Hej, witam wszystkich! 13 lipca w 41 tygodniu ciąży urodziłam martwą córeczkę. Do wtorku wszystko było OK, malutka fikała, ciągle miała czkawkę, w środę po południu dostałam bóle i pojechałam do szpitala. Położna nie znalazła tętna, przyszedł lekarz, zrobił USG i powiedział, że dziecko nie żyje. Po urodzeniu powiedzieli,że najprawdopodobniej od kilku godzin. Na wyniki sekcji musimy czekać jeszcze z 2 tygodnie( nie wiem czemu tak długo to trwa, dziecko już dawno pochowane a my nadal nic nie wiemy!). Fizycznie szybko doszłam do siebie, szczególnie mając na uwadze to , że po poprzednich porodach było nieciekawie. Z psychiką nie jest za dobrze i pewnie jeszcze jakiś czas tak będzie. W chwili obecnej uważam, że najlepiej byłoby gdybym znowu zaszła w ciążę. Oczywiście jakiś czas musimy odczekać.. Pod koniec sierpnia wybiorę się do mojego ginekologa i zobaczymy co on o tym myśli.