Nie miałam w dzieciństwie zbyt wielu książek, było o nie trudno... Dlatego mam je do dziś, stare, nieco poniszczone, wymęczone małymi rączkami. Ale nie straciły swojego uroku, przekazu, a ich bohaterowie są nadal wyjątkowi, uczą i przekazują pewne wartości. Pierwszymi książeczkami mojego dzieciństwa były wiersze Juliana Tuwima, zabawne, wpadające w ucho, moralizujące. Pamiętam jak razem z siostrami siadałam na dywanie przy piecu kaflowym a mama nam je czytała ("Abecadło", "Słowik", "Głupi Gabryś" itd.) to były niezapomniane momenty. Później w domu pojawił się "Pan Twardowski", z czasem "Czerwony Kapturek", "Piękna i bestia". Pierwsze wspaniałe książki. Teraz jestem mamą półrocznej, ciekawej świata dziewczynki. Od kiedy pojawiła się na świecie, powróciłam do swojego dzieciństwa, do książek starych oprawą lecz wiecznie młodych duchem, które nigdy nie stracą na swej wartości. Chcę, by tak samo wychowywały moje dziecko jak wychowały mnie. Piękny jest widok, gdy taka dziecinka słucha, śledzi każdy obrazek i przewijaną stronę. Mam nadzieję, że te chwile zapamięta i kiedyś będzie ona czytała swoim dzieciom te książki, które ja czytam jej...