcze raz dziękujemy i pozdrawiamy
  10. bardzo dziękuję i gratuluję pozostałym wyróżnionym :)
  11. "HUMORy JESIENI"Tę małą, czerwoną, prześliczną piłkę z mych rąk wypuściłem jedynie na chwilkę. I jakoś tak się to POTOCZYŁO, że moje cudo się w liściach ukryło. Choć wszystkie liście porozrzucałem na prawo i lewo się rozglądałem, to czarna rozpacz mnie ogarnęła, bo moja piłka całkiem zniknęła! Nim cały park mój smutek usłyszał; zanim zapomniał czym spokój i cisza, Mama liść w garść skutecznie wzięła i moją piłkę spod niego wyjęła. Rzuciła... nie do mnie - wprost do kałuży; Kałuża zrobiła PLUSK tak duży, że mokry miałem nawet nos! I wtedy właśnie zaśmiałem się w głos! Bo w tym momencie zrozumiałem że niepotrzebnie się tak gniewałem. Tak śmieszne żarty trzeba docenić. Od dziś uwielbiam HUMORy JESIENI!
  12. Szymek lat 3,5 i jego ukochany Tigjisek edit: ...oraz myszka Miki
  13. bardzo dziękujemy za nagrodę :) dzisiaj dotarła. dołączenie do zestawu Orsalitu bardzo mile mnie zaskoczyło
  14. bardzo dziękujemy! dane posłane :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...