Skocz do zawartości
Forum

dlaczegoja

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez dlaczegoja

  1. Nie probuje nikomu sugerowac ktora droge wybrac bo to sprawa indywidualna. mnie tez dreczyly pytania jak to jest przy poronieniu naturalnym, dlatego moge powiedziec jak bylo w moim przypadku, moze komus pomoze to w wyborze. zaczelam plamic na 3 dni przed poronieniem. Czwartego dnia zaczelo to juz bardziej przypominac krwawienie miesiaczkowe. mialam lekkie, doslownie lekkie bole. lekarz mnie uprzedzil ze jak sie zacznie to powinnam wziac paracetamol i ibuprom bo oba leki zlagodza bol. wiec jak tylko zaczelam krwawic i poczulam lekki bol to wzielam oba leki na raz. nie wiem czy to one pomogly ale praktycznie nie mialam boli. za to serce bolalo i nadal boli ale nawet jakbym miala lyzeczkowanie to czulabym ten zal. jak zaczelam krwawic to praktycznie pol godziny pozniej bylo juz po wszystkim. potem lekko krwawilam przez 4 dni. niecale 4 tygodnie pozniej mialam owulacje. teraz czekam na miesiaczke a raczej na jej brak. naprawde pod wzgledem fizycznym nie bylo zle, ale wiem ze to zalezy od organizmu, niektore kobiety przezywaja to o wiele gorzej. dziewczyny. jakakolwiek droge wybierzecie, to bedzie wasz wybor i pewnie bedzie najlepszy. krainka, daj znac jak poszly badania. nadal wierze ze bedzie dobrze.
  2. Ja mialam do wyboru: 1. poronienie naturalne 2. tabletki na wywolanie poronienia 3. lyzeczkowanie wybralam pierwsza opcje bo ciagle mialam nadzieje ze jednak dzieciatko zyje. poronilam dokladnie tydzien po tym jak sie dowiedzialam ze serduszko nie bije. podobno po wzieciu tabletek bol jest o wiele silniejszy niz przy poronieniu naturalnym (tak mi powiedzial lekarz i tak czytalam na forach, ale czy to prawda to nie wiem). moj lekarz dal mi 2 tygodnie na poronienie. powiedzial ze jesli sie nie uda w ciagu 2 tygodni to bede miala lyzeczkowanie. troche sie o tym naczytalam i wiem ze natura tak dziala ze w wiekszosci przypadkow wszystko sie samo oczyszcza. u mnie tak wlasnie bylo. najgorsze bylo czekanie...
  3. krainka bardzo ci wspolczuje, sama przechodzilam to samo miesiac temu. tez robilam sobie nadzieje ze moze lekarze sie mylili, niestety mieli racje... ale badz dobrej mysli, czytalam na wielu forach ze bledy sie zdarzaja to mi tez dodawalo nadziei. trzymam za ciebie i twoje malenswo kciuki, mam nadzieje ze wam sie uda. jesli jednak diagnoza sie potwierdzi, a boisz sie lyzeczkowania, to zastanow sie nad naturalnym poronieniem. mi tez proponowano lyzeczkowanie ale nawet po powtornej diagnozie robilam sobie nadzieje ze moze jednak sie uda. nie udalo sie, poronilam naturalnie a plusem jest to ze mozesz juz w kolejnym cyklu starac sie o malenstwo (po lyzeczkowaniu musisz odczekac 3 miesiace). ja jeszcze 2 tygodnie temu zapieralam sie ze nie bede sie starac o dzidzie bo za bardzo sie boje po stracie mojej kruszynki, ale jak nadeszly dni plodne to momentalnie zmienilam zdanie. no i teraz czekam, mam nadzieje ze miesiaczka sie nie pojawi. wiem ze niektorzy wola lyzeczkowanie, bo nie musisz czekac, tylko idziesz na zabieg w wyznaczonym terminie i to jest duzy plus. mam nadzieje ze jednak nie bedziesz musiala wybierac, bo bedzie ok. zycze ci tego z calego serca. trzymaj sie.
  4. Wiesz Aleksandra, nie wazne czy masz 23 lata, 30 czy 35. strata dziecka jest czyms okropnym i tylko ludzie bezduszni by nie przezywali. a jesli stracilas to tym bardziej chcesz miec dziecko. ja sie staralam prawie rok i nie moglam zajsc w ciaze. kazda miesiaczka przywolywala lzy, ale nic nie rowna sie z tym co przezylam po tym jak dowiedzialam sie ze serduszko mojego malenstwa przestalo bic. wolalabym wogole nie byc w ciazy i po prostu czekac. zreszta nie musze nikomu tego mowic. wszystkie pewnie czujemy podobnie. ja mam jutro kontrolne usg. mam nadzieje ze juz nic tam nie ma, bo nie chce tego ponownie przezywac. jest mi juz troszeczke lepiej, juz nawet nie moge plakac, chyba łzy mi sie skonczyly. aczkolwiek wszystko mnie drazni i nadal nie chce mi sie z nikim rozmawiac. szkoda mi mojego meza bo wiem ze on bardzo sie stara a ja sie dre na niego o byle co. on to w miare dobrze znosi (podejrzewam ze na pokaz), ale powiedzial ze nie wie jak dlugo jeszcze wytrzyma moje zachowanie. najjchetniej bym sie zamknela w czterech scianach zeby go nie ranic, ale sie nie da. codziennie mam nadzieje ze jutro bedzie lepiej. jest jakos ale nie jest dobrze. trzymajcie sie dziewczyny, jestem z wami i dziekuje ze wy tez jestescie. chociaz tu moge sie wyzalic.
  5. aleksandra.1304szczęście w nieszczęściu, że u mnie nie wylatywało moje dzieciątko, tylko po prostu pęcherzyk. Chociaż ostatnio...dziewczyny, ostatnio coś takiego ze mnie wyszło...ja nie wiem, co to było, nie potrafię tego opisać...to było jakby taka "skorupka",a na niej jakby postać ślimaka, coś miękkiego. Z jednej strony nie wierzę, aby to było "to" o czym mysle, ale z drugiej strony, to było tak bardzo podobne jak na zdjęciach usg... Może popadam w paranoję? Zaczęłam znowu palić, w pracy wszystko ok, bo zajęta jestem bardzo pracą, ale gdy zostaje chociaż na chwilę sama, to ogarnia mnie taki smutek...zaczynam płakać...Każdy, kto zna moją sytuację jest chętny, by doradzać, ale nikt nie pomyślał, że nie był w takiej sytuacji i najlepiej by było nie komentować zbędnie... Dziś mija tydzień od tego co się stało. Jutro idę do ginekolog na kontrolę, krwawienie ustąpiło, ból fizyczny też, pozostało tylko plamienie. Jakie to życie jest okrutne...tyle nadziei i planów, tyle radości i co? nic. W tym tygodniu zaczynałabym 10 tydzień ciąży... Ja czuje sie podobnie. w pracy jest ok, czasami zostaje dluzej bo jak musze sie czyms zajac to chociaz na chwile zapominam, ale zdarza sie ze musze wyjsc do toalety zeby uronic kilka lez. jest o tyle dobrze ze nikomu nie mowilam ze bylam w ciazy wiec nikt nie pyta. ja tez zaczelam palic papierosy (rzucilam 3 lata temu) no i zaczelam popijac alkohol bo przynajmniej pozwala mi w miare spac chociaz i tak sie budze po kilka razy w nocy, ale chociaz zasypiam normalnie. wiem ze to nie jest rozwiazane, ale ..... wczoraj mialam miec usg bylby to 12 tydzien, malenstwo zmarlo w 8. zegnaj kruszynko xxx na zawsze pozostaniesz w mamusi serduszku rozmawialam z kilkoma lekarzami i mi powiedzieli ze mozna od razu probowac zachodzic w ciaze, mowia ze jeszcze zanim sie dostanie pierwsza miesiaczke kobieta ma wiecej hormonow (po poprzedniej ciazy) i jest latwiej zajsc. nie ma tez zadnego zgrozenia dla dzieciatka (tzn jest takie samo jakbyscie czekaly dluzej). ja osobiscie nie wiem czy bede sie starac od razu, troszke sie boje ale z innych wzgledow. zastanawiam sie czy nawet jakby udalo mi sie zajsc w ciaze, czy potrafilabym sie z niej cieszyc, czy przez 4 miesiace zylabym w paranoi ze cos sie stanie???? chyba potrzebuje czasu zeby sie z tym uporac i moze dopiero wtedy??? trzymajcie sie dziewczyny. dzieki ze jestescie. to forum to jedyna rzecz ktora choc troche pomaga, przynajmniej mozna sie wyzalic, podzielic doswiadczeiami. wszystkiego dobrego xxx
  6. już po wszystkim.... urodzilam dzisiaj (o ile mozna to tak nazwac?) moje dzieciatko. Nie było az tak zle jak sie tego spodziewalam po przeczytaniu opisow na roznych forach. poszlo szybko i rzeczywiscie bol podobny do miesiaczkowego, chociaz blagalam zeby bardziej bolalo, zeby bol fizyczny zaglusil psychiczny. nie udalo sie. za kazdym razem jak "coś" ze mnie wyplywalo zastanawialam sie czy to moja dzidzia. jak zobaczylam malutkie czarne oczka, identyczne jak te ktore widzialam na zdjeciach w internecie kiedy bedac jeszcze w ciazy chcialam wiedziec jak w danym tygodniu wyglada moje malenstwo, poczulam sie jakby ktos mi rozszarpal serce. teraz zaluje ze wogole na to wszystko patrzylam. tych malenkich oczek do konca zycia nie zapomne... nie moge przestac plakac. myslalam ze jak juz bedzie po wszystkim to bedzie mi latwiej. a nie jest !!!!!!!!!!!! nie mam komu sie wygadac, tzn mam ale nie chce z nikim rozmawiac. nikt tego nie przezyl wiec nikt mnie nie zrozumie. slyszalam wczoraj jak moja mama rozmawiala z moim mezem (ja nie mialam ochoty z nia rozmawiac) i dawala mu rady ze jak bede w nastepnej ciazy to musze koniecznie brac kwas foliowy (jakbym nie brala od roku...) i jesc duzo salaty, brokulow i czegos tam jeszcze. i ona mysli ze mnie pocieszy takimi radami. ja dbalam o siebie jak nigdy. zdrowo sie odzywialam, odpoczywalam,a wkurza mnie to ze moje kolezanki ktore palily w czasie ciazy i zajadaly sie frytkami, litrami piły cole, nie braly kwasu foliowego czy witamin rodza zdrowe dzieci. gdzie tu jest sprawiedliwosc pytam??? nie wspomne juz o tych ktore usuwaly ciaze a teraz zachodza w pierwszym cyklu staran, a ja musialam tak dlugo czekac i jeszcze sie nie udalo!
  7. dziekuje dziewczyny za wsparcie. przykro mi z powodu waszych strat i dziekuje ze mimo ciezkiej dla was sytuacji myslicie tez o innych i probujecie pomoc. od trzech dni lekko krwawie, zaczelam robic wszystko czego nie wolno robic bedac w ciazy. skacze, wyciagam sie, sciskam brzuch wstyd mi sie przyznac ale zaczelam nawet bic sie w brzuch z zalu, rozpaczy a moze zlosci- sama juz nie wiem. czce zeby to juz sie stalo!!!! probuje to jakos przyspieszyc, moze wtedy bedzie mi lzej. wylaczylam komorke zeby nikt do mnie nie dzwonil, nie pisal. dzisiaj dzwonila moja mama na tel meza, kazalam mu powiedziec ze mnie nie ma. zle sie z tym czulam ale nie moge z nia ani z nikim rozmawiac. nie chce wysluchiwac tego ze bedzie dobrze ze mam sie nie zalamywac, ze tak mialo byc albo ze inni maja gorzej. nikt z tych doradcow nie przeszedl tego wiec niech sie zamkna bo nie wiedza co ja czuje. moj maz jest kochany, pomaga mi jak tylko moze. ale nakrylam go dzisiaj jak plakal. do tej pory myslalam tylko o sobie ze to mi jest zle a nie pomyslalam ze on tez to przezywa....
  8. mialam dziesiaj kolejne usg. potwierdzila sie ostatnia diagnoza: brak bicia serduszka. lekarze rutynowo bez wiekszego wspolczucia (choc dla mnie po roku staran o dziecko to tragedia) omawiaja formy "wydalenia płodu" dla mnie rownoznacznie z poronieniem dziecka. zdecydowalam sie poronic naturalnie bo wciaz mam 1% nadziei ze sie myla i ze do tego nie dojedzie. ta nadzieja pozwala mi jeszcze zyc. boje sie strasznie tego co mnie czeka.... nie umiem sobie poradzic... placze... placze... placze...nie chce z nikim rozmawiac wole sie wyzyc na pismie do osob ktore mnie nawet nie znaja. jest mi tak ciezko.... tak bardzo ciezko...
  9. Długo sie staralismy za w koncu udalo nam sie poczac malenstwo. 2 tygodnie temu mialam lekkie krwawienie, wlasciwie plamienie jednodniowe. badanie usg wykazalo osmy tydzien ciazy (7t i 2 d, a nie jak sadzilismy 8t i 2d). bylo wyraznie widoczne bicie serduszka. w sobote i w niedziele znowu krwawilam (lekkie plamienie, brak jakiegokolwiek bolu). krwawienie ustalo. dzisiaj mialam kolejne usg i lekarz stwierdzil brak bicia serduszka, dzieciatko wielkoscia odpowiada 8t i 2,3d. wedlug lekarki dzieciatko zmarlo tydzien temu. poprosilam o kolejne badanie - bedzie pojutrze. moje pytanie - czy znacie przypadki zeby serduszko dziecka zaczelo bic ponownie lub tez czy lekarz moze sie mylic???? dodam tylko ze w badaniu uczestniczylo 2 lekarzy i oboje wystawili taka sama diagnoze. badanie bylo zewnetrzne, a 2tygodnie temu mialam dopochwowe. czy jest jeszcze jakas nadzieja ze moja kruszynka zyje??????
×
×
  • Dodaj nową pozycję...